Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 6 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
Online
#1 PostWysłany: 17 Lis 2025 17:49 

Rejestracja: 06 Wrz 2012
Posty: 716
Loty: 295
Kilometry: 404 833
srebrny
Cześć! Zapraszam do mojej pierwszej relacji, w której przemierzymy Australię od Darwin do Melbourne. Lojalnie uprzedzam, że nie jestem najlepszym pisarzem i może się to czytać tragicznie, z góry przepraszam :roll: Pomysł na taką wyprawę urodził się w mojej głowie już kilkanaście lat temu, wymyśliłem sobie taką podróż ale wtedy była to raczej ta z tych „Kiedyś to zrobię ale pewnie nie” W tym roku ukończyłem 30 lat więc to fajna okazja aby zrobić jakąś ciekawszą podróż, partnerka skończyła studia więc to drugi powód żeby poszaleć :) Przeglądając forum trafiłem na wrzutkę @alborz z biletami do Australii w fajnej cenie. Była to wrzutka sprzed kilku dni więc trochę pogrzebałem i znalazłem bilety BUD - XIY - PVG - MEL liniami China Eastern za 2320 zł od osoby z dwoma bagażami po 23kg, spoko cena, bierzemy! Termin 01.11 - 14.11.2025 więc dzień urlopu zaoszczędzony 8-) Po kupnie biletów chcemy zabezpieczyć dojazd i powrót z Budapesztu. Decydujemy się na pociąg z Ostrawy za 1230 CZK. Na powrót również zarezerwowaliśmy opcję kolejową, 171 zł za pociąg do Czechowic Dziedzic.
Od tego momentu zwalniamy z przygotowaniami. Loty mamy, dojazd i powrót mamy więc najważniejsze ogarnięte. Pewnego spokojnego dnia - 10 września - dostaję maila od Bookingu, że nasze bilety zostały anulowane przez przewoźnika, zrobiło mi się trochę ciepło więc jak najszybciej próbuję się skontaktować z Bookingiem żeby próbować wyjaśnić o co chodzi. Miły konsultant od razu proponuje kilka różnych lotów, które nam pasują ale za każdym razem twierdzi, że linia lotnicza odrzuciła jego prośbę o zmianę, no cóż... Olałem booking i spróbowałem kontaktu bezpośrednio z China Eastern. Okazało się, że nasz bilet został anulowany bo posypały się loty krajowe XIY - PVG, po 10 minutach pisania loty zostały podmienione i rezerwacja przywrócona 8-) SUKCES! PIJEMY SZAMPANA! Jednak lecimy :D
27.09 składamy wnioski o wizy turystyczne, przychodzą błyskawicznie na maila, jeszcze przed potwierdzeniem złożenia wniosku. Doskonale! Widać, że Australia na nas czeka. Możemy się brać za planowanie całej podróży. Pomysłów było milion, od Tasmanii, po Nową Zelandię i Victorię, Fidżi, Cairns i Wielka Rafa, Sydney, Great Ocean Road. W każdym coś nam jednak nie grało... Tu brakowało dni, tu były drogie loty, tu coś, tam coś... nie dogodzisz. Po wielkich namysłach wybór padł na przelot do Darwin, tam wynajęcie kampera i przejazd do Melbourne. Robimy? Robimy!
Rozpocząłem poszukiwanie odpowiedniego campera na taką podróż. Do wyboru mieliśmy albo mniejszą Toyotkę albo trochę droższego chińczyka.
Chińczyk był w Dieslu, Toyoty w benzynie. Stwierdziłem, że może diesel mniej spali na całej trasie i jednak większy campervan będzie wygodniejszy do życia.
Decydujemy się na https://www.apollocamper.com/vehicles/c ... /euro-mini Właściwie zarezerwowaliśmy wersję hitop, ale otrzymaliśmy upgrade i dostaliśmy Euro-Mini. Różnią się one toaletą/prysznicem i klimatyzacją postojową. Kampera rezerwowaliśmy przez pośrednika dzięki czemu wyszedł ciut taniej niż bezpośrednio. Później odkryłem, że najtaniej i tak byłoby skorzystać z tego linku https://campermate.com/en/hire/motorhome/thl-australia na moment naszej rezerwacji nic nie było tańsze niż to. Do kompletu brakowało nam lotu Melbourne - Darwin. Terminowo spasował nam Virgin Australia, wylot w 03.11 o 20:45, a przylatujemy o 14:05, bezpieczny odstęp więc można brać. Dokupujemy po jednym rejestrowanym i kupujemy bilety przez apkę Trip.com co pozwoliło zaoszczędzić kilkadziesiąt złotych na jednym bilecie. Teraz mamy już wszystko, pozostaje wyczekiwać 01.11 :)
Jak mawiał Kamil Grosik Grosicki, nadszedł dzień dzisiejszy - 31.10. Pakujemy plecaki w akompaniamencie ciągłego pukania do drzwi i dzwonka "CUKIEREK ALBO PSIKUS". Mamy wrażenie, że plecaki ważą po 100kg jednak waga pokazuje niecałe 15.. no ok.

