Kraków ma dość weekendowych turystów. Ale czy miasto stać dziś na wybrzydzanie?
Miasto przygotowało strategię odbudowy turystyki po pandemii, z której wynika, że Kraków chce stawiać na turystę jakościowego, “z klasą i kasą”. Nie zgadzają się z tym lokalni przedsiębiorcy, według których w obecnej sytuacji Krakowowi potrzebny jest każdy turysta – czytamy w “Gazecie Wyborczej”.
Stolica Małopolski to zdecydowanie najpopularniejsze turystycznie miasto w Polsce – w ubiegłym roku Kraków odwiedziło ponad 14 mln turystów. Pandemia koronawirusa mocno zweryfikowała te liczby – według wstępnych wyliczeń w tym roku do Krakowa przybyło niecałe 8 mln turystów, z czego 850 tysięcy to turyści zagraniczni (w tym 175 tysięcy tzw. turystów zagranicznych jednodniowych). Spadek jest więc ogromny, a cała lokalna branża turystyczna cierpi. Z drugiej strony wielu mieszkańców miasta od dawna narzekało na nadmiar turystów i problemy zwłaszcza w centrum miasta, które zaczęło się wyludniać i zamieniać w Disneyland. Pisaliśmy zresztą o tym na naszych łamach.
W efekcie władze miasta postanowiły przygotować nową strategię, dotyczącą odbudowy turystyki po pandemii, ale na bardziej zrównoważonych zasadach. Dokument obejmujący lata 2021-2028 trafi pod obrady krakowskich radnych na początku roku. Na czym mają polegać założenia nowej polityki?
– Najważniejsze jest znalezienie kompromisu między oczekiwaniami mieszkańców, przedsiębiorców turystycznych, którzy też przecież są mieszkańcami miasta, oraz oczekiwaniami przyjezdnych – mówi “Wyborczej” Bartłomiej Walas, autor opracowania i ekspert ds. turystyki.
W opracowaniu możemy przeczytać, że turystyka musi być traktowana jako część polityki miejskiej i że celem jej rozwoju nie powinno być tylko i wyłącznie zwiększenie liczby przyjazdów. Za najbardziej perspektywiczny sektor krakowskiej turystyki uznano przemysł spotkań, czyli różnego rodzaju kongresy i konferencje. A także turystykę kulturalną związaną np. z festiwalami.
Co na to przedstawiciele branży turystycznej? W “Wyborczej” czytamy, że zdania są podzielone.
– Wiadomo, że chcielibyśmy w Krakowie coraz lepszego klienta, i dobrze, że ta strategia powstała, ale nie może ona przysłonić obecnych problemów branży. Dziś potrzebujemy każdego turysty: i premium, i tego najzwyklejszego, który przyjeżdża, by zobaczyć Wawel i przejść się po Kazimierzu – mówi Piotr Laskowski, przedsiębiorca związany z turystyką przyjazdową, a także wiceprezes małopolskiego oddziału Polskiej Izby Turystyki.
Niektórzy wskazują na to, że strategia i tak nie ma wielkiego znaczenia, bo jako pierwsi do podróżowania i tak wrócą klienci tanich linii lotniczych. I z nich też trzeba będzie się cieszyć.
– Obawiam się, że gdy skończy się pandemia, wszystkie miasta ruszą do walki o jakiegokolwiek turystę i nikt nie będzie obrażać się nawet na angielskie wieczorki kawalerskie. Jeśli my będziemy wybrzydzać, skorzysta na tym konkurencja – mówi “Wyborczej” jeden z właścicieli krakowskich agencji turystycznych.