Dość rad dla zaawansowanych podróżników. Spróbujmy popatrzeć na popularne turystyczne miejsca z nieco innej perspektywy.
Hej, przyjacielu! Do Ciebie mówię. Czytasz Fly4free.pl i zastanawiasz się, skąd oni do licha biorą te wszystkie okazje… i ile czasu (oraz doświadczenia podróżniczego i pieniędzy) potrzeba, aby tak jeździć?
Czujesz się nieswojo, czytając rady o zaawansowanych trikach, o świadomym podróżowaniu, o unikaniu stereotypowych miejsc, „turystycznej stonki”, ogranych do znudzenia atrakcji w popularnych krajach i miastach?
Wiesz, w sumie to rozumiem. Nie każdy jest uber-turystą. I nie każdy potrzebuje nim być. Zaprawionym w bojach „zawodowcem”, który zna na pamięć rozkłady wszystkich linii lotniczych, nie przeraża go nocowanie w podłych hostelach w wieloosobowej sali i stołowanie się w ulicznych garkuchniach, które omijają nawet miejscowi. Typem backpackersa, który dla znalezienia oryginalnego miejsca na świecie (lub w celu optymalizacji kosztów wyjazdu) jest w stanie żuć pszczoły zamiast kupować miód.
A Ty, zastanawiając się, czy to aby nie objaw „amatorszczyzny turystycznej” oglądasz albumy lub program na YouTube, marząc o obejrzeniu takich miejsc jak Wieża Eiffla, Niagara, piramidy w Egipcie czy Big Ben. Bo po prostu ich nie widziałeś na żywo – i obawiasz się, czy aby na pewno nie narazisz się na śmieszność, mając tak „banalne” marzenia podróżnicze.
Bez obaw, nie jesteś sam. A odwiedzenie części z tych pułapek turystycznych, wyśmiewanych niekiedy przez super-hiper podróżników, może być po prostu ciekawym doświadczeniem.
Ograne miejsce? I co z tego?
Turystyka i podróże to nie jest mecz piłki nożnej, gdzie ważne jest to, kto wygra. Tutaj nie ma wygranych i przegranych (pomijam tych, którzy prowadzą statystyki i rajcuje ich skreślanie kolejnych odwiedzonych państw i obejrzanych zabytków) – liczy się sam udział, chęci. Wszelkie porównywanie mija się z celem.
Rozmawiając z kimś, kto był w wielu krajach i „widział wszystko”, nie powinieneś czuć się jak reprezentacja Arabii Saudyjskiej po przedwczorajszym meczu z Rosją, zbita na kwaśne jabłko 0:5. Jeżeli masz ochotę na odwiedziny w miejscu, które jest synonimem turystycznej pułapki – to po prostu to zrób.

