Revolut. Niezbędnik każdego podróżnika? Test karty, która zmienia zasady gry
Często wyjeżdżacie i potrzebujecie karty, która rozwiąże problemy z płaceniem w różnych walutach? Przez ostatnie pół roku intensywnie korzystaliśmy z Revoluta. Sprawdźcie, jak płacić mądrze i nie wpaść w pułapki dodatkowych opłat.
Aktualizacja, 21.08.2018 r.
Wszyscy którzy jeszcze się wahają, czy warto spróbować Revoluta, mają teraz doskonałą okazję, aby to zrobić bez ponoszenia kosztów dostawy karty.
Wszyscy nowi klienci Revolut będą mogli zamówić swoją pierwszą kartę za darmo! Możecie łatwo ją założyć >>
Aby móc zamówić darmową kartę należy dokonać rejestracji z powyższego linku, doładować konto min. 20 PLN – do późniejszego wykorzystania – i wybrać opcję darmowej dostawy. Promocja tylko dla nowych użytkowników.
* * *
Pamiętacie nasz test rewolucyjnej karty, która (w założeniach) miała rozwiązywać jeden z większych problemów, przed którymi stoimy podczas zagranicznych wojaży? Mówimy oczywiście o płatnościach w innych walutach niż nasze polskie złotówki.
To sytuacje, które podczas podróży – ale nie tylko – możecie mieć nagminnie: zakup biletu w automacie w Paryżu (w euro), płatność kartą za piwo i knedliczki w gospodzie w Pradze (w czeskich koronach), za bilet lotniczy w Stanach Zjednoczonych (w dolarach) czy chociażby w lokalnej restauracji w Tajlandii (w bahtach).
W czym tkwi problem, związany z takimi płatnościami? Najkrócej mówiąc: w spreadzie. Płacąc kartą, której zazwyczaj używacie (wydaną przez polski bank, prowadzoną w złotówkach) nigdy nie jesteście pewni, ile tak naprawdę zapłaciliście.
Dlaczego? Ponieważ po powrocie do domu może okazać się, że bank pobrał znacznie większą kwotę, niż się spodziewaliście. Wynika to z faktu, iż banki mają niezbyt atrakcyjny kurs kupna i sprzedaży walut. Przeliczając transakcje wykonane w walucie innej niż wasz rachunek, dodatkowo doliczają swoją prowizję.
Revolut remedium na problemy?
Rozwiązaniem są tzw. karty wielowalutowe. Niczym we „Władcy Pierścieni”: jedna karta, którą możecie zapłacić wszędzie. Jak to działa? W dużym skrócie, karta Revolut to prepaid (karta przedpłacona), powiązana ze specjalną aplikacją, którą instalujemy na swoim telefonie. Możemy ją doładować poprzez wykonanie klasycznego przelewu bankowego na wasz indywidualny rachunek Revolut – lub błyskawicznie, dokonując „przelewu” za pomocą karty debetowej lub kredytowej.
Jeżeli nie wiecie czym jest Revolut, zapraszam do opisu karty, który prezentowaliśmy na naszych łamach, wraz z procedurą jej zamawiania i pierwszymi wrażeniami z użytkowania.
Ale mam dla was coś jeszcze: moje wrażenia po blisko 6 miesiącach intensywnego użytkowania Revoluta w wielu miejscach na świecie. Czy jest to prawdziwa rewolucja?
* * *
Revolut nie opuścił mojego portfela przez prawie pół roku. Płaciłem nim wszędzie: za bułki w osiedlowym sklepie, za jedzenie w Rumunii… i za bilety lotnicze, siedząc na lotnisku w islandzkim Keflaviku. Używałem go do płatności internetowych, kupując na międzynarodowych portalach aukcyjnych. Wyciągałem go z kieszeni w Kazachstanie, Meksyku, Norwegii, Izraelu, Portugalii, Szkocji… a nawet tropikalnej Panamie i na Grenlandii.
Wydaje mi się, że po tych 6 miesiącach wiem o nim dużo. Na tyle dużo, że chciałbym podzielić się z wami moimi wrażeniami – które mogą pomóc w odpowiedzi na jedno pytanie: czy Revolut wam się przyda?
Wygoda
To niesamowite uczucie. Nie muszę „wachlować” kartami debetowymi i kredytowymi, po prostu wyciągam Revolut. Nie jest dla mnie istotne, w jakiej walucie sprzedawca oczekuje zapłaty. Przypomnę może fragment tekstu, który napisałem dla was pół roku temu:
– Największa zaleta Revolut? Płatności kartą w walucie obcej. Jestem właśnie we Włoszech i potrzebuję zapłacić za kawę i rogalika łącznie 3 EUR. Loguję się więc do aplikacji, przechodzę na zakładkę wyboru walut, wpisuję 3 EUR – i za kilka chwil mam w ramach swojego konta i karty dostępne 3 EUR, przewalutowane po kursie międzybankowym, bez żadnego spreadu i dodatkowych opłat. Wyciągam swoją kartę, płacę – i zabieram kawę.
