Linie lotnicze idą na rekord: będzie taniej i lepiej. Ale problemów nie brakuje
Polska na tle Europy ze wzorowym wzrostem…
W opublikowanym w połowie stycznia raporcie Centre of Aviation (CAPA), analitycy zwracają uwagę na najwyższy wskaźnik rozwoju w Azji (wzrost liczby pasażerów w skali roku o 8,2%). Swą pozycję wzmacniają również linie z Bliskiego Wschodu, powiększając swój udział w transporcie lotniczym na świecie. Z liczących się graczy jedynie w Rosji i Brazylii zanotowano w ubiegłym roku spadki. Dobrym wynikiem może pochwalić się również Polska – liczba pasażerów wzrosła u nas 8% przy średniej europejskiej 5%. Trzeba jednak przyznać, że rozwój na starym kontynencie hamowany był przez różne niezależne od przewoźników czynniki, z którymi często linie spoza Europy nie muszą się borykać – jak np. strajki pilotów (w Lufthansie i Air France) czy protesty kontrolerów lotniczych.
… choć nie jest to zasługą LOT-u
Kolejne rekordy liczby odprawionych pasażerów bite przez polskie lotniska nie są zasługą naszego narodowego przewoźnika, który swoją uwagę zdaje się koncentrować w tej chwili nie na rozwoju, ale na walce o przetrwanie. Powstają w ten sposób kolejne rozdziały epopei prywatyzacyjnej (najnowszym pomysłem rzekomo ma być połączenie LOT z PKP Cargo). Nowy minister skarbu deklaruje, że intensywnie szuka inwestora kapitałowego dla LOT, jednak nasz narodowy przewoźnik może nie być na tyle łakomym kąskiem, by skusić na inwestycję któregoś z dużych przewoźników.
CAPA jest zdania, że siedem długodystansowych połączeń LOT (z czego na dzień dzisiejszy oferowanych jest tylko pięć, nie wiadomo co dalej z planowanymi połączeniami do Seulu i Bangkoku) to stanowczo za mało, by myśleć o rozwoju oraz stawić czoła choćby tanim liniom i lokalnym konkurentom z krajów ościennych jak Lufthansa, którzy coraz śmielej poczynają sobie na polskim rynku.
Powinno być jeszcze taniej
Choć cena za baryłkę ropy znajduje się na najniższym poziomie od wielu lat i w obecnej chwili nic nie wskazuje, by trend ten miał się odwrócić, to jednak niektóre linie lotnicze dopiero teraz zaczną korzystać z tańszego surowca. To zaś może przełożyć się na niższe ceny biletów (opłaty paliwowe stanowią jedną z najistotniejszych pozycji kosztowych w działalności operacyjnej każdej linii lotniczej, bardzo podatną na wszelkie wahania ceny surowca). Potwierdza to na przykład Michael O’Leary, według którego Ryanair wciąż kupuje paliwo po cenach zabezpieczonych zawartymi kontraktami terminowymi, a więc wyższymi od rynkowych. Ta sytuacja zmieni się niebawem – w tym roku Ryanair zapowiada, że średnie ceny biletów spadną nawet o 4 proc.
Co dalej?
Branża lotnicza niekoniecznie musi jednak w tym roku notować kolejne rekordy, bo dla jej wyników nie brakuje potencjalnych zagrożeń. Wśród największych problemów IATA wskazuje m.in. wahań cen ropy, rozprzestrzenianie się wirusa Zika, napływ kolejnych fal imigrantów do Europy oraz zmienną sytuację polityczną. IATA zwraca uwagę na jeszcze jedno zagrożenie związane z rozwojem koniunktury na rynkach lotniczych – pokusę rządów do obciążania branży kolejnymi daninami. Przykładem może być planowany wzrost podatku lotniczego we Włoszech oraz w Norwegii, który w dłuższej perspektywie może mieć niekorzystny wpływ, na przykład poprzez zwiększenie cen biletów, a w konsekwencji spadek liczby pasażerów.





