Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 64 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następna
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 10 Paź 2015 00:06 

Rejestracja: 23 Maj 2015
Posty: 81
Loty: 166
Kilometry: 250 975
niebieski
Witajcie! Przed wami relacja z najdłuższej, najbardziej szalonej, oraz przede wszystkim najciekawszej podróży jaką do tej pory odbyłem. Zgodnie z zapowiedzią z maja, przedstawiam wam:

Hiszpania i Portugalia

Podróż trwała od 26 sierpnia do 14 września 2015, czyli 19 dni. Po drodze zaliczyliśmy 4 państwa, 11 lotów, 11 400 kilometrów oraz 22 godzin w powietrzu, 15 jazd autostopem, zwiedziliśmy Majorkę, Barcelonę, Teneryfę, Madryt, Porto, Lizbonę, Rzym.
Image

Przenieśmy się zatem do początku.

Dzień 1: 26.08.2015 (wylot z Wrocławia)

Ten dzień był dla mnie mocno zabiegany, ponieważ dopiero o 13 zapewniłem sobie możliwość studiowania na trzecim semestrze (uzyskałem zgodę na zapisy potwierdzoną przez dziekana). W doskonałym humorze mogłem zatem zacząć podróż.

Na lotnisko odwiozła nas cała rodzinka- marudzili że mogli sie nacieszyć moją obecnością jedynie przez 4 dni (22.08 wróciliśmy z Holandii) i już znowu wyjeżdżam na kilka tygodni. No cóż, w wakacje chce sie być poza domem ;) Na kontroli bezpieczeństwa zabrali mi szpilki do namiotu, na szczęście mogłem oddać je Tacie. Po 40 minutach oczekiwania w doskonałym dla pasażera Wrocławskim terminalu (patriotyzm lokalny nie gra tu roli), nadeszła pora boardingu do lotu FR5036 do Modlina. Od kiedy Ryanair stworzył tam swój węzeł przesiadkowy, częściej tam ląduje niż we Wrocławiu ponieważ stamtąd i ceny biletów niższe, i wyższa częstotliwość połączeń, a i można sie tanio i szybko dostać z Wrocławia (podejrzewam że szybciej niż połowa mieszkańców samej Warszawy).
Image

Start z 11, na szczęście siedzieliśmy po lewej stronie i można było obejrzeć cały Wrocław z góry.
Image

Most i plac Grunwaldzki, oraz nasza Politechnika:
Image

Trase WRO-WMI pokonuje już po raz 5ty. Lot trwa 40 minut, a i tak załoga jest w stanie zapodać pełny serwis pokładowy (jedzenie, wolnocłówke i zdrapki). Po wylądowaniu w Modlinie oczom sie ukazuje prywatny Boeing 767 należący do Króla Arabii Saudyjskiej, wdałem się w krótką rozmowe z SOListą i sie okazało, że odlatuje dopiero w niedziele (wtedy była środa).
Image

Image

W Modlinie czekała nas nocka. Niestety lot WMI-RYG odbywa sie z rana, teoretycznie moglibyśmy na niego zdążyć następnym samolotem (w czwartek rano z Wrocławia), ale to by oznaczało tylko 35 minutową przesiadke i w razie gdyby przepadła, przepadałaby i cała pozostała trasa.

Jeszcze tego samego wieczoru udało nam sie za frajer dostać do Nowego Dworu Mazowieckiego gdzie za niewygórowane 60 groszy kupiliśmy tylko butelkę wody. W jedną stronę zabrał nas autostopem miły taksówkarz, który akurat wracał do Warszawy po przywiezieniu klienta do WMI, a w drugą pociągiem.
Image
Pomimo wszechobecnych w Internecie narzekań na Modlin (swoją drogą podejrzewam, że osoby najbardziej psioczące były co najwyżej na Stansted oraz ewentualnie w Antalii), to lotnisko jest dla mnie idealne- małe, ciche, tanie (chodzi o bilety lotnicze, absolutnie nic co sprzedają na terminalu nie jest tanie) oraz dużo jest wygodnych miejsc do spania, z gniazdkami pod ręką. Ochrona nie upierdliwa, a w nocy brak komunikatów o niepozostawianiu bagażu. Jedyny, ale za to ogromny feler to kontrola bezpieczeństwa, dlatego WMI oceniam na 4.

Tutaj Asiunia słodko śpiąca w warunkach lux- karimata, ławka, śpiwór; niektórzy ludzie kładą się po prostu na ziemi.
Image

Dzień 2: 27.08.2015 (z Modlina na Majorkę przez Moss)
Image

Nasz samolot do Oslo-Rygge odlatywał wpół do dziewiątej. Bardzo chętnie skorzystaliśmy z opcji oddania bagażu do luku za darmo, ponieważ nasz "bagaż podręczny" jak zwykle był niezbyt podręczny. Start wyjątkowo z pasa 08, dla mnie chyba po raz pierwszy. Leciałem na trasie WMI-RYG w zeszłym roku ale w przeciwnym kierunku. Lot dwugodzinny, a lądowanie w lekkiej mgle i mżawce. Po drodze przelatywaliśmy dokładnie nad Helem.
Image

Image

Image

Uwielbiam kondensacje na skrzydłach. Po lądowaniu standardowy jak dla low-costowych lotnisk spacerek do terminala (ale na pewno wygodniejszy niż jazda autobusem). Bagaż w całości, ale jako ostatni. Widocznie panowie bagażowi plecaki zostawiają na sam koniec, ponieważ to już któryś raz.
Image

W Norwegii spędzamy cudowne 4 godziny, podczas których pada, jest zimno jak cholera a Asia uświadamia sobie że nie ma ze sobą swojej kurtki. Nie znalazła się do tej pory. Za to poopowiadałem jej trochę o zeszłorocznej wycieczce tutaj
(http://studentsflying.blogspot.com/2015/03/2014-poazic-po-fjordach.html?view=sidebar).
Pamiątkowe zdjęcie, tak czy inaczej Asia może uznawać Norwegię za zaliczoną (dla mnie to była szósta wizyta- do tej pory byłem 3x TRF, 1x OSL, 1x RYG)
Image

Image

Kolejny lot był o 15:50, już do krajów cieplejszych. Palma de Mallorca. Rodzina sie ze mnie śmieje, bo w przedszkolu ubzdurałem sobie że na wakacje jade z rodzicami na wakacje na Majorke (wszystkim to mówiłem), i w końcu dopiąłem swego. Bagaż tym razem z nami, pomimo ponad 90% wypełnienia samolotu.
Image

Przy starcie silne podmuchy wiatru i po raz pierwszy widzę jak samolot wspomaga się speedbrakeami aby utrzymać skrzydła w poziomie, będąc poniżej 100ft agl.
Image

Sam przelot- trzy i pół godzinny, mój lot numer trzy pod wzgl. długości. Chmury cały czas przysłaniały widok ziemi, oraz panowały dziwne warunki atmosferyczne ponieważ przez pierwsze dwie godziny lotu było widać smugi kondensacyjne innych samolotów, które leciały tędy kilkanaście- kilkadziesiąt minut temu. Szefem załogi był Hiszpan z głosem przed mutacyjnym, pomimo jego z lekka śmiesznego sposobu brzmienia, tamten lot wspominam jako mój najlepszy lot Ryanairem (z 40) pod wzgl. jakości komunikatów. Mówił w dobrym tempie, wyraźnie, z lekką improwizacją. Niebo a ziemia w porównaniu z Polskimi krajówkami. Od razu widać że bardzo lubi to co robi.
Image

Image

Po trzech godzinach lotu, pod nami pojawiła się najpierw Minorka, potem Ibiza, a następnie Majorka. Lądowaliśmy akurat późnym popołudniem, kiedy światło jest najlepsze.

