Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 9 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
Offline
#1 PostWysłany: 24 Paź 2017 23:02 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Mar 2013
Posty: 67
Hej wszystkim,

poniżej relacja z naszego tegorocznego wyjazdu na Sri Lankę. Miejsce niesamowite, zwłaszcza ludzie...
Relacja jak zwykle w moim przypadku, dość osobista, obszerna (chociaż będzie rozbita na kilka postów), ale mam nadzieję, że przyczyni się do zachęty kogoś z Was do odwiedzenia tego miejsca bo zdecydowanie jest tego warte.

Zapraszam do lektury i oczywiście do oglądania zdjęć!

Niezwykli ludzie – relacja ze Sri Lanki


Zwykły wieczór, środek tygodnia, zwyczajowo rutynowo trwonimy czas na przeczesywanie internetu w poszukiwaniu dobrych cen biletów i w końcu, jak to zwykle bywa - spontaniczny strzał, idealne daty, bardzo dobra cena, 10 minut zastanowienia i bilety kupione. Doświadczenie nas nauczyło, że z takimi decyzjami się nie czeka, urlop się jakoś załatwi, monsun też nas przecież „ominie”. No to lecimy na Sri Lankę.

27 czerwca - delay x3

Z racji faktu, iż z naszego perfekcyjnego połączenia lotniczego zrobiło się małe zamieszanie, staliśmy się uczestnikami pewnego rodzaju maratonu. Przewoźnik odwołał nasz sobotni lot, a jako alternatywę zaproponował podobne połączenie, z tym że we wtorek. Mając ciśnienie na wyjazd i nie mając innej alternatywy, zgodziliśmy się. Później jeszcze tylko opóźnienie wylotu z Kijowa o 10 godzin, potem samego startu o kolejną godzinę. W rezultacie, czas w jakim piszę ten tekst to druga noc z rzędu bez snu. Pomimo małych przeciwności, korygujemy plan maratonu, na jeszcze bardziej ambitny: przylot do Kolombo koło 7 rano i rura na dworzec, aby złapać możliwie najwcześniejszy bus do Dambulli. Czas pokaże, czy to się uda.

Ponieważ mamy na Ukrainie opisywane wcześniej 10 godzin, ruszamy w kierunku miasta Boryspol. Szkielet nieukończonego parkingu, zlokalizowany centralnie przed nowym terminalem lotniska, przywodzi na myśl Euro 2012 i masę inwestycji realizowanych tylko pod tą imprezę. Pakujemy się w marszrutkę i już się nam zmysły cieszą. Przetarte pokrowce siedzeń, płatność u kierowcy i reszta wracająca z ręki do ręki poprzez innych pasażerów, pisk hamowania zdartych okładzin hamulcowych i zaduch jak w starym Ikarusie - jednym słowem piękna sprawa!

Kino z elewacją nieruszaną minimum od 40 lat, nad wejściem wyblakły neon, poniżej plakaty filmów w witrynach. Do wejścia prowadzą schodki, podobne z resztą do elewacji, czyli dziurawe, wylane z betonu i załatane jakąś zaprawą. Akurat jesteśmy świadkiem takiej reperacji, facet zalepia pęknięcia i teoretycznie wyrównuje coś, czego wyrównać się nie da. Bloki z wielkiej płyty, pokryte kafelkami lub blachą, przypominają Polskę w latach 80'. Tłuczemy się głównymi ulicami, nie bardzo wiedząc, gdzie tak naprawdę jest centrum. Wchodzimy do sklepu spożywczo-przemysłowego, a tam pożółkłe kafle, mrok i trzy lady. Pierwsza na lewo, druga na wprost, a trzecia na prawo od wejścia. Wewnątrz dwie panie sprzedawczyni w niebieskich fartuszkach w kropki no i my. Wybieramy soczek dla młodej i jakieś gumy do żucia, podchodzimy do lady na lewo, bo tam stoi pani sprzedawczyni. Niestety! W kasie na lewo ”niet” kupić te artykuły, gumy to tylko w kasie na wprost. No to posłusznie idziemy, czekamy jeszcze chwilę, aż podchodzi pani sprzedawczyni i gumy są nasze. Soczek też. Trochę zapomnieliśmy jak było u nas te 20-30 lat temu, ale jakby się zastanowić to w wielu aspektach ten świat jest zbliżony właśnie do tamtych czasów w PL. Mamy mało czasu, wracamy na lotnisko, ale zdecydowanie chcemy poszfędać się po Ukrainie trochę dłużej, zwłaszcza po tej prowincjonalnej.

Załącznik:
Sri Lanka 2017-6510.jpg
Sri Lanka 2017-6510.jpg [ 248.7 KiB | Obejrzany 9016 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6511.jpg
Sri Lanka 2017-6511.jpg [ 275.38 KiB | Obejrzany 9016 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6516.jpg
Sri Lanka 2017-6516.jpg [ 270.4 KiB | Obejrzany 9016 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6529.jpg
Sri Lanka 2017-6529.jpg [ 216.37 KiB | Obejrzany 9016 razy ]


28, 29 czerwiec

Maraton w 3/4 zakończony. 7 rano czasu miejscowego, dolatujemy do Kolombo. Szybka wymiana gotówki, jeden autobus, drugi autobus i lądujemy na dworcu w centrum stolicy. Jeszcze tylko krótka rozkmina „co dalej” i decydujemy się nie zostawać, tylko od razu ruszamy w kierunku Dambulli. W duchocie i upale krążymy po parkingu dworca autobusowego, przemykając pomiędzy ledwo toczącymi się pojazdami, które wymijają się na odległość połowy człowieka (połowy, dzieląc człowieka w pionie) i uważamy na własne życie. Wdychając czarne opary diesli, kilka razy umykamy więc przed staranowaniem nas. Odpowiedni autobus znajduje nas w ciągu kilku minut, czeka nawet, aż skorzystamy z toalety i kierowca woła za nami, że czas już jechać. To nasze pierwsze doświadczenie uprzejmości i pomocy ze strony tubylców.
Z 5 - godzinnej podróży autobusem na Sri Lance można mieć różne wrażenia, człowiek z pewnością wychodzi z niej spocony, „zahałasowany” ciągłym piskiem tuningowanych klaksonów i zmęczony przeciążeniami generowanymi na zakrętach. Z drugiej strony, Lankijczycy są niezwykle pomocni, organizują miejsca siedzące dla nas pomimo tego, że autobus jest pełny, pomagają z bagażami, zagadują... Nowością dla nas jest drobny autobusowy handel. Handlarze wskakują do busa podczas kilkusekundowego zatrzymania i przechodząc przez całą jego długość, oferują przeróżne towary. Od owoców rambutanu, poprzez wodę, popcorn, na książkach do nauki angielskiego kończąc.

Załącznik:
Sri Lanka 2017-6531.jpg
Sri Lanka 2017-6531.jpg [ 236.66 KiB | Obejrzany 9016 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6535.jpg
Sri Lanka 2017-6535.jpg [ 172.69 KiB | Obejrzany 9016 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6538.jpg
Sri Lanka 2017-6538.jpg [ 318.55 KiB | Obejrzany 9016 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6554.jpg
Sri Lanka 2017-6554.jpg [ 147.35 KiB | Obejrzany 9016 razy ]



Docieramy do Dambulli, ogarniamy nocleg i wyruszamy szukać pierwszego porządnego posiłku na Sri Lance. Bardzo szybko okazuje się, że warto podnosić sobie poziom akceptacji kapsaicyny, zajadając na co dzień pikantne dania. Dzięki temu mi level ostrości jedzenia nie przeszkadza, natomiast dziewczyny nie są w stanie praktycznie niczego przełknąć, dosłownie każde danie, każdy placek rotti ma w środku, chociaż szczyptę sproszkowanego chilli. Obiad kończy się zatem dla Renaty i Zuzy na suchym ryżu. Generalnie, pierwsze dwa dni jesteśmy w 90% na diecie owocowej, co w sumie jest całkiem fajne. Nowe otoczenie, nowa kultura więc bardzo szybko doświadczamy jeszcze jednej różnicy w posiłkach. Otóż Lankijczycy rano wcinają śniadanie (często w postaci czegoś w rodzaju pączka bez cukru, ale za to z farszem mięsno - warzywnym), a kolejny główny posiłek wpada do żołądka dopiero po godzinie 18, czyli już po zmroku. Dopiero o tej porze otwiera się większość garkuchni ulicznych. Bardzo szybko przekonujemy się, że to nie ich kaprys, ale zwyczajnie w temperaturze ponad 30stC nie czuć głodu, człowiek nie ma ochoty na jedzenie, za to zimna buteleczka coli 0,2 l wchodzi elegancko.

