Nie jeżdżę nad polskie morze, bo mnie… nie stać. Wolę Tajlandię. Porównujemy ceny i możliwości
Na pozór wygląda to na żart, ale niestety, żartem nie jest. Realne kalkulacje pokazują, że pobyt nad wybrzeżem Bałtyku w sezonie może być droższy niż egzotyczne wakacje na innym kontynencie.
Nie jeżdżę nad polskie morze. Nie stać mnie.
…na walkę z wieloma czynnikami. Nie zrozumcie mnie źle. Uwielbiam polskie morze. Uważam, że mamy wiele pięknych miejsc, które warto na wybrzeżu odwiedzić. Ale planując wyjazd wakacyjny, w sezonie urlopowym, szerokim łukiem omijam pomysł, aby spędzić go nad naszym Bałtykiem.
Oczywiście, są miejsca, które gwarantują ciszę, spokój, świetne warunki do wypoczynku… i znajdują się na naszym wybrzeżu. Ale z nimi jest tak, jak z Yeti: podobno ktoś je kiedyś gdzieś widział. Tymczasem codzienność wygląda – niestety – zupełnie inaczej. I o takiej prozie życia chciałem napisać, smucąc się z wyniku polskiej reprezentacji w meczu MŚ z Senegalem.
Pogoda
Nie jeżdżę nad polskie morze. Nie stać mnie.
…na walkę z pogodą.
Nie lubię grać w ruletkę, słabo mi to wychodzi. Unikam kasyn, a w tym z szyldem: „Czy będzie padać w Trójmieście/Kołobrzegu/Świnoujściu na wakacje” prawie zawsze przegrywam. Podziwiam opaleniznę tych, którzy wracając na przykład z Helu, są spaleni na heban.
Mój podziw wzrósł po rozmowie z właścicielką salonu kosmetycznego i solarium w Kołobrzegu. Okazało się, że w wakacyjne dni – te deszczowe lub mniej słoneczne – nie można się u niej umówić na wizytę ot tak, z ulicy. Wszystkie łóżka są zajęte. Kto je okupuje od rana? Zawiedzione plażowiczki, które w ten sposób „wspomagają” swoją pieczołowicie wypracowaną na plaży opaleniznę. Można? Można!
Sprawdzając pogodę w Tajlandii, masz praktycznie gwarancję słońca. Oczywiście, to także ruletka, ale ze znacznie większymi szansami powodzenia, niż na polskim wybrzeżu. Nawet, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że w okresie naszych wakacji (lipiec, sierpień) w Tajlandii trwa pora deszczowa.
Jak to wygląda w praktyce? Radek Molski z blogpodrozniczy.com opowiada:
– Do Tajlandii dotarliśmy w połowie lipca. To pora deszczowa, nasze obawy co do pogody były jednak zupełnie niesłuszne. Wyobrażaliśmy sobie, że ciągle będzie padać. Jak się później okazało mieliśmy o wiele lepszą pogodę niż w Polsce, w której lało wtedy nieustannie – wspomina swój wyjazd do Tajlandii. – Na Ko Tao spędziliśmy kilka dni, pierwszego wieczoru niebo zrobiło się granatowo-niebieskie od chmur, ale nie padało. Następnego dnia wiało, ale zaczęło się rozpogadzać, kolejne dni to już piękna pogoda – dodaje.

Parawaning
Nie jeżdżę nad polskie morze. Nie stać mnie.
…na walkę z parawaningiem.
Na ten temat wylano już morze atramentu. Rozumiem racje i argumenty tych, którzy próbują odseparować swój ręcznik lub koc od gwałtownych powiewów wiatru lub niesionego piasku. Ale ciężko dyskutować z typami, którzy precyzyjnie wbijają paliki, grodząc plażę na prywatne rewiry. Wiecie, to jest moje terytorium, ja tutaj będę się opalać, i wara Wam od niego.
Trochę śmieszne, trochę straszne. Rzut oka na plażę potrafi skutecznie zniechęcić do poszukiwania skrawka wolnego miejsca. I nawet nie myśl o tym, aby poprosić kogoś o przesunięcie parawanu. To równoznaczne z wypowiedzeniem wojny: czy jesteś gotów na słowną walkę z błyszczącym od olejku do opalania wojownikiem, posiadającym atrybut walecznego woja – w postaci puszki piwa – oraz doświadczenie w tego typu akcjach? Dziękuję, postoję.
W Tajlandii również są miejsca, które tłumnie odwiedzają turyści i plażowicze. Ale nawet na tych ikonicznych plażach, mimo (niekiedy) ciasnoty, nie zaobserwujesz na większą skalę prób zawłaszczenia publicznej plaży na prywatny wypoczynek.