Ku mojemu zaskoczeniu, deboarding przez rękaw. Jak się później okazało to jest standardowa procedura Ryanaira, ale tylko w Hiszpanii.
Image

Lotnisko PMI- ilość pasażerów na tym lotnisku w ciągu roku przewyższa skumulowaną sumę lotnisk z całej Polski. Co drugi pasażer leci do Niemiec. Największe czysto-turystyczne lotnisko w Europie. Na podobnym poziomie jest Antalia w Turcji.
Image

Po wyjściu z terminala szybko przestawiliśmy sie z chłodnej i mokrej Norweskiej pogody na dużo przyjemniejszą- gorąco (30 stopni o 20 wieczorem) i wysoka wilgotność powietrza (jak na każdej wyspie). Chcieliśmy wpierw z lotniska do miasta pojechać autostopem. Niestety po ponad godzinie nie znaleźliśmy chętnego, zatem pojechaliśmy do Palmy autobusem- jeździ co 20 minut i kosztuje 5 euro.
Jeszcze jadąc autobusem skorzystałem z 250 mb pakietu internetu w roamingu i wyszukałem lokalizacji jakiegoś hostelu. Po dojściu tam, okazało się że cena jest niewygórowana bo tylko 25€ za noc od osoby, a przecież nie mieliśmy rezerwacji a hostel był w centrum stolicy jednej z najbardziej turystycznych wysp na świecie. Po zostawieniu rzeczy i szybkim prysznicu poszliśmy na kolacje; tam popełniłem małe "faux pas" bo okazało sie że w Hiszpanii nawet w typowym barze jedzenia nie zamawia sie bezpośrednio przy ladzie (jak to często bywa) tylko jest sie klasycznie obsługiwanym przez kelnera. Tak czy inaczej jedzonko było dobre- z tego co pamiętam ja jadłem pizze z hiszpańską szynką, całymi oliwkami i ostrą papryczką.
Image

Później mały spacer uświecony widokiem katedry Palmy de Mallorca w nocy.
Image

Hostel miał bardzo dobry standard, nazywał sie Urban Hostel Mallorca. Jako klienci mocno wrażliwi cenowo, spaliśmy w pokoju 15 osobowym (sic!).

Dzień 3- 28.08.2015 (z Palmy do Port de Soller)

Image

Obudziłem się widokiem prawie gołego tyłka (w samych stringach) dosyć ładnej brytyjki która spała na łóżku obok. Pięć trzyosobowych łóżek miało 40 centymetrowe odstępy między sobą, zatem było dosyć przytulnie ;) Musieliśmy się wymeldować przed 11 więc aby się wyrobić tuż po 9 poszedłem po śniadanie na targ, który widzieliśmy trzy ulice dalej od naszego hostelu gdy spacerowaliśmy poprzedniego wieczoru. Kupiłem tam brzoskwinie, banany, pomidory, dwie bagietki i oliwe z oliwek, czyli typowy śródziemnomorski zestaw. Później mocno pożałowałem kupna oliwy, ponieważ zwiedziony lokalizacją (targ miejscowych czyli tu musi być tanio i dobrze) kupiłem 250 ml za... 9,90 euro, jak sie okazało później w Barcelonie, w zwykłym supermarkecie można było dostać cztery razy tyle za cztery razy mniej. Przepłaciłem szesnastokrotnie. Ale za to mieliśmy oliwę najwyższej klasy, którą trzeba było zużyć w ciągu dwóch dni ;)
Image

W planie na ten dzień była wycieczka na północ wyspy, do Port de Soller czyli Hiszpańskiego Monako.
Image

Żeby tam dojechać (a mieliśmy w planie autostop) trzeba było wpierw przejść pieszo z centrum na północ miasta, było to około 4 kilometry wędrówki w 37 stopniowym upale, z dosyć sporymi plecakami. Wpierw jednak czekała na nas przemiła niespodzianka- w cenie noclegu było wliczone śniadanie. Hostelowy standard na słodko, ale tak czy inaczej starczyło nam do późnego popołudnia.
Po wymeldowaniu, zanim sie udaliśmy na północ, przeszliśmy kawałek nabrzeżnym deptakiem.
Image

Image

Image

Image

Pomimo stosunkowych niskich cen biletów i dużej ilości kasy jaką jeszcze mieliśmy ze sobą, nie skorzystaliśmy z komunikacji miejskiej dla zasady- ponieważ chcieliśmy obcinać koszty wycieczki maksymalnie jak się tylko dało.
Image

Szło się ciężko, ponieważ idąc przez miasto ma się dodatkową atrakcję w postaci ciepła odbijającego się od asfaltu. Później zostało jedynie złapać autostopa do Port de Soller... na szczęście infrastruktura drogowa lekko nam podpowiedziała że stoimy w dobrym miejscu.
Image

Image

Po około 30 minutach zatrzymał się chętny- Nissanem. Facet wracał z pracy... była godzina 14. Pracuje w Palmie, a mieszka w Soller co zmusza go do codziennego przemierzania trasy przez góry na północy. Do wyboru trasa przez tunel za 1,17 euro (dla miejscowych, opłata dla nie-mieszkańców to 5 euro), lub trasa 20 minut jazdy dłuższa, ukochana przez turystów wypożyczających auto i znajdująca się w każdym przewodniku po tej wyspie kręta, wąska nitka prowadząca przez zbocza gór- za darmo. Niestety dla nas, zawsze jeździ tunelem.
Image

Image

Image

Mieszkał w Soller, jednak podwiózł nas do Port de Soller (2 km dalej) abyśmy nie musieli daleko wędrować. Przy samych torach po których jeździ symbol tego kurortu- zabytkowy, trzywagonowy tramwaj.

Zaraz potem popełniliśmy spory błąd i nie przeszliśmy się choćby 100 metrów dalej w poszukiwaniu lepszego kawałku plaży, tylko rozbiliśmy się w pierwszym możliwym miejscu. Po raz pierwszy rozłożyliśmy namiot, aby móc spokojnie wejść do morza i nie martwić się o swój dobytek.
Image

Image

Za 99zł w Decathlonie dostałem produkt który idealnie spełniał nasze oczekiwania- dwuosobowy namiot lekkiej konstrukcji, z wystarczającą ilością miejsca w środku nawet na bagaże. No umówmy się, "wystarczającą" oznaczało że nie trzeba ich trzymać na zewnątrz aby sie móc położyć, jednak komfort sie stanowczo pogarszał- i ja, i ona, i plecaki zabierały po równo 1/3 miejsca.

