Najdziwniejsze prośby ultrabogatych gości w hotelach. Żywa lama i zdjęcie bekonu to dopiero początek
Trzy sypialnie przeznaczone dla ubrań i butów, zdjęcia Nicolasa Cage’a i śniadanie w konkretnej, czerwonej torebce – to tylko kilka z próśb, jakie na co dzień spełniają pracownicy hoteli. O co jeszcze proszą ci, których zachcianki spełnia się w ekspresowym tempie? Przekonajmy się.
Prywatny konsjerż to jedna z najważniejszych osób dla gości luksusowych hoteli. To oni mają rozwiązać wszystkie ich problemy i spełnić wszelkie prośby – nawet, jeśli te są absurdalne, zadziwiające lub naprawdę trudne do zorganizowania. Mówi się, że dla dobrego konsjerża nie ma rzeczy niemożliwych. I gdy zerknie się na listę takich próśb, trudno nie przytaknąć.
Konkretne śniadanie do łatwizna, gorzej z meblami…
W rozmowie z Daily Mail, współzałożycielka australijskiego luksusowego domu hotelowego zdradza, czego oczekują jej goście. I zapewnia, że nie istnieją zachcianki zbyt dziwne czy ekstrawaganckie.
– Każdego ranka, przez dwa tygodnie, nasz gość chciał, aby konsjerż pojechał do konkretnej piekarni, by kupić tylko jednego croissanta, a następnie przejechać przez miasto do innej piekarni, aby odebrać tylko jeden bajgiel. Oba musiały być dostarczone w czerwonej torbie, którą zostawialiśmy na progu ich mieszkania – opowiada Alexandra Ormeond. – Innym razem gwiazda popu poprosiła, żebyśmy opróżnili trzy sypialnie, bo chce mieć miejsce na buty i ubrania – dodaje.
Wśród próśb znalazły się także wina butelkowane wyłącznie w roku urodzin gościa czy wymiana wszystkich mebli. Wielokrotnie sprowadzane są konkretne fortepiany, przenośne jaccuzi, wskazany sprzęt do ćwiczeń. A to tylko zachcianki z jednego obiektu.
Czy witające gościa pingwiny to już przesada?
Przeglądając podobne wywiady z kilku lat można natknąć się na jeszcze ciekawsze wymagania. Ktoś zapragnął gigantycznego lizaka wniesionego do pokoju, zdjęcia bekonu położonego na łóżku albo portretów Nicolasa Cage’a w całym pokoju. Ktoś inny poprosił o żywą lamę, która miała być elementem niespodzianki – w ten sposób gość chciał przekazać informację, że szykuje się podróż do Peru. A raz konsjerż pomagał w zakupie pary wielbłądów w Arizonie.
– Czy możesz mi powiedzieć, ile gwiazd jest dziś na niebie? Czy możesz zadzwonić do zamku Windsor i dowiedzieć się, czy królowa jest w środku? Czy możesz przechowywać mojego homara w swojej zamrażarce? – wymieniają kolejne pytania pracownicy Travelodge Lowestoft w Anglii.
Zdarzyło się też, że jeden z gości chciał, aby w pokoju po przyjeździe na Hawaje przywitały go pingwiny. I to jedna z nielicznych próśb, do której realizacji nie doszło.
A czego chcą Polacy?
Gdy kilka miesięcy temu sprawdzaliśmy, jak podróżują naprawdę bogaci Polacy aż tak ekstrawaganckich zadań nie było. Co nie znaczy, że niektóre nie były bardzo przesadzone.
– Kawa z mlekiem wielbłądzim na śniadanie czy drogi szampan w kraju, gdzie publiczne spożywanie alkoholu jest karane chłostą, a sam alkohol nie jest nigdzie dostępny – opowiadał w rozmowie z nami Piotr Pazola, właściciel biura podróży specjalizującego się w ultra luksusowych wyjazdach. – Albo coca-cola do drinków. Niby nic specjalnego, ale najbliższy sklep był oddalony o 2 dni marszu na Papui Zachodniej. Jeden z tragarzy biegł równo 6 godzin przez góry, by dostarczyć je klientom jeszcze na ten sam wieczór – wspomina.
Tak, dobrze przeczytaliście. Tragarz przez sześć godzin biegł przez góry, żeby bogaci klienci dostali coca-colę. Prośba oczywiście została spełniona. Czy jest więc granica, której naprawdę zamożni podróżni nie mogą przekroczyć? Pewnie tak. Ale na pewno bardzo trudno ją znaleźć.