Masz bilet, ale i tak nie polecisz! Wizz Air ma chyba spory problem z overbookingiem
Na najbardziej popularnych trasach Wizz Air sprzedaje więcej biletów niż ma miejsc. I w porządku, robią tak też inne linie. Jednak gorzej, gdy okazuje się, że takich lotów, jak ten opisywany przez nas, jest więcej. A właściwie nie tyle lotów, co pasażerów, którzy zostają na lodzie i muszą zmieniać swoje wakacyjne plany.
W sobotę opisaliśmy na naszych łamach historię grupy ok. 30 pasażerów, którzy mimo ważnego biletu nie polecieli lotem Wizz Aira z Katowic do Splitu. Powód? Linia sprzedała więcej biletów niż było miejsc w samolocie, a gdy przy boardingu okazało się, że wszyscy chętni chcą lecieć… pracownicy Wizz Aira musieli przeprowadzić losowanie, by wyłonić osoby, które nie zostaną wpuszczone na pokład. I choć grupa feralnych pasażerów otrzymała nocleg, posiłek i 250 EUR rekompensaty to nie da się ukryć, że z pewnością nie tak planowały one początek swojego urlopu. Po publikacji tekstu otrzymaliśmy jednak kilka wiadomości od czytelników, które mogą wskazywać na to, że Wizz Air stosuje overbooking znacznie częściej niż sądziliśmy.
– W poniedziałek 12 lipca mieliśmy wracać z Charleroi do Warszawy samolotem Wizz Air I również nie trafiliśmy do samolotu. Przed bramką zostało ponad 20 osób. Obsługa wybrała z tej grupy 14 osób, które wpuściła do samolotu, a reszcie zaoferowała lot powrotny w piątek 16 lipca – relacjonuje jeden z naszych czytelników.
– Później rozmawialiśmy z kierownikiem biura sprzedaży biletów i dowiedzieliśmy się, że w ostatnich tygodniach jest to duży problem dla nich, gdyż Wizz Air praktycznie na wszystkich lotach z Charleroi ma przynajmniej po kilkunastu takich pasażerów (…) I faktycznie, przez około godzinę, którą spędziliśmy przed okienkiem sprzedaży biletów, naliczyliśmy ponad dwadzieścia osób, które otrzymały dokumenty potwierdzające overbooking. Niestety więc przypadek w Katowicach nie jest pojedynczym, a skala zjawiska jest przerażająca – czytamy w mailu.
Z podobną historią zwrócił się do nas pan Paweł, który tydzień temu planował lot z Berlina. Pierwotnie wraz z przyjaciółmi planował 9 lipca lecieć ze stolicy Niemiec do Odessy, jednak lot ten został odwołany. Dlatego też nasz czytelnik przebukował bilet na połączenie do Kiszyniowa, gdzie planował spędzić długi weekend.
– Mieliśmy wszystko dopięte na ostatni guzik: hotele, przewodników, transport lokalny. Po przybyciu na lotnisko, po odprawie, gdy samolot był opóźniony, jeden z naszych kolegów został zatrzymany i oznajmiono mu że na jego miejscu leci ktoś inny. Obsługa przy bramkach, początkowo obiecywała, że na pewno znajdzie się dla niego miejsce, tylko kolega musi zaczekać, ale pozostali z naszej grupy muszą już wsiadać do samolotu, bo i tak jest spóźniony – relacjonuje pan Paweł.
I tu zaczęły się komplikacje, bo według jego relacji, pasażerowie od początku nie chcieli się zgodzić na wejście na pokład bez gwarancji, że polecą wszyscy.
– Ostatecznie 4 z nas zostało zmuszonych do wejścia, jeden z nas został jako tłumacz, bo kolega bez miejsca nie mówił dobrze po angielsku. Po odprawieniu kilku pozostałych pasażerów, w sumie trzy osoby nie miały miejsca w samolocie. Obsługa zasugerowała im powrót na halę główną i szukanie alternatywnych lotów w okienku WizzAir – czytamy.
Ostatecznie „tłumacz” też został zmuszony do wejścia do samolotu, a obsługa miała jeszcze raz przeliczyć miejsca, jednocześnie zapewniając, że dla ostatniego znajomego bez miejsca na pewno coś się znajdzie.
– Po chwili okazało się oczywiście, że jest overbooking i miejsc nie ma. Postanowiliśmy więc wyjść z samolotu, bo nie chcieliśmy zostawiać naszego kolegi samego bez znajomości Berlina oraz języka – pisze pan Paweł.
Wtedy nastawienie obsługi drastycznie się zmieniło. Wezwano kapitana, który oświadczył, że pokład samolotu pasażerowie muszą opuścić tylko na własną rękę, po czym wersję zmieniono i oznajmiono, że konieczna będzie asysta policji.
– Ostatecznie wezwano policję, która spokojnie wyprowadziła nas na otwartą strefę terminala. Jeden z policjantów powiedział, że kapitał wezwał ich w związku z naszym złym zachowaniem. Tylko, że nic takiego nie miało miejsca (…). Po przejściu na stanowisko WizzAir na hali głównej, zostaliśmy potraktowani lekceważąco oraz stwierdzono że opuściliśmy samolot na własne życzenie – pisze pan Paweł.
O innych przypadkach informowali nas też czytelnicy w komentarzach pod tekstem na Facebooku. To zaś sprawia, że musimy się zastanowić nad tym, czy Wizz Air przypadkiem nie przesadza z overbookingiem? Tym bardziej, gdy pojawiają się takie praktyki, jak rozdzielanie grupy znajomych planujących wspólny wyjazd.