Piramidy? Czemu nie?
…i nie przejmuj się tym, że będziesz jedną z miliona innych osób, która z aparatem lub komórką w ręce szykuje się właśnie do zrobienia zdjęcia. To jest Twój wyjazd i Twoje decyzje.
* * *
– Drażni mnie niekiedy, jak widzę na Facebooku swoich znajomych ironiczne komentarze, dotyczące moich celów wakacyjnych. Czy każdy musi koniecznie rzucać się na głęboką podróżniczą wodę? – w głosie Agaty pobrzmiewa złość. – A ja mam to gdzieś. Bardzo późno zaczęłam podróżować, i chcę nadrobić zaległości. Czy jest coś złego w tym, że marzę o obejrzeniu egipskich piramid? – dodaje Agata, krakuska, która na naszym forum jest obecna od kilku miesięcy.
W punkt, Agata! Skoro egipskie piramidy są Twoim podróżniczym marzeniem, to śmiało jedź do Egiptu i po prostu zobacz ów cud inżynierii budowlanej. Nie przejmuj się opiniami innych, dla których „Egipt jest dobry dla Janusza i Grażyny, teraz lata się do Laosu i eksploruje Kostarykę”.
Zbyt często wpadamy w dziwny stan: chcemy szybko, mocno, intensywnie. Sugerujemy się opiniami tych, którzy zjeździli pół świata. Przeskakujemy po kilka stopni na turystycznych schodach. Nie byliśmy w Tatrach, a planujemy zakup biletów do Nepalu na trekking wokół Annapurny. Nie doświadczyliśmy odcisków na stopach od kamienistych chorwackich plaż, a szczerzymy zęby do okazji na wylot do Korei na tygodniowy wypoczynek.
Podróżuj jak chcesz
– Może to zabrzmi głupio, ale jeden z najbardziej udanych wyjazdów rodzinnych, to ten do Paryża. Tego samego Paryża, który trzeba omijać, bo chińscy turyści, drogo i sztampowo.
– A co było w nim takiego szczególnego?
– Klimat, oglądanie miejsc znanych z telewizji, radość dzieci. Dla mnie wieża Eiffla nie była jakąś super atrakcją. Ale nie wyobrażam sobie, aby mojego syna tam nie zabrać. I z całego wyjazdu chyba najbardziej to miejsce mu utkwiło w głowie.
– Nie przeszkadzali wam inni turyści?
– Owszem, było mnóstwo turystów. Ale czy to miało zabić przyjemność wejścia na wieżę? Nie zrobiłem tego dla nich, ale dla mojego syna… i dla żony. Ona też pierwszy raz w Paryżu była. I chciała zobaczyć wieżę Eiffla z bliska.
To powyżej, to rozmowa z jednym z moich sąsiadów. Człowiek „ogarnięty” wyjazdowo, przywożący z podróży niebanalne zdjęcia. Z Paryża też kilka ładnych wrzucił w swoje media społecznościowe. Pierwszy komentarz pod spodem:
– Paryż w maju, srsly ?! :)))
Zapewne, gdyby na zdjęciu była hipsterska knajpa w Ekwadorze, komentarz brzmiałby: „ wow, nieźle, gratki!”.

Klasyka podróżnika, czyli gdzie jechać?
Czy są miejsca rodem wprost z kategorii „pułapki turystyczne”, gdzie mimo to warto jechać, jeżeli wcześniej tam nie byliśmy? Myślę, że każdy może przygotować swoją własną, indywidualną listę.
Gdybym miał wymienić tego typu miejsca, raczej bym długo się nie zastanawiał. Wspomniany wcześniej Paryż „wart jest mszy”. Cuda przyrody, które możemy zaobserwować na Islandii – nawet kosztem czekania 15 minut w Jokursarlon w okolicach lodowca Vatnajökull na zrobienie zdjęcia bez chińskiego łokcia w kadrze. Majestatyczna katedra w Kolonii, która przez kilkanaście lat była najwyższą budowlą świata.
Pisałem o Egipcie? Tak, piramidy budzą wrażenie… i skrajne odczucia. Dla jednego będą spełnieniem marzeń, inny się rozczaruje. Ale warto sprawdzić to empirycznie, na swoim własnym organizmie i wrażliwości turystycznej. Nawet, jeżeli wizyta pod piramidami będzie wycieczką fakultatywną, urozmaicającą urlop all-inclusive w jednym z egipskich kurortów (tak, takie wyjazdy także mają swoje zalety).
Co jeszcze? Zakazane Miasto w Pekinie i Mur Chiński – mimo tysięcy turystów, rozmach miejsca budzi wrażenie. Na naszych łamach prezentowaliśmy materiał filmowy z Pekinu i okolic, który nakręciłem specjalnie dla Was.

Moi znajomi szybko uzupełniają taką listę.
– Nie zapomnij o Wieliczce! Wydaje mi się, że każdy powinien chociaż raz zwiedzić kopalnię soli!
– Sagrada Familia w Barcelonie. Mimo tłumów i kieszonkowców.
– Mont Saint-Michel. Chyba najbardziej znane miejsce w Normandii. Niesamowita atrakcja, dzieciaki były zachwycone.
A Wy? Polecacie jakieś miejsca, które są (w powszechnym mniemaniu) klasycznymi „turystycznymi pułapkami”… a mimo to warto je odwiedzić przynajmniej raz w życiu?