Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 1 post ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 05 Wrz 2016 16:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 12 Paź 2014
Posty: 223
Loty: 355
Kilometry: 559 189
niebieski
Ciąg dalszy naszej podróży z Budapesztu, przez Stambuł do Japonii, gdzie z wyspy Honsiu lecimy na Okinawę i zahaczamy też o Tajwan. Opcja z tymi wyspami pojawiła się dość przypadkowo. Pierwotnie wybraliśmy Korę Południową, ale ceny nagle podskoczyły i zaczęliśmy patrzeć na okolice. Zaciekawił nas właśnie Tajwan i Okinawa i przystępne ceny dolotu. Wybór był jasny. Jest to druga część wyjazdu, a do pierwszej zapraszamy tutaj https://www.fly4free.pl/forum/japonia-bez-jr-pass-cz-1,215,100183

DZIEŃ 9
Tego dnia wylatywaliśmy na Okinawę. Żeby dojechać na lotnisko Kansai, najlepiej wybrać pociąg (pociągi na lotnisko odjeżdżają ze stacji Namba - z metra wystarczy kierować się znakami do kolejki lotniskowej). Ceny: Airport Express, który jedzie 50 minut, bez rezerwacji miejsc kosztuje 920Y, a Limited Express z rezerwacją, jadący ok. 40 minut kosztuje 1130 - 1340Y. Na lotnisku kierowaliśmy się na terminal numer 2, skąd odlatywały samoloty Peach. Trzeba było udać się do budynku hotelowego tuż obok, przejść przez sklep z pamiątkami i udać się do busika, który jest podstawiany co 10 minut. Podczas odprawy po raz pierwszy spotkałem się z tym, że ważono mój bagaż podręczny :D zwróćcie uwagę, czy nie przekraczacie 10 kg. Ważna uwaga też odnośnie drukowania karty pokładowej: jeśli lecicie we dwójkę i więcej osób, to w maszynie do odpraw zaznaczcie od razu wszystkich pasażerów, żebyście siedzieli obok siebie. My nie zaczailiśmy na początku i wydrukowaliśmy nasze karty osobno…
Po dwóch godzinach wylądowaliśmy i od początku mieliśmy okazję obserwować różne ciekawostki :D Pierwsze, co nas zaskoczyło w Naha Airport, to terminal przylotów zrobiony z blaszanego magazynu, a następnie odbiór bagażu rejestrowanego. Nie, nie było żadnej taśmy, na którą zjeżdżały bagaże. Obsługa lotniska przynosiła torby ręcznie! Później zawieziono nas na terminal odlotów międzynarodowych, skąd mogliśmy udać się kolejką monorail do centrum (tym razem kupując bilet 24h za 700Y). Dojechaliśmy do stacji Makishi, która mieściła się na końcówce ulicy Kokusai oraz nieopodal kolejnego supermarketu, tym razem Aeon :D stamtąd ruszyliśmy szukać hostelu, w którym mieliśmy spać w osobnych pokojach. Zabukowaliśmy nocleg w pokoju żeńskim i męskim. Cena za osobę to ok. 2700Y. Kolejnym co nas zaskoczyło, to zupełnie inny klimat niż na wyspie Honsiu : mnóstwo bezdomnych kotów, gdzieniegdzie karaluchy (zwłaszcza po zamknięciu ulicznych kramów), sporo osób żebrzących, a z tego co pozytywne to klimat iście hawajski ;) tego wieczora udaliśmy się jeszcze zobaczyć zamek Shurijo, ale niestety był pokryty roboczymi płachtami ze względu na remonty.

Załącznik:
30.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
30.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 76.12 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
30a.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
30a.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 80.36 KiB | Obejrzany 6513 razy ]


