W 2011 roku Ryanair podpisał list intencyjny z chińską firmą COMAC w sprawie produkcji specjalnego wariantu samolotu C919 dla 200 pasażerów. I choć od tego czasu taki samolot nie powstał, to… Ryanair dalej wiąże z nim spore nadzieje.
W obecnej rzeczywistości, gdy tematem numer 1 jest koronawirus, wszystkie inne sprawy w branży lotniczej odchodzą na dalszy plan. Także samoloty, bo przecież jakie ma znaczenie uziemienie MAX-ów, skoro zainteresowanie podróżami lotniczymi spadło tak drastycznie, że dziś linie lotnicze rozmawiają z producentami raczej o tym, żeby… opóźnić odbiór nowych samolotach, a nie o nowych zamówieniach. Ale oczywiście przewoźnicy mają swoje dalekosiężne plany, a jednym z nich jest Ryanair.
W rozmowie z serwisem Simple Flying Michael O’Leary, czyli szef Ryanaira przyznał, że irlandzka linia… wciąż sporo sobie obiecuje po współpracy z chińskim producentem samolotów.
– W dalszym ciągu jesteśmy zainteresowani programem COMAC. Wszystkie linie lotnicze i klienci czekają na pojawienie się trzeciego wiodącego producenta samolotów, a Chińczycy z pewnością byliby mile widzianym dodatkiem w tym towarzystwie – mówi O’Leary.
Choć sam nie ma raczej wątpliwości, że szanse na pojawienie się tego samolotu na rynku są raczej niewielkie. Ostatecznie COMAC C919 miał wykonać swój pierwszy lot w 2014 roku, a stało się to dopiero trzy lata później. Obecnie wciąż trwa certyfikacja samolotu, co dodatkowo wydłuża cały proces.
– C919 ma kilka lat opóźnienia. Podpisaliśmy z nimi porozumienie w sprawie zbudowania dłuższej wersji tego samolotu na 200 miejsc, ale na razie nie ma po nim śladu. I szczerze mówiąc, to będzie duże wyzwanie, aby wprowadzić go na rynek – mówi O’Leary.
Przyznaje jednocześnie, że jedną z zalet chińskiego samolotu może być cena, choć nie będzie to znacząca różnica w stosunku do modeli Boeinga.
Przypomnijmy, że jakiś czas temu szef Ryanaira publicznie rozważał też możliwość złożenia dużego zamówienia na nowe samoloty u Airbusa.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?