więcej okazji z Fly4free.pl

Kłamczuchy-podróżnicy! Czy naprawdę potrzebne jest „ściemnianie”?

Foto: pathdoc, Shutterstock
Świat jest piękny. Podróżowanie to cudowna rzecz. Po co więc koloryzować nasze podróże i wojaże, doprowadzając znajomych do popularnego w sieci stwierdzenia: „pics or it didn't happen!”?

– Byliście na Malcie? Super, ja też, w lipcu, 4 miesiące temu. Zjeździłem całą Maltę i Gozo. Mówię Wam, wypocząłem za wszystkie czasy. Hotel miałem za półdarmo, dodatkowo personel zrobił mi upgrade do wypasionej suity, nurkowałem z delfinami, pogoda świetna. Chodziłem po tym Lazurowym Oknie na Gozo, super wrażenie!

– Piotrek… ale Lazurowe Okno przecież w marcu runęło do morza. To jak mogłeś po nim chodzić w lipcu?

– Tak? Yyyy…

Znacie to? Witajcie w świecie, w którym wszystko musi być lepsze, ładniejsze, intensywniejsze niż innych. Wzbudzające zazdrość wśród znajomych i zawiść u oglądających waszą aktywność w mediach społecznościowych. Witajcie w świecie podróżników-kłamczuchów.

Podkręcanie i ubarwianie

Powyższy przykład to klasyka gatunku. Piotr faktycznie był na Malcie. Ale z tradycyjnego wyjazdu z biurem podróży (hotel 4*, 7 dni, All-inclusive) zrobił w swoich opowieściach ekscytującą wyprawę, dorzucając sporą porcję kłamstw i kłamstewek. Po co kłamał? Dlaczego to zrobił? Dobre pytanie…

Według niektórych źródeł, to bardzo ważna cecha – w zamierzchłej przeszłości umożliwiła ludziom rozwinięcie społecznych zachowań. Jak to możliwe, skoro w teorii wszyscy brzydzimy się kłamstwem? Cóż, naginanie rzeczywistości (lub po prostu oszukiwanie) było pierwszą próbą manipulowania innymi osobnikami i zaczęło być użytecznym narzędziem zdobywania wysokiej pozycji w grupie. A jak jest teraz, w przypadku podróżników-kłamczuchów?

Eliza Koźmińska-Sikora ze Świata Zdrowia rzuca faktami:

– Według Roberta Feldmana, psychologa zajmującego się badaniem zjawiska kłamstwa, nie należy zadawać pytania, czy ludzie kłamią, a raczej: jak często i dlaczego? Kłamiemy średnio co 10 minut, wypowiadając trzy kłamstwa. Ponad 60 proc. naszej konwersacji ma charakter kłamliwy – stwierdza. – 80 proc. naszych kłamstw to tak zwane „kłamstwa czyste”, czyli te, gdy zdajemy sobie sprawę, że mijamy się z prawdą. Pozostałe 20 proc. to przemilczenia, półprawdy i koloryzowanie, czyli upiększanie rzeczywistości oraz intrygi – dodaje

Urlop (w opowieściach) zmienia się w niesamowitą przygodę. Wyjazd na weekend do Rzymu, tanimi liniami z biletami ustrzelonymi na Fly4free za 78 PLN w dwie strony – w luksusową podróż. Zdjęcie na tle Burdż al-Arab przekształca się w rzucone niedbale w towarzystwie: „Spałem w Dubaju w tym hotelu-żaglu, powiem Wam, szczęka opada”. Kłamstwo obudowane szeregiem faktycznych zdarzeń – staje się bardziej wiarygodne.

podroznicy-klamczuchy

Fot. TeddyGraphics, shutterstock

Mamy na naszym forum Fly4free.pl relacje naszych czytelników z wielu państw świata. Większość jest rzetelnych, użytecznych, dających inspirację do przygotowania swojego własnego wyjazdu.

Ale czasami zdarzają się „perełki” – czytając opowieści z nietypowego kraju (nie popartą konkretami, dowodami, zdjęciami), których autor jawi się jako postać będąca skrzyżowaniem Jamesa Bonda i Indiany Jones’a, zamiast zazdrościć wyjazdu, wołamy: „eee, no bez przesady!”. Tak jak w starym dowcipie o wędkarzach:

– Wczoraj złowiłem metrowej długości szczupaka!
– A ja wyłowiłem zapaloną lampę naftową!
– Kłamiesz! lampa nie może palić się w wodzie!
– Skróć szczupaka, to ja zgaszę lampę!