DZIEŃ 10
Po bardzo ciepłej nocy, rozpoczął się okropnie upalny dzień, chyba najgorętszy jak dotąd. Ze względu na budżetowy charakter wyjazdu, postanowiliśmy spróbować swoich sił w autostopie i udać się na wyspę Ikei. Z monorail wysiedliśmy na stacji Shuri, żeby skierować się na Naha IC- Okinawa Expressway. Patrząc na znaki i usytuowanie dróg, byliśmy trochę zdezorientowani, na którą drogę powinniśmy się kierować, ale wystawiając kciuki na dość odległej dojazdówce do ekspresówki, udało nam się złapać pierwszą okazję. Przemili Amerykanie, którzy dzięki nam nauczyli się poprawnej wymowy słowa CZEŚĆ (prawie jak CHEST), podwieźli nas do Okinawa City wysadzając w stronę Urumy. Stojąc zaledwie 5 minut, tym razem zatrzymał się Japończyk, który ledwo umiał mówić po angielsku. Jednak jeśli ktoś jest życzliwy i chce pomóc, to bariera językowa nie stanowi problemu ;) Chłopak był tak w porządku, że zjechał z właściwej mu drogi, żeby podwieźć nas pod wjazd na Kaichu Road, która prowadzi w stronę Ikei Island. Poza tym pokazał nam też budkę z tanim jedzeniem, która była blisko wjazdu i polecił danie o nazwie Tako. Pożegnaliśmy się i pognaliśmy w stronę budki. Zgłodniali i bez śniadania, na wszelki wypadek na próbę zamówiliśmy jedną porcję Tako (400Y). Jedzenie super! Lekko pikantne mięso mielone z ryżem - tak ogromna porcja, że obydwoje najedliśmy się tą jedną do syta. Po kilkunastu minutach jechaliśmy już w kolejnym aucie z dwójką roześmianych Japonek w starszym wieku. W sumie, po niecałych dwóch godzinach stopowania dotarliśmy do celu
Zachwyceni autostopowymi wrażeniami, u wejścia na plażę zostaliśmy zbici z tropu : wejściówka 400 Y od osoby. Hmm… Widoki mijanych wcześniej plaż już zaliczyliśmy, jednak postanowiliśmy trochę wydać, żeby wykąpać się - w końcu w Oceanie! Poza tym zabieraliśmy mnóstwo niespotkanych wcześniej muszelek oraz zjedliśmy super deser (170Y) : kruszony lód polany słodkim syropem – pycha! Zwłaszcza, że wszędzie w mieście taka pychota jest w cenie 300Y… Po kilku godzinach pływania (opalać się dało, bo słońce okrutnie paliło) postanowiliśmy ponownie wystawić na drogę kciuki. Tym razem czas oczekiwania przekroczył ok.20 minut, jednak był to strzał w dziesiątkę. Chłopak nie jechał może do Naha, tylko do Yaese, ale było to nam na rękę ze względu na bliską odległość od Muzeum Wojny na wybrzeżu. Tamtego dnia była rocznica zdobycia Okinawy przez Amerykanów i korzystając z okazji, że byliśmy tam, gdzie kiedyś cała akcja miała miejsce, nie mogliśmy odpuścić wizyty w tym muzeum. Nie udało nam się zdążyć na uroczystości memoriału, ale zwiedziliśmy cały teren muzeum wzdłuż i wszerz i bardzo polecamy! Muzeum jest świetnie usytuowane, widoki na ocean i klify zapierają dech, aż nie chce się stamtąd odjeżdżać. Mieliśmy też to szczęście, że był naprawdę ładny dzień, więc o zachodzie słońca wszystko wyglądało jeszcze lepiej. Z resztą oceńcie sami po zdjęciach.
Udało się złapać stopa do centrum, zrobiliśmy zakupy i udaliśmy się po plecaki do hostelu, żeby pojechać na lotnisko przed wczesnym lotem do Taipei. Niestety musieliśmy spać na niewygodnych ławkach przed budynkiem, ale przynajmniej nikt z ochrony nie robił problemów, poprosili nas jedynie o kilka danych, żeby było jasne, że nie jesteśmy przyszłymi przypałowcami ;)

Załącznik:
30b.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
30b.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 95.2 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
31.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
31.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 86.08 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
32.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
32.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 140.94 KiB | Obejrzany 6513 razy ]




Załącznik:
34a.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
34a.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 64.45 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
34b.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
34b.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 72.72 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
34c.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
34c.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 57.16 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
34d.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
34d.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 73.3 KiB | Obejrzany 6513 razy ]


