Szef Ryanaira apeluje do rządu Tuska: „Polska może dać przykład innym”. Chodzi o to, co zwykle: jest za drogo
We wtorek Ryanair pochwalił się nowymi trasami i planami rozwoju w Polsce. W skrócie: w tym roku rozwija się nad Wisłą trochę wolniej od swoich oczekiwań (głównie z winy opóźnień Boeinga w dostawach nowych samolotów), ale Polska wciąż jest wysoko na liście priorytetów Ryanaira. W przyszłym roku linia planuje znów rosnąć w naszym kraju w tempie 10 procent rocznie, uruchomić nowe trasy m.in. do Maroka i Jordanii. Dlaczego Ryanair tak nas kocha? Bo są niskie koszty (poza Modlinem, który jest dla Ryanaira stanowczo za drogi) i w przeciwieństwie do innych krajów: nie ma u nas podatków pasażerskich ani innych dodatkowych danin, które są coraz częstsze w krajach UE. Ale Ryanair nie byłby sobą, gdyby nie znalazł czegoś, co mu w naszym kraju nie pasuje, bo jest za drogie.
Postanowił więc zaatakować Polską Agencję Żeglugi Powietrznej i dużą podwyżkę opłat trasowych i nawigacyjnych, które obowiązują od początku tego roku. Przejdźmy na chwilę do komunikatu prasowego.
Ayia Napa od 1964 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Złote Piaski od 2339 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Side od 2227 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
„Rok 2024 był rekordowy dla polskich lotnisk – ruch wzrósł o 20% powyżej poziomów sprzed pandemii, a Ryanair, dodając nowe trasy i zwiększając częstotliwość, osiąga znaczącą przewagę nad konkurencją, przewożąc 18.5 miliona pasażerów w 2025 roku. Jednak rosnące i nadmierne opłaty ATC zagrażają temu wzrostowi – w Polsce wzrosły one o 60% w 2025 roku, plasując je na piątym miejscu w UE. Ryanair apeluje do polskiego rządu o obniżenie nadmiernych opłat ATC i utrzymanie ich na konkurencyjnym poziomie, aby zapewnić dalszy rozwój ruchu lotniczego, turystyki i gospodarki w Polsce” – czytamy w komunikacie.
A sam Michael O’Leary dodaje, że bez tego dalszy rozwój Ryanaira w Polsce może być utrudniony.
– Aby utrzymać długoterminowy wzrost ruchu, turystyki i zatrudnienia, polski rząd musi obniżyć wyjątkowo wysokie opłaty ATC oraz priorytetowo traktować inwestycje w lotniska regionalne, aby zapewnić im konkurencyjność i zdolność obsługi przyszłego wzrostu. Rok 2025 musi stać się rokiem konkurencyjności i postępu gospodarczego w Polsce. Podczas gdy główne gospodarki europejskie, takie jak Francja, Niemcy i Wielka Brytania, borykają się z wysokimi podatkami i niewłaściwym zarządzaniem, Polska ma szansę dać przykład – obniżając koszty dostępu i promując deregulację oraz politykę pro-wzrostową. Teraz jest czas na podejmowanie działań – komentuje O’Leary.
Co na to PAŻP?
Temat podwyżek opłat przez PAŻP nie jest nowy, choć jedyną linią, która tak głośno krytykuje ich poziom, jest Ryanair. Sami pisaliśmy o tym na łamach Fly4free.pl w październiku. Co na to PAŻP? Kilka tygodni temu rozmawialiśmy na ten temat z Magdaleną Jaworską-Maćkowiak, prezes PAŻP. Jak przyznała, trochę dziwią ją te głosy.
– Ze strony przewoźników formalnie w czasie konsultacji nie słyszeliśmy zmasowanej krytyki bowiem zapewniamy jakość na jednym z najwyższych obecnie poziomów w UE. Latem 2024 roku nikt nie podnosił tematu opóźnień lotów w Polsce, bo w PAŻP wykonaliśmy świetną pracę, aby opóźnień było jak najmniej. W innych krajach zdarzały się większe opóźnienia, wielogodzinne sloty i „powywracane” przez to siatki połączeń. Każdy taki slot kosztuje linię znacznie więcej niż podwyżka rzędu 3 zł na pasażera, którą musimy wprowadzić, aby być gotowym na przyszły powrót i wzrost ruchu. I to powinien być punkt odniesienia. Zrobiliśmy dosłownie wszystko, aby operacje lotnicze w polskiej przestrzeni były punktualne – mówi w rozmowie z Fly4free.pl Jaworska-Maćkowiak.
– Niezależnie od konfliktu w Ukrainie, który komplikuje zarządzanie ruchem lotniczym, gwarantujemy wysoką jakość. Są wyliczenia, według których każda minuta opóźnienia dla linii lotniczych to koszt ok. 100 euro. Nawet jeśli to nie jest dokładnie tyle, wydaje się, że to obiektywny miernik. Jakość, którą dostarczamy, jest dużo ważniejsza i znacznie mocniej przekłada się na koszty przewoźników niż chwilowy wzrost stawek. W innym przypadku niezbędne byłoby zatrzymanie szkolenia i inwestycji, zwalnianie kontrolerów i tym samym, niemal automatycznie generowanie opóźnień. Brak jakości kosztuje najwięcej a jak mówiłam, czasowo podniesiona stawka służy temu, żebyśmy utrzymali gotowość do obsłużenia ruchu, który wróci po zakończeniu wojny w Ukrainie – dodaje prezes PAŻP.
