więcej okazji z Fly4free.pl

Linie ścigają się na nowe usługi i produkty. Cel? Zminimalizować irytację pasażerów

Foto: ShutterStock Studio / Shutterstock

Przewoźnicy walczą o pasażera ceną, ale też dodatkowymi usługami, które poprawią komfort podróży i wyeliminują lub maksymalnie złagodzą wszelkie niedogodności. Wybraliśmy najważniejsze projekty, nad którymi pracują linie lotnicze. Niektóre są bardzo imponujące!

Na czym najbardziej skupiają się obecnie przewoźnicy? Owszem, rozwój siatki połączeń i nowe samoloty zawsze są bardzo ważne, ale oczkiem w głowie dla linii lotniczych są innowacje. Właściwie nie ma dziś wśród wiodących przewoźników, takich którzy nie mają własnego inkubatora rozwijającego ambitne start-upy, których celem jest maksymalne uproszczenie podróży. Air France i KLM mają więc Big Blank, IAG ściąga obiecujących naukowców do swojego Hangaru 51, JetBlue ma firmę Technology Ventures, a nasi zachodni sąsiedzi – Lufthansa Innovation Hub. Czym zajmują się te firmy?

Wielki powrót “lataj, ile chcesz”

To chyba największa rewolucja, głównie dla często latających pasażerów – wielki powrót biletów wielokrotnego użytku. Linie lotnicze eksperymentują z biletami “karnetowymi” już od dawna – sami pisaliśmy o linii Widerøe, która w wakacje wprowadza  takie rozwiązanie na loty po całej Norwegii. Jednak pomysły, nad którymi obecnie pracują przewoźnicy są znacznie bardziej zaawansowane.

Najmocniej w swój projekt zaangażowana jest Lufthansa: to słynny Flightpass, czyli rozwiązanie, w ramach którego kupujemy za stałą stawkę 10 biletów “w ciemno” i mamy pełną dowolność dotyczącą tego, dokąd polecimy. Pełną? No, nie do końca.

Na razie Lufthansa ma za sobą testy nowej usługi. Wiosną 2017 roku produkt był uruchomiony na próbę w liniach Eurowings, gdzie dostępne były 3 opcje: Student-Pass za 499 EUR (na 10 biletów w jedną stronę do wykorzystania w ciągu 9 miesięcy), City-Pass za 699 EUR (na 10 lotów krajowych, do wykorzystania w ciągu 6 miesięcy) oraz Business-Pass za 1499 EUR (na 10 lotów krajowych z siatki Eurowings w klasie biznes, karta ważna pół roku).

Oczywiście, każda z tych opcji ma swoje ograniczenia. W dwóch pierwszych opcjach loty możemy rezerwować w terminie do 21 dni przed wylotem, w taryfie studenckiej wyłączone są też najbardziej atrakcyjne terminy wylotów, czyli piątek popołudniu i poniedziałek rano.

Podobny produkt zaproponował testowo pasażerom Swiss – do wyboru mieliśmy taryfy Discover Europe i City Pass (tylko z bagażem podręcznym). Ta pierwsza pozwalała na loty po Europie z siatki Swissa, z kolei City Pass było przeznaczone tylko na jedną konkretną trasę. Cena? Od 799 do 999 CHF.

Usługa ma wejść w życie na stałe jeszcze w tym roku, początkowo ponownie tylko do Swissa i Eurowings, a następnie do innych przewoźników z grupy Lufthansy.

– W tej chwili zmagamy się z odpowiednim wypozycjonowaniem usługi, tak, aby przynosiła ona jak największe zyski – mówi Bloombergowi Gleb Tritus, szef Lufthansa Innovation Hub.

Lufthansa nie jest jednak pierwsza, gdyż tego typu karnety mają już w swoich cennikach m.in. Air Canada i British Airways, które także intensywnie pracują nad ich rozwojem.