Image

01.11 - 1 dzień
Pobudka 4:20, poranna toaleta i 4:45 wyjeżdzamy z domu. Jedziemy do rodziców, tam zostawiamy swój samochód i zawożą nas do Ostrawy na dworzec. 6:10 jesteśmy na dworcu. 6:51 mamy pociąg więc chwilka oczekiwania i wsiadamy.

Image

Na trasie do Budapesztu mamy przesiadkę w Breclaviu, na którą według rozkładu mamy 6 minut. Zaczynam się trochę stresować, że jak nie zdążymy to następny pociąg dojeżdża do Budapesztu trochę na styk, spoglądam co chwilkę w aplikację "Muj vlak" i sprawdzam opóźnienia naszego i drugiego pociągu. Nasz w miarę planowo, drugi kilkanaście minut opóźnienia - jest dobrze :) Dojeżdżamy do Breclavia, czekamy kilkanaście minut i wsiadamy do drugiego pociągu już do Budapesztu.

Image

Ten łapie prawie godzinę opóźnienia na trasie. do Budapesztu dojeżdżamy 13:30, lot o 18:00 więc jest zapas czasowy.

Image

Na lotnisko jedziemy najpierw linią 3 metra do ostatniej stacji i z niej autobusem 200E. Meldujemy się 14:45 w kolejne do Check-inu. Bagaż udaje się nadać tylko do XIY i tam musimy nadać ponownie na pozostałą część. Idziemy coś przekąsić do saloniku i o 17:00 udajemy się pod nasz gate. Boarding zaczyna się 17:15 i idzie całkiem sprawnie.

Image

Zajmujemy swoje miejsca 62K i 62L i udajemy się w krótką drzemkę. Obsługa budzi nas na kolację. Po zjedzeniu kolejna drzemka, kolejna pobudka, śniadanie.

Image
Image
Image
Image

02.11 - 2 dzień
Lądujemy w Xi An kilkanaście minut przed czasem, odbieramy bagaż idziemy go nadać ponownie, Pani odznacza sobie nas na karteczce i daje karty pokładowe.

Image

Decydujemy się na szybką podróż do centrum, wsiadamy w metro i po godzinie jesteśmy w centrum, mamy tutaj całe 15 minut na zwiedzanie i trzeba wracać.

Image
Image
Image
Image
Image
Image

Szybkie fotki i lecimy z powrotem na metro. Po drodze w metrze kilka osób robi sobie z nami zdjęcia (może byliśmy brudni? :? ) dwie dziewczynki próbują nas pytać przez tłumacza jak sobie radzimy w Chinach bez chińskiego :D Po dotarciu na lotnisko decydujemy się na zupkę za 9,41 zł.

Image

Porcja dla słonia, zjedliśmy jedną we dwóch i jeszcze zostało dla trzeciego. Po posiłku udajemy się pod nasz gate na lot XIY - PVG. Lot mija bez żadnych przeszkód, kolejny ciepły posiłek zjedzony.
Image
Image

W PVG mamy niecałe 3,5h na przesiadkę więc idziemy na transfer gdzie dostajemy super naklejki

Image

pozostały czas spędzamy w saloniku. Idziemy na boarding i widzimy wymarzone Melbourne na tablicy. Lot wygląda podobnie jak ten do Chin, drzemki przeplatane z pobudką na posiłki.

Image
Image
Image
Image
Image

03.11. - 3 dzień
Docieramy do Melbourne!

Image

Po wylądowaniu wypełniamy kwestionariusze co ze sobą mamy, a czego nie i udajemy się do automatycznej kontroli paszportowej. Partnerka przeszła, ja nie :( Odesłali mnie od okienka, 5 minut opóźnienia. Bagaż dociera cały i zdrowy i idziemy go nadać do Darwin. Szybka akcja i jesteśmy wolni i mamy 3-4 godzinki do dyspozycji bo jest 14:30, a lot do Darwin 20:45. Na dworze około 15 stopni, ciężkie chmury ale nie pada więc decydujemy się na szybki spacer, znaleźliśmy na mapach, że w pobliżu lotniska znajduje się jakiś lasek więc cel ustalony. Po około 20 minutach marszu naszym oczą ukazują się... KANGURY!

