Fly4free.pl

sprawa kredytów frankowych to i tak Pikuś, przepraszam Pan Pikuś przy tym co sie dzieje na Woli
w miejsce zakładów chemicznych budują osiedla a okazuje się ze przez dziesiątki lat w ziemi były zakopywane odpady
i teraz wielki płacz ze niebezpiecznie i w ogóle i jak teraz żyć i oni nie wiedzieli
czyli jak zwykle po naszemu
najpierw kupić tanio a potem się zobaczy

_________________


kliknij pomógł

Możliwe, natomiast odnosiłeś się do moich stwierdzeń, więc warto mieć na uwadze, co ja miałam na myśli



Kredyty we frankach brali również "niegłupi ludzie" - zdolni programiści, uzdolnieni artyści, pracowici sprzedawcy, ba, znam nawet pracownika banku oraz pracownika uniwersyteckiego z sektora bankowości z tego typu zobowiązaniem. Domyślam się, że każda wymieniona powyżej osoba potrafiła liczyć. Ale nie o to w tym chodzi. Przede wszystkim, nie za bardzo obchodzi mnie sam fakt, że ktoś taki kredyt wziął. Setki ludzi codziennie inwestuje w rzeczy, które zniweczą kapitał który wyłożyli, bierze kredyty w SKOKach i innych parabankach (albo co gorsza zakłada tam lokatę), nacina się na jakiekolwiek usługi bankowe lub te, które występują poza sektorem bankowym. Denerwuje mnie za to, szał medialny jaki powstał w kontekście "tych biednych frankowiczów, których NIKT nie poinformował, których państwo oszukało, a banki to złodzieje" oraz ich postawa roszczeniowa. Bo prawda jest taka, że NIKT ich nie oszukał. Czy znasz chociaż jedną (rozsądną) osobę, która zainwestowała swoje pieniądze w nieruchomości, giełdę, waluty, firmę itp., która po "niewypale" tej inwestycji idzie do prasy i żali się, że została oszukana przez Państwo i "bógwiecojeszcze", bo nikt jej nie poinformował, że inwestycja wiąże się z jakimkolwiek ryzykiem? Ja nie. Optymizm frankowiczów wiązał się bezpośrednio z "klapkami na oczach" i jednokierunkowym myśleniem - "o, dostanę kredyt na wymarzony dom, dlaczego mam nie skorzystać, jakoś to będzie, może frank będzie stabilny". To był ich optymizm, ich przewartościowanie możliwości i ich kredyt, nie mój, nie Pani Basi z sąsiedztwa, nie Państwa i nie banków. Dlaczego zatem my mamy brać jakąkolwiek odpowiedzialność za ich niepoprawny optymizm i skłonność do ogromnego ryzyka?

oczywiście chciałam dodać, że w kontekście ryzyka inwestycyjnego i oszustw (żeby nie było niedomówień) - nie mam tutaj na myśli rzeczy niezgodnych z prawem lub na jego granicy np. deweloper zwiał z kasą, tylko o zwykłym ryzyku inwestycyjnym np. kupię akcje, których wartość spadnie na łeb, na szyję

Zasadniczo się zgadzam, ale w szczególności - to są kredyty banków (jako dawców), więc to nie jest sam w sobie problem tylko frankowiczów.
Dodatkowo - to co dopisałaś w dodatkowym poście - dużo wskazuje na to że te umowy miały w poważaniu zgodność z prawem...

Cokolwiek miałaś na myśli, ważne jest również jak Twoja wypowiedź została odebrana.


Co do problemu państwa, to już trzeba by nieco szerzej podejść, bo ewentualna 'zapaść' finansowa zauważalnej grupy obywateli, niewykluczone że w sporej części zahaczającej o prawie nie istniejącą klasę średnią może miec jednak bardziej centralne skutki, niż tylko problem z indywidualnym budżetem Kowalskiego. Coś jak ratowanie Grecji (za panstwowe, czyli nasze pieniądze, i oczywiście nie Grecji tylko zagranicznych banków u których Grecja poszła na krechę, ciekawe ile mieli długu we frankach

Odnośnie postawy rozszczeniowej, to zwróc uwagę, że na tzw wielkie manifestacje frankowiczów przychodzi może 200 osób, a nawet w pozwach zbiorowych przeciwko bankow mówimy o setka, czy pojedynczych tysiącach, co ma sie nijak to 750tys zaciągnietych kredytów. Wiec to może TV (celowo?) robi z tego większy szum niż tak naprawdę powinno się. Ale to typowe gdy każdą sprawę próbuje sie ubrać w politykę. Chodzi bardziej o to żeby jednemu czy drugiemu politykowi wytknąć że obiecał wyprostować, a teraz kręci, niż żeby faktycznie rozwiązać problem. Przy okazji można troche zantagonizować społeczeństwo, skłóconymi łatwiej się rządzi, bo się nie zorganizują przeciwko systemowi.