Załącznik:
Sri Lanka 2017-6560.jpg
Sri Lanka 2017-6560.jpg [ 419.03 KiB | Obejrzany 9016 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6564.jpg
Sri Lanka 2017-6564.jpg [ 345.46 KiB | Obejrzany 9016 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6574.jpg
Sri Lanka 2017-6574.jpg [ 367.74 KiB | Obejrzany 9016 razy ]


cdn.
Góra
 Profil Relacje PM off
7 ludzi lubi ten post.
KondzikS uważa post za pomocny.
 
      
Egzotyka i tropiki zimą ☀️🌴 Egzotyczny Mauritius za 2451 PLN (loty + noclegi) 😎💙 Egzotyka i tropiki zimą ☀️🌴 Egzotyczny Mauritius za 2451 PLN (loty + noclegi) 😎💙
Sardynia wiosną za 559 PLN 😎🌊 Loty + ⭐⭐⭐⭐ hotel z basenem na dachu 👙💦 Sardynia wiosną za 559 PLN 😎🌊 Loty + ⭐⭐⭐⭐ hotel z basenem na dachu 👙💦
Offline
#2 PostWysłany: 25 Paź 2017 19:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Mar 2013
Posty: 67
Jest czwartek 29 czerwca. Ruszamy w kierunku alternatywy dla słynnej, pocztówkowej Sigirii, czyli bliźniaczej góry Pidurangala. Jest koło 8 rano, wcześnie i faktycznie jesteśmy jednymi z pierwszych na szlaku. U podnóża mamy okazję obejrzeć starą część świątyni z wykutymi w skale posągami leżącego i siedzącego buddy. Ruszamy w górę. Na początku starymi, kamiennymi schodami, potem fragmentem dżungli wchodzimy coraz wyżej. Napotykamy pierwsze jaszczurki wygrzewające się na kamieniach, mijamy kolejny posąg leżącego buddy, aby w ostatniej części trasy dosłownie wspinać się po skałkach. Na szczęście jest sucho, Zuzia za rękę, ale również dorosłemu przydaje się pomoc. Jesteśmy na szczycie, sami. Tylko my, palące słońce, silny wiatr, gekon na drzewie i niesamowity widok. Jest rześko, idealnie na nasze owocowe śniadanie. Zalegamy, łapiemy oddech, obserwując Sigirię i cały płaskowyż.


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6582.jpg
Sri Lanka 2017-6582.jpg [ 338.28 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6584.jpg
Sri Lanka 2017-6584.jpg [ 383.24 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6595.jpg
Sri Lanka 2017-6595.jpg [ 322.74 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6597.jpg
Sri Lanka 2017-6597.jpg [ 257.95 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6602.jpg
Sri Lanka 2017-6602.jpg [ 245.36 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6603.jpg
Sri Lanka 2017-6603.jpg [ 328.84 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6615.jpg
Sri Lanka 2017-6615.jpg [ 344.21 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6622.jpg
Sri Lanka 2017-6622.jpg [ 489.44 KiB | Obejrzany 8945 razy ]



Kolejny cel to kompleks świątyń w Pollonaruwie. Dojazd ogarniamy naszym ulubionym środkiem transportu, czyli autobusem. Na miejscu natomiast decydujemy się na podróżowanie tuk tukiem. Ogarniamy kierowcę, któremu sugerujemy załatwienie sprawy, tak żeby było taniej (może i to nie do końca w porządku, ale z drugiej strony czy w porządku jest kasowanie 30 USD za osobę za wejście do kompleksu?, zdecydowanie postąpiłbym drugi raz tam samo, gdyż przynajmniej kasa trafi bezpośrednio do kierowcy i jego informatorów, a nie do rządu swoją drogą jest demokratyczny tylko na papierze – ale to osobna kwestia, o której rozmawialiśmy Lankijczykami). Kierowca prowadzi nas bocznymi przejściami, przez chaszcze i las, mijając żrące się dzikie psy, prosto na teren kompleksu. Poparzonymi bosymi stopami przemykamy z cienia w cień lub na trawę, nasz błąd, że nie zabraliśmy skarpetek. Wiele z budynków jest w bardzo złym stanie, jednak garstka zachowała się całkiem nieźle. Ciekawe miejsce, zupełnie inne od wcześniejszych świątyń i budowli, jakie widzieliśmy. Część kompleksu tej starej stolicy Sri Lanki umiejscowiona jest tuż nad wodą i przylega jednocześnie do parku Angammedilla – niesamowite wrażenie zobaczyć w oddali duże postury dzikich słoni.

Załącznik:
Sri Lanka 2017-6625.jpg
Sri Lanka 2017-6625.jpg [ 271.79 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6628.jpg
Sri Lanka 2017-6628.jpg [ 184.98 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6635.jpg
Sri Lanka 2017-6635.jpg [ 348.03 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6639.jpg
Sri Lanka 2017-6639.jpg [ 388.8 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6644.jpg
Sri Lanka 2017-6644.jpg [ 438.54 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6649.jpg
Sri Lanka 2017-6649.jpg [ 348.44 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6653.jpg
Sri Lanka 2017-6653.jpg [ 293.51 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6656.jpg
Sri Lanka 2017-6656.jpg [ 276.94 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6658.jpg
Sri Lanka 2017-6658.jpg [ 352.77 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6671.jpg
Sri Lanka 2017-6671.jpg [ 89.79 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6686.jpg
Sri Lanka 2017-6686.jpg [ 327.27 KiB | Obejrzany 8945 razy ]


cdn.
Góra
 Profil Relacje PM off
10 ludzi lubi ten post.
 
      
Offline
#3 PostWysłany: 26 Paź 2017 19:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Mar 2013
Posty: 67
30 czerwca

Kolejny poranek i zmiana miejsca. Dzisiejsza destynacja idealnie zgrywa się z urodzinami Zuzi. Jedziemy do położonego nad Oceanem Indyjskim Trincomalee. Nie wiem, czy to nasze szczęście, ale jak do tej pory nie czekaliśmy na przystanku na autobus dłużej niż jedną, dwie minuty. Podczas jednej z podróży, gdy odeszliśmy na moment, żeby kupić coś do jedzenia, nie wiadomo kto, nie wiadomo skąd przybiegł po nas, wołając, że bus już przyjechał. W autobusie jak zwykle nierześko. Gorące powietrze wdziera się do środka przez nigdy niezamykane drzwi i okna. Skóra klei się do obicia siedzeń, w głośnikach lokalne rytmy – bardziej balladowe. Jest jakaś reguła w typie muzyki puszczanej w busach – otóż, gdy na podszybiu leży betel, żuty co chwilę przez kierowcę, muzyka z pewnością będzie „skoczna”; natomiast gdy betelu brak, sytuacja jest odwrotna. Domyślam się, że to pewnie jedynie moje subiektywne spostrzeżenie, ale kto wie, może coś jest na rzeczy – w końcu betel daje kopa energetycznego. Na jednym z przystanków dzieciak ciągnie tatę za rękę, w końcu nieśmiało podchodzi i zagaduje Renatę i Zuzę – zwyczajna ciekawość skąd my, ile lat, gdzie jedziemy, mam nieodparte wrażenie, że biali w tych rejonach nie są jednak częstym widokiem, a zwłaszcza 8-letnie dzieci. Po jakiś 3 godzinach jesteśmy u celu. Szybka obczajka tuk tuka, kierunek nocleg gdzieś przy plaży. Nie mija więcej niż 15 minut i siedzimy na ganku naszego skromnego domku, obserwując rozbijające się o brzeg fale.