Image
Image
Image
Image


Sarna na sterydach. Nie sądziliśmy, że tak szybko uda nam się je zobaczyć, jesteśmy zachwyceni, cykamy kilka fotek i idziemy na spacer po lasku. W lesie przepięknie pachnie eukaliptusem, niestety ten zapach się już nie powtórzył przez cały wyjazd :( Mijamy jeszcze kilkanaście króliczków i wracamy na lotnisko. Idziemy zjeść kolację w lotniskowej knajpie i czekamy na swój lot.

Image

Sprawdzam na Flightradarze, że nasz lot ma obsłużyć samolot, który przyleci z Sydney, a tam jest aktualnie koniec świata, lotnisko zamknięte od 2-3 godzin, grad wielkości piłki tenisowej... Wskakuje godzina opóźnienia, nasz samolot dalej nie wystartował z Sydney. Sprawdzam ewentualne opcje dotarcia do Darwin gdyby anulowali nasz lot, Virgin dopiero za 2 dni, na drugi dzień jest Qantas ale za 2200 zł... będzie boleć ale jak mus to mus. Zmienia się na 2 godziny opóźnienia i robi się coraz bardziej nerwowo, przylot miał być o 23:50, szybka drzemka i o 9 odbiór campera, a tak to snu coraz mniej. Na szczęście zadziałali błyskawicznie i zrobili szybką podmiankę i zabrał nas samolot z Brisbane i docieramy do Darwin z troszkę ponad godzinnym opóźnieniem. Nie ma źle! Szybki odbiór bagażu, szybki uber i jesteśmy w Darwin Resort.

Image

27 stopni o 1:30 w nocy, jest ciepło ;) W pokoju czeka na nas klima ustawiona na 16 stopni i tryb turbo, piździ jak w... Idę się szybko kąpać i nagle słyszę krzyk z pokoju :shock: Okazało się, że spod łóżka wyszedł kolega pająk - Witamy w Australii :D Pakuje pająka do pudełka po muffince i zapewniam mu dalsze życie na zewnątrz pokoju. Całe szczęście, że nikogo nie było za drzwiami bo mógłby się zdziwić moim naturalnym widokiem spod prysznica z kartonikiem w ręce.
Ciąg dalszy nastąpi :D
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
18 ludzi lubi ten post.
7 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
Malta na weekend za 629 PLN 🔥 Loty z Warszawy (wylot rano, powrót wieczorem) 3* hotel 😎 Malta na weekend za 629 PLN 🔥 Loty z Warszawy (wylot rano, powrót wieczorem) 3* hotel 😎
Wizz Air szykuje duże zmiany w swojej flocie. 5 rzeczy, które musisz wiedzieć – jedna z nich może być świetna dla twojego portfela Wizz Air szykuje duże zmiany w swojej flocie. 5 rzeczy, które musisz wiedzieć – jedna z nich może być świetna dla twojego portfela
Online
#2 PostWysłany: 18 Lis 2025 17:11 

Rejestracja: 06 Wrz 2012
Posty: 716
Loty: 295
Kilometry: 404 833
srebrny
04.11 - czwarty dzień
W uzupełnieniu poprzedniego posta - zdjęcie kolegi z sypialni:
Image

Okazało się, że to jakiś niegroźny ;)

Pobudka 8:20, szybka poranna toaleta i idziemy odebrać nasz dom na najbliższe dni. Hotel zlokalizowany około 20 minut pieszo z wypożyczalni więc szybki spacerek i będziemy. Temperatura oscyluje w okolicach 30 stopni więc czoło zaczyna się trochę świecić :D

Image

Docieramy do wypożyczalni 8:55, załatwiamy szybko wszystkie formalności, dopłacamy za uzupełnienie butli gazowej 26$ i idziemy zobaczyć nasz wóz. Okazuje się, że otrzymaliśmy upgrade do wyższej wersji naszego chińczyka - wersja z prysznicem, toaletą i klimatyzacją postojową. Po szybkim szkoleniu, obejrzeniu wszystkich szkód, robimy szybką dokumentację foto, żegnamy się i w drogę. Samochód to Maxus Deliver 9 z 2022 roku i przebiegiem 141 tysięcy kilometrów. W środku wygląda całkiem dobrze, wszystko z wyposażenia działa.

Image
Image
Image
Image
Image
Image

Ruszamy do naszego hotelu po rzeczy.
Szybkie pakowanie i jedziemy na Mangrove boardwalk. Liczyliśmy, że może uda się zobaczyć jakiegoś krokodyla ale niestety nie było wody.

Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image

Następnie udajemy się na pobliski punkt widokowy, robimy kilka fotek i spadamy - cel to Katherine.