A tutaj lunch z produktów kupionych na targu. W tym oliwa za cenę której oboje moglibyśmy sobie zjeść normalny obiadek.
Image

Nie pasowaliśmy do tego miejsca. Wiekiem, wyglądem, budżetem, bagażem, narodowością, praktycznie niczym. Wszyscy dookoła byli starzy, bogaci, przypłyneli tutaj jachtem a nie przywędrowali z plecakiem. Przechodząc wzdłuż wybrzeża wzbudzaliśmy spojrzenia wczasowiczów jakbyśmy zaparkowali starym, zabytkowym ale pięknie odrestaurowanym radzieckim UAZem pomiędzy samymi Lambo, Ferrari, Astonami. Czyli bardzo pozytywne spojrzenia!
Image

Image

Image

Dalsze zdjęcia są z jednego ze wzniesień, uliczki prowadzące w górę pomiędzy budynkami tworzą typowo grecki klimat.
Image

Image

Image

Image

Nie spiesząc się nigdzie, można robić naprawde FAJNE rzeczy, o których nawet by sie normalnie nie pomyślało. Na przykład obserwować przez godzinę operacje wyciągania łódki, następnie oczyszczania dna i pakowania na przyczepę Volvo XC90 na francuskich blachach.
Image

Image

Image

Image

Powoli słońce zbliżało się ku zenitowi. To oznaczało dwie rzeczy- początek przepięknego światła oraz potrzeby znalezienia miejsca do spania.
Image

Image

Image

Wyszliśmy na chwilę z Port de Soller aby dojść do Soller, jednak pomysł ten szybko upadł i ostatecznie wróciliśmy w stronę jednej z latarni morskich. Aha, przeze mnie Asia musiała sobie założyć w telefonie folder z moimi "złotymi myślami"- oto jedna z nich- "To chodź pójdziemy tam skąd wróciliśmy" :D

Jako sprawę priorytetową traktowałem spory zapas wody. Rezerwa zaświecała się przy 1 litrze, a można było spokojnie wyruszać w wędrówkę gdy sie miało co najmniej 3. Aby nie przepłacać wrzuciłem w translator pytanie o wodę z kranu i w jakimś gospodarstwie spytałem się po hiszpańsku. Gestami powiedzieli że mają niestety tylko studniówkę (stare małżeństwo po 70tce), dlatego najedliśmy się przydrożnych winogron, które przecież zawierają sporo wody.
Image

Szliśmy dosyć długo, a ostatecznie wróciliśmy parędziesiąt metrów dalej od miejsca w którym wcześniej mieliśmy rozstawiony namiot. Słońce było coraz niżej, i pięknie oświetlało zatokę...
Image

Image

Image

Image

Image

Trochę się posprzeczaliśmy o miejsce na rozbicie namiotu na noc. Ja chciałem by w razie czego było blisko do wezwania pomocy, Asia w takim miejscu gdzie nikt nas nie znajdzie nawet jak przez noc zjedzą nas jaszczurki. Wyszło na Jej ;)
Image

Dzień 4: 29.08.2015 (zwiedzanie Palmy)
Asia mnie obudziła w środku nocy wiadomością, że ktoś jest tutaj i chodzi obok naszego namiotu. Chwilę nasłuchuje, i rzeczywiście dookoła trawa szeleści, a namiotem rusza. Otworzyłem zasłonkę, wyjrzałem na zewnątrz a tam... stado górskich kóz :D A namiotem ruszał mocno porywisty wiatr.
Image

Image

Patrząc na te zdjęcia, mam nadzieje że choć odrobinę poczujecie klimat jaki panował wczesnym porankiem.
Image

Image

Image

Doszliśmy na plaże, gdzie korzystając z tego, że wszyscy jeszcze spali, mieliśmy zamiar popływać w morzu. Niestety plan legł w gruzach ponieważ gdy tylko zdjąłem buty to zobaczyłem że mój mały palec w prawej stopie jest w mocno złym stanie, praktycznie połowa palca była pozbawiona naskórka po tym jak odszedł mi pęcherz. Nie chciałem nabawić się żadnych kłopotów na następne dni bo miałem już kiedyś coś podobnego w Turcji i wdarło się zakażenie więc zrezygnowałem z kąpieli.
Image

Przez chwile był też inny problem, mój telefon który wyłączyłem na noc dla oszczędzenia baterii przez 40 minut nie mógł znaleźć zasięgu.

Po dokupieniu wody (doszliśmy na plaże z zaledwie pół litra) wyruszyliśmy z powrotem na południe. Słońce paliło niemiłosiernie... Doszliśmy najpierw do Soller (normalna miejscowość a nie kurort turystyczny jak Port de Soller) skąd mieliśmy większe szanse na stopa, i rzeczywiście bo już po dwudziestu minutach jechaliśmy z jedno-dzietną rodzinką którzy nas zabrali na przedmieścia Palmy.
Image

Image

Image

Tam stanęliśmy z napisem "Magaluf", ponieważ nudząc się wieczorami w Holandii Asia wynalazła to miejsce w internecie pod hasłem "Best places Mallorca". Okazało sie jednak że stoimy źle ponieważ duże większe szanse są kilometr dalej przy wjeździe na autostradę (o czym powiedział nam Hiszpan wracający z Castoramy, tam też poznałem na jak zaawansowanym poziomie jest Asi hiszpański). Tuż po wyjściu mały akcent lotniczy- A380 Emirates w locie do Madrytu ;)
Image

Gdy dojechaliśmy do Magaluf (o dziwo nie słyszałem o nim nigdy wcześniej) okazało się że to typowa brytyjska wakacyjna miejscowość. Czyli źle. Rozpisywać się nie będę, polecam tylko omijać to miejsce. Można było lepiej wykorzystać limitowany czas jaki mielimy na tej wyspie, jednak kolejna okazja jeszcze na pewno będzie a wtedy to już z pewnością z wypożyczonym autkiem.
Image

Image

Image

Image

Image

Pojechaliśmy z powrotem do Palmy, aby wejść na zamek Castell de Bellver skąd można oglądać panoramę całej stolicy.
Image

Gdy jest prawie 40 stopni, a ty masz na plecach 15 kilo, to jest ostatni widok jaki masz ochote zobaczyć ;)
Image

Image

Na górę prowadzi 237 schodów. Można równie dobrze iść płaską drogą (którą wjeżdżają autobusy) ale wtedy sie czterokrotnie nadkłada drogi.
Image

Zamek nie jest spektakularny, ale za to zachowany w naprawdę bardzo dobrym stanie. Wejście 7 euro od osoby.
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

PMI i startujący A320 Vueling:
Image

Wielki plus dla zarządców Castell de Bellver za udostępnienie pitnej wody turystom. Obok toalet stała taka "pijka" znana z amerykańskich szkół w filmach. W dodatku woda prawie lodowata, dlatego wylaliśmy cały nasz zapas który był już w temperaturze otoczenia i nalaliśmy tej chłodnej.

