Maya Bay w Tajlandii zamknięta nawet przez 10 lat? Turyści szybko tu nie wrócą
Zamiast głośnych łódek i turystów – pierwsze rekiny. Zamiast śmieci – rozrastający się koralowiec. Osiem miesięcy po zamknięciu słynnej zatoki, pojawiają się pierwsze efekty walki o uratowanie tutejszego ekosystemu. Naprawiono pomosty, do których przycumowały łodzie, rafa koralowa zaczęła się odbudowywać, a co najciekawsze, w okolicę powróciły dawno niewidziane rekiny.
Tłumy, które każdego dnia przypływały do Maya Bay kompletnie zrujnowały tutejsze środowisko. Sytuacja była tak zła, że mimo protestu lokalnych przedsiębiorców i zdumienia turystów planujących urlop w okolicy, władze Tajlandii postawiły na radykalne zmiany. W czerwcu ubiegłego roku cała zatoka została definitywnie zamknięta dla turystów. Początkowo zakaz miał obowiązywać przez cztery miesiące i stanowić oddech dla natury wymęczonej masową turystyką.
– Turyści nie zdają sobie sprawy z tego, jak mocno przyczyniają się do obumierania rafy koralowej. Smarują się obficie kremami przeciwsłonecznymi, po czym wchodzą do wody i nurkują. A krem ma destrukcyjny wpływ na rafę – mówił wtedy Jean-Luc Solandt, zajmujący się ochroną przyrody morskiej. – Nie wspominam tu o osobach, które dotykają korali lub nawet próbują je odrywać na pamiątkę – dodał specjalista.
Gdy jednak zbliżała się data ponownego otwarcia, Tajlandzki Departament Parków Narodowych, Ochrony Przyrody i Roślin (DNP) ogłosił, że termin zamknięcia zostaje wydłużony. Jeszcze pięć miesięcy temu mówiło się o kolejnych dwóch latach, teraz eksperci przyznają, że zmiany mogą potrwać nawet dekadę.
Tutejsze plaże rozsławił między innymi hollywoodzki film „Niebiańska Plaża”, w której główną rolę zagrał Leonardo di Caprio. Gdy była w pełni dostępna przypływało tu nawet 5 tys. osób dziennie. Eksperci szacują, że przez nadmierną eksploatację tego terenu aż 80 proc. rafy koralowej zostało zniszczone.