DZIEŃ 11
O 6 rano wystartowaliśmy do Taipei, gdzie TPE, porównując do lotniska Naha, przebija je o lata świetlne! Super lotnisko, wszędzie mnóstwo znaków co i jak, babeczki w informacji też bardzo pomocne, no i mnóstwo wygodnych miejsc do spania przed i w środku gmachu, a do tego otwarte 24h. Na miejscu kurs oscylował mniej więcej 10 TWD = 1 PLN. Na piętrze -1 kupiliśmy bilety autokarowe na Taipei Main Station (120TWD). Ze stacji kierowaliśmy się na metro oraz do automatów, gdzie można było kupić tzw. YO-YO albo inaczej EASY CARD, na które wbijało się pieniądze i dzięki niej z mini zniżką można było jeździć metrem, autobusami, a także płacić za przejazdy wycieczkowym busikiem Shuttle Bus po całej wyspie. Za kartę trzeba było uiścić depozyt 200TWD, z czego zwracane było 180 TWD + niewykorzystane środki, a powinno się zasilić kartę minimum 500TWD.
Nasz hostel mieścił się niedaleko stacji Longsham Temple, dokąd przejazd metrem kosztował nas jakieś 16TWD. Tam, na ulicznym nocnym markecie dostaliśmy zawrotu głowy od pysznego jedzenia i niskich cen, jakich nie wyobrażaliśmy sobie w Japonii ! Polecamy na pewno pierożki z farszem z mięsa mielonego i pora (50TWD), naleśniki a la omlet z porem (50TWD) oraz ichniejsze okrągłe babeczki z Taro (15-20TWD). Muszę przy okazji wspomnieć, że przed wyjazdem czytałem, że nie powinno się pić wody z kranu na Tajwanie. W to wchodzą też wszelkie napoje niebutelkowane. Jednak po części obalam tą informację, gdyż obydwoje piliśmy owocowe soki z lodem nieznanego pochodzenia z ulicznych straganów i nie dopadła nas „zemsta faraona” :D Także, jak będziecie umierać z pragnienia to ryzyko nie jest wysokie, śmiało ;) Warto, też opowiedzieć co nie co o hostelu, który też był dodatkowym zawrotem głowy. Za niską cenę (350TWD) mogliśmy spać w pokoju koedukacyjnym ze świetnymi warunkami.
Taki mały żal do Japonii. Może nie ma aż takiej wysokiej kultury ludzi jak w kraju kwitnącej wiśni i jest zdecydowanie więcej karaluchów na ulicach niż na Okinawie. Jednak w Taipei nie problemu żeby porozumieć się nawet ze starszymi osobami po angielsku, są o wiele niższe ceny (porównanie Norwegii i Ukrainy), lepsze warunki hosteli, świetne rozwiązanie z opłatami za przejazdy. Tego dnia szala zadowolenia przechyliła się ku Tajwanowi

Załącznik:
34e.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
34e.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 81.74 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
34f.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
34f.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 90.6 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
34g.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
34g.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 130.97 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
34h.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
34h.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 115.63 KiB | Obejrzany 6513 razy ]


DZIEŃ 12
Dziś postanowiliśmy zobaczyć trochę atrakcji na północy kraju. Rano, zanim wyruszyliśmy na główny dworzec, skoczyliśmy jeszcze po śniadanie do jednego z wczorajszych straganów, gdzie kupiliśmy wspomniane pierożki. Starszy Pan ucieszył się na nasz widok i dorzucił jeszcze kilka sztuk z kukurydzą :D Z metra na Taipei Main Station, przeszliśmy na perony tajwańskiego „PKP” i pojechaliśmy do Keelung. Plan był taki, żeby przede wszystkim zobaczyć park skamielin Yehliu. Bilet do Keelung, który zbiliśmy z karty YO-YO, kosztował 37TWD. Z dworca Keelung do Geoparku pojechaliśmy ok. 30 minut busikiem Shuttle Bus, który kosztował 30 TWD (kursuje co pełną godzinę). Na miejscu czekał nas tłum ludzi! Żeby zrobić sobie szybką fotkę pod słynną skamieliną „głowy królowej” trzeba było postać w kolejce (i w skwarze) jakieś 15 – 20 minut. Pak godny uwagi, bo wszystkie rzeźby wyglądają super, jednak warto wybrać termin, gdzie będzie mniej turystów, a przede wszystkim będzie 30 stopni lub mniej, bo powyżej już nie da się chodzić ;) wstęp do parku 80 TWD. Przeszliśmy się też po okolicznych straganach, gdzie mogliśmy kupić kokosy i ukoić pragnienie (50TWD). Kolejnym przystankiem tego dnia była dzielnica Jinshan (busik = 30TWD) i stara ulica pełna stoisk z przepysznym jedzeniem. Tu znowu spróbowaliśmy Taro (tym razem po 5TWD), degustowaliśmy ocet zrobiony z różnych owoców (bardzo smaczny ), różne ciasteczka oraz słodki czarny sezam. Spróbowaliśmy też ziemniaków dodatkowo obtoczonych w lukrze – pycha! (50TWD) Niestety zbliżała się godzina 17, czas kiedy busy przestawały kursować, więc musieliśmy wrócić do Keelung (30TWD), a stamtąd pociągiem do Taipei (ok.37TWD). Żeby dostać się z powrotem do Taipei, potrzebowaliśmy półtorej godziny, a około 19.20 mieliśmy pociąg do środkowej części wyspy, do miasta Hualian. Tym razem kupowaliśmy osobne bilety na przejazd, gdyż karta YO-YO obowiązuje tylko w Taipei i okolicach oraz na linii Shuttle Bus. Na szczęście udało się zdążyć na pociąg, a nawet kupić kolację w Sushi Take-Out: mnóstwo rodzajów sushi po 10TWD za sztukę :D
Do Hualian dojechaliśmy po ok. 2 i pół godzinie. Hostel po raz kolejny taniocha i super warunki ;)