Image
Image
Image
Image

Niestety ledwo po wyjechaniu z Darwin zauważamy pierwsze zabite kangury przy drodze, ich ilość zaczęła trochę przytłaczać. Po kilkunastu kilometrach się uspokoiło i już leżały raczej pojedyncze sztuki co kilkanaście kilometrów.

Image

Zanim dojechaliśmy do Katherine to było jeszcze jedno takie miejsce gdzie było ich naprawdę sporo. Generalnie bardzo dużo fragmentów drogi jest zabezpieczona płotem po obu stronach ale mimo tego nadal bardzo dużo zwierzyny ginie pod kołami. Dojeżdżamy do Katherine gdzie tankujemy nasz pojazd i robimy pierwsze zakupy. W kamperze mamy lodówkę z zamrażarką więc kupujemy lody na orzeźwienie i sporo jedzenia. Ceny bardzo przyjemne, sporo artykułów tańsze niż w Polsce.
Za całe zakupy, które wystarczyły na półtorej tygodnia wyszło 290 zł. Przy okazji zajeżdżamy do Katherine Hot Springs. Woda niezbyt hot, trochę ludzi pływało ale nie wyglądało to miejsce na jakieś zjawiskowe.

Image
Image
Image

Naszym celem na dzisiejszy dzień jest są baseny termalne w Matarance i nietoperze.

Image

Niestety dojeżdżamy tam trochę za późno i na jakieś super zdjęcia już światło nie pozwala. Mimo to przebieramy się w stroje i odpoczywamy w źródełku oglądając latające nietoperze.

Image
Image

Na miejscu jest camping gdzie za 40A$ korzystamy z miejsca z podłączeniem do prądu. Jemy kolację i idziemy w miarę wcześnie spać bo na następny dzień mamy zaplanowaną trasę całodniową, prawie 1100 km do Alice Springs.

Image

W toalecie nie jesteśmy sami ;)

Image

05.11. - piąty dzień:

To był jeden z najnudniejszych dni, pobudka o 6:00, szybka toaleta i ruszamy 6:30. Cały dzień jazdy i idziemy spać ;) Mijamy spore kopce termitów, niektóre ubrane w gustowne koszulki. Po 2 godzinach robimy postój na śniadanko.

Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image

Po kilkudziesięciu kilometrach od postoju mijamy pierwszy pożar i pierwsze żywe kangury na drodze, na szczęście były to pierwsze i ostatnie.

Image
Image

Przez kilkadziesiąt kilometrów jedziemy wzdłuż palących się łąk po jednej stronie drogi przez co w samochodzie pomimo obiegu wewnętrznego śmierdzi jak w wędzarni, no cóż :D Widok ciemnej chmury dymu przed nami trochę stresuje bo nie wiadomo co nas czeka w środku tego żywiołu, asfalt i tak ma pewnie koło 40/50 stopni, do tego pożar zaraz przy drodze i opony mogą zrezygnować z dalszej jazdy.

Image
Image
Image

Na szczęście tak się nie dzieje i kontynuujemy jazdę bez żadnej awarii.

Image
Image
Image
Image

Jedyną większą atrakcją w dniu dzisiejszym oprócz samego pobytu na outbacku są formacje skalne Karlu Karlu. Stajemy i udajemy się na krótki treking.

Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image

Wracamy na drogę i na kilku z parkingów znajdujemy takie punkty, które umożliwiają wzmocnienie sygnału komórkowego i wykonanie ewentualnego połączenia alarmowego, nie testowałem więc nie wiem czy na pewno działa ale było to na kilku parkingach.

Image
Image
Image
Image

Przy tankowaniu szybka fotka pięknego księżyca i jazda dalej, nie ma co tracić czasu na zbędny odpoczynek :D

Image

Niestety na trasie łapie nas zmrok, wszyscy przestrzegają przed jazdą nocą więc decyduje się skorzystać z usług roadtraina, który jedzie przede mną i czyści wszystko z drogi ;) Po kilkudziesięciu kilometrach konwoju docieramy do Alice Springs. Głód doskwiera więc podjeżdżamy do centrum na pizzę, już po wyjściu z samochodu mijamy kilku cykniętych aborygenów dosyć głośno rozmawiających między sobą. Zanim doszliśmy do pizzerii minęliśmy jeszcze kilka podobnych grupek. Pizzeria nie budzi zaufania więc pakujemy się z powrotem do busa i jedziemy znaleźć miejsce na nocleg. Decydujemy się na miejsce niedaleko cmentarza, skoro już tyle osób tam leży to dwie dodatkowe nikomu nie będą przeszkadzać ;)

Image
Image

Szybka kąpiel i idziemy spać bo jutro czeka na nas jedna z głównych atrakcji wyjazdu - Uluru i Katja Tjuta.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
10 ludzi lubi ten post.
7 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
Online
#3 PostWysłany: 19 Lis 2025 16:51 

Rejestracja: 06 Wrz 2012
Posty: 716
Loty: 295
Kilometry: 404 833
srebrny
06.11 szósty dzień

Pobudka po godzinie 6, szybka toaleta i jesteśmy gotowi do drogi. Pierwszy przystanek planujemy w miejscowości Ghan, tam jest rozwidlenie dróg Yulara/Coober Pedy.