Przebywając tam, obok nas stali inni Polscy turyści, jednak oni przyjechali z biura podróży Alfa Star które w międzyczasie zbankrutowało, i jak wynikało z ich rozmowy samolot powrotny mieli o 5 dni wcześniej niż powinni. No cóż, nie chce Ci się organizować wycieczki samemu, to automatycznie musisz sobie zdawać sprawę, że podejmujesz takie ryzyko.
Na zamku spędziliśmy 2 godziny, więc gdy już zaczęliśmy schodzić było już dużo chłodniej.
Image

Kolejną sprawą do załatwienia był... pojemnik do 100ml na tę nieszczęsną oliwe. Pomimo lania na pieczywo ogromnej ilości za każdym razem, nie zeszła cała buteleczka (250 ml dla przypomnienia) a żal było wyrzucić, dlatego też w chińskim sklepie znaleźliśmy mały zamykany pojemnik na przyprawy o pojemności 95ml, z opisaną pojemnością (co jest bardzo ważne gdyż nawet 30ml buteleczka sie nie kwalifikuje do przejścia przez kontrole bezpieczeństwa jeśli na niej nie pisze jaka to objętość).

Dodatkowo, ja zgłodniałem i w knajpie obok której przechodziliśmy zjadłem pierwszego kebsa podczas tego wyjazdu, niecałe 3 euro za sporą (standardową) porcję skusiło. Tak wiem, kupując kebaba osiedlasz araba, ale cena dyktuje warunki, poza tym to nie u nas w Polsce. Siedząc obserwowaliśmy jak powoli się schodzą okoliczni mieszkańcy na codzienny rytuał picia kawy i piwa pod wieczór.
Image

W międzyczasie zaczęło się ściemniać, nie dane nam już będzie więcej zobaczyć słońca na Majorce (przynajmniej podczas tego wyjazdu). I znów mała sprzeczka- po godzinie oczekiwania na autostop ja chciałem już zrezygnować i pojechać na lotnisko autobusem. Już miałem się zbierać kiedy niestety zatrzymała się biała Dacia i wyszło na jej. Trójka osób koło 50-tki jechała akurat na kolacje kiedy "zobaczyliśmy jak niewinnie wyglądacie na tym skrzyżowaniu i zdecydowaliśmy się was podwieźć, moglibyście być naszymi dziećmi". Co ciekawe, pomimo już nieco starszego wieku wszyscy mówili płynnie po Angielsku.
Image

Lotnisko PMI ogromne. Pisałem już o tym. Hala check-inów ma 220 stanowisk, wszystko bardzo spójne, pod jednym dachem. Znaleźliśmy sobie kącik tuż obok składu koszy do mierzenia bagażu różnych linii, mieliśmy tam 3 gniazdka i byliśmy osłonięci z dwóch stron. To bardzo ważne, daje duże poczucie bezpieczeństwa w nocy, nigdy nie zapomnę niepewności jak w Dublinie spałem pod filarem konstrukcyjnym, praktycznie na środku terminala nie będąc osłonięty z żadnej strony (to był ostatni wolny kawałek podłogi).
Image

Image

Image

Koło pierwszej w nocy miał jeszcze miejsce incydent który wzbudził mocny niepokój, obudził nas krzyk płacz i lament Brytyjki aby nie aresztowała jej policja parenaście metrów na lewo od nas. W cichym terminalu, w środku nocy, te wrzaski były praktycznie psychodeliczne. Nie wiemy o co chodziło, ale problemy miała i ona i jej partner, z którym najwyraźniej się pokłóciła. Wybłagała to aby jej nie aresztowali, ale przez pół godziny robiła sceny i terroryzowała wszystkich pozostałych w budynku.

Koniec części pierwszej. Zapraszam na bloga po inne relacje:http://studentsflying.blogspot.com/?view=timeslide
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
9 ludzi lubi ten post.
 
      
Karaiby last minute: loty na Jamajkę z 3 miast od 2423 PLN Karaiby last minute: loty na Jamajkę z 3 miast od 2423 PLN
All inclusive w Grecji: tydzień na wyspie Lesbos za 2296 PLN. Wylot z Katowic All inclusive w Grecji: tydzień na wyspie Lesbos za 2296 PLN. Wylot z Katowic
#2 PostWysłany: 13 Paź 2015 17:22 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 09 Sty 2014
Posty: 200
Loty: 124
Kilometry: 226 762
niebieski
Mapka z początku jest bardzo obiecująca! Czekam na dalsze części, fajnie, że tak dokładnie opisujesz wszystko :)
_________________
http://podroz-usmiechu.blogspot.com/
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#3 PostWysłany: 13 Paź 2015 18:02 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 09 Sty 2013
Posty: 776
Loty: 64
Kilometry: 89 673
niebieski
Aż naszły wspomnienia z mojego pobytu na Majorce (patrz LikeToFly.wordpress.com) :D

Tak trzymaj!
_________________
Zapraszam na bloga - http://www.LikeToFly.wordpress.com
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#4 PostWysłany: 13 Paź 2015 18:15 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 09 Lut 2013
Posty: 1649
niebieski
sevenfiftyseven napisał(a):
Asia uświadamia sobie że nie ma ze sobą swojej kurtki. Nie znalazła się do tej pory.
Może została na Islandii ;) Czekam na więcej.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#5 PostWysłany: 13 Paź 2015 19:00 

Rejestracja: 28 Mar 2011
Posty: 27
Loty: 70
Kilometry: 136 451
Fajny składak, dobrze się czyta, czekam na kosztorys na koniec! :D
Pozdrowienia z W-9 (pwr :D)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#6 PostWysłany: 17 Paź 2015 10:34 

Rejestracja: 23 Maj 2015
Posty: 81
Loty: 166
Kilometry: 250 975
niebieski
Dzień piąty- 30.08.2015 (Z Balearów do Katalonii)
Następny przystanek- Barcelona! Odlot mieliśmy o 6:30 rano, a cena biletów za ten odcinek była bardzo niska- 9 euro. Niestety jak to bywa przy takich red-eye flights, łatwo doprowadzić do spięć ponieważ oboje byliśmy zmęczeni nocą spędzoną w złych warunkach, zaledwie trzema godzinami snu i pobudką przed piątą rano. Lotnisko budziło się do życia, wczesny poranek to wyjątkowa pora, gdy pasażerowie to głównie Hiszpanie. .

Image

Image

Image

Image

Dobrze, że Polskie lotniska są zaopatrzone w rękawy ze szklanymi ściankami bocznymi. Taka puszka jak tutaj, zwłaszcza z kolejką ludzi czekających na wejście do samolotu sprawia wrażenie klaustrofobiczne.

Image

Image

Mój najkrótszy lot. Czas w powietrzu- 32 minuty. Od wejścia do wyjścia, 45 minut. Zatem już o 7:15 jesteśmy w Barcelonie. Po deboardingu z samolotu szliśmy sobie do wyjścia, kiedy tu nagle ukazała się naszym oczom piękna ławeczka (zwyczajna, ale jak sie jest tak zaspanym to nawet podłoga zdaje się być przytulna), położyliśmy się więc dospać trochę, a przy okazji zaplanować co dalej.
Przez okna było widać skalę ekspansji najszybciej rozwijającego się low-costa ostatnich lat- Vueling. Jeszcze pare lat temu w BCN panował Spanair, AeBal, Iberia... Obecnie 2/3 ruchu to żółte silniczki z flagą F1 na ogonie.

