Tak kantują nas na booking.com. Uważajcie na nowe sposoby robienia turystów w konia
I znów odwieczna walka dobra ze złem. Z jednej strony turyści, którzy chcą zarezerwować swój nocleg w jak najlepszej cenie. Z drugiej: właściciele obiektów, którzy imają się wszelkich sztuczek, aby wyciągnąć od podróżnych jak najwięcej pieniędzy.
W sumie powinniśmy być przyzwyczajeni, nieprawdaż? Jeżeli cokolwiek związanego z podróżami i zakwaterowaniem jest bardzo tanie – to możemy z góry zakładać, że jest to super-promocja, błąd… albo ktoś nas chce oszukać. Niekiedy mechanizm jest zawoalowany, a całość możemy nazwać nie tyle oszustwem, co „kreatywną manipulacją”.
W roli głównej (w opisywanym dziś przypadku) jeden z najpopularniejszych serwisów noclegowych, z którego korzystają nasi czytelnicy – czyli booking.com
Plany urlopowe
Moi znajomi mają fajnie. Udało im się namówić swoich pracodawców, aby otrzymać urlop w tym samym czasie (pracują w różnych firmach), Nie było to łatwe – tym bardziej, że termin zahacza o Narodowe Święto Niepodległości, czyli 11 listopada. Finalnie, chcą wybrać się do Rumunii, w dniach 9-14.11.2018 r. Super pomysł, od piątku do środy, bazą ma być Bukareszt, codzienne wycieczki samochodowe, pełen luz.
Poprosili mnie, abym pomógł im znaleźć dobre miejsce noclegowe w stolicy Rumunii. Niewiele myśląc, zacząłem przeglądać oferty na popularnych serwisach rezerwacyjnych. System klasyczny, backpackerski – wpisuję daty, wybieram sortowanie od najtańszych i sprawdzam, które obiekty są warte uwagi.
Okazało się, że na booking.com (z tego serwisu korzysta wielu turystów na całym świecie) w Bukareszcie można „dorwać” naprawdę świetne oferty. Ciekawe apartamenty za cenę… 10 PLN za dobę! Przecież to zbyt piękne, aby było prawdziwe. Ale cena, która jest wyświetlana na booking.com w wynikach wyszukiwania nie pozwala wątpić: 5 nocy w świetnych lokalizacjach w centrum miasta kosztuje nieco ponad 60 PLN. Za cały pobyt.

Na pozór wszystko gra. Bardzo dobre oceny (niektóre nawet blisko 9,0 w skali 1-10), bazujące na wielu opiniach – jeżeli średnia z 37 ocen wynosi 8,8… to chyba jest wiarygodna, nieprawdaż?
Dodatkowo, w cenie zawarty jest już podatek VAT ( 5 proc.) i nawet podatek miejski (1 proc.). Apartamenty mają po 30 m2, są wyposażone we wszystkie udogodnienia, okazja aż bije po oczach. Nic, tylko szybko, ekspresem rezerwować – aby nikt nas nie ubiegł.
Zabawa zaczyna się w momencie, w którym DOKŁADNIE wczytamy się w warunki rezerwacji. I tutaj na naszą rozpaloną głowę trafia kubeł zimnej wody. Dobrze, jeżeli jest to jeszcze przed dokonaniem rezerwacji.
Gorzej, jeżeli już kliknęliśmy przycisk „rezerwuj”… a oferta była z gatunku tych bezzwrotnych. Bo właśnie daliśmy się wkręcić w coś, czego się nie spodziewaliśmy.
Gdzie tkwi haczyk? Przecież cały czas przed naszymi oczami figurowała cena 12 PLN za dobę…
Mechanizm przekrętu
Cały „wałek”, na który nabiera się wielu turystów, kryje się w sekcji opisanej (malutką czcionką) jako: „niewliczone w cenę apartamentu”. Jesteśmy przyzwyczajeni, że w części obiektów musimy dodatkowo zapłacić za sprzątanie całości lub obsługę – najczęściej jest to kwota rzędu kilkunastu EUR, niekiedy kilkudziesięciu.