A co do postawy roszczeniowej, to akurat jestem w pełni z frankowiczami - można dofinansowywać nierentowne górnictwo, można dawać kasę biednemu chłopu to co nie wie jak żyć, gdy mu stonka zje nieubezpieczoną uprawę papryki, to dlaczego nie można 'zrepolonizować' Kowalskiemu krzywego kredytu we franku? Korzyść społeczna taka sama jak każdej innej pomocy odgórnej. Każdy próbuje coś wyszarpać. Jak będę płacił w PL podatki, to będę sie tym zamartwiał (może)

_________________

ja za to place podatki w Polsce juz od 4 lat i nie pasuje mi placenie na gornikow czy innych darmozjadow, nie rozumiem dlaczego caly kraj ma finansowac Slask oraz
nie rozumiem dlaczego mam placic podatki na program 500 plus z ktorego patole finansuja zakup wodeczki.

Tematyka kredytów hipotecznych (nie tylko we franku) była modna latem zeszłego roku. Ktoś coś wygrał, ktoś inny przegrał. Rozliczeń dokonują obie wszystkie możliwe strony. Co jakiś czas pojawiają się intrygujące obietnice, a potem ciekawe pomysły.

To są umowy pomiędzy kredytodawcą, a kredytobiorcą, wiadomo. Powiedz mi tylko dlaczego W SZCZEGÓLNOŚCI kredyty banków. Kredyt hipoteczny rządzi się akurat dość korzystną kwestią wyegzekwowania długu.




Czyli uważasz, że umowy dotyczące kredytów w frankach jest niezgodna z prawem. Wytłumacz mi proszę, dlaczego.



Wybacz, ale polecam wczytać się w tematykę mikro- i makroekonomii przed tym, jak będziesz porównywać dług frankowiczów z długiem w Grecji. Zalecam zacząć od definicji długu publicznego.



A skądś ty chłopie wziął te dane? Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia ile ludzi strajkowało. Wygooglowałam, w jednym strajku wzięło udział ok. 5000 osób w innym (w tym roku) też sporo, na pewno więcej niż 200 osób (sugerując się samym zdjęciem). 200 osób podpisało się pod pozwem zbiorowym w kontekście JEDNEGO banku, nie wszystkich. W internecie można bardzo łatwo znaleźć listę wszystkich pozwów. Polacy podpisali 700 000 umów kredytowych (nie 750 000 - gdzie Ty znalazłeś tą liczbę), ale na ten moment jest ich ok. 539 400 (stan na marzec 2016). A teraz smaczek, który znalazłam szukając liczby strajkujących osób:

"Od roku non stop mamią nas różnymi ustawami - co jakiś czas pokazują nam nowe propozycje. My nie jesteśmy za tym, my chcemy radykalnych zmian w prawie bankowym, przede wszystkim uczyć kultury bankowości" - mówił jeden z demonstrujących. Według niego, frank powinien kosztować 1,5 złotego. "Chcemy franków po złoty pięćdziesiąt, chcemy prawa i sprawiedliwości" - wzywał działacz "Lichfy". Zgromadzeni skandowali hasła: "Jarosław, franka zbaw", "My żądamy dobrej zmiany, kursu franka do wymiany".

Tym samym chciałabym zakończyć tę dyskusję, bo w momencie, kiedy ktoś zaczyna wyciągać dane wysnute z swojej własnej głowy, żeby tylko w jego mniemaniu "być na górze", kończy mi się ochota na dalszą dysputę. Proszę tylko, żebyś wyjaśnił co w kredytach we frankach jest nielegalnego (po prostu jestem niezmiernie ciekawa) i odpuszczam

Napisałaś:

Więc odpowiedziałem:


Skoro tak biegle posługujesz się internetem i sugerujesz doczytywanie na różne tematy, to bez problemu znajdziesz sobie informacje na temat wątpliwości prawnych dotyczących umów frankowych, abusywnych klauzur itp. we wcześniejszych postach w tym wątku były nawet jakieś linki.
A jak już będziesz w internecie szperać, to sprawdź przy okazji czym różni się strajk od demonstracji. Bo to już Twój drugi duży klops w terminologii, po WIBORze.

