Miało być drugie życie A380, ale kolejne linie rezygnują z olbrzymów. Kiedy trafią na złom?
Linie lotnicze masowo rezygnują z remontów największych samolotów świata i podają kolejne terminy zakończenia ich eksploatacji. Okazuje się, że oprócz Emirates, już za kilka lat niewiele linii będzie dawało okazję, by polatać Airbusem A380.
Sukces A321XLR, którego Airbus zaprezentował podczas Paris Air Show, przykrywa nieco smutną informację o końcu produkcji A380, którą Francuzi ogłosili w lutym. Ostatni superjumbo zjedzie z taśmy produkcyjnej w 2021 roku, ale linie lotnicze już teraz określają daty, kiedy przestaną korzystać z usług lotniczego giganta. I wszystko wskazuje na to, że będzie to znacznie wcześniej niż pierwotnie się wydawało. Powód za każdym razem jest taki sam: czterosilnikowy gigant jest za mało wydajny i pali za dużo paliwa, a linie lotnicze zdecydowanie bardziej wolą na dalekich trasach używać nieco mniejszych, ale bardziej ekonomicznych samolotów w stylu A350 czy Dreamlinera.
Jak na razie, najbardziej optymistyczne co do przyszłości A380 są linie Emirates: linia z Zatoki poinformowała niedawno, że będzie z nich korzystała przynajmniej do 2035 roku, oczywiście stopniowo zmniejszając ich rolę.
Emirates nie ma jednak wyjścia: obecnie we flocie posiada aż 110 paliwożernych gigantów, a do końca 2021 roku odbierze jeszcze 14 kolejnych. A to i tak niewiele, bo pierwotnie przewoźnik miał zamówione aż 162 jumbojety, jednak ostatecznie dogadał się z Airbusem i zmienił zamówienie: zamiast A380 otrzyma bardziej wydajne modele A330 i A350.
Emirates chcąc nie chcąc musi więc latać A380. A jak wygląda sprawa z innymi liniami? Nie za wesoło – linie zwyczajnie nie chcą już tych samolotów, ale muszą nimi latać.

Air France rezygnuje z retrofitu
Jedną z linii, która planuje szybko zakończyć swój związek z A380, jest Air France. Przewoźnik posiada obecnie 10 kolosów i do tej pory plan wobec nich był następujący: od końca tego roku Francuzi chcieli pozbyć się w sumie 5 maszyn. Pozostałe 5 miało przejść tzw. retrofit, czyli kompleksową wymianę wszystkiego w środku. Powód jest prosty: A380 linii Air France dysponują przestarzałym produktem, zwłaszcza w klasie biznes (na zdjęciu powyżej).
Jednak teraz okazuje się, że ten plan może przejść do historii: podczas Paris Air Show prezes Air France Ben Smith miał stwierdzić, że linia poważnie rozważa rezygnację z modernizacji A380 i wcześniejsze wysłanie ich na emeryturę. Głównym powodem są bardzo wysokie koszty retrofitu: w przypadku jednego samolotu mówimy o kwotach sięgających 30-40 mln EUR. Dla francuskiego przewoźnika, który szuka oszczędności i sam nie jest w najlepszej finansowej kondycji, nie są to małe pieniądze.

Lufthansa też się pozbywa
Podobnie wyglądają plany niemieckiego przewoźnika: już w marcu Lufthansa ogłosiła, że sprzeda 6 z 14 Airbusów A380 w okolicach 2022 lub 2023 roku. Zrobi to, cytując oficjalny komunikat, “z przyczyn ekonomicznych”. Co ciekawe, niemiecka linia planuje… odsprzedać te samoloty z powrotem Airbusowi – obie strony osiągnęły już w tej sprawie porozumienie.

Qatar chciał, ale się rozmyślił...
Katarski przewoźnik już dawno zakomunikował, że A380 zaczną znikać z jego floty w 2024 roku. – w 10. rocznicę otrzymania przez linię swojej pierwszej maszyny. Jednak do tej pory Qatar Airways, tak jak Air France, planował zrobienie na pokładzie swoich superjumbo solidnego retrofitu – jego głównym elementem miało być umieszczenie w A380 QSuite, czyli rewelacyjnej klasy biznes, którą Qatar wprowadził w 2017 roku. To koncepcja “rodzinnej” kabiny, z rozsuwanymi modułami i podwójnym łóżkiem, którą przewoźnik zainstalował już m.in. w Airbusach A350. Pierwotny plan zakładał, że w A380 takie luksusowe kajuty pojawią się w 2020 roku, jednak przewoźnik uznał, że gra nie jest warta świeczki – głównie z uwagi na wysokie koszty i konieczność wprowadzenia zbyt dużych zmian w projekcie.
– Mamy przekonanie, że Airbus A380 nie ma zbyt długiej przyszłości w Qatar Airways. Planujemy pozbycie się tych samolotów na ich 10-lecie w naszej flocie, chyba że stanie się coś nieprzewidzianego i będziemy potrzebowali tych samolotów – w swoim stylu nie owija w bawełnę Akbar Al Baker.

