Co mnie najbardziej zaskoczyło na rejsie wycieczkowym? 7 rzeczy, których kompletnie się nie spodziewałem
Choć broszury armatorów kuszą zdjęciami basenów i palm, rzadko zdradzają jak naprawdę smakuje codzienność na morzu. Dlatego nie znajdziesz tu marketingowych haseł, lecz osobisty „raport z pokładu”: siedem konkretnych sytuacji – od ceny biletu po ekologię – w których Costa Smeralda zupełnie zburzyła moje wcześniejsze wyobrażenia. Jeśli zastanawiasz się, czy życie w rytmie „dzień – port, noc – otwarte morze” może konkurować z klasycznym city breakiem lub wakacjami all inclusive, pokażę tobie moje zaskoczenia bez pudrowania rzeczywistości.
1. Publika jak z line-upu festiwalu a nie z sanatorium
Pierwsze minuty po wejściu na pokład uświadomiły mi jak bardzo myli się ten, kto widzi w rejsach domenę statecznych seniorów. Owszem, eleganckie i do przesady wystrojone małżeństwa 60+ też tu są (i świetnie się bawią), ale obok nich pary trzydziestolatków, rodziny z małymi dziećmi i głośna paczka studentów w bluzach Erasmusa. Wieczorem, gdy podczas jednej z muzycznych imprez na parkiecie największej sali rozrywkowej na pokładzie – Colosseo – muzykę serwowali DJ-e, wszyscy tańczyli razem. Ta międzypokoleniowość budowała niesamowitą atmosferę.

2. Cena? Mniej niż tygodniowy pobyt nad Bałtykiem
Zaskoczenie numer dwa przyszło już przy chęci dokonania nowej rezerwacji. Rejs po Morzu Śródziemnym albo z basenu Morza Śródziemnego na Wyspy Kanaryjskie może kosztować – w przeliczeniu – mniej niż lipcowy pensjonat w Mielnie. W cenie kabina z balkonem, pełne wyżywienie i codzienna zmiana portu. Jasne, dojdzie dojazd (dolot?) do portu, napiwki i napoje, ale jeśli polujesz na promocje to rejs przestaje być zabawą tylko dla grubego portfela. A z kim polować na promocje, jeśli nie z nami?

3. Morze bez kołysanki – stabilizatory robią robotę
„Będzie bujać” – ostrzegała rodzina. Tymczasem ogromny kadłub (prawie 337 m długości) i nowoczesne stabilizatory zredukowały ruchy do subtelnego kołysania. Najmocniej poczułem fale… w jacuzzi na dziobie, bo bąbelki spotęgowały efekt. Tabletki na chorobę morską wróciły do kosmetyczki – nieotwarte. Ale podobno to nie zawsze tak działa, może po prostu miałem wyjątkowe szczęście?

4. Wi-Fi szybsze niż hotelowe
Po latach straszenia „na statku nie ma Internetu” spodziewałem się cyfrowej pustyni. Tymczasem Costa Smeralda ma anteny Starlink – to pozwoliło mi prowadzić wideorozmowy z rodziną i wrzucać relacje na Instagram bez zbędnych opóźnień. Owszem, Internet na statku do najtańszych nie należy (przy rozliczaniu minutowym może nawet kosztować około 1 złotówki za minutę!), ale w erze pracy zdalnej ta przepustowość to „game changer”. A jeśli płyniesz blisko wybrzeża lub jesteś w porcie, to załapiesz się spokojnie na zasięg telefonii komórkowej!

5. Gastronomiczny maraton zamiast monotonii szwedzkiego stołu
Trudno uwierzyć, że na jednym pokładzie zmieściło się jedenaście różnych restauracji – od steków po wegańskie poke bowle. Najbardziej zapamiętałem wieczór w Archipelago, gdzie trzech szefów z krajów śródziemnomorskich serwuje autorskie menu na miarę restauracji z gwiazdką Michelin. Ale wspaniałe są też inne restauracje, jak Arlecchino czy Il Meneghino. Tak bezkompromisowo smakują Włochy, z których pochodzi Costa Cruises – właściciel i operator Costa Smeralda.

6. Poranny widok: inny kraj, ten sam balkon
Budząc się w Marsylii, Barcelonie czy w Cagliari, czułem się jak w serii city breaków sklejonych w jedno sześciodniowe doświadczenie. Bez przepakowywania, bez stresu związanego ze zdążeniem na lot i przeprawy z walizkami. Schodzisz na ląd, spędzasz dzień w nowym mieście a wieczorem wracasz do „pływającego hotelu”. Dla kogoś, kto kocha zwiedzanie i odkrywanie nowych miejsc, to idealna dawka różnorodności.

7. Ekologia, którą widać – od LNG po odsalanie morskiej wody
Statek pływa na skroplonym gazie ziemnym, co znacząco ogranicza emisję SOₓ i NOₓ. Na pokładzie działa stacja odsalania, która codziennie produkuje całą wodę pitną potrzebną dla niemal kilku tysięcy pasażerów i załogi, odciążając portowe ujęcia (tak, możesz pić wodę z kranu!). Zużytą energię z silników odzyskuje się w systemach ogrzewania wody i klimatyzacji, a LED-owe oświetlenie i inteligentne sterowanie wentylacją dodatkowo obniżają zużycie prądu. Czy to rozwiąże problem zanieczyszczeń mórz? Nie. Ale widzę realne zmiany, a nie tylko zielone hasła w broszurze.

Sprawdź sam/a, czy też się zaskoczysz
Rejs po zachodnim Morzu Śródziemnym okazał się miksem wszystkiego, co lubię w podróżach: poznawania nowych miejsc, dobrej kuchni i spotkań z ludźmi, a do tego komfortu, którego nie spodziewałem się w „pływającym mieście”. Jeśli więc masz w głowie te same mity, które ja miałem miesiąc temu, zrób sobie przysługę i daj szansę rejsowi. Może następnym razem to właśnie ty napiszesz listę własnych siedmiu zaskoczeń.
A może chcesz dowiedzieć się więcej o rejsach?
Wszystko, co musisz wiedzieć przed pierwszym rejsem: od wyboru kabiny po ukryte koszty, pakowanie i pułapki roamingu morskiego. Po tym filmie żadna morska podróż nie będzie Ci straszna!
Podróż odbyliśmy na zaproszenie Costa Cruises.