Image

Image

Image

Image

Po lekkim naładowaniu baterii wsiedliśmy w autobus (zwykły, miejski a nie Aerobus- zdecydowanie go odradzam, płaci się 7 euro gdy zwykły kosztuje niecałe 2). Pojechaliśmy na Plaza d Espanya, a stamtąd pomaszerowaliśmy z buta 5 kilometrów do hostelu, po drodze zaczynając poznawać specyficzną Barcelońską architekturę.

Image

Image

Daliśmy ciała, ponieważ nie sprawdziliśmy wcześniej kiedy sie odbywają Corridy na arenie- widowisko byka i torreadora odbywa się w weekendy, a myśmy się o tym dowiedzieli już w poniedziałek, przy czym dalej lecieliśmy w czwartek.

Image

Zaznajamianie się z architekturą przeplatało się z poznawaniem tutejszych problemów społecznych- mnóstwo bezdomnych i żebrających.

Image

Image

Gdy po drodze wstąpiliśmy na obiad, przetarłem oczy ze zdumienia. Na telewizorze była akurat transmisja z igrzysk, z Polakami na podwójnym podium.

Image

Gdy z rana dosypialiśmy na lotnisku, skorzystałem z pakietowego neta i zarezerwowałem hostel na cały pobyt w Barcelonie. Flor de Gaudi koło Parku Guell. Wyszedł nas 12 euro za noc!

Wieczorem msza po Katalońsku...

Image

I relax na patio z piwkiem i oliwkami...

Image

Świetny pomysł właścieli hostelu- każdy ma szanse pozostawić po sobie ślad na lodówce, co razem tworzy artystyczny, pasujący duchem do tego miasta wygląd:

Image

Dzień szósty- 31.08.2015 (W Barcelonie jest drogo)
Śniadanko:

Image

Image

Do Parku Guella mieliśmy 3 minuty drogi pieszo.

Image

Image

W około bardzo interesująca architektura, ładna panorama Barcelony... ale skwar, ogromne tłumy i wszechobecny handel obnośny totalnie zepsuł pierwsze wrażenie. Nie wchodziliśmy do strefy zamkniętej (tam gdzie jaszczur i mozaiki) tylko poobchodziliśmy wszystko dookoła, bo postanowiliśmy tutaj wrócić następnego dnia, na zachód słońca. Była to bardzo dobra decyzja, bo wtedy Park Guella wyglądał zupełnie inaczej, ale o tym później.

Na drzewach zamiast gołębi- papugi.

Image

Image

Policzmy... co pół godziny wchodzi 400 osób. Każda osoba płaci 7 euro. Godziny otwarcia: od 8 do 20.

[img][img]https://3.bp.blogspot.com/-_i5QzlVaypY/Vhk1w07M6lI/AAAAAAAAIeE/2re4Fcci2YA/s400/IMG_7458.JPG[/img]
[/img]

W ciągu miesiąca samego PG- 2 miliony euro czystego dochodu miesięcznie.

Image

Image

Image

Image

Tego dnia byli z nas głupi turyści, bardzo głupi... Wpierw w południe poszli do Parku Guella, a potem od razu do Sagrady Familii. Nie polecam. Jeśli jedziecie do Barcelony w wysokim sezonie- nie dotykajcie najsłynniejszych atrakcji przed 19. Najlepiej rozłóżcie na osobne dni i Park i Sagradę.

W drodze do świątyni przeszliśmy obok... szpitala. Tak, to jest szpital, nieco odstaje wyglądem od typowych szpitali.

Image

Image

I jest, Sagrada Familia. Wpierw trzeba odstać swoje pół godziny w kolejce, to oczywiste.

Image

Ale nawet jak już się dostanie bilety to nie wchodzi się od razu, tylko ma się wytyczoną godzine którą sobie samemu wybierze, albo pierwszą możliwą- tutaj też liczba gości limitowana. My, będąc już o 14:15, dostaliśmy bilety na 19:00, przy czym wjazd na wieżę dopiero o 19:30. Za wstęp+wjazd, 22 euro od osoby.

Image

Nie przygrzało mnie słońce- spójrzcie na znak ;)

Image Image

Nawigowaliśmy przy pomocy papierowej mapki którą dostaliśmy w hostelu, pomimo posiadania wypożyczonej laminowanej mapy- na tej hostelowej były pozaznaczane wszystkie atrakcje. Wyjazd był spontaniczny, i nie znaliśmy wszystkich "must see"- dzięki temu trafiliśmy wszędzie.

Image

Tutaj Casa Mila, kolejne 20 euro za wstęp... boli po kieszeni. Asia nie wchodziła, ja jednak chciałem uwiecznić na zdjęciach te figurki na dachu i się skusiłem samemu.

Image

Image

Image

Image

Image

Oryginalne. To najlepsze co mogę napisać o tym budynku. Ani to ładne, ani funkcjonalne- takie o. Gaudiego nazywają architektem Boga, ale po poznaniu jego najsłynniejszych budowli stwierdziłem że głównie tworzył po grzybkach.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Z cyklu bezpieczeństwo na ulicach- otyła, z metra cięta policjantka bawi się telefonem zamiast pilnować porządku.

Image

Jak w większości miast basenu morza śródziemnomorskiego- królują jednoślady. Mają nawet dedykowane stacje benzynowe:

Image

Nadeszła pora naszego wejścia.

Image

Image

Budowlę mają skończyć w 2026, w setną rocznicę śmierci Antoniego Gaudiego. Faktycznie budowa ma trwać jeszcze tylko pare lat, ostatnie kilka mają jednak odnawiać najstarsze elementy fasady- które przecież już mają ponad 120 lat. Obecnie stoi 8 z 16 wież, które mają symbolizować Apostołów. Zdjęcia nie oddają nawet części efektu "wow" jaki wyzwala widok tych wszelkich szczegółów...

Image

Image

Wewnątrz kolory witraży przechodzą od najcieplejszych, do najzimniejszych.

Image

Nawet barierka potrafi wzbudzić zachwyt- wygląda jak wstążka wirująca z wiatrem.

Image

Image

Image

Image

Widoki z jednej z wież. Wjeżdża się windą po 4 osoby, wjazd trwa niecałą minutę. Punkt widokowy na wysokości 46 metrów.

Image

Image

Prawdziwe piękno Barcelony- układ ulic stworzony jak od linijki. W ścisłym centrum budowa przecznicowa- ulice dzielą pola terenu na równe kwadraty.

Image

Image

Zejście już po schodach.

Image

Warto wejść do muzeum, znajduje się ono tuż za wyjściem, po prawej stronie. Wyjaśniony jest tam geniusz poszczególnych elementów konstrukcyjnych, figur geometrycznych, na które sie nie zwraca uwagi oglądając. Tutaj przykład- materiał prosto z lekcji Algebry Liniowej i Analizy Matematycznej.