Image
Image
Image

Po godzinie 10:00 dojeżdzamy do Ghan gdzie tankujemy i jemy śniadanie. Przy stacji znajduje się metalowa wieża symbolizująca centralny punkt Australii. Znajduje się także hodowla Emu gdzie za 3A$ można kupić karmę i je nakarmić.

Image
Image
Image

Dalsza trasa mija spokojnie, ruchu jakiegoś większego nie odnotowaliśmy.

Image
Image

Niestety z uwagi na temperatury odpuściliśmy Kings Canyon – wejście zamykali o godzinie 9:00, nie było szans zdążyć. W tzw. międzyczasie kupujemy wejściówki do Parku Narodowego i rezerwujemy miejsce pod kampera. Jest to najdroższy camping na jakim spaliśmy w AU – 70$ za miejsce z możliwością przyłączenia do prądu.
Po niecałych dwóch godzinach dojeżdżamy do „fake Uluru”. Robimy kilka fotek i śmigamy dalej.

Image

Po około półtorej godzinie naszym oczom ukazuje się dzisiejszy cel - prawdziwe Uluru. Najpierw udajemy się na samochodowy punkt widokowy, a następnie podjeżdżamy pod skałę i udajemy się na najkrótszy trekking, temperatura oscyluje w okolicach 40 stopni.

Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image

Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image

Po trekkingu decydujemy się na szybki transfer na Kata Tjuta. Dojeżdżamy najpierw do punktu widokowego na trasie, a następnie podjeżdżamy już pod same skały. Robimy baaardzo krótki trekking i wracamy na zachód słońca na Uluru.

Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image

niestety niebo zdaje się mieć inne plany. Parkujemy na parkingu, rozstawiamy krzesełka i czekamy na spektakl. Niestety chmury mocno krzyżują plany i z całego zachodu wyszło może kilka minut.

Image
Image
Image
Image
Image

Po zachodzie słońca rozpętała się burza nad całym kompleksem, trwała co prawda krótko ale była dosyć intensywna, mieliśmy trochę obawy czy nie pozalewa dróg ale na szczęście rano zostały już tylko malutkie kałuże. Robimy małe zakupy, tankujemy samochód i udajemy się na camping.

07.11 - siódmy dzień

Budzimy się z samego rana i sprawdzamy pogodę na Kings Canyon, znowu prognozy powyżej 36 stopni więc zamykają szlak o 9:00. Rezygnujemy więc i jedziemy na Uluru na wschód słońca. Na wschodzie sporo osób, kilka autokarów zaparkowanych. Naszym zdaniem mimo, że zachód wyszedł słabo to był lepszy niż wschód.

Image
Image
Image
Image
Image
Image

Na powrocie objeżdżamy całą skałę i udajemy się do centrum kulturowego. Następnym celem jest farma wielbłądów w Yulara. Tam robimy 10 minutowe zwiedzanie i jesteśmy gotowi do trasy do Coober Pedy. Trasę zaplanowaliśmy na półtorej dnia więc nie mamy zbytniego pośpiechu, jedziemy raczej spokojnie. Na trasie mijamy dzikie wielbłądy – ciekawostka: W Australii żyje największa populacja dzikich wielbłądów na świecie.

Image
Image
Image
Image

Krajobraz zmienia się na bardziej pustynny i udaje nam się spotkać Dingo przy trasie. Mijamy również granice terytorium północnego z Australią południową.

Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image

Na nocleg stajemy na parkingu przy trasie, na rano zostanie półtorej godzinki do miasta.


Image


08.11 – ósmy dzień

Wstajemy na spokojnie i jedziemy do Coober Pedy – stolicy Opali. Udajemy się do muzeum gdzie poznajemy ich klasyfikację i sposoby wydobycia. Mamy trochę wolnego czasu więc udajemy się na pobliskie pole w poszukiwaniu opali. Udaje nam się znaleźć w ciągu 3 godzin kilkadziesiąt sztuk mniejszych i większych – może to będzie nasza emerytura?

