Fly4free.pl

Poprzednim razem, kiedy byłem w tym hotelu (doubletree Pudong)
wyższa wieża była w remoncie. Tym razem już się naprawiła.

Miałem możliwość wyboru już upgradowanego pokoju online. Nie było 2137, więc zdecydowałem się na najwyższy 3903 (zapamiętajcie), bo ma bardzo ładną fototapetę w łazience



W pokojach (to suita) jest też dobrze





To w ogóle bardzo ciekawy budynek - muszę sprawdzić czy ostatnie piętro jest czynne




Oprócz głupiego nietrafienia na właściwą stację kolejową, dostałem dziś dobra wiadomość transportową. Trip.com udało się zaktualizować nr mojego paszportu w rezerwacji air china, co oznacza, że nie będę musiał wcześniej przychodzić na mój lot za kilka dni.

Jeszcze uwaga praktyczna dotycząca map online. O ile Google maps są bardzo umiarkowanie przydatne to apple maps działają wyśmienicie, łącznie z pokazywaniem tras dojazdu komunikacją publiczną

Na koniec jeszcze wieczorne zdjęcie z okna. Myślałem, że będzie bardziej walić światłem, a jednak nie ma dramatu

Tak się jakoś złożyło, że dopiero dziś pierwszy raz byłem w hali odlotów na PVG i ... jestem zachwycony. Tyle rur!



Wczoraj zapomniałem wrzucić jeszcze jednego zdjęcia pokazującego co w Szanghaju robią jeśli rowery nie mieszczą się w wyznaczonym miejscu.

W PL z podobnymi problemami można spotkać się na bulwarach w Warszawie, ale nie widziałem rowerów układanych w górę

Rowery w Chinach....commoditized good

_________________
navigare necesse est

5A to już najwyższy poziom zabytkowości/ważności. Co ciekawe te literki nie są dane raz na zawsze i może partia uznać, że coś stało się mniej ważne

_________________
Tolerancja kończy się tam, gdzie zaczynają się prawa człowieka

Dziś doleciałem do pierwszego z celów mojej podróży, wcześniejsze przystanki były jedynie drogą.

Dolatuwanie byłoby całkiem przyjemne bo trzema siekierami China Airlines, przy wypełnieniu mniej niż 50%. To był mój najkrótszy lot grubaskem. Ale zdążono zaserwować całkiem poprawne jedzenie i to podając metalowe sztućce.

Byłby, bo lot opóźnił się ponad godzinę.

Mogę zdecydowanie polecić przyjeżdżanie na Tajwan z wcześniejszym pobytem w Chinach. To niezwykle ciekawe doznanie.

Kiedy byłem pierwszy raz w dalekiej Azji do Chin wjechałem z Hong Kongu. To był tak wielki szok, że po chwili uciekłem, na Filipiny - niepotrzebnie, bo jednak się przyzwyczaiłem.

Teraz Chiny są w mojej opinii jeszcze bardziej nieludzkie.

Podróż w drugą stronę to powrót do takiego trochę innego, ale naszego świata

Na razie Chiny i Tajwan różnią się dla mnie skrajnie. Choć mieszkają tu ci sami Chińczycy.

Tu ludzie się uśmiechają, zachowują swobodnie na ulicy, ubierają się inaczej. Widać dużo starych ludzi. Można się z nimi porozumieć - to ważne

Również przestrzeń jest inna. Mniej wertykalna, i dużo bardziej zużyta i używana.

Jest ciasno i głośno (ale nie przeraźliwie i choć dominują pojazdy spalinowe nie ma smrodu z innych miast Azjo).

Nie widać wszechobecnych kamer (pewnie i tak są, tylko nie wystawione w celu przekazania informacji: widzimy cię), nie widac daleko posuniętych środków bezpieczeństwa - kontroli skanerów. Poza tym nie widać policji.

Ale, wiadomo, że Tajwan znajduje się w stanie nieustannego zagrożenia inwazja ze strony Chin ludowych - są oznaczenia, gdzie znajdują się schrony.

Próbowałem lucky draw po przylocie, noc nie wygrałem.

Ilustracje są dziś słabe, bo chodziłem po ciemku i nie dużo, zwiedzanie będzie w kolejne dni.