Image

Image

Image

W drodze powrotnej do hostelu, scena jak z jakiegoś filmu o gangach motocyklowych ;)

Image

Dzień siódmy- 1.09.2015 (Barcelona jednak jest spoko)

Image

Dziś bez kupowania jakichkolwiek biletów- tylko łazimy. W planie poskreślać wszystkie pozostałe atrakcje na mapce.

Image

Tu się ze śmieciami (których jest sporo) nie bawią w zamiatanie- wszystko obficie wodą pod ciśnieniem do środka ulicy a tam wciąga zamiatarka.

Image

Image

Casa Mila raz jeszcze:

Image

Casa Battlo, tutaj bez wchodzenia:

Image

Image

Image

Image

Plaza Catalonya:

Image

Image

Image

La Rambla:

Image

Image

Bazar St Josep:

Image

Image

Image

Gdy po powrocie pokazywaliśmy zdjęcia rodzicom, to opowiedzieli że właśnie na tym bazarze mama wyszła z torebką całkowicie porozpinaną (mimo że trzykrotnie sprawdzała przed wejściem). Na szczęście nic jej nie ukradli, i nam również bo czujność była najwyższa możliwa.

Image

Image

Katedra:

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Prosto z pontonów:

Image

Ale pod pilnym nadzorem:

Image

Image

Image

Operacja otwierania kładki nad wejściem do portu dla przepływającego jachtu:

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

No i zszedł nam cały dzień (dosłownie- cały dzień łaziliśmy)... Kolacyjka po hiszpańsku- pare frytek, smażona jagnięcina, smażony bekon, jajko sadzone i małe piwko. Tęsknie za tym :(

Image

A nie dość, że tego dnia pokonane 20 kilometrów w upale, to na końcu jeszcze pod górkę

Image

Do hostelu dosłownie na pół godziny by się wykąpać, potem mamy umówioną wizytę u Gaudiego.
Naprawde ładna ta mozajka. Ten styl zwie sie Trencadis.
Tak jak wspominałem- druga wizyta niebo lepsza od pierwszej, wczorajszej- chłodniej, mniej ludzi, a i nikt nie wciska ci niczego co 15 metrów, zyskując jedynie na tym że mocniej trzymasz swoje co cenniejsze rzeczy.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Byłem bardzo zadowolony, że nowy styl podróżowania- na totalnym spontanie, (na El Prat wylądowaliśmy przecież bez żadnego planu ani nawet hostelu)- udawał się znakomicie.

Dzień siódmy- 2.09.2015 (Montserrat)
Uwaga uwaga, dzisiaj wycieczka- pociągiem do klasztoru Montserrat. Koszt podróży znośny- 20,20 euro za przejazd w obie strony pociągiem, oraz w górę i w dół kolejką liniową. Szczegóły będą pare zdjęć niżej.
Wpierw z rana budzimy się wcześnie, aby do 8:40 rano zdążyć na Playa d Espanya (ten sam gdzie przyjechaliśmy autobusem z lotniska), pod którym znajduje się stacja kolejowa, skąd odjeżdżają pociągi do Montserrat. Aby zdążyć, jeden i jedyny raz podczas pobytu podjechaliśmy metrem.


A w nim, dobrze zaopatrzony automat z jedzeniem i napojami:

Image

Sieć metra mocno rozwinięta. Zachodni standard, ale ciągle gdzieś w głowie siedzi te smutne półtora linii metra na całą Polskę...

Image

Przejazd pociągiem trwa 1:15 w każdą stronę. Przy kupowaniu biletu jeszcze na Playa d Espanya ma się do wyboru dwie opcje- albo 5 minutowy przejazd kolejką linową tuż nad stromym zboczem góry, albo spokojny 15 minutowy wjazd szynobusem. Na szynobus wysiada się stację dalej, myśmy wybrali 85 letnią kolejkę.

Image

Image

Image

Image

Znowu nam się udało- góry spowijały poranne chmury, przez które przejeżdżaliśmy. Wrażenie niesamowite, jakby się wjeżdżało do nieba.

Image

Od razu po przyjeździe poszliśmy na mszę w bazylice. To taka Hiszpańska Częstochowa, również mają Czarną Madonnę.

Image

Image

Image

Nie znaleźliśmy żadnego źródła wiedzy na temat pochodzenia tego rytuału, ale u podstaw figurki są przykręcone dwie szyszki za które się trzyma gdy ma się swój moment na osobistą modlitwę. Korytarz którym się dochodzi do figurki ukryty i ciasny, zupełnie tak samo jak częstochowski.

Image

BUSTED!!!

Image

Nawiązań do Jasnej Góry ciąg dalszy- dziedziniec przed bazyliką:

Image

Naprawdę polecam się tam wybrać. Dokładnie tak sobie zawsze wyobrażałem klimat klasztoru położonego wysoko w górach. Jednak bez konieczności wyjeżdżania z europy i zagłębiania się w mistycyzmy buddyzmu.

Image

Image

Pod chmurami, i ponad chmurami.

Image

Image

Po zboczach gór nieopodal, prowadzi parę szlaków. Najdłuższy trwa 3-4 godziny, i kończy się 150 metrów poniżej klasztoru. Z powrotem do góry można wjechać kolejną kolejką, jednak tam cena już zaporowa.

Image

Image

Image

Wifi złapało, można było się pochwalić znajomym gdzie akurat się przebywa ;)

Image

Image

Image

Z powrotem w pociągu. One jeżdżą równo co godzinę.

Image

I już na Playa d Espanya.

Kończymy zwiedzanie Barcelony:

Image

Image

Park Olimpijski `93

ImageImage

Image

Biedne studenciaki w ostatnich dniach wydały tyle hajsu, że musiały się kierować ceną, a nie smakiem.

Image

Już w hostelu... co wieczór powtarzałem zestaw z wieczora pierwszego, ten był już niestety ostatni.

Image

Dzień ósmy- 3.09.2015 (na Teneryfę)

Image

Wpierw z rana siedzieliśmy w hostelu tak długo jak się tylko dało (do 14), przydał sie taki luźny dzień- odpoczeliśmy fizycznie. Przy okazji poznaliśmy dwie Polki- jedna jadła z nami śniadanie, w naszym wieku mieszkająca w Norwegii która również przyjechała tu w ciemno (lecz sama), natomiast druga wraz z dzieckiem i mężem Hiszpanem przez przypadek podsłyszała jak mówimy po Polsku.

Image

Image

Znów pieszo na Playa d Espanya, wracamy tą samą linią co przyjechaliśmy.

Image

O 21:15 startowaliśmy do TFS. Przelot trwał 3 godziny 15 minut, na miejscu trzeba było przestawić zegarki o godzinę do przodu. Sam lot- wstyd się przyznać ale coraz gorzej znoszę loty ponad dwugodzinne. Jak kiedyś potrafiłem spać jak tylko zamknąłem oczy, to teraz się męczę. I nie chodzi o komfort, było spoko mimo że to Ryanair. Jakiś taki dziwny niepokój w głowie...

Image

Image

Image

Image

Image

I jesteśmy! A na płycie wita nas Enter Air.

