Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 1 post ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 04 Paź 2017 15:58 

Rejestracja: 12 Sty 2013
Posty: 56
Nikt na świecie nie wie, łącznie ze mną, czemuż nie raczyłem się do tej pory podzielić z wami relacjami z moich niesłychanych eskapad :D
Przydałyby się choćby informacje praktyczne, a teraz, gdy w niektórych przypadkach minęło kilka lat jest już „po ptokach”.
Nic to, może jeszcze kiedyś, a teraz skupmy się na trwającej, nieustającej podróży, czyli - nie ma kwartału bez wizyty w Londynie!
Jednodniówki, bo o nich głównie mowa, to już niemalże nałóg. Forumowiczom nie muszę tłumaczyć, dlaczego tak jest, a innym nie zamierzam,
bo i tak nie zrozumieją. Zaczynamy.


2.30 nad ranem. Z piątku na sobotę. Wczesna wiosna albo pełna jesień. A może koniec lata lub wyjątkowo zimny maj. 5 stopni.
Po drodze do nocnego autobusu spotykam kolegę.
- Z imprezki? – pytam, wiedząc jaka będzie odpowiedź.
- Taka mała biba – chyba nie jest zadowolony, że tak „wcześnie” wraca. – A ty gdzie idziesz?
- Do Londynu – odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Taaa…
- Naprawdę!
- Jasne, to cześć – znajomy najwyraźniej uznał, że z niego kpię i zniknął w ciemnościach

Niewzruszony zasiadam na przystanku, wyjmuję szklaneczkę, nalewam rozgrzewającego płynu i czytając refleksyjny
„Jadąc do Babadag” Stasiuka, czekam na odjazd w stronę Londynu. Po drodze wsiada mój stały towarzysz podróży.
Na centralnym czeka na nas kolejny kumpel.
I tak, uzbrojeni w odpowiedni ekwipunek, bez szczególnych przygód docieramy do Luton.

Obskurnym, szybkim busikiem Easybus dojeżdżamy do London Liverpool Street. A właściwie Commercial Street,
przy Christ Church Spitalfields, gdzie odpoczywamy chwilę na parkowej ławeczce przy kościele. Znużeni drzemkami w samolocie i busiku,
nabieramy energii na następne godziny, narażeni na ciekawskie spojrzenia resztek wiernych. Pogrążając się w lekturze
„W rajskiej krainie, wśród zielska” Hugo-Badera uśmiecham się na myśl, że do tamtej „cywilizacji” mam tak daleko, daleko, daleko...


Image

Tego dnia wygodnym National Express docieramy do tube Finchley Road, gdzie przesiadamy się w metro i na początek jedziemy
do Green Park, by odetchnąć świeżym powietrzem. Albo przebudzeni wyskakujemy na Golders Green, myśląc, że to to Finchley Road
i musimy płacić za przejazd od 3 strefy. Na szczęście obok jest Sainsbury local, którego asortyment osładza nam (choć jest trochę gorzkie)
niesmak pomyłki.

Tak więc podbijamy nasze Oyster Card, wsiadamy w Tube przy Aldgate East i odgrywamy role turystów. Rzut oka na Tower Bridge
i ten w ogóle nie pasujący niebieski kolor (tradycja!), przejście południową stroną rzeki do London Bridge, przejazd na Westminster Bridge,
Westminster Abbey, a raz nawet Buckingham Palace. Spacer Whitehall. Trafalgar Square. Tam znów plenerowy koncert.
British Museum i egipskie zegary... W National Gallery jest właśnie Caravaggio.

- Caravaggio, światłocień, geniusz – jeden z kolegów, największy wśród nas miłośnik malarstwa zabiera nas na wystawę.


Image

W Hamley’s przy Regent Street kupuję prezenty dla dzieci, taniej, niż w zabawkowym w moim centrum handlowym. Wreszcie,
po godzinach zwiedzania, czas na relaks. Gdy okazuje się, że już nie mamy szklaneczek, wędruję do tesco przy Westminster Bridge.
Nie ma plastikowych kubeczków. Wchodzimy więc z kumplem do kawiarni obok, gdzie dwaj Hindusi sprzedają kawę, właśnie w plastikowych
kubeczkach. Nie cierpię tego napoju, ale kubek by się przydał.

- Can you sell me this cup? – pytam.
- I can give you one – odpowiada uprzejmy sprzedawca i w mojej ręce ląduje upragniona zdobycz.
W tym momencie kumpel, patrząc łakomym wzrokiem na mój kubeczek, odwraca się do Hindusa i rzecze:
- Jeszcze one!

Do dziś pamiętam minę sprzedawcy, który przez ułamek sekundy próbował ogarnąć, co też mój „polsko-anglojęzyczny” kolega od niego chce.
Po chwili zorientował się i wręczył kumplowi darmowy kubek, zerkając na mnie, gdy zanosiłem się od śmiechu.
Od tamtej pory „Jeszcze one” zdobywa popularność w okolicach Warszawy. Już inaczej nie mówimy, gdy np. prosimy o jeszcze jedną szklankę wody…
Uzbrojeni w kubki docieramy na Primrose Hill…

A więc z Golders Green albo z Finchley Road docieramy do Bishop’s Park obok stadionu Fulham. To klimatyczne miejsce odkryłem kiedyś,
jadąc na rympał poza utartymi szlakami. Na jednej z ławeczek, na której niegdyś uwielbiała przesiadywać Mrs Margaret lub Mr Tom kochał
spożywać tu zawartość swojego termosu, co potwierdzają odpowiednie inskrypcje na siedzisku, oddajemy się obserwacji Tamizy, ptaków przyrody
oraz rozważamy ogólnoświatowe kwestie, ze szczególnym uwzględnieniem muzycznych, literackich i filmowych fascynacji, kobiecej urody oraz
angielskiego futbolu, zainspirowani odbywającym się akurat dziś meczem. Policjanci, patrolujący teren stadionu, nie zgłaszają uwag do zawartości
naszych szklaneczek.