Załącznik:
36.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
36.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 92.92 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
38.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
38.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 104.03 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
101.jpg
101.jpg [ 137.42 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
34.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
34.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 87.6 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
39.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
39.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 168.15 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
39a.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
39a.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 47.23 KiB | Obejrzany 6513 razy ]


DZIEŃ 13
Skoro jesteśmy w Hualian, to nie ma innej opcji, jak pojechać do parku narodowego Taroko - taki też mieliśmy plan. Tak jak wspomniałem, YO – YO card nie działała, ale jednak na wycieczkę udało się pojechać tym samym Shuttle Bus, co wcześniej, tylko trzeba było dokupić bilet dzienny za 250TWD. Z dworca głównego, gdzie kupowaliśmy bilety, dojechaliśmy do Taroko Visitor Center gdzie zaopatrzyliśmy się w mapy parku. Stamtąd ruszyliśmy leśnym szlakiem na Shakadaang Trail – trasa wydrążona w skale, wiodąca przy rzece. Tu po raz pierwszy odczuliśmy prawdziwą egzotykę natury azjatyckiej : pająki sporych rozmiarów, czyhające na rozłożonych pajęczynach praktycznie wszędzie, a do tego cykady na 100dB co najmniej! Ze względu na osuniętą ziemię, nie byliśmy w stanie przejść całego szlaku, dlatego podjechaliśmy busikiem na kolejny: Buluowan – Swallow Grotto – Yanzikou. Tam też zobaczyliśmy most wiodący na stary i trudny szlak Zhuliu (trzeba się zapisać internetowo i uzyskać pozwolenie od władz parków narodowych oraz od policji, a dziennie może wejść maksymalnie 96 osób). My jednak udaliśmy się dalej by podziwiać widoki wzdłuż kanionu rzeki Liwu – zdjęcia nie oddają piękna szlaku… Żeby dostać się dalej, trzeba było łapać stopa, gdyż do busa trzeba by się było albo cofnąć, albo iść z godzinę, więc spróbowaliśmy okazji. Udało się po dłużej chwili i razem z młodą parą podjechaliśmy do Cimu Bridge, skąd poszliśmy zobaczyć Yuefei Pavilion wraz z mostem linowym. Chyba konstrukcja albo wiek mostu daje wiele do życzenia, gdyż w jednym czasie może być na nim max 8 osób… ;) blisko tego miejsca jest trasa Lushui, gdzie w końcu choć trochę idzie się pod górę. Schodząc z niej, dotarliśmy do miasteczka Lushui, a stamtąd kolejna parka podwiozła nas za miasteczko Tianxiang, pod wejście na szlak wodospadu Baiyan. Znowu bardzo fajna trasa, z mnóstwem przejść w skałach, ze zjawiskowym wodospadem oraz z końcową wisienką na torcie : grotą z kurtyną wodną. Przed wejściem trzeba było założyć japonki i foliowe peleryny, bo wszędzie leciała woda! Warto w tym miejscu mieć ze sobą latarkę, bo bez niej niestety za dużo nie widać, a podświetlenie daje naprawdę super widoki. Idąc całą trasą do wodospadu i kurtyny wodnej, wspomniane cykady były już tym razem nie do zniesienia! Piski, gwizdy, rechot, itd. przypominały wycie setek klaksonów, włącznie z syrenami ambulansów. Wracając zaczęliśmy przyspieszać, bo wzmagające się hałasy mogły zwiastować jedno: załamanie pogody…
Tak też się stało do Tianxiang już biegliśmy, żeby zdążyć przed największą ulewą, która dopadła nas jak wpadliśmy do autobusu. Po dobrej godzinie jazdy, dojechaliśmy w końcu do głównej stacji Hualian, gdzie stanęliśmy na końcu ogromnej kolejki do kas. Chcieliśmy dostać się tego wieczoru do Taipei, żeby następnego dnia móc jeszcze pozwiedzać miasto i okolice północnego wybrzeża. Jak się okazało, wszystkiego bilety zostało już wykupione! Ok, to w sumie był niedzielny wieczór, więc ludzie mogli wracać do stolicy po weekendzie. Ale żeby wszystkie miejsca zostały wyprzedane, nawet na następne pociągi tego wieczora i następnego dnia rano?! No cóż, zostaliśmy jeszcze jedną noc w Hualien, ale to nic straconego: wysoki standard hostelu + darmowa tarta jabłkowa, bardzo tanie i dobre jedzenie w knajpce Buffet (więcej wskazówek niestety nie pamiętam :P), spore zakupy jadalnych pamiątek w tanim supermarkecie – fajny wieczór ;)