W temacie pozwów zbiorowych pisałem o setkach, lub tysiącach. Technologia "ch" zjadła, choć nie mam przekonania że to zmieniło kontekst wypowiedzi. Nie wiem co to jest "Lichfa", ale myślę że nie reprezentuje on poglądu żadnego normalnego frankowicza (typowe dla "działaczy"), a wręcz działa na szkodę, budując zły PR i nakręcając negatywnie ludzi. Ciekawe który bank im płaci za krecią robotę...
W każdym razie wyciąganie takich bzdur, jako argumentu w rozmowie jest niepoważne. "a u was biją murzynów".
Podobnie jak niepoważne jest czepianie się liczb, podanych oczywiście że z głowy - naprawdę ma znaczenie czy to było 700 czy 750? Ty znasz liczbę 700, ja pamiętam skąś 750. Na poziomie naszej dyskusji to praktycznie tyle samo, wiec o co kaman?

Odnośnie mojego mniemania w temacie "bycia na górze", to pozwól, że nie będę zdradzał preferencji przed obcą kobietą

Zgadzam się więc w pełni, że dalsza dyskusja nie ma sensu.
Miło się gawędziło. Pozdro

_________________

Sprawę kredytów frankowych można rozwiązać bardzo prosto - skoro dla frankowiczów kredyty w CHF są teraz "be", trzeba przeliczyć je na złotowe. Bierzemy warunki dla kredytów w PLN w momencie podpisania umowy, sprawdzamy, o ile więcej musieliby do tej pory zapłacić rat w złotówkach i albo dopisujemy tę kwotę do kwoty kredytu albo jednorazowo spłacają ją w banku. W ten sposób i banki i kredytobiorcy wychodzą na zero.

"Lichfa" była po prostu anegdotką, nie był to żaden argument w dyskusji, po prostu mnie koleś rozśmieszył. Takie rozluźnienie atmosfery, nie spinaj się tak

Widzę, że łapanie za każde słówko (nawet jak samemu go nie wyłapiesz => patrz. WIBOR-LIBOR, które było zwykłym "przejęzyczeniem" w toku pisania wypowiedzi) to twoja specjalność.

Różnica między 700 000 a 750 000 => 50 000 umów kredytowych po powiedzmy 200 000 każda (myślę, że znacznie więcej doliczając opłaty i kurs franka, ale niech będzie) = MILIARD złotych długu wśród Polaków. Dalej jest "e tam, 50 tys w tą czy w tą"?

I odnośnie bycia "na górze" - wielkie dzięki, że nie będziesz zdradzał!

Również serdecznie pozdrawiam

Nam sie udalo, rodzice pomogli i mamy po 32 lata i dom swoj bez kredytów , ale mielismy wyjatkowe szczescie

Bierze się kredyty w walutach jakie się zarabia. A trzeba robić tak jak ja, małą łyżeczką jeść. Moje Pierwsze mieszkanie miało 40 metrów za gotówkę, bo więcej nie miałem, 10 lat później kupiłem drugie 60 metrów - oczywiście w kredyt 60000 zł, na 10 lat ale z oszczędnością nazbierałem pieniądze na wcześniejszą spłatę w 3 lata i teraz w lutym - marcu spłacamy całość kredytu i bierzemy kolejne mieszkanie, tak aby było do mieszkania i do prowadzenia działalności.

A co do frankowiczów, wiedzieli co brali, jak frank był tani to się wyśmiewali ze złotówkowiczów że przepłacają - sam tego doświadczyłem wielokrotnie przez znajomych, kurs skoczył i zaczął się płacz. Mówią że podpisali umowy nie korzystne z bankami, ale czy bank kazał im podpisywać te umowy ? nie czytali ich ? nie wiedzieli że waluty się wahają albo w górę albo w dół ? Znaczy brali z pełną świadomością, a wszystko było do czasu kiedy kurs był słaby i wtedy bank był be. I tak niektórzy frankowicze wyszli pomimo skoku kursu korzystniej niż złotówkowicze. Szkoda że mi Państwo nie chce pomóc w spłacie kredytu tylko frankowiczom.

_________________