Image
Image
Image
Image

Następny cel to początek Great Ocean Road więc mamy sporo do przejechania. Pogoda się zmieniła i strasznie wieje, chińczyk słabo radzi sobie z porywami wiatru, rzuca nim po całej drodze, a dodatkowo spalanie wzrosło z 12 na 16 Po dłuższej jeździe z bocznym wiatrem wyrzuca błąd ESP i przestaje działać tempomat. Musimy stawać co jakiś czas, odczekać kilkanaście minut wtedy błąd znika i można jechać dalej. Na plus udało nam się spotkać australijskiego jeża - kolczatkę. Na nocleg stajemy przy solankowych jeziorach, tu już nie jesteśmy sami i oprócz nas zaparkowanych jest kilka camperów.

Image
Image
Image
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
11 ludzi lubi ten post.
4 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
Online
#4 PostWysłany: 20 Lis 2025 14:57 

Rejestracja: 06 Wrz 2012
Posty: 716
Loty: 295
Kilometry: 404 833
srebrny
09.11 – dziewiąty dzień

Przed wyruszeniem w drogę udajemy się na krótką wycieczkę nad jezioro solankowe. Przy okazji mijamy pierwszy raz australijski pociąg.

Image
Image
Image
Image
Image
Image

Następnym przystankiem jest ogród botaniczny w Port Augusta. Podziwiamy piękne widoki i dosyć monotonną roślinność. To nie jest idealna pora na zieleń. Nic nie kwitnie i 95% roślin wygląda identycznie.

Image
Image
Image
Image

Zatrzymujemy się na Weeroona Island na krótką przerwę.

Image
Image

Co jakiś na drodze mijamy takie ciekawostki, u nas nie do pomyślenia w ciągu dnia, tam jak widać nie stanowi to problemu, że gabaryt zajmuje praktycznie dwa pasy i ruch z naprzeciwka musi stanąć na poboczu aby się minąć :D

Image

Zatrzymujemy się jeszcze przy wodospadzie Wannon, jemy drugie śniadanie i kontynuujemy jazdę. Na nocleg stajemy w miejscowości Tintinara na bezpłatnym polu campingowym. Za dużo tego dnia się nie działo, chcieliśmy nadgonić trochę aby mieć więcej czasu na Great Ocean Road.

Image

10.11 – dziesiąty dzień

Na całej trasie do Great Ocean Road towarzyszą nam owieczki i bydło.
Image
Image

Dojechaliśmy w końcu do GOR czyli malowniczej trasy o długości 243 km, biegnącej wzdłuż południowo-wschodniego wybrzeża Australii, pomiędzy miastami Torquay i Allansford w stanie Wiktoria. Droga, wraz z położonymi przy niej parkami narodowymi (m.in. Park Narodowy Great Otway) oraz charakterystycznymi obiektami (m.in. Dwunastu Apostołów) jest jedną z najważniejszych atrakcji turystycznych Australii i znajduje się na liście dziedzictwa Australian National Heritage List (za: https://pl.wikipedia.org/wiki/Great_Ocean_Road ). Pogoda średnio dopisuje, zimno, pochmurno i wieje, jedyny plus, że nie pada. Pierwszym przystankiem jest Bay of Islands. Formacje skalne robią duże wrażenie w połączeniu ze wzburzonym oceanem. Szkoda, że niebo nie współpracowało.

Image
Image
Image
Image
Image
Image

Drugim punktem jest The Grotto i London Bridge.

Image
Image
Image
Image
Image
Image

Schodzimy na dół przy The Grotto i naszym oczom ukazuje się 30 metrowa kolejka, każdy chce sobie zrobić zdjęcie przy „dziurze”. Rezygnujemy z czekania i jedziemy do Loch Ard Gorge, a następnie do chyba najważniejszego miejsca na GOR – 12 Apostołów. Ciekawostka: „Apostołów” wcale nie jest dwunastu :D . Zjeżdżamy na całkiem spory parking, z którego czeka nas 10 minutowa piesza wędrówka. Pogoda niestety bez zmian. Na miejscu jest kilka punktów widokowych, odwiedzamy każdy z nich i robimy kilka zdjęć. Tutaj już widać sporą ilość turystów.

Image

Zbliża się wieczór więc na nocleg decydujemy się w Cape Otway. Camping blisko lasu deszczowego, na którym również nam zależało. Podobno można tam również zobaczyć koale, jedziemy! Przed campingiem mijamy jeszcze Bambi przy trasie.

Image

Mamy dużo szczęścia bo udaje nam się zameldować po zamknięciu, stajemy na swoim miejscu i idziemy poszukać koali. Jest! Znaleziona. Nie była pierwszą Na trasie na camping zauważyliśmy już kilka sztuk wiszących nad drogą, lecz były one zbyt wysoko na jakiekolwiek zdjęcia, więc ta jest pierwszą uchwyconą w obiektywie.