Image

Koniec części drugiej. Kolejna już niedługo!
Zapraszam po więcej relacji z wycieczek na moim blogu:
http://studentsflying.blogspot.com/?view=sidebar
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez sevenfiftyseven, 17 Paź 2015 12:31, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
      
#7 PostWysłany: 17 Paź 2015 10:54 

Rejestracja: 23 Maj 2015
Posty: 81
Loty: 166
Kilometry: 250 975
niebieski
@waldekk no niestety pomimo poszukiwań zarówno w WMI, WRO, jak i telefonicznie w RYG i Ryanairze nie znalazła się... A szkoda ogromnie, bo z prawdziwej skóry.

@fraflakes No postaram się przybliżony kosztorys zapodać, ale szczerze mówiąc nie mam tego wyliczonego jakoś co do grosza. Taniej tego tripa się zrobić nie dało, i to jest najfajniejsze. Pozdrowienia z W10 ;)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#8 PostWysłany: 17 Paź 2015 11:26 

Rejestracja: 14 Mar 2014
Posty: 1239
Loty: 114
Kilometry: 156 105
niebieski
cytaty " Z cyklu bezpieczeństwo na ulicach- otyła, z metra cięta policjantka bawi się telefonem zamiast pilnować porządku", "Biedna kobieta, któż ją zechce gdy ma budowę Hagrida" , "Złość mnie bierze jak widzę w Europie takie chodzące wory". Kochani biedni studenci....powstrzymajcie się ze swoimi ocenami wyglądu innych ludzi lub na przyszłość zostańcie w swoich domach. Widziałeś swoje zdjęcie jedzącego frytki.... ;)
Góra
 Profil Relacje PM off
8 ludzi lubi ten post.
 
      
#9 PostWysłany: 17 Paź 2015 11:38 

Rejestracja: 07 Sty 2012
Posty: 20
Na zwiedzanie kościołów nie żal, ale na kebaba 3 euro już tak.
Stosunek do innych kultur (chodzące worki, osiedlanie araba) - odechciało się czytać reszty.


Ostatnio edytowany przez Washington, 28 Lis 2015 13:21, edytowano w sumie 1 raz
Wypowiedź niekulturalna/obrażająca innych/używanie słów wulgarnych, obraźliwych.
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#10 PostWysłany: 17 Paź 2015 12:18 

Rejestracja: 25 Paź 2012
Posty: 1023
niebieski
Ładne zdjęcia (miło było przypomnieć sobie te wszystkie znane miejsca), żywy opis. Ale rzeczywiście, powstrzymajcie się od oceniania wyglądu ludzi:; nie wszyscy muszą i mogą wyglądać jak z wybiegów :-)
Góra
 Profil Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
      
#11 PostWysłany: 17 Paź 2015 12:34 

Rejestracja: 23 Maj 2015
Posty: 81
Loty: 166
Kilometry: 250 975
niebieski
Przyznaje racje, niektóre opisy były niepotrzebne, już wyleciały. Ale tego tekstu o zwiedzaniu kościołów nie rozumiem; Sagrada i Montserrat to miejsca obowiązkowe ;)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#12 PostWysłany: 17 Paź 2015 15:05 

Rejestracja: 22 Cze 2013
Posty: 327
niebieski
Jak dla mnie - świetna relacja i czekam na więcej :)


Ostatnio edytowany przez Washington, 28 Lis 2015 13:22, edytowano w sumie 1 raz
„Off topic” odbieganie w wypowiedzi od istoty sprawy w danym temacie.
Góra
 Profil Relacje PM off
RaDiDaM lubi ten post.
 
      
#13 PostWysłany: 17 Paź 2015 21:52 

Rejestracja: 07 Gru 2011
Posty: 473
Loty: 147
Kilometry: 197 752
niebieski
z takim wyglądem nie powinno się komentować innych :)

miło teraz?? wstawiasz zdjęcia z twarzami i jeszcze ich obrażasz ??
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#14 PostWysłany: 17 Paź 2015 22:05 

Rejestracja: 23 Maj 2015
Posty: 81
Loty: 166
Kilometry: 250 975
niebieski
Dajcie znać czy taką objętość da się znieść, czy za bardzo się rozwodzę nad szczegółami i trzeba bardziej to zwięzić- to bardzo cenna dla mnie informacja.

P.s
@art77 Ale żeś mi d**ł... To dobrze, może przez to Ci ulżyło :D Żeby było jasne, nie oceniałem walorów tej policjantki tylko jej zdolności do np. podjęcia pościgu za kieszonkowcem, zwłaszcza w mieście które ma ogromny współczynnik przestępczości.
A jakiekolwiek uwagi na temat mojego wyglądu (o zgrozo) nie działają ani trochę, bo cóż... ja sie podobam komu sie mam podobać i tyle mi wystarczy ;)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#15 PostWysłany: 17 Paź 2015 22:13 

Rejestracja: 07 Gru 2011
Posty: 473
Loty: 147
Kilometry: 197 752
niebieski
mi nic nie ulżyło, chyba Tobie;
ale np. te osoby mogłyby od właścicieli forum żądać odszkodowania - te komentarze np o Hagridzie czy policjantce są nie tylko nie na miejscu, ale też niezgodne z prawem - pamiętaj , że osoba może pojawić się upubliczniona na zdjęciu tylko jeśli jest tłem, jeśli ją komentujesz , przestaje nim być
Góra
 Profil Relacje PM off
Tulsa lubi ten post.
 
      
#16 PostWysłany: 17 Paź 2015 22:50 

Rejestracja: 23 Maj 2015
Posty: 81
Loty: 166
Kilometry: 250 975
niebieski
Nie chcę się wdawać w niepotrzebne dyskusje które nie dotyczą tematu, w który wkładam naprawdę ogrom pracy- czyli relacji. Aby uniknąć takich sytuacji na przyszłość, dla bezpieczeństwa będę kontynuował prowadzenie bloga w granicach "politycznej poprawności" choć jestem przekonany, że 90% osób lekko się uśmiechnęło i przewinęło dalej, a tylko paru się to nie spodobało i postanowili o to skomentować- cieszą mnie i szanuje obie reakcje.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
Trefl_bc lubi ten post.
 
      
#17 PostWysłany: 02 Lis 2015 11:56 

Rejestracja: 23 Maj 2015
Posty: 81
Loty: 166
Kilometry: 250 975
niebieski
Część trzecia. Dla przypomnienia, byliśmy już na Majorce i w Barcelonie, a przed chwilą wylądowaliśmy na Teneryfie.
Dzień dziewiąty- 4.09.2015 (Teneryfa)

Z airside wyszliśmy o 1:15 w nocy, trzeba było więc ogarnąć gdzieś miejsce do spania. TFS po tamtej nocy znalazło się na górze mojej listy ulubionych lotnisk do spania, spokojna atmosfera, brak podłokietników. Takie noclegi oszczędzają naprawde mnóstwo kasy, i są mniej kłopotliwe bo nie wyobrażam sobie w nocy jechać gdzieś daleko w poszukiwaniu innego dachu nad głową.

Image

TFS to lotnisko obsługujące prawie wyłącznie ruch turystyczny, więc terminal jest cichutki aż do jedenastej, bo dopiero wtedy z kontynentalnej europy zaczynają nadlatywać turyści potężnymi falami.
Pospaliśmy więc tak długo jak tylko było to możliwe. A z rana jeszcze króciutki spotting- głównie po to aby mieć w logbooku kolejne lotnisko.

