Nowa tania linia poleci z Europy do USA i na Karaiby! Stoi za nią lotniczy gigant
Grupa Lufthansa już niedługo zaprezentuje zupełnie nową linię lotniczą, która stanie się częścią tej dużej lotniczej grupy. Nowa marka ma obsługiwać tanie loty na długich dystansach. I choć pomysł powinien ucieszyć niskobudżetowych pasażerów, to warto przypomnieć, że jest to już trzecie podejście „Lufy” do takiego projektu, a powodzenie inwestycji stoi pod znakiem zapytania.
Stworzenie nowej marki na razie owiane jest tajemnicą. Decyzja oznacza przede wszystkim, że rolę długodystansowego, taniego przewoźnika w grupie straci Eurowings, który… m.in. właśnie do tego został powołany. Istniejąca od 2014 roku linia, poza trasami po Europie, obsługuje także loty do USA i Tajlandii, na Kubę i Dominikanę.
Szybko okazało się jednak, że na krótkich i średniodystansowych połączeniach zarabia zdecydowanie lepiej, a na długodystansowych trasach przewoźnik notuje straty. Widać to już zresztą po decyzjach wewnątrz grupy – od końca października dalekie trasy Eurowings stopniowo przejmuje Lufthansa. Nie bez powodu działalność Eurowings nazywa się najdroższym pomysłem grupy Lufthansa – na trasach dalekiego zasięgu osiągał straty sięgające 20 mln EUR rocznie. W efekcie już teraz długie połączenia stopniowo przejmować będzie sama Lufthansa i Brussels Airlines.
– Decyzja co do nazwy jeszcze nie zapadła – poinformował rzecznik Lufthansy w rozmowie z portalem Witschafts Woche.
Ale czy na pewno? Portal AeroTelegraph przypomina, że po powstaniu takich marek jak Germanwings i Eurowings, Lufthansa solidnie zabezpieczyła się na wypadek pojawienia się naśladowców. Zastrzegła wtedy wiele kombinacji nazw linii lotniczych z końcówką „wings”, m.in. Asianwings, Balkan Wings, Britishwings, Frenchwings, Russianwings i Scottishwings. A także Worldwings, które wydaje się być najsensowniejszym pomysłem ze wszystkich, jeśli przewoźnik ma obsługiwać trasy na całym świecie. AeroTelegraph sugeruje więc, że właśnie tak może się nazywać nowa linia w portfolio niemieckiej grupy.

Wśród pracowników grupy projekt tymczasowo nazywa się „Edelwings” – w nawiązaniu do istniejącej już marki Edelweiss – spółki córki szwajcarskiego Swissa. Tam projekt stworzenia taniej linii realizującej dalekie połączenia zakończył się sukcesem, więc w sposób naturalny Edelweiss ma stać się wzorem dla nowej inwestycji. Oficjalne ogłoszenie nazwy nowej linii zaplanowano wstępnie na początek przyszłego roku.
Ale skoro Eurowings nie zarabia na wspomnianych trasach, to dlaczego nowa linia miałaby to zmienić? Według prezesa grupy Lufthansa, Carstena Spohra, sukces zagwarantuje zupełnie nowe podejście do produktu. W jego opinii popyt na długodystansowe loty rośnie bardzo szybko, a pasażerowie coraz częściej są gotowi na wiele ustępstw i niedogodności w zamian za niską cenę biletu.
Tymczasem, choć plan jest dobry, Lufthansa robi już trzecie podejście do długodystansowych, tanich lotów. Takie trasy realizował nie tylko w całości oddelegowany do tego Eurowings, ale i częściowo Brussels Airlines. Nigdy nie udało się jednak osiągnąć spektakularnego sukcesu. Wielu ekspertów przekonuje zresztą, że niskobudżetowe loty dalekiego zasięgu są z góry skazane na porażkę – co pokazuje historia chociażby WOW Air czy Norwegiana. Nie brakuje jednak linii, które wierzą w takie przedsięwzięcia i próbują je realizować. Czy Lufthansa przełamie nie najlepszą passę swoich konkurentów? Przekonamy się zapewne w ciągu kilku najbliższych lat.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?