Koszty
Nie jeżdżę nad polskie morze. Nie stać mnie.
…finansowo.
Herezja? Ależ skąd. Łatwo wyśmiewać się z parawanów lub pogody – gorzej, gdy proza życia (mówiąc wprost: koszty wyjazdu wakacyjnego „nad morze”) kopnie nas w miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.
I mówimy tutaj praktycznie o każdym aspekcie wyjazdu: od kosztów zakwaterowania, przez kwotę, którą wydamy na jedzenie, na kosztach atrakcji kończąc.
Założenia: chcemy wypocząć rodzinnie nad morzem. Mamy dwójkę dzieci, urlopy w pełni wakacji, od 16 do 31 lipca. Gdzie jeżdżą Polacy? Jakie miejsce jest wymieniane w rankingach jako jedna z ulubionych wakacyjnych destynacji? Władysławowo.
Booking.com pokazuje, że w tym terminie możemy liczyć na… przyczepę na polu kempingowym. Za 2550 PLN. Najprostszy pokój w prywatnym mieszkaniu, prowadzącym pokoje gościnne – i z naszego portfela znika około 3000 PLN.
Jedną z najtańszych ofert są „Super Pokoje”, klasyczna paskudna „kostka”, gdzie w tym terminie możemy wynająć pokój czteroosobowy, z jednym łóżkiem podwójnym i rozkładaną sofą. 3300 PLN… i wypadałoby się pospieszyć, ponieważ został ostatni pokój!

Sprawdzam Phuket w Tajlandii. Ta sama data, te same parametry w kwestii osób. Pokój czteroosobowy, z klimatyzacją, nowoczesnym wystrojem, płaskim telewizorem, dostępem do internetu, w dobrej lokalizacji – 1614 PLN.
I nie trzeba dużo szukać, aby znaleźć tańsze alternatywy.

