Nie zwrócimy wam kasy i co nam zrobicie? Linie chcą zmiany prawa w sprawie odwołanych lotów
Najwięksi europejscy przewoźnicy zwrócili się do Komisji Europejskiej o zawieszenie przepisów, w myśl których muszą oddawać pasażerom pieniądze, jeśli ich lot będzie odwołany. Tłumaczą to trudną sytuacją wywołaną z koronawirusem – czytamy w agencji Reuters. Na świecie mamy już taki precedens: w Kanadzie zdecydowano, że tamtejsi przewoźnicy mogą oddawać pasażerom… vouchery.
O tym, że linie lotnicze nie chcą oddawać pieniędzy za odwołane z powodu koronawirusa loty, pisaliśmy już na naszych łamach kilka dni temu. Przewoźnicy powinni to robić, ale tłumaczą, że z wielu powodów jest to niemożliwe: przede wszystkim chodzi o to, jak dużo wniosków składają w obecnej sytuacji pasażerowie oraz o zagrożenie, jakie koronawirus będzie miał dla płynności finansowej przewoźników. Dlatego teraz – jak czytamy w agencji Reuters – linie lotnicze zwróciły się do Komisji Europejskiej z prośbą o zawieszenie lub zmianę przepisów, w myśl której pasażerom należy się zwrot pieniędzy. Zamiast tego linie chcą oferować vouchery na przyszłe loty, do wykorzystania w ciągu 12 lub 24 miesięcy. Ewentualny zwrot pieniędzy za odwołany lot miałby przysługiwać pasażerom dopiero po 12 miesiącach.
– Wiele linii stoi w obecnej sytuacji na granicy katastrofy, więc zamiast zwrotu gotówki, może tylko oferować vouchery – czytamy w komunikacie organizacji Airlines for Europe (A4E), zrzeszającej największych przewoźników w Europie, m.in. Ryanaira czy Lufthansę.
O jak dużych kwotach mówimy? Jeśli obecna sytuacja utrzyma się jeszcze dłużej, to w drugim kwartale Lufthansa będzie musiała oddać pasażerom 3,5 mld EUR, Air France-KLM i IAG – po ok. 3 mld EUR, a Ryanair – 760 mln EUR.
Linie brutalnie szczere
– Mówiąc szczerze, staramy się zaoferować pasażerom możliwie najwięcej voucherów i nie dopuszczać do tego, aby za odwołane loty pasażerowie otrzymywali od razu zwrot pieniędzy – powiedział kilka dni temu Ulrik Svensson, dyrektor finansowy Lufthansy, na spotkaniu z inwestorami.
W piątek rzecznik Lufthansy przyznał, że zwrot kosztów jest “zasadniczo możliwy”, ale “na pewno nie w dotychczasowym limicie czasu”.
Podobnie zachowuje się Air France-KLM, która zaoferowała pasażerom vouchery ważne rok. Jak czytamy w depeszy Reutersa, można je zamienić na gotówkę dopiero pod koniec okresu ważności vouchera.
I na tym właśnie opiera się propozycja zmiany przepisów organizacji A4E, która została złożona Komisji Europejskiej – zamiast zwrotu kosztów vouchery na przyszłe loty, które w przypadku niewykorzystania można będzie zamienić na zwrot gotówki po minimum 12 miesiącach.
Co na to Komisja Europejska? Bruksela już poszła trochę na rękę przewoźnikom, zawieszając przepisy dotyczące slotów lotniskowych i deklaruje, że będzie pomagać dalej. Ale…
– Ale ludzie muszą dostawać z powrotem swoje pieniądze, jeśli tego właśnie chcą – mówi w rozmowie z Reutersem Adina Valean, unijna komisarz ds. transportu.
W przeciwnym razie posiadacz vouchera stanie się mimowolnym wierzycielem linii lotniczej, czy tego chce czy nie.
Kanada już stanęła po stronie linii lotniczych
Tego typu sytuacje nie mają miejsca tylko w Europie – w czwartek Canadian Transportation Agency wydała komunikat w sprawie obecnej sytuacji. Czytamy w nim, że jako kompromis między prawami pasażerów a trudną sytuacją przewoźników, linie lotnicze nie muszą zwracać pasażerom środków za odwołane loty i zamiast tego mogą oferować im vouchery. Powód? Według CTA, mamy do czynienia z sytuacją, na którą linie lotnicze nie mają wpływu. Z całą pewnością nie kończy to sporu pasażerów z liniami lotniczymi. Niektórzy kanadyjscy przewoźnicy zmienili w ostatnich dniach swoją politykę na bardziej elastyczną, np. Linia WestJet wydłużyła czas obowiązywania voucherów z 12 do 24 miesięcy.