Samolot czy pociąg? Sprawdzam, jak szybciej i lepiej podróżować po Indonezji
Jak pewnie wielu z was, w codziennym życiu oraz w czasie wycieczek zdarza mi się wybierać różne środki transportu. Samochód traktuję wyłącznie jako narzędzie, pozwalające na sprawne przemieszczanie się. Wewnętrznie czuję, że nie zostałem stworzony do długich wojaży autobusem, podobnie sprawa ma się w przypadku łodzi (prawdopodobnie ma to coś wspólnego z chorobą lokomocyjną/morską). Relacja z jednośladem przypomina burzliwy romans pełen wzlotów i upadków.
Dwie rzeczy zajmują jednak szczególne miejsce w moim sercu. Odkąd pamiętam, zawsze fascynowały mnie pociągi i niemal wszystko, co z nimi związane – od oglądania starych składów w skansenach, po długie, całonocne podróże, gdy zasypiałem w rytm dźwięku wagonów stukających o podkłady. Natomiast samolot był miłością od pierwszego wejrzenia, która trwa do dziś. Gdybym jednak musiał wybrać tylko jedno z nich, miałbym duży problem – uważam, że w przypadku podróży oboma tymi środkami transportu jest coś szalenie romantycznego co sprawia, że czasami to droga staje się celem.
Pociągiem przez Indonezję
Przebywając przez jakiś czas w Yogyakarcie, w perspektywie pojawił się szybki wypad do indonezyjskiej stolicy – Dżakarty. Odległość w linii prostej dzieląca oba te miasta to około 430 km. Tylko i aż, bowiem warto wziąć pod uwagę pełen kontekst: Jawa to piąta największa wyspa Indonezji, pofałdowana kraina wulkanów, pól ryżowych oraz zamieszkała przez ponad 130 mln ludzi – czyli większą część populacji kraju!
Mając na względzie odległość, czas podróży oraz komfort, pod uwagę brałem tylko dwie opcje: pociąg lub samolot. Po jakimś czasie w mojej głowie zakiełkowała jednak inna myśl – dlaczego nie spróbować obu? O kolejach w Azji krążą liczne legendy, w których prawdopodobnie tkwi ziarno prawdy. Mając na swoim koncie zgoła odmienne doświadczenia z Kambodży oraz Laosu, nie mogłem doczekać się, by „dorzucić” tam Indonezję.
Na pierwszy ogień poszła podróż lądem. Chcąc wybrać się z Yogyakarty do Dżakarty, każdej doby do wyboru jest kilka pociągów, a ja celowo stawiam na ten, który jedzie za dnia. Czeka mnie długa droga (7,5 godziny), nie chcę zatem zrywać się zbyt wcześnie, mając równocześnie nadzieję na ciekawe widoki za oknem.
Zakup biletów jest bardzo prosty, a głównym kanałem sprzedaży jest Internet. Kasy otwierają się wyłącznie na 3 godziny przed odjazdem, a wtedy może po prostu nie być już miejsc na interesujący was pociąg. Bilety zarezerwujecie korzystając z oficjalnej aplikacji indonezyjskiego przewoźnika (Kereta Api Indonesia) lub jednego z pośredników. Zmuszony byłem do wyboru drugiej opcji ze względu na problemy z płatnością kartą, która nie została wydana w Indonezji. Natomiast dobra wiadomość jest taka, że nawet wtedy można dokonać rezerwacji poprzez aplikację, a bilety gotówką opłacić w dowolnym sklepie sieci Indomaret (najpopularniejsza spożywcza franczyza w kraju).
Pociąg z Yogyakarty do Dżakarty odjeżdża z głównego dworca kolejowego (Tugu) w mieście. Bez problemu dostaniecie się tam za niewielkie pieniądze miejskim autobusem lub taksówką zamówioną przez Graba. Sama stacja nie jest duża, znajdziecie na niej jednak wszystko, czego można potrzebować przed wyruszeniem w podróż: kilka kawiarni i sklepików, bezpłatną możliwość uzupełnienia wody, a nawet miejsce do pracy z laptopem (są gniazdka), salonik biznesowy oraz oczywiście kącik do modlitwy. Pamiętajcie, by na stację przybyć z wyprzedzeniem – każdy bilet należy jeszcze wydrukować w automacie. Zajmuje to kilka sekund, ale mogą trafić się kolejki.
Pociąg odjeżdża z punktualnością godną szwajcarskiego zegarka i po drodze nie notuje żadnych opóźnień. Wygodne fotele pozwalają na rozłożenie się do nieco bardziej komfortowej pozycji i mam wrażenie, że jest tam więcej miejsca na nogi, niż np. w samolotach tanich linii. Przy każdym siedzeniu znajdziecie gniazdko elektryczne, brak jest jednak rozkładanego stolika oraz pokładowego WiFi (gdyby ktoś planował pracę w czasie podróży). Klimatyzacja działa dokładnie tak, jak zwykle odbywa się to w Azji (czyli jest zimno lub bardzo zimno). Pamiętajcie o czymś ciepłym do ubrania, by nie skończyć z przeziębieniem.
W pociągu znajduje się również wagon restauracyjny, do foteli podróżnych podjeżdża także płatny serwis. Do wyboru dostępne są tradycyjne dania (Nasi Goreng, Mie Ayam, etc.) oraz kawa, herbata lub woda. Za niewygórowaną cenę ok. 15 PLN decyduję się na zakup ryżu z kurczakiem oraz herbaty. Na tle opcji oferowanych w wagonach WARS należących do PKP propozycja ta wygląda na więcej, niż zachęcającą.