Jedzenie nad morzem
Okej, w Polsce jest drożej w kwestii zakwaterowania, może przynajmniej będzie taniej w temacie jedzenia i picia? Przecież urlop to nie czas na gotowanie w apartamencie – trzeba wyjść na ulicę, do restauracji. Zupa rybna, grillowana rybka, dodatki. W końcu to wakacje.
I tu robi się niestety, słabo. Jedzenie w nadmorskich barach w Polsce to często zabawa: kto dobiegnie pierwszy do toalety. Frytura fatalnej jakości, „świeżo złowiona ryba”, która rano jeszcze pływała. Przepraszam, „pływała”: nie w Bałtyku, lecz w formie zamrożonego filetu na półce w pobliskim Tesco, a teraz ma cenę z kosmosu. Biorę do ręki kartę dań z restauracji (to dumne słowo, bardziej pasuje: budka z dostawionymi plastikowymi krzesłami i stołami) w Kołobrzegu. 9-10 PLN za każde 100 g ryby w panierce. Ale jest pociecha, w zestawie będzie chrzan i cytryna.
Jak oni to robią w tej Azji, że jedzenie uliczne może być pyszne… i tanie? Że dwudaniowy obiad na Krabi (ceny sprzed dwóch dni, przekazane przez jednego z naszych forumowiczów, dziękuję Marcin!) może zamknąć się w sumie 14-20 PLN, atakując kubki smakowe oraz nasz zmysł powonienia feerią wrażeń?
Niecałe dwa tygodnie temu byłem przejazdem nad polskim morzem, wracając z Ameryki Północnej. Miałem dosłownie dwie godziny, skorzystałem z okazji i wybrałem się do jednej z knajpek, gdzie zawsze dają świetną zupę rybną. Poprawka: dawali. Przed sezonem. Teraz porcja była malutka, zupa słaba, a z portfela znikło 16 PLN. Dziękuję za taką przyjemność.
Oszuści nad polskim morzem
Nie jeżdżę nad polskie morze. Nie stać mnie.
…na użeranie się z naciągaczami.
Ponownie, nie zrozumcie mnie źle. Oszustwa i próby naciągania zdarzają się w każdym miejscu, gdzie są turyści. W Tajlandii również możecie natknąć się na miejscowych rekinów biznesu, dla których jesteście chodzącym bankomatem… więc należy was oskubać. Nawet na Grenlandii – gorąco polecam mój reportaż na ten temat, który ukazał się na naszych łamach.
Ale mimo wszystko, to dość przykre uczucie, gdy widzisz nad polskim morzem, że ryba ważona jest po usmażeniu (i płacisz za grubą panierkę, zamiast za samą rybę). Że bursztyn, który chcesz zabrać na pamiątkę, jest tak naprawdę podróbką – to kawałek szkła, plastiku i żywicy. Że właściciel niewielkiego fragmentu nieutwardzonego terenu, gdzie parkują samochody, umieścił w niewidocznym miejscu tabliczkę, iż cena za parkowanie to 250 PLN za dobę (autentyk!) i musisz to zapłacić po powrocie do auta pod groźbą zablokowania twojego pojazdu.
Tabliczka w pobliżu molo w Sopocie: trampolina, dzieci do 14 roku życia skaczą za darmo. I dopiero później dostrzegasz, że przy „darmo” jest mała gwiazdka, a na samym dole tabliczki malutką czcionką napisano: „dotyczy dzieci w wieku 5-8 lat”. No popatrz, nie zwróciłeś uwagi. „Poproszę o 15 PLN za 10 minut skakania”. Przykładów tego typu działań jest bez liku.
Koszty wakacji w Polsce i w Tajlandii
Ale wróćmy może do konkretów. Piotr „Polo” Przywarski pokusił się kiedyś o dokładne, detalicznie wyliczenia, pokazujące realny koszt spędzenia wakacji w Azji… kontra wakacji nad Bałtykiem.
Z jego wyliczeń wynikało, iż pełne koszty dojazdu, noclegów oraz wyżywienia nad morzem w Polsce to około 2930 PLN za osobę (20 dni urlopu, stołowanie się w restauracji raz dziennie, śniadania i kolacje kupowane w lokalnym sklepie, przejazd samochodem lub PKP, nocleg z kategorii tych tańszych na Airbnb lub Booking.com).
A jak identyczne wyliczenia wyglądały w przypadku Tajlandii (ten sam okres pobytu, loty na pokładzie samolotu ukraińskich linii UIA, wszystkie transfery)? 2450 PLN za osobę. Blisko 500 PLN taniej.
Oczywiście, dużo zależy od tego, jak będą przebiegać nasze wakacje. Możemy wydać worek pieniędzy w Tajlandii – i dla odmiany, spędzić ten czas w sposób ultrabudżetowy w Darłowie. Wybór zawsze należy do nas.
* * *
Nie trzeba tak daleko sięgać, aby móc realnie określić koszty, nawet w kwestii transportu. Wcześniej pisałem o Tajlandii, ale fraza: „nie jeżdżę nad Bałtyk, bo mnie nie stać” ma zastosowanie w wielu przypadkach, także krajów europejskich? Patrząc na tłumy naszych rodaków, którzy wypoczywają nad Adriatykiem, dojeżdżając tam samochodami, trudno się dziwić.
Uważacie, że to znacznie dłuższa i droższa przyjemność niż wyprawa nad Bałtyk? OK, mówię „sprawdzam”. Mieszkam w Krakowie. Chcąc – na przykład – jechać nad polskie morze (do Kołobrzegu) – muszę liczyć się z trasą samochodową, którą Mapy Google wyliczają na 8 godzin i 18 minut jazdy. Odległość to 734 km.
A gdybym chciał pojechać nad cieplejsze morze niż nasz Bałtyk? Również samochodem, również z Krakowa? Cóż, do Senj nad Morzem Adriatyckim mam… 9 godzin i 59 minut jazdy, przy odległości 971 km.
Rozumiecie? Wystarczy godzina i czterdzieści minut więcej, w porównaniu do trasy Kraków-Kołobrzeg (patrząc na odległość, ta różnica wynosi 236 km) – i jestem nad Adriatykiem. O różnicy w parze „Bałtyk-Adriatyk” w lipcu chyba nie muszę pisać.

Sztuka wyboru
Kolejny raz napiszę: to sztuka wyboru, który każdy może podjąć we własnym zakresie. Nawet w naszej redakcji mamy piewców Bałtyku, którzy zachwalają urlop na polskim wybrzeżu.
Chciałem tylko pokazać, że nie zawsze proste opinie (typu: „urlop w Polsce jest tańszy niż za granicą” lub „co z tego, że tam jest tanio, jak wydasz na przelot i wyjdzie to samo”) mają odzwierciedlenie w stanie faktycznym.
I życzyć wam wspaniałego wypoczynku. Niezależnie od tego, czy będzie to Phuket, Krabi, Saranda czy Mielno, Kołobrzeg albo Kuźnica Morska.