Dialog przed wejściem do Centrum Handlowego Bonarka. Rozmawiają dwie nastolatki. Sądząc po słownictwie i ubraniu – mają maksymalnie 16-18 lat. Sądząc po makijażu – przynajmniej kilka lat więcej.
– Widziałaś? Biała z Agą wrzuciła foty z Budapesztu. Imprezowały gdzieś w ruin-barach, poznały Włochów z Erasmusa, podobno melanż totalny. Wróciły jak zombie.
– Zgarnęły te bilety na PolskiegoBusa?
– No, za jakieś grosze kupiły jeszcze zanim się zwinął. Ale skąd wzięły kasę na imprezowanie przez cały weekend?
– One jeżdżą i latają za hajs starych. Mają z nimi dobry układ i szlajają się wszędzie.
Całość była licznie okraszona wyrazami powszechnie uważanymi za niecenzuralne.
Nie podróżujesz? Nie żyjesz!
Badania Allianz Worldwide Partners pokazują, że 96 proc. Polaków w wieku 18-30 lat podróżuje. To już nie jest tylko kwestia mody. To także kwestia akceptacji społecznej w grupie rówieśników.
Nie jeździsz? Jesteś „przegrywem”, niezdarą, która nie potrafi złapać tanich biletów, wykorzystać okazji do wyjazdu, zwiedzania, poszerzania swoich horyzontów, do (baczność!) poznawania nowych kultur (spocznij!)… a pisząc wprost: do imprez, zdjęć typu „byłam/byłem w…” i tego jakże niezbędnego w grupie obycia, pozwalającego na swobodną rozmowę o danym miejscu.
Swoje robią też media, zwłaszcza społecznościowe. Facebook czy Instagram pękają od selfie, których bohaterami są młodzi ludzie, ze znajomymi widokami w tle. Londyn, Paryż, Rzym, hiszpańskie plaże. Influencerzy, którzy prężą się przy moście w Porto, przy modnej knajpie w Pradze, wylewają się z platform blogowych i vlogowych. Wybaczymy Ci nieznajomość topografii Poznania czy Łodzi. Ale nie byłeś w Londynie i Paryżu, serio?!
Fot. Yulia Mayorova, shutterstock
„Stary, bilety do Londka za 8 dych w dwie strony. Ciśniemy na weekendówkę?!”
Londek, nie Lądek-Zdrój. Czasy się zmieniły, świat się spłaszczył. Sorry rodzice, Wasze dzieci szybciej ogarną wylot do stolicy Wielkiej Brytanii na szybki city-break, niż wyjazd w Bieszczady. Bilet za 39 PLN w jedną stronę, nawigacja w telefonie – i tyle ich widzieliście. Wrócą zmęczeni, ale szczęśliwi. I nie rozpakowując plecaka podręcznego, będą opowiadać o pomyśle na kolejny wyjazd.
20 lat temu codziennością były wytarte siedzenia w autobusie PKS nad polskie morze. Teraz codziennością są (nieco mniej wytarte) fotele w Ryanair czy Wizz Air, umożliwiające magiczną sztuczkę: jest szaro-zimno-źle? Pyk, 2 godziny lotu – i szczerzymy zęby do słońca na południu Europy.
I tu pojawia się słowo, które odmieniane jest na dziesiątki sposobów. Mniej i bardziej potocznie. Hajs, siano, flota, kasa – wszystkie znaczą to samo. Pieniądze.
Fot. frantic00, shutterstock
„Nie ma sianka, nie ma latanka”
Szybka sonda wśród znajomych… i dzieci znajomych. Plus telefon do kuzynki, która jest w wieku post-gimbazy (tłumacząc na język polski, ma 17 lat). I zdziwienie: to nie jest takie oczywiste, jak mogłoby wydawać się na pierwszy rzut oka.
Z jednej strony podejście, które sprowadza się do wyciągania pieniędzy od rodziców (usłyszałem cudowny skrót SOK – Starzy Ogarną Kasę). Tak jest najprościej. Pełen wachlarz środków perswazji, od próśb – niekiedy nawet nie trzeba prosić – poprzez racjonalne tłumaczenie, skończywszy na krzyku i roszczeniowej postawie: inni jeżdżą i wrzucają na fejsa zdjęcia z Las Palmas, a ja mam dać z Lasu Kabackiego?!
Koleżanka z redakcji zwraca uwagę na to, że czasy się zmieniły. „ – A teraz zielone szkoły na Kanarach!!11oneonejeden”. I trudno nie przyznać jej racji. Rodzice z mniejszym lub większym bólem sponsorują wyjazdy swoich nastoletnich dzieci – niektórzy traktują to jako inwestycję, inni jako spełnienie swojego obowiązku, są i tacy, którzy nie chcą, aby ich dziecko odstawało od rówieśników. Karuzela się kręci.