Oszustwo

Zostawmy „upiększaczy” swoich podróży z boku, to nie jest najgorszy sort podróżników-kłamczuchów. Naprawdę śmiesznie – i strasznie – zaczyna się robić, gdy na jaw wychodzi, że ktoś… w ogóle w danym miejscu nie był. Wczasy na Zanzibarze, które okazały się wyjazdem na Mazury, a zdjęcia z Afryki, publikowane na Facebooku, zostały skopiowane z internetu? Chwalenie się wylotem do ciekawego miasta, podczas gdy w rzeczywistości polecieliśmy do innego miasta i kraju? Cóż, to (niestety) norma.

Czy tylko o anonimowych osobach mówimy? Ależ skąd! Pamiętacie historię posła Tarczyńskiego z PiS, który pojawił się na czołówkach portali internetowych, gdy internauci przyłapali go na kłamstwie? Pochwalił się na Twitterze, że leci do Miami, podczas gdy z danych na jego bilecie internauci szybko wyłapali, że urlop spędzi jednak w… Azerbejdżanie. Pisaliśmy o tym na naszych łamach w sierpniu.

bilet-lotniczy-posla-tarczynskiego

Fot. twitter.com/d_tarczynski

Sława podszyta kłamstwem

Pół biedy, jeżeli nasz „podkręcający rzeczywistość wyjazdową” znajomy robi to tylko po to, aby nam – i innym – zaimponować. Ale podróż niejedno ma imię: niekiedy jest czymś wyjątkowym, jest drogą do osiągnięcia założonego celu, którym może być nawet rekord Guinnessa. Jakiekolwiek manipulowanie faktami i mijanie się z prawdą może prowadzić do wielkiej afery i ostracyzmu w środowisku podróżników.

Niestety, nasi rodacy nie są wolni od takich pokus – wciąż świeża historia Marcina Gienieczki pokazuje, że czasami lepiej nic nie mówić, niż powiedzieć za dużo.

Marcin porwał się na nie lada wyczyn. Polski podróżnik chciał samotnie, w kanadyjce, przepłynąć Amazonkę. To wyzwanie ekstremalne – wcześniej nikomu się to nie udało, a sam Gienieczko zapowiadał, że wyprawa będzie tak samo trudna, jak postawienie nogi na Księżycu. Po powrocie (udanym) i relacji z tego wyczynu, spadł na niego deszcz zaszczytów, z wpisem do księgi rekordów Guinnessa włącznie. Ręce same składały się do oklasków. Prywatnie czułem podziw i szacunek, znając środowisko kajakowe i jego prawdziwych herosów (pozdrawiam Olka Dobę, Piotra Chmielińskiego czy Piotra Opaciana!).

Jednak wiele osób miało wątpliwości, czy Gienieczko faktycznie samotnie dokonał tego wyczynu. Pojawiało się coraz więcej znaków zapytania, kłamstwo zarzucił mu jego peruwiański przewodnik, zaczęły na jaw wychodzić niewygodne fakty. Okazało się, że nasz rodak oszukał cały świat: ominął najtrudniejszy górski odcinek rzeki, pomagał mu przewodnik, na jednym z odcinków skorzystał z pomocy… łodzi motorowej.

Dominik Szczepański z Gazety Wyborczej:

– Gienieczko wykorzystał to, że w mediach o wyprawach nie mówi się ani nie pisze szczegółowo. Niuanse umykają. Po powrocie był więc przedstawiany jako ten, który pokonał Amazonkę, chociaż wcale tego nie zrobił.

Jednocześnie Marcin Gienieczko cały czas utrzymywał, że jego wyczyn jest rekordowy, szukał sponsorów na swoje kolejne wyprawy, pławił się w sławie eksploratora i prawdziwego wyczynowego podróżnika.

marcin-gienieczko-rekord-klamca

Fot. Projekt Amazonka 2015

Jak się skończyła cała historia? Rekord Guinnessa został usunięty z kronik i strony internetowej. Gienieczce zostało odebrane najcenniejsze podróżnicze wyróżnienie, które można otrzymać w Polsce – w ramach Ogólnopolskich Spotkań Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów w Gdyni. Smutny komunikat:

– Kapituła KOLOSÓW jednomyślnie postanowiła odebrać Marcinowi Gienieczce honorowy tytuł wyróżnionego przyznany mu 13 marca 2016 roku podczas 18. Ogólnopolskich Spotkań Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów za „trawers Ameryki Południowej od Pacyfiku do Atlantyku”. Decyzja ta jest trudna i podejmujemy ją bez satysfakcji, niemniej w obliczu dowodów, które zostały ujawnione już po ogłoszeniu marcowego werdyktu, jednoznacznie wskazujących na to, że Marcin Gienieczko, zgłaszając swoją wyprawę do Kolosów, świadomie wprowadził Kapitułę w błąd co do istotnych okoliczności jej przebiegu, nie może być inna.

