Fly4free.pl

@tropikey: kiedyś, jeszcze przed 2020 jak przeglądałem te loty, to nawet zdarzały się dwie rotacje dziennie i latały.

Mi przenieśli lot o cały dzień dwa miesiące przed wylotem i to mi też trochę pokrzyżowało plany . Ale finalnie anulowałem te przeloty i zakupiłem nowe sporo już tańsze . Mogłem te loty przełożyć na dowolny termin aż rok do przodu, mimo iż kupowałem u pośrednika nie było z tym problemu. Bo na chilijskiej wersji żadna karta mi nie przechodziła . Wylot mam za 10 dni i mam nadzieję że już nic się nie zmieni .

_________________
http://swiatwmoimzasiegu.blogspot.com/

Miłego lotu i poproszę o chociaż jakieś zwięzłe podsumowanie po powrocie

Z dużym wyprzedzeniem sprzedawali kalendarz który wyglądał jak gra w bingo. Na 2-3 miesiące przed ustabilizowali siatkę na 3 loty tygodniowo (tzn. 3 dni w tygodniu, bo nawet w tej opcji bywają po dwie rotacje dziennie). Trudno przewidzieć, ale przynajmniej są elastyczni. IMHO, dla pewności trzeba mieć przynajmniej tydzień okienka.

_________________

Na dzisiejszej drugiej rotacji czyli o 10.40 z SCL obłożenie było z 95 %. Przelot na IPC w miarę planowo, chyba 5 minut spóźnienia, 5,5 godziny czystego lotu. Posiłek podczas lotu bez szału, jakieś kluski i mała czekoladka, do tego cerveza . W rozrywce pokładowej nawet jeden polski film . Na razie dużo nie widziałem ale jest jakaś magia w tym miejscu, podobnie jak na Svalbardzie. Pozdrawiam

_________________
http://swiatwmoimzasiegu.blogspot.com/

No właśnie... @mmaratonczyk, @benedetti, @cart i inni, którzy odwiedzili tą wyspę - czy ktoś z Was leciał tam bez przekonania lub wręcz ze sceptycznym nastawieniem, a na miejscu doznał olśnienia i został oczarowany "okolicznościami przyrody"?

Jestem w rozterce, bo z jednej strony to słynne miejsce, tzw. obowiązkowy punkt na liście "do odwiedzenia", do którego na dodatek mógłbym (lecąc za aviosy) dostać się w zasadzie za darmo, a z drugiej, gdy już się obejrzało dziesiątki zdjęć tamtejszych kamiennych posągów, człowiek się zastanawia, czy zobaczenie ich na żywo jest warte całej wyprawy? Jasne, taki sam dylemat można mieć w odniesieniu do każdego w zasadzie zabytku na świecie, tyle że w innych przypadkach jest zazwyczaj - oprócz tego konkretnego dzieła rąk ludzkich - coś jeszcze, co można zobaczyć w tej samej okolicy. Tymczasem, po przeczytaniu różnych relacji, odnoszę wrażenie, że Wyspa Wielkanocna to w istocie tylko moai.
Zdaję sobie sprawę, że to kwestia mocno subiektywna, więc nie proszę o poradę, tylko raczej o wyrażenie właśnie takiego osobistego osądu.

@tropikey W zasadzie pisząc swoje pytanie, sam na nie po części odpowiedziałeś. Olśnienia nie doznałem, ale byłem tuż po wizycie na Galapagos, które zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Na Rapa Nui - jak dla mnie 2-3 magiczne miejsca i tyle. Nie żałuję, ale żebym piał z zachwytu, to też nie. Czy warte takiej wyprawy? Nie wiem. Chyba tak. Jeśli masz takie możliwości, to leć.

_________________

Olśnienia to ja doznałem, kiedy na stopa wjechałem do Paryża w 1989 i wieczorem z plecakiem szedłem Champs Elysees

Natomiast WW jest pięknym, wyjątkowym miejscem. Różnica między oglądaniem czegoś na obrazku a w realu... chyba nie trzeba wyjaśniać.

A jak wygląda faktyczna sytuacja z tymi posągami, które były (z)niszczone nie tak dawno temu?