Tutaj takiej opłaty nie ma. To znaczy jest, ale… to opłata za obsługę w obiekcie ZA NOC. Kwotę, którą widzimy w tym miejscu, musimy przemnożyć przez liczbę dni, które spędzimy w apartamencie. W tym przypadku to, bagatela, 35 EUR (150 PLN). Za dobę.

1300 proc. więcej
Łatwo policzyć, że koszty rezerwacji takich obiektów idą w górę szybciej niż ceny na bagaż podręczny u tanich przewoźników. Z pierwotnej ceny 64 PLN za pięć nocy, robi się… 813 PLN! To o blisko 1300 proc. więcej, niż pierwotna cena. Niezła przebitka i zmiana, nie sądzicie?
Skąd się wzięło te 813 PLN? Z wymienionej wcześniej opłaty za obsługę w obiekcie: 35 EUR (ok. 150 PLN) przemnożone przez pięć nocy, daje nam 750 PLN. Plus pierwotna cena, którą widzieliśmy na stronie ( 64 PLN)… i mamy komplet.
Uczciwość nie popłaca?
Dlaczego jest to perfidne oszukiwanie turystów? Dlaczego od samego początku nie jest wyświetlana prawdziwa cena wynajmu? Skontaktowałem się z jednym z tych obiektów, prosząc o odpowiedź. I… uzyskałem ją.
– Gdybym wpisał na booking.com uczciwą cenę, za jaką chcę wynajmować swój apartament, to pies ze złamaną nogą nie chciałby go zarezerwować. Zginąłbym w morzu konkurencyjnych ofert. – bez ogródek mówi mi Viorel, który jest właścicielem jednego z takich obiektów.
Co więc robią przedsiębiorczy Rumuni (uwaga, to nie tylko ich specjalność, o czym za chwilę)? Muszą się wyróżnić na booking.com. A jak mogą to zrobić? Sposobem jest taka manipulacja ceną wynajmu, aby w jej wyniku dany obiekt był najtańszym – lub jednym z najtańszych – w danym mieście lub okolicy.
Dlaczego to tak istotne? Ponieważ bardzo dużo potencjalnych klientów, czyli podróżników poszukujących miejsc noclegowych, używa dokładnie tego samego schematu, który opisałem na początku: wpisuje daty pobytu w danym miejscu i włącza sortowanie po najtańszych ofertach.
– Dla mnie to kwestia być albo nie być. Kiedyś chciałem być uczciwy, prezentowałem na booking.com pełną kwotę. I okazało się, że uczciwość nie popłaca, bo obroty mocno spadły – opowiada Viorel. – Co z tego, że ja byłem fair, skoro moja konkurencja miała to w du*pie i dalej majstrowała przy swoich cenach? – gorzko kończy właściciel apartamentu.
* * *

Ktoś może powiedzieć: „– Wielkie mi coś. Wystarczyło dokładnie przeczytać warunki wynajmu!”. Ale to nie jest do końca prawda. Jeżeli wchodzimy na serwis pośredniczący w rezerwowaniu noclegów i wybieramy sortowanie od najtańszych obiektów, to oczekujemy, że otrzymamy listę ułożoną dokładnie według tego kryterium. Tutaj w ten sposób to nie działa.
Kontaktuję się z małym krakowskim biurem podróży.
– Generalnie nie mam nic przeciwko samodzielnym poszukiwaniom okazji, ale odradzam pochopne rezerwowanie noclegów w serwisach online, bez dokładnego sprawdzenia całej oferty. To, o czym Pan mówi, to tylko wierzchołek góry lodowej. I nie dotyczy on tylko tego konkretnego serwisu i jednego kraju. Coraz częściej właściciele obiektów uciekają się do różnych sztuczek, które na celu mają nabranie potencjalnego klienta – słyszę w odpowiedzi na podany przykład.
Moja redakcyjna koleżanka, Aneta Zając, kilka miesięcy temu opisała dla Was przeróżne sposoby, jakie stosują hotele i serwisy rezerwacyjne, aby wprowadzić nas w błąd. To nieustające pole walki: kto kogo przechytrzy?