Qantas inwestuje, ale też widzi koniec drogi
Australijski przewoźnik dysponuje obecnie flotą 12 Airbusów A380 i jak zapowiedział prezes linii Alan Joyce, będzie z nich korzystał jeszcze przynajmniej przez 10 lat, a więc do 2029 roku. Qantas też widzi rychły koniec wielkiego samolotu – pierwotnie przewoźnik miał zamówienie na 8 kolejnych A380, jednak w porozumieniu z Airbusem zostało ono anulowane.
Qantas tym jednak różni się od Qatar Airways, że już teraz mocno inwestuje w modernizację kabin w swoich superjumbo – retrofit przejdzie każda z 12 maszyn, a pierwsza z nich będzie dostępna po remoncie już we wrześniu.
Dodajmy, że Qantas nie ma wielkiego wyboru, bo jego A380 nie są już nowe – ich średni wiek we flocie przewoźnika to w tej chwili prawie 10 lat. Po remoncie kabina ma wyglądać podobnie jak w Dreamlinerach (na zdjęciu powyżej).
Jakie samoloty zastąpią A380? Qantas nie ukrywa, że będzie wybierał między Airbusem A350 a Boeingiem 777X, które pracują nad samolotami zdolnymi do pokonywania bezpośrednich lotów trwających ponad 20 godzin. Ma to być kluczowy element tzw. “Project Sunrise”, który pozwoli przewoźnikowi uruchomić tak dalekie trasy jak z Sydney do Londynu.
Pierwsze A380 już zezłomowane
Z A380 powoli “schodzi” też pierwszy ich użytkownik, czyli linie Singapore Airlines. Wiosną przewoźnik oddał 4 pierwsze egzemplarze do leasingodawcy, czyli firmy Dr Peters. Ten próbował znaleźć nabywców na rynku wtórnym, a gdy to się nie udało, dwie maszyny trafiły na lotnisko Tarbes we Francji, gdzie zostały przerobione na części. I nie był to całkiem zły interes – według branżowego portalu Simple Flying, Dr Peters może zarobić na silniku i częściach ok. 80 mln USD na jednym rozebranym samolocie.
Co ciekawe – jeden z samolotów przejęła linia czarterowa HiFly, która… też zrobiła na samolocie dobry interes. Choć bliżej prawdy będzie napisać – zrobiła dobry interes na problemach linii lotniczych z silnikami Boeinga w Dreamlinerach. Przewoźnik wyspecjalizował się bowiem w wypożyczaniu samolotu liniom lotniczym, które na gwałt potrzebują dużych maszyn – z usług HiFly korzystał m.in. Norwegian.

Biznes idzie tak dobrze, że HiFly już teraz zapowiedział, że być może będzie zainteresowany przejęciem kolejnych A380. Patrząc na rynek – będzie mógł przebierać w ofertach.
Czy ktoś w ogóle chce zatrzymać A380?
Oczywiście, są linie, które nie tylko nie deklarują, że pozbędą się A380, ale nawet… chcą dokupić kolejne egzemplarze. Taką linią jest choćby British Airways – kilka dni temu pisaliśmy, że przewoźnik rozważa zakup 6 kolejnych Airbusów A380. I wbrew deklaracjom innych linii lotniczych, że są to niewydajne i mało ekonomiczne samoloty, akurat w przypadku Brytyjczyków ta decyzja może mieć bardzo dużo sensu.
Gdzie możemy polecieć A380? Wybór jest spory
Póki co, wybór połączeń obsługiwanych przez Airbusa A380 jest dość duży: w bieżącym rozkładzie lotów, aż 22 lotniska w Europie mają “na rozkładzie” największy pasażerski samolot świata. Jeśli chodzi o najbliższy port, z którego pasażerowie z Polski mogą próbować polecieć A380, to jest to lotnisko w Pradze, gdzie regularnie linie Emirates latają A380 do Dubaju. Emirates jest zresztą największym przewoźnikiem latającym w Europie A380 – według zestawienia “Anker Report”, w bieżącym sezonie letnim przewoźnik ma zaplanowane aż 8635 lotów z i do Europy tym właśnie samolotem. Które jeszcze linie latają A380 z i do Europy?

Tu z kolei możecie znaleźć zestawienie europejskich lotnisk z największą liczbą połączeń obsługiwanych przez A380.

***
Lecieliście już A380? Jakie są Wasze wrażenia? A może lot tym samolotem macie dopiero w planach? Piszcie!