Sprzedali dorobek swojego życia, by wyruszyć w podróż dookoła świata. Trwała… kilka godzin

26-letni Tanner Broadwell i 24-letnia Nikki Walsh z Kolorado zrobili to, o czym skrycie marzy wielu z Was: rzucili pracę, sprzedali wszystko, co mieli i ruszyli w podróż dookoła świata.
– Nie wyobrażaliśmy sobie dalszego życia, w którym większość czasu poświęcamy na pracę – mówi Broadwell.
Brzmi super? To dodajmy, że para z USA przez ponad rok oszczędzała pieniądze. Jak czytamy w „Tampa Bay Times”, wydali ponad 10 tys. USD na zakup i kapitalny remont 49-letniej, 8-metrowej łodzi, nad której usprawnieniem pracowali ponad rok. Para wypłynęła z Alabamy, a jej pierwszym przystankiem miało być wybrzeże Florydy. I już po kilku godzinach podróży mieli ogromnego pecha. Gdy zbliżali się bowiem do niewielkiej rybackiej wioski John’s Pass, ich łódka uderzyła w głaz znajdujący się pod wodą i zaczęła błyskawicznie nabierać wody. Para wezwała pomoc, a ekipa ratunkowa dotarła do nich dopiero po godzinie. Niestety, statek zatonął, a wraz z nim prawie cały dobytek, jaki mieli na pokładzie.
– Sprzedałem wszystko, aby to zrobić i straciłem to w ciągu dwóch minut – mówi Broadwell w rozmowie z „Tampa Bay Times”.
To nie koniec złych wiadomości, bo młodzi ludzie zostaną obciążeni kosztami podnoszenia wraku z dna. Będzie ich to kosztowało ok. 10 tys. USD, bo nie byli ubezpieczeni.
Bohaterowie tej smutnej historii nie tracą jednak nadziei.
– Łódka zatonęła, ale nasze marzenia nie. Staniemy na nogi i będziemy zbierać pieniądze na nową łódź – mówi Walsh.
Niedoszli podróżnicy już zbierają pieniądze na wydobycie łodzi za pomocą crowdfundingowego serwisu GoFundMe.
My polecamy dodatkowo zapisać się na jakiś kurs żeglarski – w rozmowie z mediami para przyznała, że przed wyruszeniem w podróż nie mieli praktycznie żadnego doświadczenia w żeglowaniu.