Jedna z bardziej irytujących rzeczy w hotelach wkrótce zniknie na dobre! Niestety, nie za darmo…
Zameldowanie o godzinie 15, wymeldowanie – o 11, najpóźniej w południe. A co zrobić, jeśli lądujecie w danym mieście bladym świtem, a lot powrotny macie późnym wieczorem? Na szczęście coraz więcej hoteli zaczyna myśleć o swoich gościach i oferuje… elastyczne możliwości zameldowania i wymeldowania.
Każdy z nas to zna, prawda? Po długim locie znajdujemy się rano na lotnisku i marzymy tylko o gorącym prysznicu i przebraniu się. Zamiast tego, musimy włóczyć się przez kilka godzin po mieście, bo standardowa doba hotelowa zaczyna się zazwyczaj dopiero od 15, a pech chce, że większość pokojów w naszym hotelu jest akurat zajęta. Tak, chyba nic tak nie irytuje jak konieczność czekania na możliwość otrzymania karty do naszego pokoju. Oczywiście, na wszystko są sposoby: możemy napisać wiadomość do hotelu z prośbą o wcześniejszy check-in, recepcjoniści w hotelach też zazwyczaj idą nam na rękę, jeśli akurat są wolne pokoje, ale nie da się ukryć, że jest to przede wszystkim dobra wola hotelu.
Dlatego teraz coraz więcej sieci hotelowych stara się zmieniać swoją politykę dotyczącą doby hotelowej, aby zaproponować swoim gościom jak największą elastyczność. Sieć hoteli Hoxton, mająca swoje obiekty m.in. w Londynie, Amsterdamie, Paryżu i Los Angeles oferuje swoim gościom usługę FlexyTime, która pozwala im na zameldowanie się w hotelu już o godzinie 12 i wymeldowanie w samo południe następnego dnia. Usługa jest bezpłatna, ale hotelowi goście muszą ją aktywować na 72 godziny przed przyjazdem i dodatkowo dokonać rezerwacji bezpośrednio na stronie internetowej, a nie przez pośrednika.
Dłuższy i bardziej elastyczny pobyt oferują też bardziej luksusowe miejsca jak Peninsula Beverly Hills, gdzie hotelowi goście, jeśli tylko będą wolne pokoje i dadzą hotelowi znać wcześniej, mogą teoretycznie wydłużyć sobie hotelową dobę aż o 27 godzin.
Ale to nieliczne przypadki, bo hotelowe sieci oczywiście są gotowe przychylić nieba swoim klientom, ale… nie za darmo. Metody są różne, np. Sieć Marriott oferuje członkom swojego programu lojalnościowego Bonvoy możliwość późniejszego wymeldowania się z hotelu – w zależności od statusu, możemy opuścić nasz pokój nawet o godz. 16.
Z kolei sieć hoteli Standard oferuje możliwość elastycznego zameldowania i wymeldowania się za dodatkową opłątą, która zazwyczaj wynosi do 5 procent wartości rezerwacji. Ale to nie problem, bo… hotelowi goście chcą za taką usługę płacić.

– Jest coraz więcej długich, międzykontynentalnych lotów, a efektem jest to, że coraz więcej gości przybywa na lotniska o dziwnych godzinach w ciągu dnia lub nocy. Dlatego możliwość elastycznej rezerwacji pobytu w hotelu stała się bardzo ważna: daje bowiem możliwość personalizacji pobytu, zwiększa poczucie lojalności i… generuje dodatkowe przychody – mówi Max Speherd-Cross, założyciel start-upu HotelFlex,
To idealny serwis dla tych, którzy cenią sobie elastyczność: HotelFlex korzystając z hotelowych baz danych analizuje poziom wypełnienia pokojów w hotelach i jeśli chcemy wcześniej się zameldować, to informuje nas, mając dane o naszym locie, kiedy, od której i w jakim hotelu pojawi się taka możliwość.
Z najnowszych danych wynika, że 15 procent hotelowych gości jest gotowych zapłacić dodatkowo za wcześniejsze zameldowanie się do swojego pokoju lub późniejsze wymeldowanie.
– To nie powoduje żadnych dodatkowych komplikacji operacyjnych dla hotelu, który informuje nas tylko o tym, jakie i ile wolnych pokojów jest dostępnych do wcześniejszego zameldowania. Dzięki temu hotel zarabia na pokoju, który zapewne stałby pusty – mówi Shepherd-Cross.
Choć z tym brakiem komplikacji to nie do końca prawda, bo jeśli dana sieć faktycznie chce mocniej wejść w tak dużą elastyczność, musi to wpłynąć choćby na to, o której do pracy przychodzi np. Serwis sprzątający.
Ale zdaniem hotelarzy, ta zmiana jest nieunikniona.
– Minęły już czasy, gdy hotelom uchodziło na sucho oferowanie w minibarkach batoników po.5 USD za sztukę. Klienci stali się znacznie bardziej świadomi – są gotowi wydać więcej pieniędzy, ale chcą mieć z tego konkretną wartość – mówi Sharan Pasricha, właściciel sieci hoteli Hoxton.
Zmian w hotelach jest więcej
Hotele zmieniają swoją ofertę na naszych oczach: kilka miesięcy temu pisaliśmy o tym, że w ramach walki z wyrzucaniem jedzenia hotelarze planują zmiany w ofertach śniadaniowych, m.in. ograniczenie słynnych, uginających się od jedzenia „szwedzkich stołów”. Ale zmiany dotyczą też pokojów hotelowych – coraz więcej sieci rezygnują ze słynnych malutkich opakowań z szamponami i odżywkami – zamiast tego proponują duże dystrybutory, z których możemy sobie pobrać żel pod prysznic. Zmiany oznaczają ogromne oszczędności i ochronę środowiska – wyeliminowanie takich opakowań z sieci Marriott oznacza, że do śmieci trafi aż pół miliarda małych buteleczek mniej!