Załącznik:
39b.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
39b.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 147.2 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
39d.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
39d.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 91.65 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
39e.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
39e.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 136.49 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
102.jpg
102.jpg [ 386.85 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
103.jpg
103.jpg [ 329.72 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
104.jpg
104.jpg [ 193.07 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
105.jpg
105.jpg [ 290.31 KiB | Obejrzany 6513 razy ]


Załącznik:
107.jpg
107.jpg [ 195.53 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
108.jpg
108.jpg [ 233.63 KiB | Obejrzany 6513 razy ]


DZIEŃ 14
Niestety ze względu na brak biletów do Taipei, zadowoliliśmy się dojazdem „PKP” do miejscowości Heping (56TWD), gdzie blisko dworca przejeżdżała droga na północ – już wiecie co to znaczy? :D Tak, uznaliśmy, że inaczej niż stopem nie da się dojechać do Taipei. Co lepsze, udało nam się złapać stopa oczywiście po zaledwie kilku minutach, jednak był to nietypowy pojazd: pusty autokar wycieczkowy! To było jasne, że kierowca będzie chciał nas skasować za przejazd, jednak jak się szybko okazało, w żadnym wypadku nie chciał tego robić jechał do miasteczka Su’ao i zaproponował, że podwiezie nas tam na dworzec, skąd na pewno złapiemy pociąg do Taipei. Po niecałej godzinie jazdy było dla nas jasne, dlaczego nie mogliśmy kupić biletów na pociąg z Hualian: okazało się, że klif osunął się na drogę i zablokował ruch, więc wszyscy jak jeden mąż przesiedli się na pociągi. My przejechaliśmy bez problemu, bo już usunięto głazy, ale mimo wszystko to nie był ciekawy widok. Na samą myśl o osuwającej się ziemi w tamtym rejonie, nadal mam gęsią skórkę…
W Su’ao okazało się, że następny pociąg miał być dopiero za dwie godziny, więc wróciliśmy na ulicę i ponownie wystawiliśmy kciuki. Po za tym tuż przy dworcu zaczynał się wjazd na autostradę do samego Taipei, więc wybór był jasny. Pan Policjant :D, który zabrał nas tym razem, mógł nas zawieźć tylko do Zhuangwei i nie było mowy, że wysadzi nas przy wjeździe na drogę - zawiózł nas prosto na dworzec autobusowy. Pech chciał, że na następny autobus, też musieliśmy długo czekać, więc cofnęliśmy się na dworzec kolejowy skąd podjechaliśmy pociągiem do Fulong (40TWD). Doszliśmy do wniosku, że skoro jesteśmy już tak blisko północnego wybrzeża, to zaczniemy je zwiedzać i na koniec dnia dojedziemy do Taipei. Z Fulong podjechaliśmy naszym ulubionym wycieczkowym busikiem do Bitou – cypla z latarnią morską, który jest punktem najbardziej wysuniętym na wschód. Pokonując strome górki w drodze do latarni minęliśmy szkołę podstawową Hemei tuż nad samym oceanem! No jak ja bym miał takie widoki za oknem, to na 100% byłbym orzełkiem w szkole :D Tak, piękne widoki, ale z drugiej strony taki silny wiatr, że szok! W tym miejscu warto dać wskazówkę, żeby drogę pod Bitou zaczynać od stronu szkoły Himei, bo wtedy będzie się ładnie schodzić. Jeśli chcielibyście wejść od strony miasteczka New Taipei City, możecie się nieźle natyrać wchodząc bardzo stromymi schodami.
Chcąc udać się dalej, znowu trafiliśmy na pecha, bo busik odjechał nam sprzed nosa, a kolejny był za godzinę no trudno, trzeba było stopować dalej, jednak tym razem bardzo ciężko się brało : żar z nieba, a my stoimy na asfalcie w pełnym słońcu. Te 15 minut czekania wydały się wiecznością… W końcu zatrzymało się klimatyzowane (!) auto i byliśmy w siódmym niebie. Jednak niedługo, bo chłopak podwiózł nas jedynie do Liandong, gdzie znowu w upale i na rozgrzanym asfalcie próbowaliśmy swoich szans… Było tak gorąco, że nawet nie mieliśmy siły dojść do Złotego wodospadu, który był całkiem niedaleko Po kilkunastu minutach zatrzymało się kolejne autko i pojechaliśmy tym razem prosto do starego miasteczka Jiufen. Od samego początku wiedzieliśmy, że pora którą wybraliśmy na oglądanie panoramy nie jest najodpowiedniejsza, bo to miejsce słynie z wieczornych ujęć. Wtedy lampiony pięknie oświetlają wzgórza miasteczka, natomiast my widzieliśmy jedynie zachód słońca – co też nie było takie złe ;) Samo miejsce nas nie przekonało, bo było przepełnione wszystkim co się dało, a zwłaszcza ludźmi, coś na wzór Krupówek. Niemniej jednak, jeśli ktoś ma okazje pojechać tam wieczorem, to warto. Czas nieubłagalnie mijał, więc zabraliśmy się busikiem do miejscowości Ruifang, skąd przez Keelung dojechaliśmy pociągiem do Taipei (45TWD). Lot mieliśmy mieć wcześnie dlatego zdecydowaliśmy się dojechać tam późnym wieczorem, żeby nie kombinować z dojazdem w nocy. Ostatnim celem wyjazdu był Taipei 101 jeszcze kilka lat temu największy budynek na świecie. Drapacz naturalnie zrobił wrażenie, aczkolwiek myśleliśmy że zetnie nas z nóg a tak nie było. Pewnie dlatego, że już sporo przeżyliśmy podczas tego wyjazdu. Na miejscu ceny maksymalnie zawyżone. Można wjechać na górę, ale tego nie zrobiliśmy ponieważ chcieliśmy jednocześnie skorzystać z opcji zwiedzania narodowego muzeum pałacowego co bardzo się opłacało. Łączny koszt (500TWD) Obiecaliśmy sobie, że wrócimy to i nadrobimy zaległości. Na sam koniec wstąpiliśmy jeszcze do hostelu gdzie zostawiliśmy swój główny bagaż na cały pobyt (nic nie dopłacaliśmy). Zdecydowanie polecamy takie rozwiązanie. Czas dla Tajwanu się skończył, pojechaliśmy na dworzec i kupiliśmy bilet na autobus do lotniska. Tutaj pojawiło się zamieszanie. Pani w okienku sprzedała nam tańszy bilet i wsiedliśmy do innego przewoźnika z lokalsami co już stawiało pytania, a bus z czasem zaczął jechać się w przeciwnym kierunku… Do samego końca wierzyliśmy, że kobitka się nie rypnęła, ale faktycznie autobus zrobił wielkie kółko i zaczął jechać do naszego celu. Na miejscu chcieliśmy się przespać i tutaj trafiliśmy genialnie. Na hali były idealne warunki do spania, jednak klima dała popalić i wybraliśmy spanie pod chmurką na wygodnych ławkach.

Załącznik:
39l.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
39l.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 72.41 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
39m.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
39m.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 77.65 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
39o.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
39o.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 108.67 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
39p.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
39p.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 29.15 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
109.jpg
109.jpg [ 237.16 KiB | Obejrzany 6513 razy ]


DZIEŃ 15
Raniutko obudziliśmy się bez większych oporów i całkiem wyspani, z całym majdanem przy boku. Pozbieraliśmy wszystkie plecaki i poszliśmy do odprawy. Wszystko przebiegło dość sprawnie, ale dojście do samego terminala zajęło nam strasznie dużo czasu! Prosto, później skręt w lewo, w prawo, znowu długi korytarz, aż w końcu schody w dół, kolejny korytarz i większa sala na parterze, z której był terminal odlotu do Ibaraki. Linia lotnicza V-Air, na której dość tanie bilety się skusiliśmy. Obsługa samolotu jest przebrana w t-shirty z logiem firmy, ciemne jeansy i trampki - super odmiana
Z lotniska nie mieliśmy żadnej innej alternatywy dojazdu do Narity jak autostop, więc czym prędzej poszliśmy na drogę. W Ibaraki nastąpiła zmiana pogody – nareszcie zamiast upału było przyjemnie, można było czym oddychać, a dodatkowo była mżawka – idealna pogoda na łapanie stopa. Tylko teraz tak, coś tu nie grało : wtorek, około godziny 11, małe miasteczko, czyli co? Puste ulice. Wszyscy mieszkańcy są w pracy albo w szkole (w końcu to Japonia)… Poza tym, żeby być na drodze bezpośredniej do Narity, trzeba przejechać dwie mniejsze i najpierw dojechać do miasteczka Itako, więc drogi mieliśmy sporo. Kolejnym problemem Japonii jest kiepska znajomość angielskiego. No i co, zatrzymało się pierwsze auto, ale oczywiście dogadać się mogliśmy zapomnieć. Dodatkowo, podczas naszych nieusilnych prób wytłumaczenia starszej Pani o co nam chodzi, podjechała do nas policja. Panowie podeszli, a kobiecina skorzystała z okazji i odjechała :D zostało nam tłumaczenie policji, które niestety też nic nie dało. Na szczęście zostawili nas w spokoju i mogliśmy kontynuować stopowanie, a właściwie dalszą wędrówkę ;) W końcu się doczekaliśmy i zatrzymał się dla nas starszawy Pan, który wiedział o co nam chodzi, juppi! :D
Ale to nie koniec historii, bo jak się okazało, Pan nie do końca nas rozszyfrował, a brak znajomości angielskiego dodatkowo utrudniał sprawę :P Pytając łamańcem gdzie nas wysadzić w Itako, musieliśmy mu wyznać, że tak naprawdę jedziemy do Narity, a On słysząc to wpadł w taką konsternację, a później w wyborny humor, że hej! Po tej wieści zadzwonił chyba do 6 osób i zaśmiewając się opowiadał coś swoim rozmówcom o Itako i Naricie :D Hahaha, taką miał z nas pompę, że w końcu zrobiło nam się głupio ;) W pewnym momencie kierowca podał telefon mojej dziewczynie i powiedział, że ma mówić. Po drugiej stronie słuchawki była Jego sekretarka, która troszkę lepiej znała angielski i zaczęła wypytywać o nas, skąd jesteśmy, co tu robimy i jakie mamy zamiary. Oczywiście też o co chodzi z tym stopem i Naritą. Powstała kolejna konsternacja, bo nie chcieliśmy naciągać naszego miłego kierowcy i poprosiliśmy żeby wysadził nas gdzieś w mieście. Czemu konsternacja? Bo okazało się, że lotnisko jest pierwsze na naszej drodze :D jaaa, teraz to już w ogóle było nam głupio… No ale starszy Pan zjechał z autostrady do miasta i wysadził nas przy światyni Narita – San. Poza tym poleciał do jakiś ludzi pytać o dokładną drogę do lotniska z miasta, dał nam paczkę chrupek, elegancki parasol oraz swoją wizytówkę! Daliśmy mu w zamian najładniejszą z pozostałych pocztówek z Gdyni i kłanialiśmy się mu dopóki nie odjechał z parkingu. Wow! No takiego zakończenia wyprawy się nie spodziewaliśmy :D
