Fly4free.pl

Breloczki, lokalna herbata/kawa, jakieś przysmaki (najczęściej typowe zapychacze), często piwo do podzielenia się z przyjaciółmi i jak wpadnie w oko jakiś fajny gadżet.

Jedzenie, przyprawy;)

Pocztówki, bilety wstępu, jedzenie i oczywiście zdjęcia.

_________________

najlepszą pamiątką są i tak wspomnienia:)

Nic nie przywożę, jak jestem nad morzem to może muszlę, albo coś właśnie z przymiotem harcerskim - czyli znalezione trofeum. Żeby kupić jakiś badziew, zagracający półkę - to nie, chyba, że jest to naprawdę mała pierdułka. Ostatnią rzecz jaką kupiłam to była przypinka i pocztówka z Muzeum Komunizmu w Pradze (matrioszka z kłami wampira i pocztówka z misiem, trzymającym karabin - co zabawne samo zwiedzanie Muzeum w końcu pominęłam bo zabrakło mi nań czasu, no i nie przyjmowali kredytówki, a ja jestem zazwyczaj mocno przeciwna kantorom), zachowałam też sobie naklejkę zwiedzającego z Muzeum w Oświęcimiu. Z regretsów to do dzisiaj żałuję, że nie przywiozłam sobie magnesu z czarnym kotem z Rygi, nie wiem nawet czemu. Chyba dlatego, że mam takiego czarnego kota, z żółtymi ślipiami...

W ramach pamiątek tak jak wielu innych stawiam na jedzenie ;]. Nie koniecznie muszę je nawet przywieźć ze sobą do domu, ale lubię próbować, podglądać, zaglądnięcie do supermarketu to jest mój punkt obowiązkowy każdej zagranicznej wyprawy (nawet w państwach ościennych) bo to sporo mi mówi o zwyczajach miejscowych. Traktuję to jak impertynencki przegląd lodówki u znajomych.

Poza tym zwykle robię zdjęcia. To też jest jakaś pamiątka, choć przyznam, że 95% jest wartości typowo dokumentalnej, zupełnie nie artystycznej (po pewnym czasie robione bardziej z musu - bo skoro już wzięłam ten aparat - nie przyjemności).

_________________
http://www.pmiska.pl/

Dołączam do grona "nudnych" zbieraczy magnesów .

Choć właściwie zaczęło się to w chwili gdy dostałam je od kilku osób i tak się zaczęło jedyne chyba moje zbieractwo.
Lodówkę mam podzieloną na dwie strefy:
od frontu są magnesy, które dostałam -obecnie około 100sztuk, z czego tylko kilka razy zdarzyło mi się poprosić znajomych, przyjaciół, bliskich żeby mi przywieźli magnesy :były to Malediwy, Indie, Białoruś, Argentyna, Izrael, Stambuł, Cypr; cała reszta to podarki same z siebie, niewymuszone .




Z boku mam powieszone z moich wyjazdów:


też się już uzbierała setka i nadal się powiększa .
Natomiast nie kupuję magnesów za wszelką cenę: będąc w Londku dopiero za trzecim razem trafiłam na takie, które mi się podobały.
I nie uczestniczę w forumowej wymianie-jakoś takie zawody mnie nie bawią .

O ile na co dzień trudno mnie nazwać zakupoholiczką, bo jest dokładnie odwrotnie: nie cierpię zakupów wszelakich i tak naprawdę chodzenie po sklepach to dla mnie dotkliwa kara, to będąc na wyjeździe odbijam sobie za wszystkie czasy i dostaję w tej kwestii małpiego rozumu, po prosu wpadam w amok zakupu pamiątek i drobiazgów .

Oprócz magnesów przywożę pamiątki praktyczne takie jak: sól i pieprzniczka z Londka, łapka do gorących garnków z Irlandii, kieszonkowe lusterko z Jordanii, zakładka z Egiptu, biżuteria, smycze do kluczy, breloczki, kubki z których korzystam na co dzień.
Czasem małe obrazki czy grafiki, lokalne artykuły żywnościowe jakich u nas nie ma: słodycze, przyprawy,miód, wędliny, sery i oczywiście alkohole.

Mamy taką niepisaną rodzinną tradycję, że przywozimy sobie nawzajem jakieś drobiazgi z podróży, podobnie jest w przypadku mojej przyjaciółki, która jak ja zbiera magnesy oraz koleżanki z pracy, która zbiera breloczki-tu wymiana kwitnie na dobre .