Odsapnęliśmy, jedziemy zwiedzić nasze Trinco. Kręcimy się uliczkami centrum, co chwilę mijając dzikie psy, krowy i jelenie. Dziwna sprawa, ale w mieście żyją na wpół udomowione pełnowymiarowe rogacze. Szału z jedzeniem nie mają, żywią się resztkami warzyw, jakie rzucają im handlarze z targowisk. Podobnie jest z wodą – gdzieniegdzie stoją miski, które uzupełniają lokalesi. Co do zwierząt, jedno jest jednak pewne, ze względu na temperaturę mają tu dość ciężko. Bez kłopotu można spotkać krowę szukającą ochłody, spacerując powolnie brzegiem oceanu albo psa, który wykopuje dół, aby położyć się na nieco chłodniejszym piasku.

Wędrując uliczkami Trinco, mijamy kilka chrześcijańskich kościołów. Słysząc donośne odgłosy z jednego z nich, postanawiamy zajrzeć do środka. Jest piątek, trwa msza, wewnątrz brak okien, drzwi i ławek, jedynie dziesiątki wentylatorów i głośników. Ksiądz przed ołtarzem, skierowany do wiernych wygłasza kazanie. W zasadzie krzyczy/śpiewa kazanie, w tle wyraźny beat, a ludzie siedzą na ziemi z rękami uniesionymi w kształcie litery U. Atmosfera rośnie z każdą minutą, gdyż ksiądz intonuje coraz intensywniej i głośniej. Spora część wiernych wpada w trans, niektórzy zaczynają się trząść, poruszają kompulsywnie uniesionymi ku górze dłońmi. Przyglądaliśmy się trochę przerażeni i zachwyceni jednocześnie. Niesamowite przeżycie i zupełna odwrotność tego, co znamy z kościołów u nas, czyli pełnej powagi i skupienia.

Tego wieczoru nasza Pani gospodarz, przygotowała dla Zuzi jeszcze małą niespodziankę, o 20 spotykamy się z jej rodziną przy torcie urodzinowym i ośmiu świeczkach. Odśpiewujemy happy birthday, rozmawiamy. Czy można sobie wymarzyć fajniejsze urodziny? Jestem ciekaw czy młoda będzie te chwile pamiętała.

Załącznik:
Sri Lanka 2017-6733.jpg
Sri Lanka 2017-6733.jpg [ 191.23 KiB | Obejrzany 8880 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6745.jpg
Sri Lanka 2017-6745.jpg [ 260.5 KiB | Obejrzany 8880 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6775.jpg
Sri Lanka 2017-6775.jpg [ 243 KiB | Obejrzany 8880 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6776.jpg
Sri Lanka 2017-6776.jpg [ 332.49 KiB | Obejrzany 8880 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6778.jpg
Sri Lanka 2017-6778.jpg [ 297.14 KiB | Obejrzany 8880 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6780.jpg
Sri Lanka 2017-6780.jpg [ 340.91 KiB | Obejrzany 8880 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6781.jpg
Sri Lanka 2017-6781.jpg [ 231.67 KiB | Obejrzany 8880 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6787.jpg
Sri Lanka 2017-6787.jpg [ 346.33 KiB | Obejrzany 8880 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6791.jpg
Sri Lanka 2017-6791.jpg [ 226.24 KiB | Obejrzany 8880 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6792.jpg
Sri Lanka 2017-6792.jpg [ 307.43 KiB | Obejrzany 8880 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6814.jpg
Sri Lanka 2017-6814.jpg [ 219.23 KiB | Obejrzany 8880 razy ]


oczywiście cdn:)
Góra
 Profil Relacje PM off
8 ludzi lubi ten post.
 
      
Offline
#4 PostWysłany: 27 Paź 2017 17:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Mar 2013
Posty: 67
1 lipca