Przy okazji: byliśmy z naszą kamerą na ostatniej edycji tego festiwalu, relacjonując dla Was ową fantastyczną imprezę, zapraszamy do czytania i oglądania materiału z Kolosów.

Wracając do polskiego podróżnika. Co zostało? Wstyd.

Kłamstwo ma krótkie nogi

Każdy wyjazd jest wyjątkowy. Podróżujcie po swojemu, przeżywajcie intensywnie przygody, chłońcie krajobraz, klimat. Przywieźcie ze sobą tysiące wspomnień, setki zdjęć, dziesiątki pamiątek.

Ale nie oszukujcie siebie (i innych). Nie silcie się na „podkręcanie” swojej podróży i tworzenie alternatywnej rzeczywistości. Bo prędzej czy później wyjdzie to na jaw… i będziecie się czuć tak, jak opisywany wyżej podróżnik.

Czego nikomu nie życzę.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
Oj tam, ilu blogerów podróżniczych koloryzuje swoje przygody z podróży, ile portali turystycznych w zamian za pieniądze organizacji turystycznych publikuje "spontaniczne relacje" z wyreżyserowanych zdarzeń - taki znak czasów. Musi być przygoda, sensacja, piękno - wtedy jest więcej lajków, sponsorzy walą drzwiami i oknami, można się więc rozwijać. Wszyscy są zadowoleni. Nie koloryzujesz, jest nudno, nie ma lajków, nie ma sponsorów i nie można realizować swoich podróżniczych marzeń. Kogo jednak obchodzi, jak naprawdę wyglądała podróż. Ludzie chcą być oszukiwani. Chcą czytać przygody niezwyciężonych, wszechwiedzących blogerów, którym niestraszne są przeszkody, albo cudowne opisy na renomowanych portalach. Dlatego nie ma co narzekać.
sieczu, 5 listopada 2017, 20:07 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Znamy to ;-( Na F4F jest wysoko notowany zawodnik wywalony z The Best Travelled People, gdyż nie chciał się poddać weryfikacji regionalnej.
Kornel, 5 listopada 2017, 20:09 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Generalnie lubię w podróży borutę, chaos i syf. Wolę nieokiełznane niż ułożone kraje, ale nic mnie tak nie wqrwia jak koloryzowanie i zaklinanie rzeczywistości przez innych i wybielanie. Jak, mam nadzieję, w miarę obiektywnie opisałem wycieczkę na Ha Long Bay to mnie skrytykowało parę osób. Jak pewien administrator z tego forum rozpisywał się nad cudowną plażą na filipińskim Palawanie to mnie skręca do dziś. Rzeczywistość zgoła inna, syf, plastiki, prosiaki, kury i psy, plus autochtoni myjący detergentami swoje dziurawe aluminiowe talerze. Lubię folklor i akceptuję rzeczywistość, ale brzydzę się kłamstwem.
cypel, 5 listopada 2017, 22:08 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Ktoś pisze a ktoś inny cytuje: "Kłamiemy średnio co 10 minut, wypowiadając trzy kłamstwa" itd. Ile razy już czytałem, że np. kradnę w hipermarketach. A jakoś nie zdarza mi się.
Lemuel, 5 listopada 2017, 22:47 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Serio są dorośli ludzie, którzy opowiadają znajomym takie banialuki jak ten "Piotrek"? No przyznaję, zdarzało mi się podkręcać opowieści, miałem wtedy jakieś 11 lat...
Qba85, 5 listopada 2017, 23:45 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Qba85 Serio są dorośli ludzie, którzy opowiadają znajomym takie banialuki jak ten „Piotrek”? No przyznaję, zdarzało mi się podkręcać opowieści, miałem wtedy jakieś 11 lat…
Owszem, a na dudatek jeszcze seplenią ;)
apadlo, 6 listopada 2017, 0:18 | odpowiedz
Avatar użytkownika
A ja stanę w obronie "koloryzujących" Są takie zjawiska jak wybiórczości postrzegania czy wybiórcze zniekształcenie. O co tu chodzi? W czasie wszystkich moich podróży tylko raz bałem się pobicia i było to w czasie mojej jednodniowej wycieczki do chorwackiego Dubrownika, którą odbyłem z bazy w Czarnogórze. Od tamtej pory wszystko co chorwackie będzie mi się kojarzyło źle, plaża będzie za kamienista, woda za mokra a słońce za słoneczne. Z kolei, jeszcze za czasów komuny (lata 1984-88) jako dziecko wielokrotnie jeździłem z Mamą na handel na Węgry i mam same pozytywne wspomnienia, więc wszystko co węgierskie będzie mi się podobać, choć w rzeczywistości może to był fekalium zawinięte w papierek po cukierku. Te same wybiórczości działają w wielu obszarach, jak jesteśmy zakochani to obiekt naszych westchnień wydaję się idealny, a jak kogoś nie lubimy to nawet głupio się uśmiecha...