– Kartę Revolut mogę traktować również jako podręczny kantor: wpłacam złotówki (PLN), kupuję walutę kraju, do którego jadę – po korzystnym kursie międzybankowym – i mam zapas danej waluty, który mogę w każdym momencie wykorzystać. Rozwiązanie jest genialne w swojej prostocie. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w aplikacji utworzyć kilka sald z niezbędnymi dla nas walutami. I w ramach jednego konta i karty mieć na przykład 500 PLN, 100 EUR, 100 USD, 100 GBP i na dokładkę 100 CHF. Jesteśmy w Stanach Zjednoczonych? Pieniądze zostaną ściągnięte z salda w dolarach. Płacimy w Wielkiej Brytanii? Kwota zostanie pobrana z salda w funtach. Potrzebujemy więcej pieniędzy w konkretnej walucie? Błyskawicznie przewalutowujemy niezbędne środki z innego salda lub doładowujemy konto.
Czy coś się od tego czasu zmieniło? Tak. Na lepsze! Do bazowych walut, które były obsługiwane przez Revolut i umożliwiały natychmiastową wymianę po kursie międzybankowym, doszło sporo nowych. To już nie tylko złotówki (PLN), dolary amerykańskie (USD), euro (EUR), funty (GBP) i franki szwajcarskie (CHF). Teraz macie do dyspozycji także:
- dirhamy arabskie (AED)
- dolary australijskie (AUD)
- dolary kanadyjskie (CAD)
- korony czeskie (CZK)
- korony duńskie (DKK)
- dolary hongkońskie (HKD)
- forinty węgierskie (HUF)
- szekle izraelskie (ILS)
- rupie indyjskie (INR)
- jeny japońskie (JPY)
- dirhamy marokańskie (MAD)
- korony norweskie (NOK)
- dolary nowozelandzkie (NZD)
- riale katarskie (QAR)
- leje rumuńskie (RAN)
- korony szwedzkie (SEK)
- dolary singapurskie (SGD)
- bahty tajskie (THB)
- liry tureckie (TRY)
- randy południowoafrykańskie (ZAR)
Uff, sporo tego, nieprawdaż? Jak to wygląda w praktyce? Bezproblemowo. Potrzebowałem zapłacić w Jerozolimie za falafela, więc wyciągnąłem telefon, uruchomiłem aplikację Revolut, wymieniłem złotówki na izraelskie szekle… i dosłownie 10 sekund później podałem kartę Revoluta sprzedawcy, aby nią zapłacić. Tak naprawdę nie musiałem nawet tego robić (wymieniać) – jeśli nie mamy środków w danej walucie, aplikacja sama wymieni odpowiednią kwotę, na przykład ze złotówek.
Podobnie robiłem w wielu innych krajach świata. Nawet na Grenlandii: po prostu błyskawicznie dokonywałem wymiany walut z posiadanych funduszy w złotówkach lub euro (zawsze trzymam na Revolucie odpowiedni do danego wyjazdu zapas w tych dwóch walutach).
Co z pozostałymi „końcówkami”? Znacie ten problem, gdy obracacie na wyjeździe lokalnymi pieniędzmi? Wymieniacie w kantorze swoje dolary lub euro na piękne banknoty i monety, na przykład tajskie bahty. A potem okazuje się, że zostają Wam po wyjeździe kieszenie pełne drobiazgów, małych kwot, których już nie macie jak wymienić.
Z Revolutem ten problem odpada. Każdą, nawet najmniejszą kwotę, możecie potem ponownie wymienić na inną walutę, której będziecie używać. Na przykład na swojskie złotówki.
Patrząc na swoją aplikację w telefonie, widzę wiele takich końcówek, może najwyższy czas zrobić z tym porządek i się ich pozbyć?
Karta zawsze przy sobie
Niesamowicie przydatną opcją jest to, że wirtualną kartę MasterCard (od niedawna także testowo Visę) macie zawsze pod ręką – bo Revolut to nie tylko „fizyczny” plastik, ale także wirtualna karta. Mamy ją w telefonie, w aplikacji Revolut: ma swój numer, datę ważności, kod CVV. Przy szybkich zakupach, na przykład w sieci, to naprawdę doskonałe rozwiązanie.
To nie koniec: możecie stworzyć sobie wiele wirtualnych kart (na przykład do konkretnego zakupu w internecie), przelać na nią środki, zapłacić… po czym ją zlikwidować. W ten sposób transakcja jest maksymalnie bezpieczna, nikt nie będzie potem mógł przechwycić w internecie numeru tej karty i ewentualnie spróbować ogołocić wasze konto. To znaczy: nawet gdyby tak się stało, to karty już nie ma, więc potencjalny złodziej obszedłby się smakiem.