Jeśli chodzi o Naritę, to w sumie za dużo nie jestem w stanie powiedzieć. Świątynie San, które widzieliśmy były bardzo ciekawe, jednak bardziej interesujący był market Aeon, który widzieliśmy jadąc jeszcze autem ;) Ponadto zwróciliśmy też uwagę na sklep „Wszystko po 100Y” o nazwie Daiso, więc po zrobieniu kilku fotek w świątyniach, poszliśmy w tamtą stronę. Tego dnia znaleźliśmy mnóstwo dobrych okazji i fajnego jedzenia, a przede wszystkim długie rolki sushi, gdzie jedna kosztowała 95Y – przykre, że stało się to ostatniego dnia Nakupowaliśmy wszystkiego na co mieliśmy ochotę, bo uznaliśmy, że na te jedne zakupy możemy wykorzystać kredytówkę. A tam! Raz się żyje ;) Fajne jest też to, że w sklepach z jedzeniem w Japonii można podgrzać sobie jedzenie w mikrofali, a w dużych supermarketach można nawet skorzystać np. z wrzątku do herbaty.
Niedaleko Aeonu była stacja kolejki Keisei – Narita, gdzie kupiliśmy bilety na lotnisko (260Y) i za niecałe 20 minut byliśmy już na lotnisku. Zanim się odprawiliśmy, w końcu udało nam się trafić na stoisko z pamiątkami, w którym były pocztówki (na dodatek w dobrej cenie)! Wspominam o tym, bo jeżeli ktoś zbiera, to może mieć trudności ze znalezieniem ich np. w centrum Tokio albo w Osace. W Tokio widzieliśmy je tylko w dzielnicy Asakusa, a później dopiero na lotnisku w Naricie :P
Po odprawie dotarliśmy do gate’a, przy którym można było się zrelaksować na mega wygodnych fotelach z obserwacją płyty lotniska, a nieświadomi co nas czeka, tym bardziej chciało się spać ;)
DZIEŃ 15
O godzinie 5:55 czasu tureckiego dotarliśmy do lotniska Ataturk w Stambule. Był 29 czerwca. Tuż przy wejściu z płyty głównej tłumy, mnóstwo osób śpi pokotem na ziemi, rozdają wodę i kanapki – jakby była jakaś wojna, co najmniej kataklizm! Z obsługi oczywiście nikt nic nie wie, widać tylko małą tablicę lotów, gdzie każdy lot albo odwołany albo opóźniony (nasz był o tylko 2 godziny). Jak dolecieliśmy tu z Budapesztu to wystarczyło przejść przez gate z napisem strefa tranzytowa, a tam ogromne kolejki do bramek bezpieczeństwa, gdzie prześwietlano bagaż i sprawdzano dokumenty.
W końcu udało nam się dogadać z jakimiś ludźmi i okazało się, że był zamach terrorystyczny… Od początku nie wiedzieliśmy co jest grane, ale moja dziewczyna nie zdziwiła się na info o zamachu. Jak się okazało, ktoś w samolocie oglądał film z ujęciami ludzi uciekających na lotniska, z tym że były tam napisy tureckie, więc nie rozumiała o co chodzi. Wtedy nas trzasło, że jak takie mopy nie zdaliśmy sobie sprawy, że na pokładzie można oglądać telewizje na żywo! Na szczęście wszystko wydarzyło się przed naszym lądowaniem i my już tylko zbieraliśmy żniwo ataku – opóźnienie samolotu wzrosło do trzech godzin, co spowodowało nasze spóźnienie na przesiadkę na Lux Express w Budapeszcie. Dzięki temu, spędziliśmy dodatkowych i upojnych 12 godzin na lotnisku Liszta Ferenca, z którego około godziny 22 ruszyliśmy do centrum by o 24 złapać kolejny autobus do Polski. W rezultacie, trasa powrotna trwała zawrotne 35 godzin. Tak jak nie mieliśmy problemu ze zmęczeniem od pierwszych dni w Japonii, tak po powrocie przez jeszcze parę dni chodziliśmy jak para zombie.