Kanadyjski przewoźnik oferuje ponad 40 rodzajów karnetów “wielorazowych” z licznymi opcjami w zależności od taryfy, którą wybierzemy. Przykładowe ceny?  Za 10 przelotów z Vancouver, Edmonton lub Calgary do Portland lub Seattle zapłacimy w taryfie Flex 2520 USD. Możliwe jest też wykupienie “nielimitowanej” liczby przelotów: w tej samej opcji taka przepustka ważna przez 3 miesiące kosztuje 2034 USD miesięcznie, a 6-miesięczna – 1933 USD (płatne co miesiąc).

Jeszcze ciekawsza jest oferta Optiontown, proponowana przez British Airways. Przewoźnik oferuje “karnety” na loty do konkretnej destynacji, a średnia cena za rejs jest uzależniona od tego, jak bardzo jesteśmy elastyczni – jeśli jesteśmy gotowi rezerwować daty naszych lotów z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, za jeden bilet zapłacimy mniej niż w sytuacji, gdy upieramy się przy rezerwacji na 2 tygodnie przed wylotem. Karnety dotyczą lotów tylko i wyłącznie z Londynu i mają szereg innych ograniczeń, np. za każdym razem trzeba rezerwować przelot w obie strony.

Przykład? Za 6 lotów do Barcelony z Londynu zapłacimy średnio nawet od 92 GBP za “sztukę” – należy je wykorzystać w ciągu 9 miesięcy od daty zakupu. Haczyk? Cena jest tak niska tylko w momencie, gdy wszystkie loty będziemy rezerwować na kilka miesięcy do przodu.

A może loty na godziny?

Inną, ciekawą innowacją jest Skyhour – stworzona przez przynależną do linii JetBlue platformę Heggie, która oferuje pasażerom… karty podarunkowe na loty. Karty te nie są jednak rozliczane w zależności od liczby lotów, ale… czasu trwania przelotu, a jednostką rozrachunkową jest właśnie „skyhour”. I tak – przelicznik w przypadku Skyhour wynosi 60 USD za godzinę lotu. Kartę podarunkową można wymienić na przelot ponad 350 liniami lotniczymi, z którymi Skyhour ma umowę. A jeśli rejs potrwa krócej niż liczba naszych wykupionych godzin, firma zwróci nam różnicę na nasze konto.

Czy ten pomysł ma sens? Eksperci cytowani przez Bloomberga wskazują na to, że największy potencjał w tym projekcie tkwi w partnerstwie z branżą e-commerce, która obecnie Skyhour rozwija. Na przykład – przy zakupie nowej walizki możesz otrzymać w prezencie pakiet kilku “godzin” do wylatania.

Overbooking, czyli kupujesz bilet... z opcją odsprzedania

Pisaliśmy na Fly4free o pomyśle linii Qantas, która próbuje ograniczać negatywne skutki overbookingu, ale niektóre linie mają jeszcze bardziej rewolucyjny (choć na razie czysto teoretyczny) pomysł: bilety z otwartą opcją… ich odsprzedania.

To na razie akademicka koncepcja opracowana przez naukowców i jeszcze żaden przewoźnik się na nią nie zdecydował, ale sam pomysł brzmi świetnie: kupując bilet w najtańszej taryfie możemy zaznaczyć opcję, w której zezwolimy linii lotniczej na to, by w razie nagłego wypadku na 2-3 dni przed wylotem… przewoźnik odkupił od nas ten bilet za 2-3 krotność sumy, którą pierwotnie zapłaciliśmy. Oczywiście, w pełni opcjonalnie – kto nie chce, nie zaznacza odpowiedniego okienka w systemie rezerwacyjnym.

Model jest obarczony oczywiście dużym ryzykiem: premią w takiej sytuacji byłaby niższa cena biletów, ale całość odbywałaby się w myśl zasady “jest ryzyko, jest zabawa”. I to nie tylko dla pasażera, ale również dla przewoźników, bo spokojnie można sobie wyobrazić sytuację, w której linia lotnicza często korzystająca z takiej opcji ściągnęłaby na siebie lawinę hejtu ze strony pasażerów. Z drugiej strony: to jasne i klarowne zasady, na które pasażer musi wyrazić zgodę.

