Wystawiono list gończy za „Wojtkiem z Zanzibaru”. Kolejna odsłona afery z Pili Pili
O sprawie informuje „Gazeta Wyborcza”. Jak wynika z informacji dziennikarzy sąd zdecydował się wystawić tzw. list gończy dla „Wojtka z Zanzibaru”.
Riwiera Albańska od 1961 PLN na 8 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Kreta Wschodnia od 2994 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Hurghada od 1895 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Rzeszów)
– Sąd oczekuje na aktualną informację policji dotyczącą miejsca pobytu skazanego – poinformował rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku. – W razie potwierdzenia, że przebywa za granicą, zostanie wystawiony wniosek o wszczęcie poszukiwań międzynarodowych – zapewnia.
O sprawie uwielbianego przez Polaków kurortu Pili Pili (szczególnie za sprawą nachalnych promocji wśród celebrytów) i jego właścicielu – Wojciechu Żabińskim, pisaliśmy już wielokrotnie. Choć od dłuższego czasu mówiło się o tym, że firma polskiego „króla Zanzibaru” chyli się ku upadkowi, to wciąż nie brakowało chętnych na wyjazdy.
W lutym sprawa stała się jasna, gdy firma wydała oświadczeniu o zawieszeniu świadczenia usług i odwołaniu wszystkich przelotów i pobytów. A ponieważ Pili Pili nigdy nie było biurem podróży, jego klienci nie są zabezpieczeni chociażby przez Turystyczny Fundusz Gwarancyjny. W efekcie z dnia na dzień po prostu stracili wszystkie przelane firmie pieniądze. Początkowo Pili Pili miało wznowić działalność w czerwcu, ale początkowo Żabiński… rozpłynął się w powietrzu.
Warto zaznaczyć, że już wcześniej był on skazany za oszustwo. Po długiej batalii sądowej wniesiono nawet skargę kasacyjną w tej sprawie, ale sąd rozpatrzył ją na niekorzyść „króla Zanzibaru”. I to właśnie w związku z tą sprawą wystawiony jest list gończy. Natomiast już po upadku Pili, Pili nikt nie był w stanie określić miejsca jego pobytu. W końcu po kilku miesiącach ciszy, pojawił się ponownie udzielając głośnego wywiadu i zapewnił, że ponownie rusza z biznesem. Ale do Polski na pewno nie wróci.
– Dostałem wyrok, według którego, jeśli przekroczę granicę Polski, zostanę zatrzymany, więc nic dziwnego, że wolę nie wracać, tylko walczyć o sprawiedliwość na odległość – mówił wtedy w rozmowie z Onetem.
Podkreślał też, że turyści z Polski nic nie stracili, bo wciąż mogą skorzystać z usług, które opłacili.
– Muszę podkreślić, że oni wciąż mogą przyjechać do hotelu i skorzystać z Pili Punktów, które kupili. Więc ja pytam: czy stracili, czy nie chcą z nich skorzystać? To jest zasadnicza różnica – podsumował.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?