Sfrustrowany pasażer przeleciał 1770 km, żeby odzyskać swój bagaż. Był warty majątek!

W czasach, gdy coraz więcej linii lotniczych i lotnisk ma problemy z nadmiernym popytem i znacznym niedoborem personelu, pasażerowie zaczynają posuwać się do ekstremalnych lub zaskakujących rozwiązań, żeby odzyskać swój bagaż, który zapodział się w trakcie lotniczych wojaży. Tak było chociażby z mężczyzną, który zdecydował się kupić bilet na lot tylko po to, żeby wejść do hali odlotów i w stosie porzuconych walizek… znaleźć własną. W jego ślady poszedł też pewien Amerykanin – z tą różnicą, że jemu przyszło wcześniej przelecieć ponad 1700 km.
Cała bagażowa epopeja pechowego pasażera rozpoczęła się 15 czerwca. Pasażer odprawił się na lot American Airlines z San Antonio w Teksasie do swojego domu w Santa Ana w Kostaryce, z międzylądowaniem w Miami. Nadał też bagaż rejestrowany, w którym znajdowała się cenna zawartość. Obie walizki były wyładowane sprzętem do dronów – wartym tysiące dolarów.
Niestety niedługo później okazało się, że lot został odwołany, ale szybko znaleziono dla niego alternatywne połączenie – najpierw do Houston, a później do Kostaryki, już na pokładzie United Airlines. Chociaż obsługa na lotnisku zapewniała, że nie musi się martwić bagażem, bo zostanie on odpowiednio przekierowany, to AirTag – lokalizator GPS wskazywał, że jego walizki są w drodze… do Miami. Ostatecznie tylko jedna walizka dotarła na miejsce, a druga utknęła na Florydzie.
Po kilku dniach, licznych telefonach i niezbyt pewnych obietnicach przewoźnika, że bagaże się odnajdą, Amerykanin postanowił poświęcić pieczołowicie zbierane mile lotnicze i wymienił je na bilet z Kostaryki do Miami. Ale i tam odebranie bagażu okazało się być kłopotliwe.
– Facet szukający go w magazynie powiedział, że nie ma go na regale, na którym powinien być, więc użyłem AirTag, aby zlokalizować go na regale obok – relacjonował pasażer w rozmowie z Business Insider.
W końcu mężczyźnie udało się odzyskać torby po pięciu dniach oczekiwania. Niestety kosztowało go to sporo nerwów, czasu i… straconych mil. Przyznał też, że w drodze powrotnej do Kostaryki nie zdecydował się już na ponowne nadanie bagażu rejestrowanego. Cały sprzęt przełożył do bagaży podręcznych.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?