Namzdkecoac zużyte uliczki, fajna klatkowska, intensywna zieleń wyspy (to miło, że pociąg z lotniska jedzie głównie nad ziemią) oraz znak braku wiary w umiejętności przybysza - w ludowych takie rzeczy tylko w drogich hotelach, tu w taniej knajpce, ale jedzenie było zdecydowanie więcej niż poprawne (jak widać), a ten żółty arbuz był najlepszy jakiego w życiu jadłem

To ciekawy temat, bo to właśnie na rowerach Chińczycy wchodzili w nowoczesność. potem przyszły motorowery, auta, później się to zelektryfikowano, a rowery są głównie w formie "nowoczesnej" czyli sharingowej

Pisałem, że Chiny ludowe są niefotogeniczne, z Tajwanem to zupełnie inna historia. Oni tu potrafią w żywe miasto, a i przyroda potrafi ładnie w nie wpełzać.

Ale jednak są barbarzyńcami. Dziś pojechałem obejrzeć piękne futurystyczne domki, a zastałem zgliszcza. Szkoda. Zdjęcia będą później.

A przy okazji napiszę o jednej rzeczy, o której wczoraj zapomniałem. W ludowych aplikacja Pekao odmówiła współpracy - nie dało się do niej zalogować. Muszą mieć jakąś blokadę, bo na Tajwanie wszystko OK. Dotyczy to tylko aplikacji, bo karta działała

A chodzi o osiedle domków będących kopiami Futuro houses i Venturo houses oryginalnie zaprojektowanymi przez Matti Suuronena

















Domy są w stanie jak widać, choć kilka Venturów jest zamieszkałych, jeden Futuro na sprzedaż,

Miałem też okazję wykąpać się w oceanie (który tu akurat nazywa się morzem), to zawsze przyjemność, zwłaszcza że jakieś tam fale były.

W Tajpei też jest co oglądać. Nawet ten Taipei 101 jest całkiem w porządku, zwłaszcza z daleka, gdy nie widać tych dekoracyjnych elementów (wiem one mają uzasadnienie, ale moim zdaniem lepiej byłoby je pominąć.

Bardzo ciekawy jest budynek liceum, a już całkiem wspaniałe Centrum Kongresowe (pod T101).

Poszczególne budynki też bywają niczego sobie, zwłaszcza.

Pisałem o problemach z odzyskaniem kasy za wymieniony bilet na pociąg. Rozpocząłem procedurę cashbacku, bo mi Chińczycy odpowiadali, że się nie da.

Okazało się że to był chyba głównie problem komunikacyjny, ponieważ dziś 80% zapłaconej kwoty wpłynęło na mój rachunek.

Dziś był dzień czilautu, trochę przypadkiem, bo okazało się, że miałem hotel zarezerwowany w Taoyuan nie w Tajpei i na dodatek nie chcieli mnie zameldować wcześniej niż o 15. Na dworze było gorąco (niby 34 ale odczuwalne 10 więcej), trochę się przeszedłem, wstąpiłem na taniego krafta do Family Mart, wróciłem do hotelu i ... zasnąłem

Obudziłem się akurat tak, żeby pójść na pobliski nocny market - do odwrotność naszych nocnych marketów - znaczy jest tłoczono, ale i tanio

Moja produkcja zdjęciowa była ograniczona. Jeśli chodzi o architekturę to mam dwie rzeczy, małą i dużą





Domek ładny a blok crazy

Trzy rzeczy uliczne







To od latania jest sklepem z kaskami motocyklowymi, ładne ale nie rozumiem

Owocowe coś - fajowe, a bocian jest na moście, w rzece poniżej widać sporo długonogich ptaków



Jakby co to w Family Market można nie tylko wypić piwo, ale również uciąć sobie drzemkę



Kierowcy BMW - wszędzie tacy sami (jakby co to nie są kierunkowskazy, tylko światła awaryjne)
na

A różowe karabinki dla najmłodszych to kiedyś byłaby perwersja, teraz świat się mocno zmienił, więc może to jest uzasadnione ćwiczenie przyszlych niezbędnych umiejętności

Bardzo mi się podoba na Tajwanie. Szkoda, że nie zaplanowałem tu dłuższego pobytu. Może jednak będzie jeszcze okazja, żeby tu się wybrać.

Zwiedzanie Taipei bardzo przypomina zwiedzanie jakiegoś europejskiego czy południowoamerykańskiego miasta (moje zwiedzanie). Co chwila znajduje się tu coś miłego.

Na dodatek wszędzie jest dobre i najczęściej niedrogie jedzenie.

A dzisiaj się nawet na festiwal jazzowy załapałem. Chiński zespół początkowo zdawał się nie kumać jazzu, ale kiedy się rozgrzali było już lepiej.