eskie, 6 listopada 2017, 5:25 | odpowiedz
Avatar użytkownika
eskie A ja stanę w obronie „koloryzujących”Są takie zjawiska jak wybiórczości postrzegania czy wybiórcze zniekształcenie.O co tu chodzi?W czasie wszystkich moich podróży tylko raz bałem się pobicia i było to w czasie mojej jednodniowej wycieczki do chorwackiego Dubrownika, którą odbyłem z bazy w Czarnogórze. Od tamtej pory wszystko co chorwackie będzie mi się kojarzyło źle, plaża będzie za kamienista, woda za mokra a słońce za słoneczne.Z kolei, jeszcze za czasów komuny (lata 1984-88) jako dziecko wielokrotnie jeździłem z Mamą na handel na Węgry i mam same pozytywne wspomnienia, więc wszystko co węgierskie będzie mi się podobać, choć w rzeczywistości może to był fekalium zawinięte w papierek po cukierku.Te same wybiórczości działają w wielu obszarach, jak jesteśmy zakochani to obiekt naszych westchnień wydaję się idealny, a jak kogoś nie lubimy to nawet głupio się uśmiecha…
Czujesz różnicę między różnym postrzeganiem tego samego miejsca przez podróżujących, a po prostu kłamstwem?
pablo79, 6 listopada 2017, 8:08 | odpowiedz
@tybul, śmieszne jest to, co piszesz. Proponujemy ceny przy 2, 3 lub 4 podróżnych :) Pokaż linka do artykułu z 10 osobami.
Łukasz, 6 listopada 2017, 8:57 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Zaraz zacznę robić rachunek sumienia... Ale subiektywizm odczuć faktycznie ma miejsce. Ja z reguły daję bardzo dobre opinie hotelom. I sam się zastanawiam - trafiam takie dobre, bo starannie wybieram, czy dla niepsucia sobie wyjazdu nie zauważam minusów, czy też człowiekowi ciężko przyznać się do złego wyboru. Ostatnio byłem w hotelu bez luksusów, ale ogólnie mi się podobał, a śniadanie było wyśmienite smakowo (choć nie jakieś szczególnie urozmaicone). I odruchowo wszystko w tym hotelu postrzegam przez różowe okulary, a inni powiedzą inaczej.
obibok, 6 listopada 2017, 10:03 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Maciek: Ale wakacje to miałem idealne! Mówię ci. 10 dni w Norwegii. Radek: Bajka! I fiordy jak? Maciek: Fiordy?! Z ręki mi jadły!
miziol23, 6 listopada 2017, 11:08 | odpowiedz
Avatar użytkownika
cypel Jak pewien administrator z tego forum rozpisywał się nad cudowną plażą na filipińskim Palawanie to mnie skręca do dziś. Rzeczywistość zgoła inna, syf, plastiki, prosiaki, kury i psy, plus autochtoni myjący detergentami swoje dziurawe aluminiowe talerze.
Mam nadzieję że skręcanie kiedyś minie ;) wydaje mi się że zamieściłem dość sporo zdjęć na poparcie cudowności Filipinskich plaż ;) Ta sama plaża może wyglądać różnie w zależności od pogody (kolor wody od slonca, czystosc od wiatru i tego co fae naniosa), pływów (podczas odplywu plaza jest brzydka), czy sezonu (wystepowanie glonow). Sam tak "nabralem sie" na koh pangan - wyjechałem prawie od razu po przyjeździe. Ale nie podejrzewam że opinie które czytałem sa przekoloryzowane.
Washington, 6 listopada 2017, 12:07 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Jak ja uwielbiam takie tytuły i robienie wszystkiego pod publikę. Rok temu walnąłem palawan z el nido niego do Puerto z buta . Za tydzień ruszam Singapur Bangkok. Relacji nie zamieszcze haja. 50 % użytkowników jest tu normalnych .o drugiej połowie nie wspominam
Paradiseparadise1992, 6 listopada 2017, 18:33 | odpowiedz
porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »