Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 15 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 07 Cze 2025 16:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2709
Loty: 968
Kilometry: 2 123 334
HON fly4free
Zaczęło się od mojej własnej wrzuty na trasie Dublin - St. John's Westjetem za 1100 zł. O Nowofundlandii myślałem już od wielu lat, bo bardzo lubię surowe klimaty. Napisałem do już prawie mojego stałego kompana @Woy (jeździmy razem chociaż raz w roku) i wędka chwyciła. Początkowy plan to było 5 dni obskoczyć tą niemałą wyspę.

No ale co z St. Pierre & Miquelon? To mała autonomia francuska, jedyna w Ameryce Północnej.

No i co z Anticosti? @Woy jest pasjonatem Unesco i to byłoby jedyne miejsce, którego by mu brakowało w tej części Kanady. Grzebię w logistyce ile się da i znajduje małą linię Air Liaison, która lata w stylu hopper po wybrzeżu Labradoru. Lata też na Anticosti. Przelot Blanc-Sablon - Sept-Iles z 4 stopami, a z powrotem z 3 kosztuje w promocji 823 zł. Dla samej frajdy chyba warto, bo leci się 18-osobowym Beech-19. Ten sam samolot zabiera nas na Anticosti RT za kolejne 300 zł.

Z uwagi na wydłużenie pobytu, zniknęły tanie loty powrotne do DUB, więc bierzemy niewiele droższy LGW. Pozwoli nam to także dokończyć weekend w południowej Anglii.
Mamy 9 dni w Kanadzie i dzień w Anglii. Do zrobienia 4100 km i trochę do polatania.

Będzie zimno, wietrznie, potem ciepło i słonecznie, a potem zimno i deszczowo. Będą surowe krajobrazy, zwierzęta, skamieniałości sprzed setek milionów lat, pierwsza osada Wikingów w Ameryce, odcięte od morza fiordy, bazy wielorybników baskijskich. Zaczynamy!

Załączniki:
trasa1.jpg
trasa1.jpg [ 184.9 KiB | Obejrzany 4154 razy ]
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez cart, 03 Lip 2025 09:00, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
21 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
Rendez-vous w Paryżu ♥️🍷 Zbiór lotów do francuskiej stolicy od 168 PLN 🇫🇷🥐 Rendez-vous w Paryżu ♥️🍷 Zbiór lotów do francuskiej stolicy od 168 PLN 🇫🇷🥐
Greckie wczasy z parkiem wodnym 🏊‍♂️🌊 Tydzień all inclusive na Zakintos za 2704 PLN Greckie wczasy z parkiem wodnym 🏊‍♂️🌊 Tydzień all inclusive na Zakintos za 2704 PLN
#2 PostWysłany: 08 Cze 2025 09:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2709
Loty: 968
Kilometry: 2 123 334
HON fly4free
Jak wspominałem, logistyka na tym wyjeździe była dość trudna. Końcówka maja to jeszcze nie sezon.
Oprócz przelotów, trzeba było też zgrać promy. Na St. Pierre and Miquelon promy odpływają z Fortune i generalnie są raz dziennie, ale nie codziennie o tej samej godzinie. Można kupić tu https://www.spm-ferries.fr/en/home/. Cena aż 73 euro w dwie strony od osoby i bez samochodu.

Za to prom z Nowofundlandii na Labrador pływa 2x dziennie i kosztuje tylko 260 zł za 2 osoby razem z samochodem w obie strony. Jest on dotowany przez lokalny rząd. https://labradormarine.com/routes-and-f ... i-booking/

Kilka dni przed wyjazdem @Woy zauważył też, że do Mistaken Point nie można pojechać sobie od tak, tylko trzeba wziąć zorganizowaną wycieczkę na miejscu, trwającą kilka godzin. Napisałem maila do nich i udało mi się dostać miejsca na ostatni nasz dzień oraz zmienić plan noclegu. Pierwotnie planowaliśmy tam pojechać pierwszego dnia, ale te wycieczki są tylko o 10:30 i 12:30 i nie zdążylibyśmy.

Do tego, l'anse aux meadows, czyli pierwsza osada Wikingów w Ameryce Północnej otwierana jest dopiero od 1 czerwca, czyli 3 dni po naszym przyjeździe. Postanowiliśmy skakać przez płot, bo wyjazdu przecież nie przesuniemy.

Zaskakującym problemem też był nocleg na Anticosti. Nie dość, że ceny są tam kosmiczne to i tak wszystko było zajęte. Dobrze, że udało się wynająć samochód, więc postanowiliśmy spać w samochodzie.

Sam dolot do DUB to też problem, bo Westjet odlatuje o 10. Ja lecę KLM za 400 zł, a @Woy leci tanimi liniami przez Bergamo. To wszystko po to by nie brać środy jako dnia wolnego i dolecieć do DUB jak najpóźniej. Noclegi w okolicach lotniska też były kosmicznie drogie, powyżej 1k zł. Na piętrze pod Burger Kingiem jest kilka ławeczek, gdzie można się położyć. Tak przekimałem kilka godzin i o 4 rano zebrałem się do security.

O 4 lotnisko jest już mega ruchliwe. Spotykamy się w końcu za security i chcemy iść do saloniku, ale wpuszczają dopiero na 3h przed odlotem. Czekamy do 6:30 i wchodzimy. Można w końcu zjeść śniadanie.

Ten nasz lot musiał być inauguracyjny na nowy sezon, bo były jakieś zdjęcia i celebracje. Boeing 737 niestety totalnie pełny, ale mam miejsce przy przejściu więc jest ok. Lot trwa tylko 5h i co mnie bardzo zdziwiło, Westjet daje bardzo smaczny posiłek i napoje, w tym alkoholowe za darmo. Myślałem, że to "ultratania" linia i nic nie daje. A tu taka pozytywna niespodzianka.

@Woy siedział bliżej wyjścia i szybko przeszedł przez immigration i poszedł po samochód. A u mnie się zaczęło. Wizy afgańskie w moim paszporcie niestety przyciągają dużą uwagę pograniczników i zaliczyłem serię 10 pytań po co i dlaczego. Na szczęście bez odsyłania mnie na dodatkową kontrolę.

W Enterprise wynajęliśmy SUV Ford Escape. To był najmniejszy samochód do wzięcia za cenę ok. 1700 zł na 9 dni. Po wyjściu z lotniska uderza nas subarktyczny chłód - są tylko 2 stopnie i wieje. Wyciągamy kurtki zimowe i czapki. Włączamy podgrzewanie foteli i kierownicy i jedziemy.

Było dopiero po 12, a nasz oryginalny plan z Mistaken Point nie mógł być zrealizowany. Postanowiliśmy więc pojechać w inne miejsce. Wybór padł najpierw do miejscowości Brigus. Ponoć ładna miejscowość, dawny port.
Jest tu kilka ładnych domów, kościół z XIX wieku i nawet tunel w skale, ułatwiający rozładunek.

Robimy krótki spacer.

Image

Zatoczka jest tu bardzo ładna:

Image

Image

Image

Image

Kilkanaście kilometrów na północ jest ciekawy szlak i robimy sobie krótki trekking.

Image

Te wychodnie skalne to dla geologów niezła gratka. Będę o tym pisał później, ale generalnie przez miliony lat przywędrowały tu z dna oceanu z okolic równika.

Image

Image

Po drugiej stronie półwyspu znajduje się bardzo ciekawe miejsce, w miejscowości o osobliwej nazwie Heart's Content. To tutaj przybył w XIX wieku telegraficzny kabel z Irlandii! Udało nam się wejść w ostatniej godzinie otwarcia tutejszego muzeum.

Przeciąganie kabla telegraficznego przez Atlantyk miało wiele nieudanych prób, aż w końcu wyprodukowano kabel o długości 4300 km (!), załadowano na statek i rozciągnięto w całości. @Woy był rok temu na początku kabla po stronie irlandzkiej, a teraz oglądamy go po stronie kanadyjskiej.

Image

Image

Kabel był używany około 100 lat. To był niezły przełom w tamtych czasach, bo komunikacja skróciła się z tygodni do minut.

Image

Tutaj mamy miejsce, gdzie kabel wchodził z oceanu w ląd:

Image

Nazwa tej miejscowości jest dość ciekawa, ale innych totalnie odpałowych nazw w tej okolicy jest wiele. Ja oczywiście zwróciłem uwagę na miejscowość Dildo :D

Załącznik:
dildo1.jpg
dildo1.jpg [ 316.54 KiB | Obejrzany 4127 razy ]


A co śmieszniejsze, po powrocie do St. John's pojechaliśmy do sklepu z piwem i znalazłem takie piwo :D

Załącznik:
dildo2.jpg
dildo2.jpg [ 160.78 KiB | Obejrzany 4127 razy ]


I to jeszcze Cream Ale :lol:

Nie kupiłem. Kupiłem inne IPA, które było mega dobre.

Na nocleg jedziemy do lokalnego uniwersytetu. Oferują oni noclegi w przystępnej cenie około 300 zł za dwie jedynki połączone łazienką. Śniadanie w cenie. Bardzo dobra opcja.
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez cart, 06 Sie 2025 08:39, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
22 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#3 PostWysłany: 09 Cze 2025 09:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2709
Loty: 968
Kilometry: 2 123 334
HON fly4free
Wspólnota zamorska Saint Pierre i Miquelon jest dzisiaj naszym celem. Najpierw musimy dotrzeć do Fortune, skąd odpływa prom. To 360 km, więc liczymy sobie 3,5h jazdy.
Możemy na spokojnie zjeść sobie śniadanie, bo prom dopiero o 13.

Trans Canadian Highway, czyli krajowa jedynka zaczyna się w St. John's i kończy w Vancouver. Ma 7821 km. To nią najpierw jedziemy. Początkowo jest to droga dwujezdniowa, a potem przechodzi w jednojezdniową. Z rana do St. John's jest nawet spory ruch, ale kilkadziesiąt km za miastem robi się pustawo. Jak skręcamy na drogę 210 do Fortune to jest już naprawdę pusto. Krajobraz to niskie lasy, jeziora, pagórki.

Fortune wydaje się już naprawdę końcem świata, a my jeszcze mamy płynąć 1.5h dalej promem. W Fortune, pomimo naszego biletu online, musimy jeszcze zarejestrować bilet w biurze. Kilka minut wcześniej nawet mi wysłali maila z pytaniem czy będziemy. Poza tym Fortune to sklep ze wszystkim, kilkanaście domów i mały bar z kurczakowym jedzeniem, gdzie posilam się kanapką na lunch.

Na prom czeka kilka samochodów z rejestracją SPM, żaden Kanadyjczyk się tu nie wybiera. Mimo zimna, ocean jest dość spokojny. Kapitan mówi, że w oddali są wieloryby, które wystrzeliwują powietrze. Zapewne humbaki. Nie dało się jednak wyjść na zewnątrz, więc nawet nie próbuję robić zdjęć. Na promie jest może z 40 osób, więc też deboarding idzie szybko.

Mamy tu normalną kontrolę paszportową, ale nam nie wbijają pieczątki. Widziałem, że innym wbijali, więc pewnie to zalecenie UE. Co ciekawe, zegarki przestawiamy pół godziny do przodu, pomimo, że płynęliśmy na zachód.

Image

Na St. Pierre mamy dobę. Promy pływają rzadko, więc na Miquelon niestety nie damy rady się dostać. Miquelon to dużo większy brat St. Pierre, ale tam mieszka tylko 500 osób, pozostałe 5500 wspólnoty zamieszkuje St. Pierre. Szybko wyczajamy za to, że warto odwiedzić malutką wysepkę Ile aux Marins, gdzie mieszka mała społeczność. Łódka odpływa za 15 minut. Zdążymy jeszcze zameldować się w naszym hotelu Roberts (155 euro za noc...) i wrócić.

Łódka płynie 10 minut i kosztuje 20 CAD w obie strony. Mamy 2h na miejscu.

Image

To nasza łódka po przypłynięciu. Płynęliśmy sami, ale na powrót czekało kilka osób.

Image

Na wyspie wyznaczone są szlaki i nawet nazwy tych szlaków. Są przyjemne 2 stopnie, ale jak wieje wiatr to odczuwalna -8 :lol:

Image

Image

Roślinność właściwie tundrowa - mchy i porosty. Wyspa stanowiła naturalną bramę do archipelagu, więc są to armaty i pozostałości małego fortu.

Image

Image

W tle St. Pierre:

Image

Są tu także pozostałości statku Transpacific, który rozbił się tutaj w latach 70tych ubiegłego wieku. Większość jego części chyba przydała się lokalesom jako budulec.

Image

Na zachodnim krańcu wyspy krajobrazy są całkiem ładnie, choć oczywiście pogoda psuje trochę odbiór.

Image

Image

Społeczność liczy pewnie kilkanaście osób, może kiedyś było więcej. Na wyspie jest kościół, cmentarz, a nawet przedszkole i plac zabaw. Widzieliśmy może 2 osoby.

Image

Image

Co ciekawe, mają nawet wytyczoną Drogę Krzyżową! Tego bym się nie spodziewał...

Image

Image

Image

Wracamy na St. Pierre na 18 i idziemy coś zjeść. Część miejsc jest jeszcze zamknięta o tej porze, ale udaje się znaleźć małą restaurację. Biorę steka za 28 euro i lokalne piwo. Stek super. Wyboru tańszego nie było, bo dania główne zaczynały się od 25 euro... No tanio na tej wyspie nie jest. Ten nasz hotel za 155 euro też był jednym z tańszych. Przynajmniej dostaliśmy duży pokój z dwoma podwójnymi łóżkami, ale śniadanie nie było już w cenie.

Odwiedzamy jeszcze supermarket i z trudem wracamy z powrotem. Zaczyna mocno wiać i padać deszcz, który zresztą będzie padał całą noc.
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez cart, 06 Sie 2025 11:28, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
18 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#4 PostWysłany: 10 Cze 2025 08:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2709
Loty: 968
Kilometry: 2 123 334
HON fly4free
Padało całą noc, więc jest pełno kałuż i chmury wiszą nisko. Planowaliśmy dziś trekking do wnętrza wyspy i słabo to wygląda. Na śniadanie kupujemy bagietkę i croissanty (Francja! a jakże) i mimo wszystko idziemy.

Miasteczko wygląda podobnie do kanadyjskich - kolorowe elewacje z sidingu lub desek poziomych. Szybko wychodzimy na szlak i niestety dużo nie widać. Można zrobić trekking na drugą stronę wyspy, albo dookoła 7 jezior.

Image

Image

Czasami ścieżka wygląda tak jak poniżej, więc dość szybko przemaczamy buty...

Image

Image

Jeziorka na pewno są bardzo malownicze, ale tylko częściowo mamy okazję je podziwiać. Staramy się szukać pozytywów - przynajmniej nie pada deszcz :)

Image

Image

W dalszej części szlaku pojawiły się drewniane chodniki. Ułatwiło nam to trochę życie by do cna się nie przemoczyć.

Image

Image

Po ponad 2h robimy pętelkę i wracamy do miasteczka od wschodu. Są tu pozostałości militarne, armaty oczywiście, ale i pocisk okrętu podwodnego.

Image

Image

Do St. Pierre przybył dziś duży statek, więc widać trochę turystów tu i tam. My oglądamy jeszcze kilka rzeczy, np. pomnik poświęcony tym, którzy zginęli na morzu.

Image

Image

Image

Image

O 12 nie mamy już co robić. Wracamy do hotelu coś zjeść i czekamy do 14:30 na prom. Znowu kontrola paszportowa, wieloryby po drodze i kontrola paszportowa po stronie kanadyjskiej. Znowu dostałem kilka pytań, ale nie było tak źle.

Tego dnia jedziemy jeszcze blisko 400 km do Gander i dojeżdżamy wieczorem. Chcieliśmy być już bliżej parku Gros Morne na kolejny dzień, a po drodze nic nie ma do zwiedzania.
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez cart, 06 Sie 2025 13:03, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
14 ludzi lubi ten post.
Kasia_S uważa post za pomocny.
 
      
#5 PostWysłany: 12 Cze 2025 15:19 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2709
Loty: 968
Kilometry: 2 123 334
HON fly4free
Gros Morne to miało być najpiękniejsze miejsce na naszej trasie. Z niepokojem obserwowaliśmy prognozę pogody. Pokazywało nam, że od jutra będzie piękne słońce i 10 stopni więcej, a dziś, że o 13 powinno przestać padać.
Mamy 3h drogi (300 km) do Deer Lake. Wyjeżdżamy nieśpiesznie, bo w deszczu i tak nie będziemy nic oglądać. Po drodze zamiast się przejaśniać to jest jeszcze gorzej. Temperatura spada do 0 i pada mocny deszcz ze śniegiem :(. Zjadamy wczesny lunch i myślimy co robić.

W Deer Lake jest idealny zabijacz czasu na złą pogodę - insektarium! Wspaniałe miejsce, bo można nie tylko pooglądać sobie insekty, ale też je pomacać :)

Najpierw idziemy oglądać motyle. A potem wyciągają nam różne inne fajne stworki z terrarium i można sobie je potrzymać. Radochy co nie miara. Jedynie pająków nie dali pomacać :(

Mam dla was kilka zdjęć z telefonu.

Załącznik:
insekt.jpg
insekt.jpg [ 106.13 KiB | Obejrzany 3773 razy ]


Załącznik:
insekt1.jpg
insekt1.jpg [ 86.46 KiB | Obejrzany 3773 razy ]


Załącznik:
insekt2.jpg
insekt2.jpg [ 264.73 KiB | Obejrzany 3773 razy ]


Załącznik:
insekt4.jpg
insekt4.jpg [ 97.13 KiB | Obejrzany 3773 razy ]


Załącznik:
insekt5.jpg
insekt5.jpg [ 95.36 KiB | Obejrzany 3773 razy ]


Załącznik:
insekt6.jpg
insekt6.jpg [ 299.14 KiB | Obejrzany 3773 razy ]


Załącznik:
insekt7.jpg
insekt7.jpg [ 150.73 KiB | Obejrzany 3773 razy ]


Prognoza się poprawia, ale nie pogoda. Pokazuje, że przestanie padać już już, ale ciągle kapie. Jedziemy najpierw na południową część Gros Morne, na południe od fjordu East Arm.

Tam jest szlak Tablelands, który jest naszym pierwszym celem. Przed szlakiem jednak są już naprawdę ładne widoki i pomimo lekkiego deszczu coś tam się udaje zobaczyć.

Image

Image

Image

Image

Jedziemy aż do Trout River. Tu kończy się droga, a pogoda się w końcu poprawia.

Image

Image

Wyjeżdżamy na punkt widokowy i wow. Siedzący obok gościu w kamperze tylko stwierdził "It can't be any better, can it?"

Image

Image

Wracamy do Tablelands kilka kilometrów i znowu zaczyna kapać. Idziemy jednak na twardo, co tam mały deszczyk dla nas.

Tablelands nazwane jest zapewne od płaskich szczytów pobliskich gór i 45 minutowy szlak prowadzi to ładnej doliny.

Image

Image

Image

Wracamy na północną część East Arm. Tutaj widoki na ten fjord są wspaniałe... W słońcu pewnie byłoby dużo lepiej, ale po co narzekać. Zawsze mogło być gorzej i być mgła.

Image

Image

Image

Image

Szczyt Gros Morne i wodospad Baker's Brook odpuszczamy bo znowu zaczyna mocno padać...

Wyjeżdżając powoli z parku, zaliczamy jeszcze największe wow - to zamknięty fjord Western Brook Pond. Jest już bardzo późno, deszcz dalej kapie i my idziemy godzinkę do wody.

Image

Ten fjord to chyba najlepszy widok. Jest tu łódka, która płynie do środka fjordu, ale jest tylko raz dziennie w południe i kosztuje jakieś kosmiczne pieniądze. O 12 to tu tak lało, że i tak nie miało to sensu.

Image

Image

Wracamy. Towarzyszą nam wszędobylskie króliki i gęsi.

Image

Image

Do noclegu w Cow Head (kolejna śmieszna nazwa) docieramy dopiero przed 22.
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez cart, 06 Sie 2025 15:02, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
19 ludzi lubi ten post.
Kasia_S uważa post za pomocny.
 
      
#6 PostWysłany: 12 Cze 2025 15:47 

Rejestracja: 25 Lis 2018
Posty: 133
niebieski
ten biedny królik ma tyle kleszczy :-o
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#7 PostWysłany: 18 Cze 2025 14:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2709
Loty: 968
Kilometry: 2 123 334
HON fly4free
Pobudka rano i czeka nas 2h jazdy na prom na Labrador. Mamy być na godzinę przed odpływem. Pomimo biletu z kodem QR, musimy i tak zarejestrować się w biurze.
Bilet w obie strony dla dwóch osób i samochodu kosztuje jedyne 160 zł, więc jest to bardzo tania opcja. Tania ponieważ subsyduje ją rząd.

Prom pływa dwa razy dziennie i przeprawa trwa 1.5h. Po drodze, nawet pod koniec maja widać od czasu do czasu góry lodowe, raz mniejsze, raz większe. Przybyły z Ilullisat, gdzie miałem okazję być jakiś czas temu.
To jedna z takich gór zatopiła Titanica.

Image

Docieramy do Blanc Sablon w stanie Quebec. Zegarki przestawia się o 1.5h do tyłu, ale tego nie robimy, ponieważ jedziemy od razu z powrotem do stanu Nowofundlandia-Labrador, granica jest zaledwie kilka kilometrów stąd. Właśnie z tej granicy, ze wzgórza robię zdjęcie na zatokę. W tle Nowofundlandia. Dzisiaj jest piękna lampa i temperatura dochodzi do kilkunastu stopni, co za różnica...

Image

A tu w tle nasz prom:

Image

Naszym celem jest Red Bay Basque Whaling Station. To godzina drogi stąd. Jest to wpisana na listę Unesco stacja baskijskich (tak, tych z Hiszpanii/Francji) wielorybników z XVI wieku. W tym pięknym miejscu założyli osadę i mieli punkt wypadowy na połowy wielorybów. Do czasu wynalezienia lampy naftowej, to olej z wieloryba był używany głównie jako świeczka.

Zabytków dużo nie ma. Ponoć jest szalupa z tamtych czasów, ale muzeum jeszcze było zamknięte. Za to knajpa obok była otwarta i mogliśmy zjeść fish and chips, a ja dodatkowo wypić lokalne piwo.

Pośrodku zatoki jest wyspa, dalej druga z wrakiem. Próbowaliśmy znaleźć łódkę by tam popłynąć, ale nie dało rady.

Image

Ta wyspa na zdjęciu to taka naturalna zapora. Wpłynąć do zatoki można było tylko z prawej strony.

Image

Image

Idziemy na szlak na pobliską górę, która służyła wielorybnikom do wypatrywania wielorybów.

Image

Szlak jest cały drewniany i można w niecałą godzinkę znaleźć się na górze.

Image

Image

Z daleka widać wrak statku, który próbował wpłynąć nie z tej strony co trzeba...

Image

Panorama całej zatoki:

Image

Image

Idziemy jeszcze szlakiem wzdłuż wybrzeża. Są tu kości wielorybów. Jedna jest na pierwszym planie, ale już trochę zmurszała i wygląda jak kamień.

Image

Image

Mamy jeszcze mnóstwo czasu, bo nocleg w Blanc Sablon, a odlot stamtąd dopiero jutro rano. Jedziemy więc kolejną godzinę na północ do Mary's Harbour. Po drodze piękne widoki i nagle... niedźwiedź!
Szybko uciekł, a moje zdjęcie z ręki przez okno kierowcy niestety nie trafiło autofocusem...

Image

Mary's Harbour to już koniec świata. Już nie liczę który to koniec świata na naszej wyprawie, bo było ich kilka ;-)
Drogi w miasteczku są już tylko żwirowe.

Image

Image

Wracając do Blanc Sablon jeszcze robimy zdjęcia widoczków. Pełne słońce zupełnie zmienia odbiór.

Image

Image

Jutro czas na kolejne przygody, w tym lot coastline hopperem.
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez cart, 06 Sie 2025 15:11, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
17 ludzi lubi ten post.
 
      
#8 PostWysłany: 22 Cze 2025 08:28 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2709
Loty: 968
Kilometry: 2 123 334
HON fly4free
Dzisiejszy dzień to prawdziwa gratka dla fanów lotnictwa. Będziemy lecieć samolotem linii Air Liaison, 18-osobowym Beech-19.

Pomiędzy Blanc-Sablon i Sept-Iles nie ma pełnej drogi przy wybrzeżu. Można jechać dookoła 2kkm, popłynąć promem, który przypływa to nadbrzeżnych miejscowości lub polecieć samolotową taksówką :)

Załącznik:
mapa.jpg
mapa.jpg [ 170.54 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Nasz lot ma 5 odcinków, a więc 4 stopy. Zatrzymamy się na 15 minut w Pakuashipi, Chevery, La Romaine i Natashquan.

Załącznik:
loty.jpg
loty.jpg [ 53.24 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


A potem jeszcze z Sept-Iles na osobnym bilecie do celu naszej podróży, czyli Port Menier na Anticosti.

Załącznik:
an1.jpg
an1.jpg [ 671 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Na lotnisku jest kilkanaście osób. Karty pokładowej nie dostajemy, mają tylko listę z nazwiskami pasażerów i ich liczą. Żadnego sprawdzania bagaży nie ma.

Załącznik:
an2.jpg
an2.jpg [ 575.39 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Załącznik:
an3.jpg
an3.jpg [ 326.31 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Mam trochę zdjęć z telefonu. Wybrzeże jest poszarpane i bardzo fotogeniczne. Lepiej siedzieć z prawej strony.

Załącznik:
an4.jpg
an4.jpg [ 673.08 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Załącznik:
an5.jpg
an5.jpg [ 734.35 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Załącznik:
an6.jpg
an6.jpg [ 917.63 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Załącznik:
an7.jpg
an7.jpg [ 734.94 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Po 15 minutach jesteśmy w Chevery. Tu jest tankowanie. Pan wchodzi po drabinie i tankuje z pistoleta.

Załącznik:
an8.jpg
an8.jpg [ 760.33 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Fiordy, więcej lasów, jezior..

Załącznik:
an9.jpg
an9.jpg [ 875.71 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Załącznik:
an10.jpg
an10.jpg [ 944.86 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Nawet wodospady znajdujemy.

Załącznik:
an11.jpg
an11.jpg [ 450.32 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Pierwsze odcinki są dość nisko, bo lot to 15 minut. Dopiero ostatni lot, trwa godzinę i samolot wznosi się wyżej.

Załącznik:
an12.jpg
an12.jpg [ 420.87 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Załącznik:
an13.jpg
an13.jpg [ 413.41 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Załącznik:
an14.jpg
an14.jpg [ 573 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Załącznik:
an15.jpg
an15.jpg [ 421.54 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Załącznik:
an16.jpg
an16.jpg [ 308.88 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Mamy 1.5h na przesiadkę, ale po tym czasie okazuje się, że nasz samolot jest opóźniony o 7h :(. Nie ma co robić z tym czasem. Jedziemy stopem do Sept-Iles. Dość szybko zabiera nas Francuz, który jedzie swoim truckiem do Quebec City. Gościu naprawia helikoptery. Wysiadamy przy muzeum, gdzie oglądamy całkiem fajne interaktywne wystawy z lokalnych miejsc

Idziemy spacerkiem nad ocean, do portu. Centrum jako takiego tutaj nie ma. Jak w większości Kanady i USA, są tu ulice zbudowane w kratkę i ogromne odległości. Właściwie nikt nie chodzi.
Zjadamy coś w miejscowej knajpie i resztę czasu spędzamy na molo łapiąc promienie słońca.

Na Anticosti dolatujemy już o zmroku. Dostajemy taką furę :)

Załącznik:
samochod.jpg
samochod.jpg [ 795.26 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Koszt wynajmu niemały, bo 700 zł za dobę, ale poza Port Menier nie ma dróg asfaltowych, więc trzeba mieć duży samochód. Była już 21, opóźnienie skomplikowało nam plany.
Nie mieliśmy noclegu na Anticosti, bo nic nie udało się zarezerwować. I dobrze, bo to opóźnienie i tak skróciło nam czas. Postanowiliśmy spać w samochodzie i o świcie ruszyć dalej.

Wyjechaliśmy 30 km poza miasteczko w stronę jednego z jezior, gdzie są chatki dla myśliwych. W ogóle przyjeżdża się tu głównie na polowania...
Odwiedza nas ciekawski jelonek.

Załącznik:
anti2.jpg
anti2.jpg [ 588.01 KiB | Obejrzany 3280 razy ]


Ale największą atrakcją tego miejsca jest szkielet płetwala błękitnego! Totalnie niespodziewany.

Image

Rozkładamy fotele i idziemy spać.
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez cart, 06 Sie 2025 15:12, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
17 ludzi lubi ten post.
Gadekk uważa post za pomocny.
 
      
#9 PostWysłany: 27 Cze 2025 12:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2709
Loty: 968
Kilometry: 2 123 334
HON fly4free
Anticosti to takie miejsce, do którego w życiu bym nie przyjechał gdyby nie wpis na listę Unesco. Szukając informacji o tej wyspie, bardzo ciężko było coś znaleźć. Online można było zarezerwować tylko jeden hotel. Myślałem, że nikt tam pod koniec maja nie pojedzie, więc zarezerwuję później. Głównie z uwagi na to, że trzeba było zapłacić te 700 zł z góry. A potem nie było już miejsc.

Szukałem innych noclegowni i okazało się, że wszyscy przyjeżdżają tu na polowanie. Można kupić pakiety kilkudniowe ze spaniem w dziczy, postrzelać sobie do bardzo licznych tu jeleni i zapłacić za to 10k. Jednak te domki i tak otwierali dopiero w połowie czerwca. Dobrze, że byliśmy trochę wcześniej, bo dla mnie to wątpliwa przyjemność by oglądać pokot, a i komary jeszcze nie wylęgły się.

Anticosti jest całkiem spore, bo to elipsa o długości 220 km i szerokości 55 km. A wpisana na listę Unesco została z uwagi na fakt, że było tam pierwsze masowe wyginięcie organizmów sprzed ponad 400 milionów lat. Całe wybrzeże jest ponoć usiane skamieniałościami, o czym napiszę jeszcze później.

Na wyspie jest tylko 1 miejscowość - Port Menier, gdzie mieszka około 250 osób. Jest jeden sklep spożywczy, drugi z mydłem i powidłem, jedna knajpa, ze 2 hotele, z czego ten duży był jeszcze zamknięty.
Jest też stacja benzynowa z ceną o 50% droższą niż na lądzie. Na reszcie wyspy można spotkać pojedyńcze domy tu i tam.

Ruszyliśmy po 4 rano. Z tych niewielu obrazków, które mogłem znaleźć z tej wyspy, wiedziałem, że chcę zobaczyć wielki wodospad w kanionie. Tylko, że za cholerę nie mogłem znaleźć jego lokalizacji. Na maps.me obczailiśmy kilka wodospadów i chcieliśmy znaleźć ten najważniejszy.

Droga szutrowa będąca kręgosłupem wyspy ma dość dobrą nawierzchnię, więc można jechać 70-80 km/h. Co jakiś czas widzimy jelenie, ale im dalej od miasteczka tym bardziej płochliwe.

Do pierwszego wodospadu idziemy szlakiem w lesie na dół. Wodospad słychać, ale za winklem. Dojść się nie da po kamieniach. Wąwóz robi wrażenie,

Image

No nic, przyjechałem tu i nie zobaczę? Ściągam buty i skarpetki i w lodowatej wodzie idę na drugą stronę. Woda jest tak zimna, że aż mnie parzy. To specyficzna reakcja organizmu.
Wychodzę na drugą stronę i lekkie rozczarowanie, bo to nie ten wodospad.

Image

No ale dobra, ładny w sumie jest :)

Image

Czekał mnie jeszcze spacer w drugą stronę, który był jeszcze trudniejszy. Palce u stóp odmarzały mi jeszcze przez kilka godzin ;-)

Nasza droga często dotyka północnego wybrzeża i zatrzymujemy się co jakiś czas.

Image

Zobaczcie na niebo. Nie wiedziałem w sumie o co chodzi, bo niby jest słońce, ale jakoś tak dziwnie słabe. Chmury niby są, ale to nie jest to. Dopiero na wylocie w samolocie kobieta mi powiedziała, że powietrze przesycone jest dymem z kilkudziesięciu pożarów, które szalały trochę na zachód od Anticosti. Szok.

Image

A potem spotkaliśmy takiego liska! Piękny!

Image

W tym miejscu można powiedzieć, że to chyba jedyne drapieżniki na wyspie. Niedźwiedzi tu nie ma, dlatego też pewnie jelenie aż tak się tutaj rozmnożyły i są na każdym kroku.

Image

Image

Image

Jedziemy przez drugi wodospad, ale już widzimy, że to nie ten, więc jedziemy do ostatniego. No i to jest to!
Chute Vauréal naprawdę robi wrażenie.

Image

Image

Imponująca wysokość 57 metrów i te kllify...

Image

Image

Wracając do samochodu, na drewnianym stole widzimy kamień ze śladami organizmów sprzed lat. To jest ten dowód na wymarcie.

Image

Wracamy na poprzedni wodospad. Jest on bardziej płaski, ale wąwóz równie imponujący.

Image

Image

Image

Wracamy do miasteczka na kawę i ciastko bo zbliżał się odlot naszego samolotu. Jednak okazało się, że samolot opóźniony o 7h, więc mamy czas do wieczora.

W mieście jelonki dużo bardziej ciekawskie ;-)

Image

Image

Jedziemy na zachodnie wybrzeże. Z uwagi na strategiczne położenie w Zatoce Św. Wawrzyńca i na środku szlaków wodnych, w czasie złej pogody rozbiło się tu wiele statków. Szacuje się, że jest tu około 400 wraków!

Image

Image

A my robimy sobie spacerek wzdłuż wybrzeża i bawimy się w paleontologów. Odnajdujemy całkiem sporo odcisków organizmów na wielu kamieniach.

Spotykamy też niedawno zmarły organizm.

Image

Nawet są groby z XIX wieku. Ten gość utopił się.

Image

Jest też ogromna wędzarnia ryb.

Image

Image

Image

Do końca dnia zabijamy czas jadąc jeszcze na południowe wybrzeże. I było warto, bo spotkaliśmy tego gościa!

Image

Wyszedł cały :)

Image

Nasz samolot w końcu doleciał o zmroku. Trasa jednak zupełnie się zmieniła. Do Sept-Iles dolecieliśmy ze stopem w Havre Saint Pierre.
A z Sept-Iles mieliśmy tylko stopa w Chevery. Chyba na innych lotniskach nikogo nie było. Do hotelu w Blanc Sablon dotarliśmy o północy, a o 4:30 już pobudka na prom...
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez cart, 06 Sie 2025 15:24, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
16 ludzi lubi ten post.
Gadekk uważa post za pomocny.
 
      
#10 PostWysłany: 30 Cze 2025 10:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2709
Loty: 968
Kilometry: 2 123 334
HON fly4free
Prom z Blanc Sablon z powrotem na Nowofundlandię odpływa o godzinie 8, ale czasu nowofundlandzkiego. Jesteśmy w Quebec, więc to dla nas 6:30. O 5:30 jest check-in, więc spaliśmy niecałe 5h.

Dziś oprócz przepływu promem, czeka nas zwiedzenie l'Anse aux Meadows i przejechanie łącznie 900 km (!). Pytałem @Woy czy da radę tyle machnąć to powiedział bym potrzymał mu piwo ;-)

L’Anse aux Meadows zostało odkryte dopiero 60 lat temu jako pierwsze stanowisko Wikingów w Ameryce Północnej. Sama nazwa jest trochę pogmatwana jako pomieszanie francuskiego z angielskim - wyszło zatoka łąk.

Przyjmuje się, że ta osada ma około 1000 lat i że Wikingowie nie byli tu zbyt długo, pewnie z uwagi na trudne warunki.

Miejscówka ta była w grupie pierwszej 12-tki z oryginalnej listy Unesco z 1978. Czy warte? Pewnie nie, ale trudno zaprzeczyć ważnemu historycznemu aspektowi, szczególnie, że Ameryka została odkryta 500 lat przed Kolumbem.

Bardzo obawialiśmy się, czy uda nam się to miejsce zobaczyć. Otwierali je oficjalnie dopiero za 3 dni, także nastawieni byliśmy na skakanie przez płot. Na parkingu było kilka samochodów, a my najpierw idziemy na skały z metalowymi postaciami Wikingów:

Image

Z góry widać to tak. Jest rekonstrukcja chat, ścieżka i trochę pagórków, gdzie znaleziono pozostałości.

Image

Widzimy jakieś osoby chodzące, udaje nam się zejść przy samym Visitor Center i jednak dostać się na teren. Nikt się nie czepia, nawet pan co kosi trawę w przygotowaniu na sezon.

Jest tu także pomnik o dość ciekawej architekturze jako połączenie dwóch światów:

Image

A to ta rekonstrukcja chat, jedna nawet była otwarta, ale pusta.

Image

Image

Na krótkim szlaku są opisy co znaleziono w danym miejscu. Był np. kowal.

Image

Z tego miejsca czekało nas 750 km ciurkiem do Gander. Dojechaliśmy na spokojnie jeszcze przed zmrokiem. Zaszliśmy jeszcze do knajpy na lokalną potrawę Poutine. Chcieliśmy w sumie zjeść coś lekkiego, a to gęsty sos polany na frytki. Masakra.
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez cart, 06 Sie 2025 15:27, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
12 ludzi lubi ten post.
Gadekk uważa post za pomocny.
 
      
#11 PostWysłany: 02 Lip 2025 13:16 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2709
Loty: 968
Kilometry: 2 123 334
HON fly4free
Ostatni dzień w Kanadzie. Czeka nas kilkugodzinna jazda na sam kraniec Nowofundlandii do Mistaken Point.

Zwiedzać można tylko z przewodnikiem. Są 2 grupy po 12 osób, rezerwacja przez maila. Grupy są o 10:30 i 12:30. My bierzemy tą drugą. Już nie pamiętam jaki był koszt samego biletu, ale jakoś nieduży.
Puszczają nam najpierw film o tym miejscu.

Odkryte tutaj skamieniałości z ery prekambryjskiej są najlepiej zachowanymi wielokomórkowymi organizmami na świecie.
Jak je odkryto? Zupełnie przypadkiem, bo studenci szukali miejsca na piknik i znaleźli fajną płaską platformę. Od wielu lat naukowcy badali to miejsce i nawet wzięto odcisk całych płyt do dalszych badań.

Ekspozycja skamieniałości i ryzyko, że zapadną się pod wodę jest bardzo duże.

Skamieniałości mają 560 milionów lat. Organizmy te żyły na dnie oceanu, około 1 km pod wodą i były w okolicach równika. Przez te lata skały przywędrowały na powierzchnię i mają tutaj wychodnie. Co ciekawe, ponad 100 km dalej w St. John's też jest kawałek tej samej wychodni.

Wszyscy wsiadają do samochodów i jadą za parą przewodników. Potem czeka nas 3 km spacer do samego punktu. Wybrzeże jest bardzo spektakularne.

Image

Image

Mega wieje. Krajobraz tutaj jest bardzo inny od środka Nowofundlandii, właściwie wygląda na tundrę. Są też bardzo karłowate drzewa, które ledwo odrosły od ziemi.

Image

Image

Image

Image

Dochodzimy do platformy. Jest ich 6, ale udostępnione do zwiedzania są tylko 2. Trzeba zdjąć buty i chodzi się w skarpetkach. Na szczęście wyszło słońce i jest sucho.

To właśnie jedna z platform dla nas do oglądania:

Image

Image

Odcisków jest mnóstwo. Dostajemy kartkę ze zdjęciami kilkunastu różnych okazów i słuchamy opowieści.

Image

Image

Image

Absolutnie unikatowe miejsce, nawet dla zwykłego zjadacza chleba ;-)

Image

Te znaki to oczywiście jakiś umyślny chciał je odłupać. Kilka razy zresztą próbowano ukraść i generalnie łapano takie osoby. Teraz już wszędzie są kamery i pilnują.

Image

Image

Image

Image

Na wieczór wracamy do St. John's. Pogoda się psuje, trochę kropi i wieje. Odwiedzamy najbardziej wysunięty na wschód punkt Kanady z latarnią.

Image

Cape Spear:

Image

Samolot mamy dopiero po północy, jedziemy jeszcze pooglądać wzgórze i widoki z niego na St. John's:

Image

Image

Image

Samo miasto robimy tylko przejazdem. Ładnie wyglądają tylko kolorowe elewacje domów.

Image

Image

Image

Oddajemy samochód. Dobrze nam się sprawował. Łącznie z Anticosti zrobiliśmy 4100 km, co daje imponującą średnią 500 km dziennie.

Nasz Westjet do Londynu Gatwick trochę się spóźnił. W nocy znowu dają dobre jedzenie i napoje za free.

To jeszcze nie koniec. Mamy jeszcze sobotę/niedzielę w Wielkiej Brytanii, ale o tym już w następnym i ostatnim odcinku.
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez cart, 06 Sie 2025 15:34, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
15 ludzi lubi ten post.
3 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#12 PostWysłany: 03 Lip 2025 08:59 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2709
Loty: 968
Kilometry: 2 123 334
HON fly4free
Po przylocie do Gatwick rozdzielamy się. Wypożyczamy samochody i jedziemy w różne strony.
W moim planie jest odwiedzenie Canterbury, Stonehenge i Old Harry's Rocks. Kawał jazdy.

Najpierw jadę w stronę Canterbury zobaczyć katedrę i ruiny opactwa. Pogoda zmieniła się na 20+ stopni i jest mocne słońce. A że to sobota to także niestety tłumy ludzi, od których zupełnie odwykliśmy w Kanadzie.

Katedra piękna, ale 100 zł za wstęp uważam za dużą przesadę, więc oglądam z zewnątrz :)

Image

Image

Do opactwa wstęp niewiele taniej. Pogłupieli.

Image

Za to kościół św. Marcina, najstarszy zachowany kościół parafialny w Anglii z VI wieku jest dostępny za darmo i nikogo tu nie ma.

Image

Image

Deptak w Canterbury, udało mi się złapać z mniejszą ilością ludzi.

Image

I jeszcze katedra pomiędzy budynkami:

Image

Image

Czekało mnie teraz kilka godzin jazdy w drugą stronę i jak mogłem się spodziewać, w Stonehenge były takie tłumy, że nie dało się kupić biletu. Eh, brak przygotowania. Przejeżdżam drogą 3x w jedną i w drugą i robię zdjęcia z daleka. Okropny sposób na zaliczenie największej atrakcji Anglii :(

Image

Image

Na wieczór dojeżdżam do Old Harry's Rocks. Ktoś daje mi bilet parkingowy i idę na szlak. Uwielbiam klify i te robią mega wrażenie.

Image

Image

Całe wybrzeże jurajskie w tej części Anglii ma podobne widoki, no ale ja tylko zajrzę w to jedno miejsce.

Image

Image

Styrany na maxa jadę do Bournemouth na nocleg. Rano już tylko dojazd do Gatwick, oddanie samochodu i transfer flixem na LHR. British Airways zabiera mnie do Warszawy.

To była kolejna wspaniała podróż w nieoczywiste miejsca.
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez cart, 06 Sie 2025 15:40, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
14 ludzi lubi ten post.
 
      
#13 PostWysłany: 04 Lip 2025 21:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Sty 2013
Posty: 699
Loty: 37
Kilometry: 86 397
srebrny
cart napisał(a):
w Stonehenge były takie tłumy, że nie dało się kupić biletu

Przy cenie biletu 1 szyling to nic dziwnego, że się wyprzedają szybko :lol:

Faktycznie odwiedzone miejsca nieoczywiste, nawet sobie człowiek nie zdaje sprawy ile miejsc na świecie nie jest odwiedzanych przez turystów, bo nie przebiły się do głównego nurtu. Może to i lepiej?

Piękna relacja ;)
_________________
Image Ibiza 2013
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#14 PostWysłany: 05 Lip 2025 08:14 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2709
Loty: 968
Kilometry: 2 123 334
HON fly4free
@Kri$ w kasie było chyba za 40 funtów...
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#15 PostWysłany: 08 Lip 2025 11:48 

Rejestracja: 08 Lip 2025
Posty: 1
Genialny wypad!
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 15 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group