Poza tym znalazłem kilka ciekawych budynków, jedno blokowisko i mozaiki. To był bardzo dobrze spędzony dzień



Na pierwszą mozaikę natrafiłem na stacji kolejowej (znaczy po drodze też widziałem dużą i dość brzydką)

Potem zostawiłem rzeczy w hotelu (oni tu mają zameldowanie o późnych porach, a w ramach oszczędności nie korzystam z sieciowek w których mam statusy) i pojechałem zobaczyć filharmonię.

Przy hotelu była ładna dekoracja na bloku, a na docelowej stacji metra były samoobsługowe pieczątki pamiątkowe





Okazało się, że tam jest kilka muzycznych instytucje starszych i nowszych, można zobaczyć rzeczy jak poniżej



















Jeszcze w tamtych okolicach można znaleźć pozostałości po fabryce oleju słonecznikowego




Potem pojechałem do Muzeum Sztuki Nowoczesnej (być może jednego z - niestety wystawę otwierają we wtorek), ale budynek jest przyjemny





Wracając zobaczyłem budynek, który z daleka wydawał się być pięknym tarasowcem. Nie był, ale po drodze znalazłem kilka innych ciekawych rzeczy.

Na początek wegański bufet. Jedzenie przepyszne



Ten zestaw kosztował jakieś 12,50 i każdy jego element był wspaniały

Potem była kolejna mozaika, blokowisko (no właśnie niby wygląda na zdegradowane, ale w przyziemiu dzieci urządziły sobie tor do jazdy na rolkach, starsi jakieś chińskie gimnastyki robili, więc życie jest tam spokojne. Tylko klosze potłuczone.

Tapatalk zbiesil się o chyba muszę dalsze zdjęcia w kolejnym wpisie wrzucić

O, tak działa.

Osiedle:








Budynek z fajną antenką



Mauzoleum Czang Kaj-Szeka - to grzyb co nie?



Wieczorem poszedłem na koncert przy okazji odkrywając kilka ciekawych rzeczy. Koncert był w miejscu, które już wcześniej znalazłem - taka przestrzeń kulturalno - kulinarno - rozrywkowa w dawnej fabryce papierosów











A na koniec polonikum (co prawda największy akcjonariusz jest ze Szwajcarii)




Jeszcze jednego zapomniałem. Tu jest bardzo gorąco, Chińczycy często używają wentylatorków. Ten (a w zasadzie te dwa, bo drugi po drugiej stronie) były najbardziej niezwykłe, zasilane słońcem

Dziś kolejny bardzo udany dzień w Taipei. Tajwan to wspaniałe miejsce do odwiedzenia. Jest tu wszystko czego trzeba, w wersji w miarę kompaktowej i ze świetną infrastrukturą.

Dziś w planach miałem zobaczenie dwóch budynków, wszystkiego co znajdę po drodze i kolejny koncert jazzowy.

Tyle, że trafiłem na autobus na Bali ...

Autobus zawiózł mnie do promu, ale na początku chciałem zobaczyć brutalistyczny budynek szkoły dla chrześcijańskich panien. Nie udało się, nie wiadomo czy on nadal jest, ale to miejsce było tak zabezpieczone, że nawet nie próbowałem pytać ochroniarza czy można się przespacerować.



Na pocieszenie mam kawałek innego budynku

(Będzie na końcu bo się nie chce wkleić)

Oraz mozaiki z ptakami

Na Bali zjadłem sobie muszelki i popłynąłem promem za 5 zł na drugą stronę (gdzie zjadłem matchowego loda). Po drodze był ciekawy widok na deszcz.







Potem pojechałem do kościoła, a dokładniej buddyjskiej świątyni Nung Chan - ależ to wspaniały budynek!









Na koniec (znaczy jeszcze po małym odpoczynku przejdę się coś zjeść) odwiedziłem Centrum Sztuk Scenicznych. Imponujący budynek ze scenami wychodzącymi poza jego bryłę (i tysiącami tiktokerów). Tam też odbywał się koncert Asio Latino (nawet może nie był zły, ale akustyka dramatyczna). Tam to nie w żadnej sali tylko w podcieniach przed kulą.

Przy okazji jeszcze warto zwrócić uwagę na konstrukcję stacji metra obok

Dziś ostatni dzień w Taipei I na Tajwanie. Pada. I tu widać przewagę skromnej zabudowy tajwańskiej nad robiona przesadnie na pokaz architektura miast chińskich.

Oni tu mają podcienia. Jest gdzie się schować przed deszczem, jest jak iść bez zmoknięcia.

W ludowych chyba będę musiał zainwestować w parasol. Nie tym razem, ale poprzednim chodziłem po Szanghaju w czasie deszczu. Ponieważ było ciepło po prostu dałem się zmoczyć. Tragedii nie było, ale z plackiem nie chciałbym tak chodzić.

Ze względu na pogodę zrobiłem sobie dziś dzień Huidongów, ale schrzanilem sprawę, bo pojechałem oglądać domki mondrianowe.

Wszystko zaczął oczywiście Sam Chui, dawno temu.

Ale na Tajwanie mają nie tylko Huie ale i dongi. Znalazłem się na stacji przesiadkowej Dongmen. Potem był Hiudong.

Następnie jechałem metrem w kierunku Hiulong, pomyślałem, że jednak lepszy byłby Donglong. I okazuje się, że taki też jest. Na dodatek jest świątynią, ale do Donglonga już nie zdążyłem,

Żeby nie było tylko o dongach (w Wietnamie to dopiero zabawa, bo tam się dongami płaci) to jeszcze trochę art dodałem. Zabawne są te pixelkowe mozaiki

A ja znów w ludowych. Pobyt na Tajwanie oceniam na 8/10, chętne się tam jeszcze wybiorę.

Plan na Szanghaj jest prosty. Jadę do hotelu (pod lotniskiem), czytam książkę idę wcześnie spać, bo jutro o 8:50 mam kolejny lot

Zdaje się, że moje drogi właśnie za chwilę skrzyżują się z tajfunem Ragasa.

Na razie jest cisza przed burzą. Dobrą wiadomością, jest to, że zdążyłem dotrzeć do Guandongu, więc jeśli tajfun przejdzie mam szansę dotrzeć do Hong Kongu na czwartek.

Jutro wyłączają komunikację publiczną chyba w całej prowincji. Mam nadzieję, że pojutrze włączą.

Mam dach nad głową i to z wyżywieniem, choć trochę bez widoku (ale może będzie mniej wiać)



Z saloniku już jest lepiej



Jest co jeść



A jeśli się zmęczę jedzeniem (of 17:30 do 20) to mogę zjechać rypki pooglądać



Na zewnątrz też jest przyjemnie - Foshan - polecam, choć nie wiem czy jutro da się pospacerować.

Udało mi się wbić ja dzielnik



Znalazłem atrakcyjna konstrukcję betonową



No i popisu inżynierskie



Widziałem Toyotę Coronę (z koronkami na siedzeniach)



A także znalazłem pomnik, gdzie rodzina w pogoni za marzeniami (taki napis) ewidentnie ucieka przed soerpemimłotem

Z alkoholi mają m.in. wódkę Stoli (the original). I ona bynajmniej nie jest rosyjska, lecz Łotewska

Windy.com twierdzi, że przejdzie obok, ale wygląda poważnie

Coś jakby miał ominąć Hong Kong




Ledwo wieje, trochę pada, ale i tak mi basen zamknęli. Jestem rozczarowany, b co lepszego niż moczenie się w wodzie można robić w czasie tajfunu?

A tak przy okazji tajfun po chińsku nazywa się "tajfun"

Udało mi się bez problemów dostać do Hong Kongu. Przy planowaniu postanowiłem skorzystać z najszybszej, choć stosunkowo drogiej opcji czyli bezpośredniego pociągu z Guangzhou (ponad 100 zł, 55 min). Zdecydowałem się na to rozwiązanie bo nie wiedziałem jak będzie wyglądać sytuacja, a chciałem mieć jakiś bilet.

Dodatkowo pociąg odjeżdżał ze stacji Guangzhou South - tej samej z której kilkanaście lat temu nie udało mi się pojechać do Pekinu (bo nie można no płacić kartą a na stacji bankomatu nie było, a wtedy leżała ona po środku niczego)

Tym razem dojechałem bez problemów. Ze względu na konieczność wczesnego wstania oraz z powodu jakiegoś cashbacku na lastminute.com zdecydowałem się na tani nocleg w Tsim Sha Tsui. Okazało się, że trafiłem do sławetnego Chunking Mansions.

Jestem pod wrażeniem, choć problemem jest czas czekania na windę, a potem wjeżdżania na 16 piętro, wynoszący mniej więcej tyle co podróż pociągiem z Guangzhou, no OK z Schenzen do Hong Kongu.














P



W mieście widać drobne straty po tajfunie, najczęściej połamane drzewa, bo nie sądzę, że tę rękę zostawili na wiatr.





Stoją jeszcze pogłębiarki z których zrobiono falochron



Poza tym miasto wygląda równie dobrze jak kilkanaście lat temu, przy czym przybyło trochę imponujących budowli



























A na koniec hotel prawie Prince Polo