Fot. Yulia Mayorova, shutterstock
„Zaciskam zęby i cisnę”
Ale nie jest aż tak źle. Młodzież i millenialsi potrafią zdobyć pieniądze na podróżowanie także w inny sposób niż wyciągając rękę w kierunku rodziców. Podejmują się prac dorywczych, które pozwalają na uzbieranie pewnej kwoty z przeznaczeniem na wyjazd. Szukają alternatyw dla drogich hoteli – w popularnych miejscowościach turystycznych hostele są oblegane przez młodych podróżników.
– Inni wydają kasę na pierdoły. Ja co miesiąc wrzucam do puszki po kawie 300 PLN. Tyle mogę odłożyć, więcej nie jestem w stanie. Pracuję w jednym z kin, studiuję, mam sporo innych wydatków. Ale to wystarcza na dwa ciekawe wyjazdy w roku. Mocno budżetowo, ale fajnie! – opowiada Marta z Krakowa.
Połknięcie bakcyla podróżniczego powoduje, że młodzi ludzie zaprzyjaźniają się z takimi słowami jak Airbnb czy Couchsurfing. Porównują ceny w poszukiwaniu okazji, często z telefonem w ręce – według badań TravelMarketing, 74 proc. młodzieży korzysta z urządzeń mobilnych do wyszukania informacji potrzebnych do organizacji wyjazdu, a połowa z nich dokonuje zakupu usług turystycznych właśnie na smartfonach.
Kwitnie kreatywność w organizowaniu budżetowych podróży: za niewielkie kwoty można „zjeździć” pół Europy (i nie tylko) – tutaj barierą często jest tylko wyobraźnia. I prawdziwa chęć do podróżowania… a nie słomiany zapał.
Wspominałem o mojej kuzynce? To dobry przykład na coś, co można określić jako „działania ewangelizacyjne”. Nie zawsze od razu trzeba rzucać się na głęboką wodę.
– Znajomi z liceum wciąż mi trują: Ty to masz fajnie, wciąż gdzieś jeździsz. My też chcemy, pamiętaj o nas i kup nam bilety następnym razem.
– I co, kupujesz?
– Sporo osób udało mi się wciągnąć w tanie podróżowanie. Zobaczyli, że nie są na to potrzebne miliony monet. Ostatnio zrobiliśmy sobie szybki wypad do Lwowa. Grupka 5-osobowa, całość naprawdę po taniości, spanie w hostelu, dojazd marszrutką z granicy. Było super!
Da się? Da się!
Fot. Ruslan Lytvyn, shutterstock
Ach ta młodzież
Także słynna roszczeniowość i rozpasanie najmłodszych podróżników niekiedy jest miejską legendą. Manager jednego z krakowskich hosteli opowiada, że większy problem ma z grupami w wieku 30-45 lat, niż z osobami mieszczącymi się w przedziale 18-25 lat.
– Zarówno młodzi Polacy, jak i turyści zagraniczni znają reguły gry. Wiedzą, że są w hostelu, a nie w hotelu. Umieją się zachować, nastawieni są raczej na zwiedzanie, a jak już imprezują, to na mieście. W hostelu nie mamy zbyt dużo okazji do interwencji – mówi pan Sławomir. – Te opowieści, że kiedyś to było budżetowe podróżowanie, a teraz to rozpasana młodzież szasta pieniędzmi, to trochę bajki. Dużo rozmawiam z naszymi gośćmi. Niektórzy oglądają każdą złotówkę, mając doskonale przygotowany plan wyjazdu i znając realia dotyczące cen – dodaje manager hostelu.
Pomysły odgórne?
Pęd do podróżowania młodych ludzi jest tak duży, że pomysły na ułatwienie planowania pierwszych wyjazdów wychodzą nawet ze strony władz poszczególnych państw oraz Unii Europejskiej. Niedawno ekscytowaliśmy się pomysłem Parlamentu Europejskiego, który planuje rozdać 20 tys. darmowych biletów na podróże koleją po Europie. Otrzymają je 18-latkowie.
Docelowo Parlament Europejski chce, aby w 2020 roku taki bezpłatny bilet otrzymywał w prezencie każdy obywatel UE na swoje 18-te urodziny. Zwolennicy takiego „prezentu” uważają, że pomoże on młodym ludziom lepiej poznać odmienne, europejskie kultury i siebie nawzajem. Projekt ma więc duży walor edukacyjny.
Jak to ma wyglądać w praktyce? Bilet ma uprawniać do przejazdów pociągami po Europie przez trzy tygodnie – młodzi ludzie w założeniach mają mieć możliwość korzystania z niego w ciągu 2 lat od otrzymania biletu.
Fot. 1000 words, shutterstock
Łap okazję i leć!
Masz możliwość wyjazdów? Korzystaj z tego, ile wlezie. Nie daj sobie wmówić, że nie warto, że nie da się, że za drogo, że to tylko starsi mogą.
Zwiedzaj świat. To lepsze niż najpiękniejszy sen.