Nie tylko karta
Nie miałem okazji do tej pory skorzystać z części dodatków, które oferuje Revolut. Za pośrednictwem aplikacji można ubezpieczyć smartfona od zalania lub rozbicia ekranu. Można także mieć dostęp do wymiany kryptowaluty (w wersji Premium, lub po zaproszeniu 3 znajomych do testowania usługi).
Wciąż czekam na obiecywany dostęp do saloników biznesowych na lotniskach za przystępną cenę – być może byłby to kolejny powód, dla którego warto posiadać Revoluta (aktualnie korzystam w tej materii z Priority Pass).
Co mówią w sieci?
Karty Revolut używa coraz więcej osób. Na naszym forum Fly4free.pl istnieje specjalny wątek, w którym możecie przeczytać blisko 700 wpisów użytkowników. Karta jest generalnie chwalona za prostotę obsługi oraz możliwości, które daje.
Na forach internetowych, Twitterze i Facebooku można znaleźć wiele wypowiedzi obecnych użytkowników karty.
Alternatywy?
No właśnie, jak wypada w porównaniu z konkurencją? Moim zdaniem (posiadam również karty walutowe w internetowym Kantorze Walutowym Alior Banku) jest chyba najlepszym rozwiązaniem na polskim rynku.
Przekonuje mnie właśnie owa łatwość obsługi, dobre kursy, całość powiązana w jednej aplikacji, gdzie mogę na bieżąco sprawdzić historię zakupów, wymiany waluty, doładowań itd.
To po prostu działa. Siedzisz w autobusie czy tramwaju… i przypomniało ci się, że potrzebujesz mieć dolary / euro / inną walutę? Cóż, wyciągasz telefon, odpalasz aplikację i wymieniasz walutę po kursie międzybankowym.
Dodatkowe zalety
Ciekawa sprawa: Revolut „przechodzi” jako karta kredytowa (sama karta jest embosowana, nasze dane osobowe i numer karty są „wypukłe”) przy rezerwowaniu samochodu w niektórych wypożyczalniach.
Tak, to możliwe, aby właśnie Revolutem zabezpieczyć wynajem – o ile oczywiście posiadacie na koncie odpowiednie środki. Nie wiem, czy jest to wykonalne w większości firm zajmujących się tym biznesem – ale na przykład na Islandii nie miałem problemów z wypożyczeniem samochodu, płacąc Revolutem: zarówno kwotę wynajmu, jak i kwotę kaucji.
Co można poprawić?
Cóż, bywały sytuacje, gdzie jednak Revolut nie zawsze się sprawdził. I tutaj widzę pole do poprawy. Co bywało problematyczne?
- nie zawsze mogłem zapłacić Revolutem w samolocie, podczas lotu. Dziwna sprawa: zdarzyło mi się, że płatności przechodziły bez problemu (lot linią Norwegian i Lufthansa), najczęściej jednak karta była nierozpoznawana, na przykład w niskokosztowych liniach lotniczych (Ryanair, Wizz Air) i u większości tradycyjnych przewoźników (Aeromexico, KLM, terminale, którymi dysponuje LOT). W teorii, co potwierdzają także nasi czytelnicy, karta nie powinna działać w terminalach offline. Ale niekiedy działa;
- zawsze warto mieć inną kartę przy sobie. Miałem przypadki, że terminal niestety odrzucał płatność, mimo że na rachunku, do którego jest podpięty Revolut, były środki. Dlaczego? Nie wiadomo. Co ciekawe, wypłata gotówki z bankomatu, chwilę później (przy użyciu tej samej karty) przebiegła bezproblemowo;
- należy pamiętać o tym, że kursy walut w weekendy są nieco wyższe – jeżeli potrzebujecie wymienić pieniądze, sugeruję przeprowadzić taką operację od poniedziałku do piątku;
- coś, co mi osobiście mocno przeszkadza: limit związany z wypłatami z bankomatów. Są darmowe, ale tylko do pewnej granicy, którą jest 200 GBP / 200 EUR / 800 PLN miesięcznie. Wypłata z bankomatu powyżej tej granicy, powoduje naliczenie opłaty w wysokości 2 proc. wartości transakcji. Ach, gdyby tak ów limit wynosił 3-4 razy więcej…
Mimo tych problemów, w dalszym ciągu uważam Revoluta za najlepszy wybór dla tych, którzy chcą mieć jedną kartę do płacenia za granicą podczas wyjazdów.
Jeżeli nie macie jej jeszcze w swoim portfelu – dajcie jej szansę. Możecie łatwo ją założyć >>