Załącznik:
40a.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
40a.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 55.24 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
110.jpg
110.jpg [ 229.42 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
42.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
42.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 92.83 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
42b.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
42b.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 117.88 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
42c.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
42c.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 133.8 KiB | Obejrzany 6513 razy ]

Załącznik:
43.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg
43.jak-zmniejszyc-fotke_pl.jpeg [ 85.18 KiB | Obejrzany 6513 razy ]


* * *
Okinawa i Tajwan spełniły nasze oczekiwania, biorąc pod uwagę przede wszystkim walory natury. Ocean, klify, rajskie plaże, ale też góry, kaniony, bujna, tropikalna roślinność, sprawiły, że czuliśmy się jak pączki w maśle. Ponad to tajwańskie niskie ceny i wysoka jakość świadczonych usług, powodowały, że ten kierunek proponujemy wszystkim, a szczególnie tym, którzy chcieliby odwiedzić Azję, a nie posiadają wielkiego budżetu.

LINK DO PIERWSZEJ CZĘŚCI :

Co powinieneś wiedzieć udając się w te miejsca?
- szczepienia - nie są wymagane
- wiza - jest zniesiona, wystarczy paszport
- komunikacja - świetna i tania na Tajwanie, na Okinawie bardziej ubogo (poza monorail w Naha nie można powiedzieć więcej, dlatego sporo osób decyduje się na wypożyczenie skuterów)
- autostop – i tu i tu jeździ się aż za dobrze, warto pamiętać chociażby o pocztówce z życzeniami dla kierowcy
- czas - Tajwan na szybko to tydzień, Okinawa z okolicznymi wyspami również (sama Okinawa to 4dni)
- pogoda - przełom czerwca i lipca to 30-40 stopni codziennie, bez opadów, bluza i kurtka się nie napracowały
- ludzie - życzliwi i pomocni
- waluta - bezproblemowo wymienisz na lotnisku i to po normalnym kursie (przeciwieństwo Europy)
- jedzenie - na Tajwanie polecamy jedzenie uliczne i próbować tego co jedzą lokalni mieszkańcy, a na Okinawie polecamy zestawy sushi itp. w supermarkecie Aeon
- piwo - tajwańskie to porażka, już lepszy VIP z Biedry ;)
- deal - narodowe muzeum pałacowe + taipei 101 = 600TWD

Gdyby były jakieś pytania, postaram się odpowiedzieć.
Jakby ktoś nie przeczytał pierwszej relacji z Japonii to jest tutaj https://www.fly4free.pl/forum/japonia-bez-jr-pass-cz-1,215,100183
Mam taką prośbę. Jest to moja pierwsza relacja, dlatego proszę was o uwagi co mogę poprawić ;)
Góra
 Profil Relacje PM off
5 ludzi lubi ten post.
 
      
Boże Ciało w Egipcie: tydzień w 5* hotelu z all inclusive od 2105 PLN. Wyloty z 3 miast Boże Ciało w Egipcie: tydzień w 5* hotelu z all inclusive od 2105 PLN. Wyloty z 3 miast
Podróż na Okinawę za 3581 PLN. Loty (z bagażem) z Warszawy i noclegi w 4* hotelu Podróż na Okinawę za 3581 PLN. Loty (z bagażem) z Warszawy i noclegi w 4* hotelu
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 1 post ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 4 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group