Image
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
10 ludzi lubi ten post.
3 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
Online
#5 PostWysłany: 21 Lis 2025 18:17 

Rejestracja: 06 Wrz 2012
Posty: 716
Loty: 295
Kilometry: 404 833
srebrny
11.11 - jedenasty dzień
Plan na dzisiejszy dzień to zwierzęta, zwierzęta i zwierzęta ;)
Pierwszy przystanek na dzisiejszej trasie to las deszczowy. Robimy krótki trekking wśród zielonego buszu, który robi spore wrażenie, a szczególnie ogromne eukaliptusy.

Image
Image
Image
Image

Po powrocie do samochodu zauważamy plamę na jezdni. Test zapachu i okazuje się, że nasz chińczyk popuszcza ;) Mamy jakiś mały wyciek ropy. Na szczęście cieknie to tylko z rana (?), po chwili jazdy wyciek ustaje. Chińskie cuda. Pogoda się poprawiła więc widoki na ocean się trochę poprawiły.

Image
Image
Image
Image
Image
Image

Jedziemy czym prędzej na prom, którym przepłyniemy z Queenscliff do Sorrento. Dzięki temu zaoszczędzimy sobie przejazd przez całe Melbourne. Prom kosztuje 134A$ za campervana z kierowcą i jednym pasażerem. Po 40 minutach meldujemy się po drugiej stronie.

Image
Image

Cel naszej podróży - Wilsons Promontory, podobno jest to jedne z najlepszych miejsc do zobaczenia wombatów, oczywiście poza Tasmanią. Nocleg rezerwujemy na tamtejszym polu campingowym - Tidal River. Na miejsce dojeżdżamy około 20, więc już po zachodzie słońca. Wjeżdżamy na nasze miejsce i naszym oczom ukazuje się pierwszy wombat, chyba chciał nas przywitać na campingu. Wombaty to bardzo przyjazne stworzenia, trochę jak świnka morska, nic sobie nie robi z naszej obecności. Udajemy się na krótki spacer na plażę ale chce urwać łeb i szybciutko wracamy.

12.11 - dwunasty dzień

Pierwszy przystanek to Prom Wildlife Walk - krótka, około 2 kilometrowa ścieżka prowadząca przez łąki, na których wygrzewają się kangury, wombaty i inne ;)
Zaraz po wyjściu z samochodu zauważamy pierwsze kangury. Od tego momentu możemy powiedzieć, że widzieliśmy więcej żywych kangurów niż martwych - sukces ;). Kangury wydają się w miarę przyzwyczajone do człowieka, można się do nich zbliżyć na kilka metrów, w porównaniu do tych „dzikich”.

Image
Image
Image
Image
Image

Niestety nie udaje nam się zobaczyć żadnego wombata ale liczyliśmy się z tym bo to raczej nie ich pora. Kangurowo spełnieni ruszamy na Raymond Island - jedne z największych skupisk koali na metr kwadratowy. Na tej małej wyspie żyje około 250 koali. Na wyspę można się dostać promem za 26A$ za samochód z pasażerami lub pieszo/z rowerem za darmo. No chyba, że akurat jest remont promu, wtedy nie można :) Psuje nam to plany bo byliśmy nastawieni na nocleg wśród koali ale niestety nie tym razem :( W ramach zastępstwa pływa mała łódka pomiędzy wyspą, a lądem. „Rejs” trwa 3 minuty. Samochód zaparkowany, płyniemy na wyspę. Na wyspie znajduje się koala trail - około 2 kilometrowy szlak, który podobno gwarantuje zobaczenie koali ;) Idziemy grzecznie wzdłuż znaczników ale jak na razie pusto. Po wejściu do lasu wszystko się zmienia. Na które drzewo nie spojrzymy tam koala. Coś pięknego, udaje nam się również zaobserwować kilka koali na ziemi, które przechodziły z drzewa na drzewo. Podobno to bardzo rzadki widok choć w tamtym miejscu tak nie wyglądało. Po 20 minutach przekonujemy się boleśnie, że w lesie oprócz koali żyją również komary.. Środki na komary zostały oczywiście w busie więc robimy szybką wycieczkę z powrotem i spędzamy z koalami cały wieczór.

Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image

13.11 - Trzynasty dzień

Z rana płyniemy się pożegnać z naszymi nowymi znajomymi. Plan na pozostałą część dnia to albo park Yala Rangers albo wracamy na wieczór do Wilsons Promontory na popołudniowy trek i liczymy, że uda się zobaczyć więcej wombatów. Wygrywa opcja drugą więc bez pośpiechu jedziemy w tamtym kierunku. W trakcie jazdy Chińczykowi coś się dzieje i od czasu do czasu brakuje mu mocy. Ja mu gaz, a on zgasł ;) Po chwilowej przerwie odpala i możemy kontynuować jazdę, ciekawe jak długo Po 4 godzinach jazdy docieramy szczęśliwie na miejsce, bez awarii. Wychodzimy na szlak i naszym oczom ukazują się emu. Nie mieliśmy pojęcia, że również żyją w tej okolicy. Fajna niespodzianka ale nie dla nich tu dzisiaj przyjechaliśmy.

Image
Image

Po kilkudziesięciu metrach spotykamy nasz cel. Zajada trawę w pobliżu ścieżki. Spędzamy z nim kilkanaście minut i podziwiamy jak wsuwa trawę.

Image

Idziemy dalej naszą pętlę, spotkaliśmy jeszcze sporo kangurów i jednego wombata. Do odhaczenia australijskich zwierząt pozostał nam wąż, więc jest i on. Według chatagpt to jeden z najczęściej spotykanych węży w południowej Australii i jednocześnie jeden z najbardziej jadowitych na świecie ale czy tak jest to tylko AI wie.

Image
Image

Dzień dobiega końca, tak samo jak nasz wyjazd. Przy wyjeździe z parku mijamy jeszcze jedną kolaczatkę.

Image

Ustawiamy nawigację na wypożyczalnię i jedziemy, 4h drogi. Przed Melbourne autostrada z pięcioma pasami i oświetleniem, to pierwsza od dwóch tygodni oświetlona droga, wow. Na nocleg stajemy w jakiejś strefie ekonomicznej, byle blisko wypożyczalni.

14.11 - czternasty dzień

Wypożyczalnia otwiera się o 9, lot mamy o 12:00, transfer pomiędzy trwa 30 minut. Na papierze wygląda dobrze. Szybkie pakowanie i o 8 podjeżdżamy do wypożyczalni. 8:30 udaje się zdać busa, szybki Uber i o 9:15 jesteśmy na lotnisku. O dziwo nie ma żadnych kolejek do check-inu. Wszystko przebiega niezwykle sprawnie, kupujemy ostatnie pamiątki i idziemy na szybkie śniadanie do saloniku. Powrót wygląda identycznie jak dolot - MEL - PVG - XIY - BUD.

Image

W Szanghaju mamy nocną przesiadkę i mieliśmy w planie wyskoczyć na miasto. Niestety przez długie oczekiwanie na bagaże i kontrolę graniczną rezygnujemy z tego pomysłu. Nadajemy bagaże, przechodzimy kontrolę i idziemy spać. W Xian mamy 2,5h na przesiadkę, okazuje się, że w terminalu międzynarodowym jest tylko jedna restauracja. Lotnisko ogromne, ale praktycznie nic tam nie ma :( Na krajowych odlotach jest kilkanaście restauracji z cenami typowo azjatyckimi ( ~10 zł za bulion z mięsem), a tutaj nie dość, że jedna restauracja to ceny trochę wyższe ale nadal akceptowalne. Dolatujemy na czas do Budapesztu, jedziemy do centrum na kurtosza i czekamy na nasz pociąg. 4:20 meldujemy się z półtorej godzinnym opóźnieniem w Ostrawie. Nasza wyprawa dobiegła końca.

Małe podsumowanie:
Liczba przejechanych kilometrów - 5886km
Wynajem busa ~ 6000 zł całość.
Wydatki na miejscu ~ 6700 zł (paliwo, jedzenie, campingi) na dwie osoby.
Przeloty - 2320 zł + 850 zł (MEL-DRW) za osobę.
Chcieliśmy wycisnąć z tego wyjazdu jak najwięcej, zobaczyć ile się da.
Największe zaskoczenie: Australijski outback nie wygląda jak pustynia, jest całkiem gęsto zarośnięty. Myśleliśmy również, że spotkamy na trasie miliony kangurów, tymczasem spotkaliśmy 4 sztuki przez 3,5 tysiąca kilometrów. Oczywiście 4 żywe ;)
Na ogromny plus oznakowanie dróg. Jeździ się świetnie, wszystko jest bardzo dobrze oznaczone, prędkości faktycznie dostosowane do układu drogowego.
Mam nadzieję, że ktoś dotarł do tego miejsca
Pozdrawiam i dziękuję za przeczytanie :)
Mateusz
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
13 ludzi lubi ten post.
8 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
Offline
#6 PostWysłany: 22 Lis 2025 17:09 

Rejestracja: 11 Lut 2017
Posty: 23
Loty: 48
Kilometry: 128 885
Dzięki za relację i zdjęcia Koali 🙂
Góra
 Profil Relacje PM off
Mobilek lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 6 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group