Noc przespana speedowym snem – powód: temperatura grubo ponad 30stC. Średnio co kilkanaście minut musiałem przecierać twarz pod oczami z kałuż potu. Nie mniej dotrwaliśmy jakoś do rana. Jednako była to pierwsza i ostatnia noc pod moskitierą, przez którą nie mógł się przedrzeć podmuch wiatraka. Już wolę być pożarty przez owady. Marzenie Zuzi polegające na całodziennym taplaniu się w oceanie i bujaniu na gigantycznej huśtawce, zawieszonej na palmie kokosowej niestety zostaje zawieszone, właśnie z uwagi na panującą temperaturę. Mała czuła się znakomicie, natomiast my nie jesteśmy w stanie zdzierżyć panującego gorąca, z drugiej strony trochę nas nosi. Jedziemy do Fortu Fredrick, gdzie obejrzeć można hinduistyczną świątynię Koneswaram, w której znajduje się relikwia Sziwy w postaci penisa.
Na miejsce dojeżdżamy zwyczajowo tuk tukiem. Renata z Zuzią przerażone, że czeka je marsz gołymi stopami po rozżarzonym piasku i betonie - faktycznie jest to pewien kłopot, ale ostatecznie skaczemy z cienia w cień i jakoś docieramy do wejścia głównego. Wewnątrz, sami Lankijczycy i akurat trwa wystawienie relikwii, więc ludzie podchodzą do Bramina (kapłana), który błogosławi dary i naznacza ich czoło. Wewnątrz panuje specyficzna atmosfera, jest cisza, niektórzy stoją i składają dary, inni siedzą gdzieś pod ścianami, modląc się. Zapach kadzideł i magia kolorów potęgują nasze odczucia. Świątynia jest niezwykle barwna, na ścianach znajduje się masa malowideł przedstawiających bogów w różnych sytuacjach, w wielu punktach są ołtarzyki, płaskorzeźby i figury bóstw, a przed nimi ofiary w postaci kadzidełek, owoców, a gdzieniegdzie nawet kokosów. Bezpośrednio przy świątyni znajduje się ciekawe miejsce. Otóż jest tam drzewo pod, którym stoi coś w rodzaju kosza z kamieniem po środku. Gałęzie uginają się od setek małych łóżeczek z zawiązanymi kawałkami tkanin imitującymi dzieci - przywiązują je kobiety pragnące zostać matkami. Mężczyźni natomiast przychodzą z orzechami kokosowymi, biorą go w ręce i z całej siły rozbijają o kamień wewnątrz kosza.
Wracamy. Powoli brniemy przez fort, przechodząc dosłownie przez środek jednostki wojskowej. Pomimo cienia, w pewnym momencie temperatura zaczyna dociskać nas do asfaltu. Łapiemy więc tuk tuka, podczas jazdy rozkminiamy mapę i po krótkim namyśle stwierdzamy, że wsiądziemy w autobus i pojedziemy gdzieś w kierunku północy, bez powodu, bez celu. Palcem na mapie wybieramy miejscowość Kuchchavelli, pytamy o autobus i w mniej niż 2 minuty jesteśmy już w środku. Trasa ma około 40-50 km, ale jak pytamy o czas, słyszymy "około godziny", czas się przyzwyczaić do Lankijskiego zegarka. Mijamy przedmieścia Trinco, pojedyncze wioski bez nazwy. Za oknami zabudowania są coraz rzadsze, w pewnym momencie przecinamy dżunglę aby po chwili wjechać w teren wyglądający jak sucha sawanna. Mimowolnie zbliżamy się do ciemnych chmur jakie widzimy przed sobą, temperatura spada o dobre 5 C, aż w pewnym momencie zaczyna padać, czy raczej lać (mimo tego wycieraczki autobusu pozostają nieruchome, no bo pewnie kierowca widzi lepiej no i zna trasę). W tym momencie autobus zwalnia, pomocnik kierowcy szuka nas wzrokiem i zaprasza do wysiadki – to nasza wioska Kuchchavelli. No nic, w razie jakby nie przestało padać, po prostu poczekamy na autobus powrotny. Krótkie wahanie i wchodzimy w jedną z dróżek, po kilku minutach marszu mija nas facet w małej półciężarówce, Lankijskim skinieniem głowy proponuje podwózkę, dziewczyny więc do kabiny a ja na pakę. Okazuje się, że gość jest miejscowym rybakiem, i zabierze nas do swojej osady. Na miejscu chaty z bambusa i liści palmowych, sieci, łajby - jak to w wiosce rybackiej. Zamieniamy kilka zdań, Zuzia jak zwykle wychodzi z pełnymi rękami - w tym wypadku z piciem. Plaża jest pusta, słychać jedynie szum fal rozbijających się o brzeg, hałasujące kruki i oddalające się głosy rybaków. Gdzieś na horyzoncie zauważyliśmy skalny półwysep – i w tym momencie cel znalazł nas a nie my go, ruszamy więc dalej. Mijamy kolejne chatki, zdziwieni miejscowi przyglądają się i zapewne zastanawiają co to za biali maszerują w deszczu brzegiem wzburzonego morza i gdzie idą. Nie przestaje padać, wchodzimy do jednej z osad schronić się pod dachem. Chata do której trafiliśmy okazuje się kościołem. Na zewnątrz czarny krzyż na białym płótnie. W środku kilkunastu rybaków, siedzą bez celu czekając na lepszą pogodę. Na środku ołtarz, na którym znajdują się obrazki świętych, świece, dary dla buddy oraz silnik motorówki. Ciekawa sprawa, w jednej małej społeczności, wyznawcy kilku religii żyją razem i posiadają nawet wspólny kościół. Kobiety i mężczyźni siedzą osobno, więc i my dopasowujemy się to panującego tu zwyczaju. Próbujemy rozmawiać, ale niestety po angielsku mówi jedynie jeden z nich i to raptem kilka słów, nie mniej jednak język gestów okazuje się na tyle uniwersalny, że mam wrażenie całkiem konkretnej pogawędki. Tubylcy proszą, aby zrobić im zdjęcie, z pełną powagą ustawiają się, cykamy kilka zdjęć.
W końcu niemrawo przestaje padać, dziękujemy za dach i idziemy dalej. Docieramy w końcu do naszej skały, okazuje się, że na szczycie znajduje się mały oddział marynarki wojennej, czyli za bardzo tam nie wleziemy natomiast w naszym kierunku zbliża się trójka nastolatków. Czujemy się nieco niepewnie, w końcu nie wiemy czego się spodziewać na pustej plaży kilkaset metrów od jakiejkolwiek cywilizacji. Oczywiście chłopaki podbiegają w zupełnie odwrotnym celu względem naszych obaw – naj zwyczajniej pytają czy mogą sobie zrobić z nami zdjęcie. W pewnym momencie zauważamy wyjście z plaży, brniemy więc przez morze muszli w kierunku, w którym naszym zdaniem powinna być droga. Po drodze kolejne zabudowania oraz grupa kilkudziesięciu tubylców. Jeden z nich, wydaje mi się, że najstarszy bierze Zuzę za rękę i prowadzi przed siebie. Bardzo nietypowa, ale i miła scena, ale jednocześnie brakuje mi słów jak opisać tą sytuację. Obraz trochę jak z filmu, uczucie trochę jak u dziadków na wsi. No nic, żegnamy się machając, z tymi otwartymi, poznanymi chwilę wcześniej ludźmi. Przemierzamy kilkadziesiąt kroków, aż nagle znajoma twarz, znajome auto – to ten sam rybak, który podwoził nas wcześniej – przypadek?
Facet mówi coś w rodzaju "chodźcie, chodźcie, już musimy jechać". No więc pakujemy się do jego auta i lądujemy w jego domu. Wszystko dzieje się jakby było ułożone wg konkretnego planu, a przecież jak na razie to najmniej planowana część naszego wyjazdu. Jyawardana – tak ma na imię przedstawia nas swoim rodzicom, przynosi krzesła, matka parzy i przynosi herbatę - nasza pierwsza prawdziwa cejlońska herbata. Idziemy obejrzeć obejście. Jest to typowa Lankijska wieś, pewnie mająca wiele wspólnych cech z naszą polską. To co rzuca się jednak w oczy to brak zwierząt hodowlanych (po podwórku biegają jedynie dwa półdzikie psy, które gospodarz momentalnie mocuje na łańcuchu).
Dom. Brak okien, drzwi, posadzki, tynku...szafek, jest natomiast studnia, wyposażona nawet w pompę elektryczną. W wiosce jest ogromny problem z wodą, więc sąsiedzi, którzy nie mają do niej dostępu, przychodzą do „sołtysa” z butlami czy glinianymi baniami i tachają ją do swoich domostw. Rozmawiamy z naszymi gospodarzami skacząc z tematu na temat. Zajadamy lokalny przysmak w postaci słonych krakersów z dżemem ananasowym, w zasadzie wahając się co robić. „wracamy do Trinco i jedziemy jutro do Kandy czy jedziemy po plecaki i pomieszkamy u Jyawardany?” Ze względu tylko i wyłącznie na ograniczający nas czas, decydujemy się wracać do Trinco. Kolejnym krokiem będzie zatem złapanie busa w tym kierunku. Wstajemy z plastikowych – drewnianych krzeseł, odwracamy się w stronę jezdni i słyszymy tylko śświsttt – to był właśnie nasz autobus, nie zdążyliśmy. Zawracamy więc jak chłopak który nie zdążył podać listu posłańcowi w filmie „Wysłannik Przyszłości”, z jedną tylko różnicą – Kevin Costner na koniu zawrócił, nasz autobus nie. No nić, jakoś tam ogarniemy transport. Nie przemierzyliśmy nawet pięciu kroków, a Jyawardana każe nam pakować się do auta. Ruszamy z pełnej rury, zostawiając kłęby żwiru za sobą, mocno chwytam się burty i ciśniemy. Autobus jest nasz już po kilku minutach, zajeżdżamy mu drogę, wskakujemy do środka, zdążyliśmy jeszcze pomachać naszemu niezwykłemu gospodarzowi. Styrani, ale szczęśliwi, wracamy. Niesamowici ludzie, nie ma słów, żeby opisać jak fajnie obcować z tak pozytywnymi, dobrymi i uczynnymi ludzi jak Jyawardana i jego rodzina.

Dotarliśmy. Zuzia nie zawinie się spać, dopóki nie polata na kokosowej huśtawce. Zalegamy bujając młodą w kompletnej już ciemności, gdy w pewnym momencie podchodzi do nas facet. W rękach ma talerzyk z tortem i szybko okazuje się, że jeden z lokalesów ma urodziny. Idziemy złożyć solenizantowi życzenia i automatycznie wywiązuje się dyskusja z jednym z uczestników imprezy. Rozmowa z rzeczy błahych płynnie przechodzi do tematu rodziny, wojny, wzajemnych relacji Syngalezów i Tamilów, polityki itp. Trochę się wahałem poruszać niektóre kwestie, ale moje obawy okazały się bezpodstawne. Często to nasz rozmówca wchodził w głąb drażliwych kwestii. Czas szybko leci, to był długi dzień, ale w końcu czas się rozejść spać. Wracamy do pokoju z pewną zadumą, refleksją pozostającą w głowie. Mam wrażenie, że myśli z takiej godzinnej rozmowy zostaną w głowie na dłużej niż niejedne obrazy wchłonięte wzrokiem. Że za dwadzieścia czy trzydzieści lat, nie będę w stanie przypomnieć sobie skąd mam w głowie taki, a nie inny obraz Sri Lanki.


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6825.jpg
Sri Lanka 2017-6825.jpg [ 179.08 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6848.jpg
Sri Lanka 2017-6848.jpg [ 266.96 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6852.jpg
Sri Lanka 2017-6852.jpg [ 322.6 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6853.jpg
Sri Lanka 2017-6853.jpg [ 297.54 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6860.jpg
Sri Lanka 2017-6860.jpg [ 270.17 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6864.jpg
Sri Lanka 2017-6864.jpg [ 371.25 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6865.jpg
Sri Lanka 2017-6865.jpg [ 352.07 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6867.jpg
Sri Lanka 2017-6867.jpg [ 411.27 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6868.jpg
Sri Lanka 2017-6868.jpg [ 414.41 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6869.jpg
Sri Lanka 2017-6869.jpg [ 343.8 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6894.jpg
Sri Lanka 2017-6894.jpg [ 293.12 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6905.jpg
Sri Lanka 2017-6905.jpg [ 130.21 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6910.jpg
Sri Lanka 2017-6910.jpg [ 260.22 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6924.jpg
Sri Lanka 2017-6924.jpg [ 318.63 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6956.jpg
Sri Lanka 2017-6956.jpg [ 298.71 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6960.jpg
Sri Lanka 2017-6960.jpg [ 270.23 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6963.jpg
Sri Lanka 2017-6963.jpg [ 149.11 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-6992.jpg
Sri Lanka 2017-6992.jpg [ 290.52 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7008.jpg
Sri Lanka 2017-7008.jpg [ 166.87 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7010.jpg
Sri Lanka 2017-7010.jpg [ 248.83 KiB | Obejrzany 8791 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7015.jpg
Sri Lanka 2017-7015.jpg [ 283.98 KiB | Obejrzany 8786 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7019.jpg
Sri Lanka 2017-7019.jpg [ 370.08 KiB | Obejrzany 8786 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7028.jpg
Sri Lanka 2017-7028.jpg [ 297.47 KiB | Obejrzany 8786 razy ]
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
Offline
#5 PostWysłany: 28 Paź 2017 16:55 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Mar 2013
Posty: 67
2 lipca

