Tajlandia otwiera się na turystów. I zapowiada koniec raju dla backpackerów
Już za kilka dni Tajlandia zdradzi listę krajów, z których turyści będą mogli znów przekraczać jej granice i określi zasady, na których będzie można tego dokonać. Staje się jednak coraz bardziej pewne, że najpierw do kraju będą mogli wjechać ci, którzy… zamierzają wydać tu sporo pieniędzy.
Choć w ostatnich latach ceny w Tajlandii regularnie szły w górę, to wciąż daleko jej było do określenia „drogi kraj” i zdecydowanie nie traciła na popularności. Nieprzypadkowo jest zresztą często polecana na pierwszą wyprawę do Azji Południowo-Wschodniej czy jako pierwsze miejsce dalekiej podróży na własną rękę. Niskobudżetowi podróżnicy pokochali Tajlandię, ale ona najwyraźniej nie zamierza dłużej odwzajemniać tego uczucia. I gdy już niedługo kraj znów otworzy się na turystów, może się okazać, że będzie funkcjonował na zupełnie nowych zasadach.
Po 28 dniach bez zarejestrowania tzw. „transmisji krajowej”, Tajlandia zdecydowała się powoli zacząć otwierać granice dla cudzoziemców. Na początku do kraju będą wpuszczane osoby, które podróżują w celach biznesowych i turyści na krótkie pobyty – przede wszystkim z Chin, Japonii i Korei Południowej. Do Tajlandii będą mogli wjechać obcokrajowcy, którzy mieszkają w Tajlandii, a także osoby, które odbywają w kraju leczenie.
A co z pozostałymi i całkowitym otwarciem granic? Na to przyjdzie nam jeszcze poczekać, bowiem kraina 1000 uśmiechów chce znosić obostrzenia stopniowo. I co ciekawe, władze rozważają czy powrót do stanu sprzed pandemii w ogóle jest im potrzebny.
Oczywiście Tajlandia, podobnie jak wiele innych krajów żyjących z turystyki, miała w ostatnich miesiącach spore problemy finansowe. Władze twierdzą jednak, że ożywianie turystyki nie może odbywać się za wszelką cenę i czas ograniczyć z wizerunkiem raju dla backpackerów.
– Kiedy tylko otworzymy granice, chcemy stworzyć „turystyczne bańki”. Miejsca w których przyjezdni będą czuć się bezpiecznie. Wtedy też zamierzamy cały wysiłek marketingowy skierować na konsumentów zamożnych i na promowanie turystyki medycznej — wyjaśnia Phiphat Ratchakitprakarn, minister turystyki w rozmowie z Bangkok Post, cytowany przez Rzeczpospolitą.
To zresztą nie pierwszy raz, gdy politycy z Tajlandii mówią o takim rozwiązaniu. Lepiej bowiem przyjąć kilka osób w 5* hotelu niż 15 backpackerów podróżujących za grosze – skoro w efekcie jedni i drudzy przyniosą krajowi tyle samo pieniędzy.
Jako pierwsze mają się otworzyć 4- i 5-gwiazdkowe hotele w wybranych regionach, m.in. na Phuket Koh Samui i Koh Phangan.
– Ponieważ do tych miejsc można dotrzeć w dość ograniczony sposób, władze prowincji mogą zapewnić dokładną kontrolę przyjeżdżających tu osób i zapewnić bardziej kompleksowe środki ochrony, w porównaniu do miejsc takich jak Bangkok, Pattaya czy Chiang Mai – tłumaczył Phiphat Ratchakitprakarn w rozmowie z lokalnymi mediami już kilka tygodni temu.
Plan, który początkowo wydawał się tylko niejasną zapowiedzią zmian, teraz staje się coraz bardziej realny. Już w piątek mają zostać ogłoszone wszystkie decyzje. Jak informuje agencja Reuters, wciąż trwa ich opracowywanie.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?