Tracimy na tym my, klienci – ponieważ nadmierne zaufanie (lub wiara w to, że podejrzanie niska cena jest super-okazją, którą NALEŻY wykorzystać) może być początkiem problemów.
Na naszym forum (dziękuję m.in. @becek) tego typu „kreatywne manipulacje”, jak opisany wyżej system umieszczania swoich obiektów na liście najtańszych, są przez naszych forumowiczów wyłapywane i piętnowane.
Z kolei jeden z czytelników Fly4free, Damian Olszewski, na naszym profilu facebookowym zostawił pewną wskazówkę, która może rzucać światło na motywację właścicieli obiektów do takich manipulacji na booking.com:
– Prowizję właściciel obiektu płaci tylko od podstawowej ceny wynajmu. Usługi dodatkowe typu sprzątanie, mini bar, wcześniejsze lub późniejsze meldowanie to czysty zysk. Więc cena wynajmu 50 PLN, a sprzątanie 100 PLN i właściciel jest zadowolony – pisze nasz czytelnik.
Kto kogo przechytrzy?
Mechanizm jest stary jak świat i dotyczy nie tylko rynku turystycznego. Potwierdzają to rozmowy z ludźmi, którzy zawodowo zajmują się handlem.
– Głupota do kwadratu. Proszę sobie wyobrazić, że w sklepie spożywczym widzi pan cukier po 0,50 PLN zamiast po 3 PLN. Wkłada pan pięć torebek do koszyka, w którym są także inne zakupy, i idzie do kasy. Płaci za całość, jedzie do domu. I dopiero wtedy, sprawdzając rachunek, stwierdza, że cukier był policzony i skasowany za 10 PLN za kilogram. Co pan robi?
– Biorę paragon i jadę do sklepu zrobić aferę…
– …a tam pokażą panu kartkę z ceną, która była przy tym towarze, gdzie malutką czcionką, 6-punktową, jest napisane, iż cena 0,50 PLN obowiązuje tylko przy zakupie jednej torebki. A w pana przypadku było ich pięć. Natomiast regularna cena tego towaru to 10 PLN za torebkę.
Witajcie w czasach, gdzie wszystko należy sprawdzić po dwa, trzy razy.

Inne sposoby kantowania
Niekiedy patenty na zwielokrotnienie zysków są… dość wyrafinowane. Co powiecie na to, że zdarzają się sytuacje, w których to obiekt chce anulować waszą rezerwację? I jako powód podaje, uwaga, brak wolnych miejsc w obiekcie. Mimo, że rezerwację zrobiliście dawno temu, opłaciliście ją od razu – i wszystko było w porządku?
Opisywałem na naszych łamach ten typ przekręty – osobiście mnie dotknął przy okazji rezerwowania noclegów w Kijowie. Jeżeli nie mieliście okazji zapoznać się z tym tekstem – zapraszam do nadrobienia zaległości.
O innych kombinacjach, typu „pominięcie” w opisie danego obiektu faktu, iż apartament położony jest kilkaset metrów od fabryki, która produkuje chemikalia, a zapach unoszący się w powietrzu jest po prostu nie do wytrzymania – nie warto nawet wspominać.
Tego typu „zapominalstwo” należy do stałego elementu, opisanego w książce pod tytułem -> „Jak nabrać turystę”, której egzemplarz zapewne posiada większość osób zajmujących się tym biznesem 😉
* * *
Nie, nie ma takiej książki. Wierzę głęboko, że biznes turystyczny rządzi – i będzie się rządzić – regułami, które są po prostu fair.
Wracając do tematu moich znajomych: ten apartament, w „normalnej” cenie, czyli ok. 160 PLN za dobę pobytu, byłby w pełni w ich zasięgu finansowym, na który się szykowali. Zakładam, że natykając się na niego w normalny sposób, bez opisywanej kreatywnej manipulacji, byliby skłonni sfinalizować rezerwację.
Ale w tym przypadku było inaczej. Pokazałem im całość i wyjaśniłem, skąd się wzięła ta niska, pierwotna cena. Decyzja znajomych?
…zarezerwowali inny apartament. Na konkurencyjnym serwisie, agregującym oferty noclegowe.