Startujemy. Kolejny cel: miejscowość Kandy. Do miasta docieramy po 4 - godzinnej jeździe autobusem około 16:00. (W tym miejscu jeszcze mała uwaga. Każdy kto był w tych rejonach świata i poruszał się zwykłymi publicznymi autobusami, z pewnością spotkał się z lokalnymi handlarzami wskakującymi regularnie na pokład. Jedziemy więc i obserwujemy jak pomiędzy handlującymi, do środka wkuśtykuje starszy facet o kulach, nie żebrak, ale prosi o jałmużnę. Jak jest różnica w odniesieniu do naszej kultury? Otóż w Polsce taki człowiek dostanie datek od 5 może 8% ludzi, na Sri Lance NIE otrzymał datku od 5, może 8%, cała reszta wrzuciła mu kasę) Sri Lanka położona jest niedaleko równika, więc przez okrągły rok, dzień jest tu podobnie krótki - ciemno jest już o godzinie 18:00. Nie mamy za bardzo ochoty łazić po centrum, ale nadarza się okazja aby jeszcze dzisiaj wziąć udział w pokazie lokalnej kultury. Pokaz taneczny oprawiony jest muzyką bębnów i przedstawia kilkanaście krótkich, odrębnych form z ciekawostką na końcu. Otóż na zakończenie odbywa się pokaz ognia. Dwóch gości smyra się mini pochodniami po ciele i języku. Co jakiś czas zieją ogniem, a na koniec urządzają sobie przechadzkę po rozżarzonych węglach. Ponoć są w tym czasie w transie, ja bym powiedział, że raczej po dużej dawce betelu (nie mają mętnego wzroku, po zakończeniu pokazu sprawnie ogarniają skrzyneczki na donejty). Być może opis brzmi sarkastycznie, ale zostaliśmy „dość mocno” zirytowani chinolami, bez przerwy machającymi aparatami, tabletami, wpatrującymi się w telefony i wychodzącymi w trakcie spektaklu. Próbowaliśmy się wyłączyć, ignorować, ale niestety skala nas przerosła. Lekko wkur..., dzień kończymy chillowym spacerem. Kandy od początku miało być przesiadką, wcześnie rano czeka nas pobudka i próba ogarnięcia słynnego pociągu do rejonu Nuwara Elia.

Załącznik:
Sri Lanka 2017-7087.jpg
Sri Lanka 2017-7087.jpg [ 375.32 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7090.jpg
Sri Lanka 2017-7090.jpg [ 268.04 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7099.jpg
Sri Lanka 2017-7099.jpg [ 315.46 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7105.jpg
Sri Lanka 2017-7105.jpg [ 66.97 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7109.jpg
Sri Lanka 2017-7109.jpg [ 70.41 KiB | Obejrzany 8715 razy ]



3.07.2017

Na bilecie widnieje godzina zakupu. 5:55 - to boli, ale thirt class - to cieszy. Pociąg startuje o 8:47, mamy zatem trochę czasu na śniadanie i kilka kroków wokół dworca kolejowego. Fajnie się składa bo kilkadziesiąt metrów od dworca znajduje się wielki posąg buddy, który w świetle porannego wschodzącego słońca i charakteru budzącego się do życia miasta wygląda mistycznie.
Herbata, lankijski pączek i w drogę. Trasa pociągu początkowo wiedzie przedmieściami Kandy, aby stopniowo wznosić się coraz wyżej przez dżunglę. Z każdym kwadransem krajobraz zmienia się na coraz bardziej interesujący, aby po jakiś dwóch godzinach stać się powalającym. Na własne oczy oglądamy obrazki wcześniej znane z programów Discovery czy chociażby opakowań naszej standardowej herbaty w torebkach. Zielone góry pokryte hektarami pól herbacianych, pocięte czerwonymi piaszczystymi ścieżkami i gdzieniegdzie grafitowym asfaltem. Z gąszczu wybijają rzeki, natomiast z pól herbacianych niewielkie wioski. Na części dachów suszą się ubrania, wokół domów od czasu do czasu jakiś śmiejący się dzieciak macha do pociągu.
W pewnym momencie za plecami słyszymy pojedyncze odgłosy bębna. Nawet się nie zdążyliśmy obejrzeć, a w okół kilkunastu Lankijczyków i Lankijek zorganizowało imprezę. Jeden wybija rytmiczne dźwięki, reszta śpiewa, nuci i klaszcze w rytm melodii. Wszyscy non stop z bananem na twarzy. Śpiewamy tak razem z nimi dobrą godzinę (my to w zasadzie tylko klaszczemy, gibamy się no i w przypadku refrenów dołączamy się do la-la-la). Już nie mają znaczenia widoki za oknem, jesteśmy w kolejnym, innym świecie.

Dojeżdżamy do przystanku końcowego naszej trasy czyli Nanu Oya, standardowo uparci kierowcy tuktuków nie odpuszczają próbując złapać kursik do miasta, niestety dla nich, często wolimy jednak podróż zatłoczonym, gorącym lokalnym autobusem. Jesteśmy dość wcześnie na miejscu, ogarniamy więc nocleg i od razu po nim lecimy do fabryki herbaty - Mackwood. Odrobinę wcześniej poczytaliśmy na ten temat, ale fajna rzecz zobaczyć na żywo, jak dokładnie wygląda proces od momentu zebrania listka do zalania gotowej czarnej wrzątkiem. Nie będę go opisywał, ale mam wrażenie, że kolejny brakujący puzzel „układanki rzeczy oczywistych” został ułożony.

Załącznik:
Sri Lanka 2017-7132.jpg
Sri Lanka 2017-7132.jpg [ 341.08 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7141.jpg
Sri Lanka 2017-7141.jpg [ 251.76 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7142-2.jpg
Sri Lanka 2017-7142-2.jpg [ 228.33 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7146.jpg
Sri Lanka 2017-7146.jpg [ 445.54 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7154.jpg
Sri Lanka 2017-7154.jpg [ 244.42 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7158.jpg
Sri Lanka 2017-7158.jpg [ 348.59 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7170.jpg
Sri Lanka 2017-7170.jpg [ 457.35 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7180.jpg
Sri Lanka 2017-7180.jpg [ 443.61 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7188.jpg
Sri Lanka 2017-7188.jpg [ 256 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7193.jpg
Sri Lanka 2017-7193.jpg [ 186.52 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7242.jpg
Sri Lanka 2017-7242.jpg [ 251.53 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7247.jpg
Sri Lanka 2017-7247.jpg [ 277.3 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7252.jpg
Sri Lanka 2017-7252.jpg [ 204.82 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7256.jpg
Sri Lanka 2017-7256.jpg [ 164.97 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7268.jpg
Sri Lanka 2017-7268.jpg [ 348.43 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7279.jpg
Sri Lanka 2017-7279.jpg [ 498.22 KiB | Obejrzany 8715 razy ]


cdn
Góra
 Profil Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
      
Offline
#6 PostWysłany: 28 Paź 2017 17:38 
Moderator forum
Awatar użytkownika

Rejestracja: 06 Kwi 2014
Posty: 4199
Super. Właśnie planuję podróż po Sri Lance i ciągłe nie wiem gdzie i w jakiej kolejności jechać.
_________________
Ιαπόνκα76
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Offline
#7 PostWysłany: 29 Paź 2017 10:57 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Mar 2013
Posty: 67
-- 29 Paź 2017 10:53 --

W moim przypadku najlepsze historie, a co za tym idzie, przeżycia i wspomnienia pozostaną po spontanicznych i "nie przewodnikowych" miejscach.