Foto: Ekaterina Pokrovsky / Shutterstock

Opóźnienia

Nie, tego elementu podróży nie da się niestety do końca wyeliminować, ale jesteśmy coraz lepsi w ich przewidywaniu. Z jednej strony mamy więc tego typu narzędzia, które udostępnia Google Flights, z drugiej pojawiają się takie aplikacje jak Lumo, stworzona przez należący do JetBlue hub Technology Ventures. Jej możliwości brzmią niesamowicie: opierając się na prognozie pogody, liczbie samolotów w danej przestrzeni powietrznej, a nawet decyzjach, jakie w przeszłości władze lotnisk podejmowały w związku z konkretnymi warunkami pogodowymi, aplikacja w systemie ratingowym przewiduje, jak duże może być opóźnienie lub szanse na odwołanie naszego samolotu w czasie rzeczywistym. To produkt głównie dla klienta biznesowego, któremu zależy na czasie, ale nie tylko – w związku z tym aplikacja ma pokazywać też alternatywne możliwości lotu na danej trasie, jeśli bardzo się nam spieszy i chcemy koniecznie dolecieć na czas.

Foto: Rawpixel.com

Automatyczna zmiana Twojej rezerwacji

Opóźnienie lotu powoduje szereg komplikacji dla Twoich planów: później zameldujesz się w hotelu, nie będziesz w stanie na czas odebrać auta z wypożyczalni etc. Naprzeciw tym problemom wychodzi firma Yilu, działająca pod banderą Lufthansy. Opracowała ona system łączący wszystkie nasze rezerwacje: miejsce w restauracji, hotel, wypożyczenie auta itp., który jednocześnie śledzi szczegóły naszego lotu. W przypadku wystąpienia opóźnienia aplikacja automatycznie poinformuje o tym wszystkie podmioty, u których mamy zarezerwowane usługi i dostosuje godziny do tego, kiedy wyląduje nasz samolot.

Nowa funkcjonalność wejdzie w życie w tym roku w Niemczech, w kolejnych latach ma się pojawiać na innych rynkach.

bagaż na lotnisku
Foto: charnistr / Shutterstock

Zgubiony bagaż nie będzie aż takim problemem

To kolejna innowacja z hubu Lufthansy. Chodzi o aplikację Linea, dzięki której przewoźnik chce zminimalizować stres związany z tym, że nasze walizki przez przypadek znalazły się na drugim końcu świata. Przewoźnik zapewnia, że dzięki aplikacji będziemy mogli śledzić nasz bagaż w czasie rzeczywistym. Unikniemy też żmudnego stania w kolejce i wypełniania wniosków – wystarczy kilka klików w aplikacji, dzięki którym oznaczymy miejsce, do którego przewoźnik ma dostarczyć nasz bagaż. Nowy system ma być proaktywny – o zagubionym bagażu będziemy wiedzieli od razu, gdy tylko zdarzy się nieszczęście. Ponadto linia ma nam oferować z miejsca szereg dodatkowych gratyfikacji – vouchery, kupony zniżkowe na loty albo 3-miesięczny darmowy abonament na Netfliksa, aby pasażer poczuł się jak najlepiej “zaopiekowany”.

A potem, tego samego dnia, przy pomocy aplikacji można będzie wysłać do przewoźnika rachunki za ubrania, kosmetyki i inne rzeczy pierwszej potrzeby, a kwota, którą wydaliśmy, ma w mgnieniu oka trafić na nasze konto.

– Usługa wejdzie w życie w przyszłym roku, na początku w największych hubach Lufthansy. Jej powszechna implementacja będzie trudna do zrealizowania z powodu kompleksowych i bardzo różniących się od siebie procedur na lotniskach na całym świecie – mówi Tritus.

***

Macie jakieś pomysły na to, jakie usługi najmocniej ułatwiłyby życie pasażerom? Piszcie w komentarzach.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.

Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?


porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »