Ocalały z katastrofy samolotu w Kolumbii: „Przeżyłem, bo postępowałem zgodnie z instrukcjami bezpieczeństwa”
W katastrofie samolotu pod Medellin, który wiózł m.in. piłkarzy brazylijskigo klubu Chapecoense zginęło 71 osób, a sześć przeżyło. Do tragedii doszło w nocy z poniedziałku na wtorek polskiego czasu. Niedługo przed tragedią piloci zgłosili awarię systemu elektrycznego, a chwilę później wieża kontroli lotów utraciła z nimi kontakt, a samolot zniknął z radarów i rozbił się w górach.
O tym, co działo się na pokładzie samolotu w momencie gdy stało się jasne, że dojdzie do awaryjnego lądowania i zderzenia z górą opowiada Erwin Tumiri, członek obsługi pokładowej, jedna z sześciu uratowanych osób.
– To był chaos, pasażerowie wstawali z miejsc i krzyczeli. Mi udało się przeżyć, bo zrobiłem wszystko, co znajdowało się w instrukcji bezpieczeństwa. Włożyłem bagaże pomiędzy nogi i ułożyłem się na fotelu w pozycji embrionalnej, która jest rekomendowana w czasie takich wypadków – Tumiri opowiadał na gorąco ratownikom, którzy znaleźli się na miejscu katastrofy.
Tak zwana „brace position”, czyli pozycja bezpieczna jest standardową procedurą stosowaną w czasie awaryjnych lądowań. Polega ona na pochyleniu ciała i głowy tak, by przylegała ona do fotela przed nami i trzymaniu złączonych stóp i kolan.
Czy to skuteczna metoda? Zdania są podzielone – sceptycy dowodzą, że trzymanie głowy przy fotelu zwiększa ryzyko złamania karku przy gwałtownym zderzeniu samolotu z ziemią. Z drugiej strony – przedstawiciele branży lotniczej przekonują, że nie ma skuteczniejszej metody, która zwiększa szanse na przeżycie poważnego wypadku lotniczego.