-- 29 Paź 2017 10:57 --

4 lipiec

Dzisiaj ogarniamy okolicę nowym środkiem transportu, wynajęliśmy skuter. Bez zbędnych papierów, od szemranego guide-a, w kaskach z szybkami tak porysowanymi, że nie ma opcji ich używać. Dosiadamy całą familią nasz wątły jednoślad i w drogę. Jedziemy do parku - Równiny Hortona. Oczywiście, aby nie było za łatwo... gubimy się. Czas przywyknąć, że Lankijczycy nawet jak nie wiedzą to i tak uśmiechają się i wskazują kierunek, jakikolwiek kierunek a my posłusznie nim podążamy. Dojeżdżamy do miejscowości Boralanda, w zasadzie ją przecinając i robimy posłusznie „turn right on the crossroad”, droga zmienia się w asfaltową ścieżynkę na maks jedno auto szerokości i zaczyna niepokojąco piąć się w górę. Bardzo szybko znikają zabudowania, inne pojazdy i ludzie. Brniemy w górę z prędkością równą zwykłemu chodowi. Czasem kąt podjazdu jest tak duży, że nasz skuter (100 cc) nie daje rady, Renata zsiada, bierze plecak i robi przemarsz a ja z Zuzą próbujemy wdrapać się, aż do jakiegoś wypłaszczenia. Mijają minuty, kwadranse, w końcu godziny. Padają wesołe myśli typu:
ciekawe jakie zwierzaczki tu mieszkają?
a co by było gdyby skuter padł?
zdążymy przed zmrokiem?
Po pewnym czasie pojawia się cywilizacja, dojeżdżamy do wioski Ohiya, w której znajduje się stacja kolejowa, jakiś sklepik i ciekawskie spojrzenia tubylców (no i nasze oczywiście). Widoki po drodze są powalające. Jesteśmy na tyle wysoko, że chmury pod nami pomimo dobrej pogody nie pozwalają dostrzec dolin. Obraz mieni się trzema kolorami, patrząc od góry: jasny, ale soczysty błękit bezchmurnego nieba, zieleń lasu i biel chmur u dołu. Zastanawiam się nad tym naszym szczęściem do takich „zagubień” - czy nasz cel przebije to co oglądamy i przeżywamy w drodze do niego?
Koło 12 startujemy z marszem, dość późno. Młoda parka po drodze straszy nas, że szli 5 godzin...my czytaliśmy, że idzie się z 3... Jeśli tak faktycznie jest to nasza sytuacja mogłaby się nieco skomplikować z uwagi na ciemność, zwierzęta itp. No nic, przecież nie zawrócimy. Trasa to pętla i można wybrać, z której strony chce się ją zacząć, a z której skończyć. Nieświadomie wybieramy ten mniej popularny kierunek. Ma to swoje plusy, gdyż przez 90% czasu jesteśmy na szlaku, a nawet na całym horyzoncie sami. Zieleń roślin, czerwień i pomarańcz ubitego piachu i skał, błękit nieba, przez całą trasę towarzyszą nam takie właśnie widoki. Gdzieniegdzie zaszmera w krzakach jeleń Sambar, przypiszczą chmary ptaków oddalone na dosłownie parę metrów, a jednak niewidoczne przez gąszcz roślin. Czasem na drogę wyskoczy kameleon, który na naszych oczach zaczyna zmieniać kolor z soczystej, żywej zieleni na szary brąz podobny do kamienia na którym siedzi. Poza tym cisza, całkowity brak dźwięków i zapachów, jedynie szum wiatru, który na tym górskim płaskowyżu nie jest niczym nadzwyczajnym. Po drodze mijamy dwie przepaści, które Lankijczycy nazywają: Mały koniec świata i po prostu Koniec świata. Oba te miejsca robią „robotę”, większe urwisko ma wysokość ponad 870 m, więc dzięki uprzejmości pogody – doskonałej widoczności, jest powód żeby zatrzymać się na trochę i pogapić w przestrzeń. Zalegamy więc, aby po jakiejś chwili ruszać dalej. W pewnym momencie coś nam się nie zgadza... Albo ludzie których pytamy o czas, nam ściemniają, albo zboczyliśmy z trasy i idziemy jakimś skrótem, bo jakoś za szybko nam idzie, a przecież ciśniemy przez szlak jeszcze z dzieckiem. Okazuje się, że kończymy szlak po 3:30h, fakt wymęczeni, ale nie zmasakrowani (zastanawiamy się jak 5 godzin szli Ci oszpejeni trekkingowcy z Francji). Odbieramy cukierasy z przechowalni i kaski od Pana sklepikarza, powoli czas wracać. Renata patrzy na skuter ze łzami w oczach, plecy bolą oj bolą. Ale Renata nie martw się, wrócimy tą drugą trasą, będzie fajnie. No i jedziemy. Przez step, pomiędzy bagnami, dziurawym ale asfaltem. Mijamy spore stada jeleni, nie mijamy innych pojazdów ani ludzi – park już został zamknięty. W pewnym momencie skuter gaśnie. Cały czas czuć, że do cywilizacji jest daleko, nadal jesteśmy wysoko. Jedyny plus jest taki, że jak na razie jedziemy tylko w dół, jednak niepokój narasta. W głowie mamy fakt, iż nie mamy sprawnych telefonów, z drugiej jednak strony przecież jakoś sobie poradzimy... I w tym momencie mija nas bus z lokalesami, nie mam pojęcia gdzie i po co jadą skoro robi się ciemno a park jest już dawno zamknięty, ale macham ręką z prośbą o pomoc. Nie mija 5 minut i Lankijczycy znajdują przyczynę – jedziemy cały czas w dół po tak dużej stromiźnie, że benzyna nie daje rady wlewać się tam gdzie powinna i silnik gaśnie. Po ustabilizowaniu motorka a wypłaszczeniu i regularnej jeździe z gazem i hamulcem jednocześnie nasz skuter daje radę.
Jesteśmy coraz niżej, w pewnym momencie praktycznie wpływamy w nowe otoczenie, którym są hektary łąk porośniętych gęstą, żywo-ciemno-zieloną trawą (warto zaznaczyć że jesteśmy na 1900 m npm). Idealne miejsce na pastwiska i już po krótkiej chwili okazuje się że tym właśnie jest. Jesteśmy na terenie nazywanym Ambewela. Głodni jak psy pomimo dość późnej pory wstępujemy do mleczarni na typowe zapychanie kichy, jesteśmy gotowi zjeść cokolwiek. Obiadek stanowi coś w rodzaju paluszków rybnych, tyle że zamiast ryby w środku są..(można dopisać cokolwiek). Na deser, aby już na 100% przetestować żołądki decydujemy się na szejka świeżego mleka z wanilią. I w tym momencie sytuacja smakowa się odwraca, picie jest przepyszne! Zapach obory + pełnotłuste mleko + wanilia wprost ze świeżej laski – jestem w 100% pewien, że składniki są całkowicie naturalne.
Styrani wsiadamy na skuter. Na jednej z ostatnich prostych skręcamy do wioski bez nazwy, w zasadzie do miejskich przedmieści. Zsiadamy z naszego jednośladu, aby z ciekawości przejść się po wiosce. W jednej minucie jesteśmy otoczeni chmarą dzieciaków. Chwytają nas za ręce i oprowadzają po okolicy. Oczywiście momentalnie rozdajemy długopisy i cukierki, które kupiliśmy wcześniej. Włóczymy się po wiosce, wpadamy z Zuzą i bandą na plac zabaw, podglądamy domostwa. Ludzie są bardzo mili, nikt nie ma nic przeciwko naszej wizycie, jednak czujemy się dziwnie. Fakt jest taki, że panuje tam mega bieda i widać to praktycznie na każdym kroku. Domostwa, obejście, ludzie, dzieci wszystko jest zaniedbane, brudne. I nagle wpadamy my, biali z zachodu, z długopisami i cukierkami. Niby dajemy im jakieś namacalne przedmioty, które zwyczajnie się przydadzą, dajemy też, a może przede wszystkim chwilową odskocznię od nudy, coś w rodzaju rozrywki, urozmaicenie, ale jednak czujemy się dziwnie. Trudno to opisać.