@man4business Nie było widać śladów pożaru. Pewnie część się trochę przypaliła i podobno popękała, tak przynajmniej wynika ze zdjęć i opisów, które widziałem po pożarze.

_________________

Ja WW jarałem się od podstawówki, lektur nie czytalem, ale wszysktie dostępne książki o wyspie (czyli wtedy trzy) już tak.
Tegoroczna podróż tam to było spełnienie dziecięcych marzeń. Specjalnie wziąłem 5 dni na miejscu by cieszyć się faktem, że tam jestem i oglądać codziennie zachody słońca, które znikało za moai.
Nie wiem jak to wygląda z perspektywy kogoś kto się tym nie jara, tylko po prostu zwiedza, ale mam nadzieję, że podobnie
Ps. Galapagos też super
Ps2. Przed podróżą gdziekolwiek oglądać jak najmniej zdjęć. Wtedy będzie efekt WOW, a nie "no tak, całkiem jak na zdjęciach"

Absolutnie oglądać chore ilości zdjęć, żeby złapać wszystkie najlepsze miejscówki i kąty do fotek!!!

Wschody i zachody słońca, to sztos. Warto iść c o d z i e n n i e, 2x dziennie.

_________________
https://www.instagram.com/bezdrozniczka/

@marcin.krakow pisze : Specjalnie wziąłem 5 dni na miejscu by cieszyć się faktem, że tam jestem i oglądać codziennie zachody słońca, które znikało za moai.
Powiem Ci tak ja myślę podobnie i ponieważ moja prawie piętnasto miesięczna podróż powoli zbliża się do końca będę tutaj aż 10 dni. Mam zamiar chłonąć tą atmosferę i trochę odpocząć od ciągłego przemieszczania się . Wiadomo nie jest tutaj tanio ale chyba każdy forumowicz wie jak trochę pokombinować żeby te koszty obniżyć.

_________________
http://swiatwmoimzasiegu.blogspot.com/

Nie wiem, jakie masz standardy dotyczące lokum, ale parę lat temu na wyspie był bodajże jeden czy dwa hotele z klimą. Żona szukała dość mocno, ceny były wtedy dla nas lekko zaporowe. Natomiast dość drogi hotel (bungalow), który wybraliśmy, nie miał klimy. Miał za to metalowy dach, małe okna i nagrzewał się dość mocno, w nocy trudno był spać. 10 nocy byłoby koszmarem. Po prostu WW pod względem stylu życia to połączenie Latynosów z Polinezyjczykami. Piszę nie po to, żeby zniechęcać do wyspy, sam poleciałbym ponownie i uwłacza to niezwykłości tego miejsca. Są jednak pewne aspekty jakie są i tyle. Trzeba to zaakceptować albo pozostaje się frustrować. Auto, które pożyczyliśmy miało 2 warstwy dywaników, bo po co tracić cenny czas na czyszczenie i odkurzanie
Miejscowi są oczywiście bardzo mili, może trochę zamknięci ale jak się trochę pogada to wręcz zaskakująco sympatyczni. Poziom usług nie należy jednak do topowych.
Aha, nie wiem czy było w wątku. Warto siedzieć przy oknie, co prawda przez 5h widać tylko ocean, ale samolot przed lądowaniem robi rundkę wokół wyspy. Druga rzecz to kasa, chyba było wspominane, nie wiem czy to się zmieniło. Warto mieć peso, bo kurs wymiany USD był jakieś 20-25 gorszy niż na kontynencie.

Jak się jest przy okazji avgeekiem to dochodzi jeszcze kwestia kresek na mapie, nowych lotnisk itp itd To jakiś istotny dodatkowy argument za w chwilach zwątpienia. A jak za mało, to można poczekać aż LA wznowi rotację IPC-PPT, co może też obudzi tę czy inną uśpioną taryfę i związane z nimi możliwości, żeby coś jeszcze bardziej kreatywnego potworzyć.