Image

A przecież nie samą przyrodą i futbolem człowiek żyje, więc rozkręcamy pogo w 100 Club przy 100 Oxford Street na koncercie Sex Pistols Experience.
Piwo drogie, więc po jednym kuflu i do roboty. Młodzi i nieco starsi Angole włączają się do zabawy, do której wcześniej, widocznie znudzeni
codziennymi koncertami, nie bardzo się kwapili. Po dobrze wykonanej pracy wyłaniamy się na wieczorne ulice Lądka.

Jest dopiero po 22.00. „Piździ jak w kieleckim”.
Naciągamy mocniej czapki i kurtki, obserwując nocne kluby, do których za wszelką cenę chcą się dostać weekendowe
panienki, wczorajsze uczennice, stojące przed wejściem w spódniczkach ledwo za pupę, szpileczkach, świecąc gołymi ramionami. Tyle razy to
widziałem i nadal nie wiem, jak one to znoszą. I czy warto… A nad ranem wracać będą do swoich domów, często samotnie, jeszcze bardziej
roznegliżowane, gdy naokoło temperatura jak w marcu w Suwałkach. Tyle razy to widziałem. W Londynie, Preston, Liverpoolu. I zawsze jest mi zimno.
I smutno.

Image

Image

Tym razem zmierzamy do Ruse Pub, na południu Londynu, w którym niegdyś oglądaliśmy Liverpool vs Arsenal. Teraz chcemy obejrzeć
Liverpool vs West Ham. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że bar zamknięto. Skucha. Zasmuceni tym faktem, transportujemy się do
St James Park, by oddać się dyskusjom na kolejnej ławeczce… Albo spędzamy czas w Hyde Park, Green Park czy małym, klimatycznym
Whitehall Gardens, ale i tak niemal zawsze lądujemy na Primrose Hill…


Image

No więc siedzę z kolegą na Primrose, delektując się panoramą Londynu oraz zawartością plecaka, gdy naszą uwagę przykuwa Hinduska,
nieziemskiej urody i kształtów, sunąca w sportowym stroju po wzgórzu pierwiosnków. Kolega już chciał się podrywać, gdy z samego wzgórza
zbiegł ku dziewczynie Hindus w dresach, znajomy lub chłopak indyjskiej Afrodyty. Wspólnie biegali i podskakiwali, ale dresiarz dodatkowo
wykonywał coś w rodzaju sportowego tańca godowego, prezentując fikołki, salta i przewroty, chcąc zaimponować dzierlatce swą sprawnością fizyczną.
Obydwoje zbiegli ze wzgórza, a my pogrążyliśmy się w dyskusji o urodzie tego świata, posiłkując się szkockim płynem rozszerzającym naczynia
krwionośne.

Czas podjechać jedną stację do Camden Town, przechodząc kilkaset metrów przez niezwykle klimatyczną Regent’s Park Road…

I jesteśmy na Camden Town, fantastycznym skrzyżowaniu warszawskich: bazaru Różyckiego, Volumenu, targu na Kole i słynnej „Dziupli” z ulicy Ząbkowskiej.
W dodatku wciąż można się tu poczuć jak w czasach, gdy „Peaky Blinders” przemycali tędy nielegalny alkohol...
- Kocham to! – kumpel przedziera się zatłoczonym Camden, nucąc „London Calling” The Clash. Kupujemy jakieś pierdółki dla najbliższych,
odwiedzamy Sainsbury’s, wybieramy tajskie jedzenie i zasiadamy w urokliwym Castlehaven Community Park.

Image

Image

- Przez twe oczy zielone, zielone… - Ja, uwielbiam ją, ona tu jeeeest! - niesie się przez Castlehaven. - Co jest – myślę po szkockiej.
- Już wróciliśmy w nasze progi, a Londyn mi się śni? - nie dowierzam. Koledzy pogrążeni w swoich rozmyślaniach. Skąd to nieszczęsne
disco polo…? - zastanawiam się.
- Whisky moja żono – rozlega się nagle. - Tyś najlepszą z dam. Oho – myślę, przerobiłem disco polo na Dżem?
- Żegnam was, już wiem, nie załatwię wszystkich pilnych spraw – śpiew się wyraźnie zbliża i już nie mam wątpliwości, że to mi się nie śni.
I wciąż jestem w Londynie. Tak, jak moi kumple.


Na środku parku staje załoga naszych rodaków, 30-latków zasiedziałych w Anglii. Świętują „kawalerskie” jednego z nich. Dogadujemy się.
Pijemy zdrowie przyszłego Pana Młodego (będzie mu potrzebne, żeni się z Polką, też z Londynu…). Yest ok.

Time to go back. Wieczorny, nocny National Express, Easy bus, Thameslink. Pogrążony w melancholii Modlin. Okęcie, Warszawa Centrum
i policjanci tropiący po nocy drobnych pijaczków, by ich spisać i wyrobić normę. Złodzieje pracują spokojnie. Time to go back. London Calling...
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
Duży zbiór lotów z bagażem rejestrowanym do Azji z Budapesztu od 1875 PLN! Duży zbiór lotów z bagażem rejestrowanym do Azji z Budapesztu od 1875 PLN!
Zbiór lotów do Chorwacji: Zadar, Pula, Split i Dubrownik z Polski od 150 PLN Zbiór lotów do Chorwacji: Zadar, Pula, Split i Dubrownik z Polski od 150 PLN
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 1 post ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group