Załącznik:
Sri Lanka 2017-7289.jpg
Sri Lanka 2017-7289.jpg [ 333.42 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7297.jpg
Sri Lanka 2017-7297.jpg [ 327.13 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7306.jpg
Sri Lanka 2017-7306.jpg [ 257.54 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7311.jpg
Sri Lanka 2017-7311.jpg [ 282.83 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7312.jpg
Sri Lanka 2017-7312.jpg [ 346.56 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7314.jpg
Sri Lanka 2017-7314.jpg [ 394.89 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7317.jpg
Sri Lanka 2017-7317.jpg [ 246.48 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7322.jpg
Sri Lanka 2017-7322.jpg [ 281.9 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7323.jpg
Sri Lanka 2017-7323.jpg [ 374.13 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7342.jpg
Sri Lanka 2017-7342.jpg [ 405.15 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7355.jpg
Sri Lanka 2017-7355.jpg [ 486.23 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7358.jpg
Sri Lanka 2017-7358.jpg [ 395.45 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7383.jpg
Sri Lanka 2017-7383.jpg [ 334.63 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7400.jpg
Sri Lanka 2017-7400.jpg [ 272.06 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7404.jpg
Sri Lanka 2017-7404.jpg [ 302.03 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7405.jpg
Sri Lanka 2017-7405.jpg [ 357.5 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7407.jpg
Sri Lanka 2017-7407.jpg [ 279.57 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7411.jpg
Sri Lanka 2017-7411.jpg [ 234.62 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7414.jpg
Sri Lanka 2017-7414.jpg [ 266.92 KiB | Obejrzany 8615 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7416.jpg
Sri Lanka 2017-7416.jpg [ 335.07 KiB | Obejrzany 8615 razy ]
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
Offline
#8 PostWysłany: 30 Paź 2017 21:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Mar 2013
Posty: 67
5 lipiec

Pobłądzeni.
Skuterowej przygody część dalsza. Zaraz po śniadaniu wyruszamy gdzieś w kierunku miasta Bandarawela – w poszukiwaniu trudniej dostępnych, „dzikszych” pól herbacianych. Jedziemy, jedziemy, mijamy miejscowość Welimada, wypatrujemy, jedziemy, jedziemy, poletek brak. W końcu dojeżdżamy do samej Bandareweli i nie pozostaje nam nic innego jak zapytać tubylców. Oldschoolowa knajpka plus zimna cola, i pytania do kogoś siedzącego obok. Momentalnie schodzi się kilka osób, część mówi po angielsku, część wie gdzie są poletka i dostajemy małą karteczkę z napisem: Hampitiya Road, myślimy sobie: no to jest konkret. Teraz przemierzając każde 100 metrów trasy pytamy tubylców czy w dobrym kierunku jedziemy. Aby za bardzo się nie rozpisywać... trafiamy w końcu na pola, ale kompletnie nie zgadzają się nazwy naszego kierunku z miejscem gdzie trafiliśmy. Jedziemy poletkami coraz wyżej, widać oznaczenia że jest to teren konkretnej herbaciarni, przed naszymi oczami tworzą się obrazki dokładnie takie jak na pocztówkach. Stosunkowo długo snujemy się naszym jednośladem po zielonych wzgórzach, aż w końcu dostrzegamy (a w zasadzie nas dostrzegają) grupkę kilku babek z koszami na plecach, zatrzymujemy się. Gestykulacyjnie próbujemy się porozumieć, w końcu wchodzimy pomiędzy krzaki, aby normalnie pogadać, gdzie dalej rozmawiamy gestykulując gdyż po angielsku dziewczyny niepaniemaju. Kilka zdziwień: krzaki najczęściej mają kilkadziesiąt lat i masę ostro zakończonych drewnianych kikutów, na które co chwilę nabijam się łydkami lub udem; poletka są często ekstremalnie nachylone, a dodatkowo w ziemi poprowadzone są rowy melioracyjne; kobiety często są bez butów czy klapek - na gołych stopach przedzierają się przez te, co tu dużo mówić - chaszcze. Samo rwanie liści odbywa się w tempie z 3 gałązek na sekundę, dziewczyny mają zmasakrowane palce, ale jednocześnie uśmiechnięte twarze. Ta robota jest niezwykle ciężka, nie mam pojęcia jaka tam jest rotacja, ale domyślam się, że wiele z nich pracuje tak latami. Jakby to podsumować...wyjątkowe doświadczenie, kolejny raz lankijska serdeczność i wyjątkowe doświadczenie. Zdecydowanie warto udać się w takie miejsce osobiście, a zdjęcia - to tylko dodatek.

Wracamy do głównej drogi. Kontynuujemy podróż, a naszym kolejnym celem jest jeden z wodospadów, jaki wypatrzeliśmy na mapie, zlokalizowany gdzieś w połowie drogi pomiędzy Ambagasdowa a Karandegama. Nazywa się Manawela. No więc szukamy naszego wodospadu pytając co chwilę tubylców czy w dobrą stronę zmierzamy. Błądzimy, to w zasadzie za małe słowo. Kilka razy ktoś nas wprowadza w błąd, kilka razy sami siebie wprowadzamy w błąd, aby w pewnym momencie usłyszeć nazwę Bandarawela Falls - to inny wodospad czy inna nazwa naszej Manaweli?. Nie wiemy, ale wodospad to wodospad – jedziemy dalej. W jakimś momencie pojawiają się nawet ze dwa drogowskazy na Bomburu Falls. Krajobraz się zmienia. Pola herbaciane już dawno ustąpiły miejsca polom ryżowym, na środku drogi dzieciaki grają w krykieta, ktoś turla dużą oponę po asfalcie, a my mijamy inne pojazdy coraz rzadziej i rzadziej. W końcu docieramy do małej wioseczki, która nawet nie ma nazwy. Ma za to malutki sklepik, z którego sprzedawca wskazuje nam drogę. Mała ścieżynka prowadzi wprost do domostw. Ktoś porzuca orkę pola, podchodzi do nas i zaczyna prowadzić w kierunku wodospadu. Ścieżka zamiast robić się coraz szersza, zwęża się. Wędrujemy po trzydziesto - centymetrowych murkach stanowiących koryto rzeczki i oddzielającymi ją od przepaści. Murek zmienia się w podobnej szerokości ścieżkę pomiędzy kaczanami lub jak kto woli „w buszu”. Nasz przewodnik już dawno zawrócił, ale w pewnym momencie mijamy kogoś idącego z naprzeciwka. Okazuje się, że do celu jest kilka kilometrów marszu. Trasa wiedzie nad przepaścią, później dżunglą i miejscowi sugerują, że jest późno, żeby lepiej "uważać". Odpuszczamy. Powrót po ciemku byłby bardzo ryzykowny, zarówno jeśli chodzi o przepaści jak i zwierzątka jakie możemy napotkać po drodze. Decyzja rozsądna, niedosyt oczywiście pozostanie, ale poziom naszego zadowolenia i tak jest gigantycznie wysoki. Wracając, zalegamy jeszcze trochę w wiosce z tubylcami, zarówno z tymi młodszymi jak i starszymi. Ci pierwsi czyli dzieciaki są zdecydowanie inne niż te w okolicy Nuwary. Nieśmiałe, spokojne, nie proszą o „many”, nawet nie jestem przekonany czy zdarzyło im się, aby jakiś białas wpadł kiedykolwiek do ich wioseczki zlokalizowanej 30 km od najbliższej większej miejscowości. Z kolei mówiąc o starszych, mam na myśli babcinę (prawdopodobnie po setce!), która równie uśmiechnięta co dzieciaki, opowiada coś Renacie, mimo że ani jedna, ani druga nie rozumie ani słowa. Z wyjątkowymi obrazami w głowie i soczyście pomarańczowym zachodem słońca za plecami, zmęczeni i uśmiechnięci wracamy do Nuwary.