@j_a aktualnie jest tutaj końcówka zimy więc klima jest niepotrzebna . Temperatury wręcz idealne 19-22 stopnie. Szukając noclegu najtańszym miejscem był za 100 zł namiot. My znaleźliśmy na Airbnb fajny domek i mamy apartament z własną kuchnią za 180 zł nocka dla dwóch osób a do tych pięknych zachodów słońca mamy 1,5 km. Jeżeli chodzi o ceny to bilet do Parku czyli większości atrakcji to koszt 80 USD i jest ważny przez 10 dni. Jak już tutaj pisano wielokrotnie potrzebny jest przewodnik i taki wraz z autem na cały dzień to koszt 150 tys CLP . Maksymalnie mogą być 4 osoby plus piąty przewodnik. Sam wschód słońca na Tongariki 70 tys CLP za auto z przewodnikiem. Na wyspie są bankomaty dwóch banków - Santander (8,5 tys CLP prowizji, tak samo na lądzie , max 200 tys CLP ) i Estado , który nie czyta Revoluta ( ani Visy i MC ). Wszędzie w sklepach można płacić kartą i tu Revolut chodzi . Z żywności najtaniej kupić wino , 2 litrowy karton za 5,2 tys CLP.
Pierwszy zachód za nami

_________________
http://swiatwmoimzasiegu.blogspot.com/

@mmaratonczyk Życzę udanych zdjęć i pobytu

Czyli jeśli chcesz obejrzeć powiedzmy 10 wschodów czy zachodów w takim plenerze, to wydasz 3300 zł (na przewodnika plus auto)?

Zachody są za free zaraz koło miasta, a wschody 20-25$ na drugim końcu wyspy na Ahu Tongariki i w tej cenie jest transport (a czasem kawa i kanapki, to zależy od przewodnika)
Bilet do parku za 80$/10 dni daje nielimitowany wstęp wszędzie oprócz Rano Raraku, gdzie można wejść tylko raz

Kwestia konieczności wynajęcia przewodnika, w moim osobistym odczuciu bardzo psuje pobyt na wyspie. Wiadomo o co chodzi. W moim przypadku było tak, że na długo przed wyjazdem ustaliłem sobie wszystko z polecanym na forum przewodnikiem. Wskutek zmian w siatce LA miałem do wyboru albo 2 albo 5 dni na miejscu. Ostatecznie zdecydowałem się na 2, co powodowało, że miałem tylko jeden pełny dzień pobytu. No i na wieczór dnia poprzedzającego wycieczkę okazało się, że przewodnik rozwalił samochód i nie jest w stanie mnie obwieźć. Skończyło się na tym, że na szybko wynająłem auto i sam przewodnika po wyspie obwiozłem, niemalże jak płatnego niewolnika, który był moją przepustką do wejścia na teren atrakcji. Coś tam w sumie poopowiadał i było całkiem sympatycznie, ale większość z tych informacji można znaleźć w necie, a już na pewno nie było to nic odkrywczego dla osoby, która od dziecka czytała książki o Rapa Nui. Zaproponował mi też, że nazajutrz, w cenie podjedzie ze mną w jeszcze jedno miejsce, którego ze względu na poranną burzę nie zdążyliśmy objechać, a skończyło się na tym, że mnie wystawił przestając się odzywać. Co z tego, że bilet daje nieograniczony wstęp, jak za każdym razem musisz wykupić i dogadać się z ludzką przepustką (sorry).

Jeszcze ad vocem, do moich ostatnich wpisów w temacie, bo nie chcę być źle zrozumiany. Nie marudzę i uważam, że wyspa jest oczywiście warta przylecenia tam. O moai sporo czytałem i bardzo mnie to interesowało. Rano Raraku i Tongariki, czy nawet widok z wulkanu są na swój sposób magiczne. Jest to napewno coś wyjątkowego na skalę światową, a w ogóle klimat pobytu na wyspach na Pacyfiku bez wątpienia jest czymś nietuzinkowym. Nie byłem jednak jakoś szczególnie silnie emocjonalnie do Rapa Nui nastawiony i subiektywnie stwierdzam, że nie jest to miejsce, które wyląduje na szczytach mojej listy "naj", albo, że jest to zdobycie jakiegoś Świętego Graala turysty.

_________________