System rozrywki pokładowej? Oczywiście! W wagonach rozmieszczone są telewizory, choć niestety nie w zagłówku poprzedzającego nas fotela i nie mamy wpływu na to, co w nich się pojawia. Dlatego ten konkretny aspekt przypomina bardziej długą, szkolną wycieczkę autokarem, aniżeli daleką trasę samolotem. Choć w pociągu obowiązuje zakaz palenia, na korytarzach można wyczuć, że nie wszyscy są w stanie powstrzymać się od oddawania się nałogowi przez kilka godzin – Indonezyjczycy to jedna z najwięcej palących nacji świata.
Podróż do Dżakarty trwa niemal 7,5 godziny, a umilają ją wspaniałe widoki za oknem. Mijamy majaczące w oddali górskie szczyty, gaje palmowe, pola ryżowe oraz kolorowe dachy meczetów. Gdy pociąg kończy swój bieg na stacji Pasar Senen w zasadzie nie odczuwam zmęczenia. Bardzo przyjemnie wyglądała również cena biletu – rezerwując go z kilkudniowym wyprzedzeniem zapłaciłem ok. 77 PLN za podróż w klasie ekonomicznej. Nie mogę narzekać.
Podróż w przestworzach:
W drodze powrotnej wybór pada na samolot, a tym razem wracam popołudniu, więc jedyne o czym myślę po pobycie w Dżakarcie, to jak najszybsze znalezienie się w swoim pokoju. Choć w tym wypadku czas planowanej podróży jest nieporównywalnie krótszy (wg. rozkładu to 1h 20 min), zdaję sobie sprawę, że w 3 godziny się z tym wszystkim nie uwiniemy. Pierwsza przeszkoda, na którą natrafiam to stołeczne korki, o których krążą już anegdoty. Dojazd z centrum miasta na lotnisko Dżakarta Soekarno-Hatta zajmuje mi dobrze ponad godzinę, mimo iż jest to niedziela poza godzinami szczytu (a może tam zawsze są „godziny szczytu”?).
Tym razem podróżuję na pokładzie samolotu należącego do przewoźnika TransNusa. Przypomina on bardziej tradycyjne linie, niż znane nam z własnego podwórka Ryanair lub Wizz Air. W cenę biletu wliczony jest bagaż rejestrowany, możliwe jest dokonanie bezpłatnej odprawy na lotnisku. W trakcie krótkiej wycieczki nie potrzebuję jednak żadnej z tych opcji, dlatego z elektronicznym biletem udaję się prosto do kontroli bezpieczeństwa.
Celowo wcześniej sprawdziłem historię mojego lotu na portalu Flightradar24 i okazało się, że przez ostatni tydzień ani razu nie dotarł on do celu punktualnie. Nie inaczej było tym razem: obsługa informuje najpierw o godzinnym opóźnieniu, potem dochodzi do tego kolejne 30 minut, potem tracę rachubę, gdy stoimy w długim „korku” na płycie lotniska (prawdopodobnie wypadliśmy ze swojego slota). Do celu docieramy z 1,5-godzinnym opóźnieniem, zatem podany planowy czas podróży prawdopodobnie jest zawyżony lub nadrobiliśmy go nieco w powietrzu.
Natomiast sam lot przebiega w bardzo przyjemnej atmosferze. Niewielkie wypełnienie samolotu (Airbus A320 w standardowej konfiguracji) sprawia, że panująca na pokładzie atmosfera staje się niemal kameralna. Stanowi to spory kontrast dla pociągu, który wyglądał na wypełniony niemal do ostatniego miejsca.
Doświadczenie w powietrzu przypomina już podróż z typową tanią linią, zatem za darmo nie dostaniecie tam nawet szklanki wody. Istnieje natomiast możliwość zakupu napojów lub przekąsek, z której nie korzystam. Co mnie zaskoczyło? W kieszeni każdego fotela, poza instrukcją bezpieczeństwa oraz menu pokładowym umieszczona jest również karta do modlitwy – i to w aż 5 wersjach (dla muzułmanów, wyznawców hinduizmu, buddyzmu, jak również katolików i protestantów).
Samolot dwukrotnie korzysta z rękawa, zatem zarówno wsiadanie, jak i wysiadanie to przyjemne doświadczenie, które przebiega szybko i sprawnie. Od jakiegoś czasu w Yogyakarcie funkcjonuje nowe lotnisko, które znajduje się jednak sporo dalej od centrum miasta, niż poprzedni port. Podróż taksówką trwa około godzinę i będzie kosztowała was ok. 80 PLN, na szczęście do wyboru jest też alternatywa w postaci pociągu. Ta opcja to ok. 40 minut oraz wydatek rzędu 13 PLN – zatem będzie szybciej i taniej, niż samochodem.
Ile zapłaciłem za bilety? Podróż zaplanowana została w dość spontaniczny sposób, zatem i tutaj nie było możliwości zarezerwowania biletów z dużym marginesem. Te kupione z kilkudniowym wyprzedzeniem kosztowały mnie nieco ponad 200 PLN. Biorąc pod uwagę krótki termin do wylotu, możliwość zabrania bagażu rejestrowanego i jednak krótszy czas podróży – uważam to za niewygórowaną cenę.
To w końcu która opcja bardziej się opłaca?
W tym wypadku myślę, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Samolot, mimo konieczności uciążliwego dojazdu do obu lotnisk, wciąż okazał się mniej czasochłonnym przedsięwzięciem. Pociąg był jednak tańszym i zdecydowanie ciekawszym doświadczeniem. Jeśli postawcie na przejazd za dnia, czas mogą umilić wam wspaniałe widoki, ciekawa książka i dobre towarzystwo. Do tego pewnie klimat ucierpi odrobinę mniej 😉 A który środek transportu wybralibyście wy?
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?