Załącznik:
Sri Lanka 2017-7423.jpg
Sri Lanka 2017-7423.jpg [ 176.08 KiB | Obejrzany 8546 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7440.jpg
Sri Lanka 2017-7440.jpg [ 406.24 KiB | Obejrzany 8546 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7471.jpg
Sri Lanka 2017-7471.jpg [ 492.29 KiB | Obejrzany 8546 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7472.jpg
Sri Lanka 2017-7472.jpg [ 491.62 KiB | Obejrzany 8546 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7475.jpg
Sri Lanka 2017-7475.jpg [ 415.12 KiB | Obejrzany 8546 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7486.jpg
Sri Lanka 2017-7486.jpg [ 374.32 KiB | Obejrzany 8546 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7490.jpg
Sri Lanka 2017-7490.jpg [ 468.38 KiB | Obejrzany 8546 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7493.jpg
Sri Lanka 2017-7493.jpg [ 356.91 KiB | Obejrzany 8546 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7495.jpg
Sri Lanka 2017-7495.jpg [ 400 KiB | Obejrzany 8546 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7499.jpg
Sri Lanka 2017-7499.jpg [ 470.68 KiB | Obejrzany 8546 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7502.jpg
Sri Lanka 2017-7502.jpg [ 304.19 KiB | Obejrzany 8546 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7505.jpg
Sri Lanka 2017-7505.jpg [ 349.23 KiB | Obejrzany 8546 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7508.jpg
Sri Lanka 2017-7508.jpg [ 255.78 KiB | Obejrzany 8546 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7509.jpg
Sri Lanka 2017-7509.jpg [ 255.31 KiB | Obejrzany 8546 razy ]
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
Offline
#9 PostWysłany: 31 Paź 2017 18:59 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Mar 2013
Posty: 67
-- 31 Paź 2017 17:54 --

6.07.2017

Ostatni dzień w centralnej Sri Lance. Realizujemy nasz mały plan czyli safari w Parku Narodowym Uda Walawe. Ruszamy rankiem autobusem wraz z tubylcami. Zwyczajowo - brak innych białych. Zmasakrowani żołądkowo przez karkołomną jazdę po górach w temperaturze lekko ponad 35 C, po jakiś 3 godzinach jesteśmy pod bramą parku. W zasadzie to jedyna ale za to bardzo nieprzyjemna rzecz jaka nas spotkała – organizm wariuje od zmiany wysokości połączonej z ciągłym ostrym hamowaniem i serpentynami ciągnącymi się godzinami. Człowiek jest na granicy omdlenia, wymiotów i bólu brzucha jednocześnie. Bierzemy jeepa i wraz z kierowcą oraz przewodnikiem ruszamy do parku. Trwa właśnie pora sucha, zbiorniki wodne stały się praktycznie kałużami a krajobraz jest miejscami księżycowy. Na niektórych drzewach widać poziom wody jaki jest w trakcie pory deszczowej, często ciemna kreska jest jakieś 3-4 m powyżej obecnego stanu. Na początku kameleony (swoją drogą to jest dopiero fenomen wypatrzeć kameleona na drzewie z odległości kilku metrów). Po niedługiej chwili jesteśmy już obok sadzawki, w której chłodzi się rodzina słoni i cała masa bawołów. Pełno ptactwa, pojedyncze łby krokodyli wystające znad wody i gdzieniegdzie samce słoni których realnie unika każdy, nawet w samochodzie. Do tych zwierząt podobno się nie podjeżdża – są zbyt niebezpieczne. Większość jednak nie zwraca na nas uwagi, niedokarmiane, dzikie, wolne...niesamowite zobaczyć je w stanie naturalnym. Wiele jeszcze można by pisać, ale to jest to miejsce, w którym najlepszym opisem będą chyba zdjęcia.

Załącznik:
Sri Lanka 2017-7517.jpg
Sri Lanka 2017-7517.jpg [ 303.74 KiB | Obejrzany 8470 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7522.jpg
Sri Lanka 2017-7522.jpg [ 306.86 KiB | Obejrzany 8470 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7527.jpg
Sri Lanka 2017-7527.jpg [ 489.59 KiB | Obejrzany 8470 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7531.jpg
Sri Lanka 2017-7531.jpg [ 203.42 KiB | Obejrzany 8470 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7544.jpg
Sri Lanka 2017-7544.jpg [ 254.94 KiB | Obejrzany 8470 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7551.jpg
Sri Lanka 2017-7551.jpg [ 429.34 KiB | Obejrzany 8470 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7616.jpg
Sri Lanka 2017-7616.jpg [ 197.55 KiB | Obejrzany 8470 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7617.jpg
Sri Lanka 2017-7617.jpg [ 204.61 KiB | Obejrzany 8470 razy ]


Wieczorem po powrocie załapałem się na małą popijawę z naszym gospodarzem i lokalnym policjantem. Człowiek z uwagi na zawód, ewidentnie szanowany i przedstawiany mi bardziej wyjątkowo, niż gdyby to był powiedzmy kierowca tuk tuka. Widać warto tu trzymać z policją, jakby się zastanowić to nawet mnie to nie dziwi – kawał władzy taki człek może mieć w ręku. Próbuję lokalnej wódy czyli Araku, produkowanego z kokosu i nawet pijalny jest to specyfik, jednak zdecydowanie wygrywa zagrycha w postaci kęsków pieczonej wołowiny oczywiście nasyconej chilli. Wieczór mija na porównywaniu światów. Mam wrażenie, że połowa rzeczy dla nas normalnych dla nas, dla Lankijczyka jest wręcz abstrakcyjnych, nierealnych. I nie mam nawet na myśli skomplikowanych kwestii jak system podatkowy czy opieka medyczna, ale rzeczy prozaiczne. Odległości pomiędzy naszymi krajami jest niewyobrażalna dla Tamila, już nie mówiąc o śniegu, czy sytuacji gdy najpierw pojawia się dziecko, a dopiero później małżeństwo. Facet nie był w stanie tego zrozumieć, ale chyba tak samo jest i w drugą stronę. No bo jak można jeść gulasz palcami, śmieci rzucać przed siebie czy być tak dobrym i otwartym dla drugiego człowieka?

-- 31 Paź 2017 17:59 --

7.07

Powrót na zachodnie wybrzeże. Poza kolejnymi dobrymi ludźmi jakich spotkaliśmy po drodze (sprzedawca wody łapiący dla nas autobus w mega upale czy inny gość bezinteresownie prowadzący nas przez setki metrów zatłoczonego centrum Kolombo), po samym Negombo niewiele pozostanie w głowie wspomnień, zwłaszcza w kontekście pozostałej części wyspy, na której mieliśmy szczęście spędzić większość wyjazdu. Jedynie ocean daje chwilę odcięcia, gdyż szum fal nie pozwala myśleć o niczym innym jak tylko o nim samym.

Załącznik:
Sri Lanka 2017-7651.jpg
Sri Lanka 2017-7651.jpg [ 387.08 KiB | Obejrzany 8468 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7653.jpg
Sri Lanka 2017-7653.jpg [ 289.18 KiB | Obejrzany 8468 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7656.jpg
Sri Lanka 2017-7656.jpg [ 389.18 KiB | Obejrzany 8468 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7657.jpg
Sri Lanka 2017-7657.jpg [ 476.41 KiB | Obejrzany 8468 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7660.jpg
Sri Lanka 2017-7660.jpg [ 198.62 KiB | Obejrzany 8468 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7668.jpg
Sri Lanka 2017-7668.jpg [ 382.5 KiB | Obejrzany 8468 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7671.jpg
Sri Lanka 2017-7671.jpg [ 277.88 KiB | Obejrzany 8468 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7676.jpg
Sri Lanka 2017-7676.jpg [ 196.65 KiB | Obejrzany 8468 razy ]


Załącznik:
Sri Lanka 2017-7680.jpg
Sri Lanka 2017-7680.jpg [ 269.8 KiB | Obejrzany 8468 razy ]



Wybrane koszty:

autobus Dambulla – Pollonaruwa - 230 r za 3 osoby
tuktuk Dambulla – Pidurangala - 1000 r
wejście na Pidurangala - 500 r za osobę (Zuzia lat 8 za free)
nocleg w Dambulla (hostel Elimount) - 2000 r za pokój za noc
tuktuk i zwiedzanie Pollonaruwy na lewiźnie - 6500 r za naszą trójkę
tuk tuk z Trinco do Ulaweli – 300 r
piwo w knajpie – 500 r
cola w knajpie – 100 r
owoce rambutan – 20 sztuk - 100 r
bilet do Uda Walawe 45 dolarów za dwie osoby dorosłe (Zuzia przeszła jako 5 latek)
Jeep na safari wraz z kierowcą - 3500 r


Ostatnio podbity przez prodrewno, 31 Paź 2017 18:59
Góra
 Profil Relacje PM off
5 ludzi lubi ten post.
grucha06 uważa post za pomocny.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 9 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 9 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group