Image

Image

Pierwsze zderzenie z krajobrazem:

Image

Image

A po drodze spod wjazdu na autostradę do terminala jeszcze trochę lotniczych fotek (w tym dwa moje ukochane 757):

Image

Image

Image

Początek zwiedzania Teneryfy to była istna masakra. Mieliśmy ze sobą małą mapkę, i zero planu. W dodatku ponad godzinę nie mogliśmy złapać stopa z pobliskiego wjazdu na autostradę do Costa Adeje (jeden z zespołu trzech kurortów w stylu Magaluf), musieliśmy wrócić z powrotem pod terminal i pojechać autobusem. Bilet- 4,40 euro.

Image

Pojechaliśmy do Costa Adeje z dwóch powodów- pierwszym był brak autobusów do Playa de Las Americas, a drugim był zapewniony nocleg u znajomej Asi taty właśnie w Las Americas.

Image

Image

Tam zjedliśmy najgorszy posiłek podczas całej podróży- ale czego się mogliśmy spodziewać w kurorcie pełnym hoteli. Burger z frytkami- mięso wołowe w środku było gumowe i bez smaku, a frytki po raz wtóry odgrzewane. Oczekując na nawiązanie kontaktu z Magdą, spędziliśmy parę godzin na plaży.

Image

Image

Image

Image

Ostatecznie gdy Magda oddzwoniła, okazało się że jednak nie możemy się u niej zatrzymać i musimy szukać innych opcji. No trudno! Trzeba było się uwolnić od tego najbardziej turystycznego rejonu, gdzie wszystko jest nastawione tylko na $$$ przyjezdnych, a przez to i gównianej jakości również. Pojechaliśmy bardziej na północ wyspy, w kierunku masywu górskiego Los Gigantes.

Najpierw udało nam się zabrać starym Seatem z kilka kilometrów na północ od Costa Adeje...

Image

A następnie kultowym Peugeotem 206 zabrał nas jeden z fajniejszych ludzi jakich spotkaliśmy podczas wycieczki, nie pamiętam niestety imienia ale przyjmijmy że Xavier. A więc Xavierowi powiedzieliśmy że kierujemy się na północ, i musimy gdzieś znaleźć miejsce na namiot... zabrał więc nas do miejscowości Los Gigantes, 3 kilometry dalej od miejsca w którym mieszkał ponieważ nam chciał pokazać zarąbisty zachód słońca w tym miejscu.

Image

Image

Image

Po chwili poszukiwań, znaleźliśmy hotel. Hotel miliongwiazdkowy.

Image

Image

Dzień dziesiąty- 5.09.2015 (Teneryfa)

Tak jest, nocowaliśmy w opuszczonym, niedokończonym budynku. Inwestor powziął zbyt ambitne plany budowy, ponieważ z czterech bliźniaczych modułów hotelowych, ukończył jedynie dwa z nich.

Image

Image

Tego dnia nie mieliśmy sprecyzowanych planów, wpierw chcieliśmy pojechać na masyw wulkanu El Teide ale wyprawa mogła się okazać zbyt ryzykowna, dlatego po zrewidowaniu planów postanowiliśmy pojechać do miejscowości Masca, znajdującej się po środku gór.
Wpierw jednak, zrobiliśmy za grosze zakupy w Lidlu. Obowiązkowo woda, oliwki, banany, dużo pieczywa i kilka kartoników soku aby pouzupełniać poziom witamin.

Image

W oczekiwaniu na autostop:

Image

Wstyd się przyznać, że tak jak "murzyn z Afrika" przyjeżdża w zimie do Polski na wymiane i pierwszy raz widzi śnieg, tak ja pierwszy raz zobaczyłem jak naprawdę rosną BANANY. Do tej pory się kręciłem po chłodniejszych klimatach. Pierwsza obserwacja- o dziwo rosną do góry, a druga- z daleka plantacja bananów wygląda jak wielkie pole gigantycznego chrzanu.

Image

Image

Dach panoramiczny to super sprawa przy takich krajobrazach. Dodatkową przyjemnością był głęboki Brytyjski akcent kierowcy, mam chyba jakiś fetysz na jego punkcie.

Image

Santiago Del Teide:

Image

Image

Image

Image

I w drodze do Masca. Droga- marzenie, a dodatkowych atrakcji dawały mijanki z autobusami, kiedy nasz kierowca musiał cofać kilkadziesiąt metrów do tyłu pod górę.

Image

Image

Większość turystów udających się do Masca robi to po to, aby skorzystać z plaży do której da się dojść schodząc kilkaset metrów w dół z tej miejscowości. My niestety byliśmy ograniczeni możliwościami fizycznymi, wędrówka w tę i z powrotem z plecakami w takim upale wyeliminowała by nas na resztą dnia. Nacieszyliśmy się jedynie krajobrazami.

Image

Image

Image

Image

Niestety nie udało nam się złapać okazji na dalszą fragment zaplanowanej drogi. Pojechaliśmy autobusem do Buenavista:

Image

Image

Image

A stamtąd wraz z trzyosobową rodzinkę do Garachico...

Image

...gdzie wraz z miejscowymi (akurat było piątkowe popołudnie) skakaliśmy do wody z kilku metrów. Oboje mieliśmy wystarczająco odwagi tylko na ok. 4 metrowy skok z dolnego poziomu, natomiast paru małych gości, dla zaszpanowania przed koleżankami wchodziło na barierkę widoczną na zdjęciu, i z niej skakali robiąc po drodze salto ;)

Image

Image

Image

Same miasteczko też warte zobaczenia- panuje w niej taki wyluzowany, Hiszpański klimat... Kojarzyło mi się z jednym z poziomów gry "Claw" (Kapitan Pazur).

Image

Image

Image

Kontynuowaliśmy podróż po północnym, IMHO ciekawszym wybrzeżu Teneryfy. Dziś już przejechaliśmy Los Gigantes - Santiago Del Teide - Masca - Buenavista - Garachico... A teraz jedziemy już z Niemcami do Puerta de La Cruz...

Image

Image

...gdzie po zakupach w Lidlu, znaleźliśmy cudowne miejsce na nocleg. Problemem były tylko nietoperze i pochyłość terenu, za to mieliśmy pewność że będziemy mogli spać spokojnie.

Image

Image

Image

Dzień jedenasty- 06.09.2015 (Teneryfa)

Image

Image

Image

Spaliśmy w zasadzie na obrzeżu Puerto de La Cruz, drugiej największej miejscowości na Teneryfie. Tuż obok tego delfinarium. Po śniadaniu w Lidlu poszliśmy na plażę, obiad oraz krótkie zwiedzanie miasta.

Image

Image

Image

Image

Bardzo kolorowo!

Image

Image

Image

Pomysł aby nie kupować BCN-TFS-MAD tylko BCN-TFS i TFN-MAD okazał się GENIALNY. Nie musieliśmy wracać w to samo miejsce, dlatego mieliśmy dużo więcej czasu na zwiedzanie wyspy. Po zwiedzeniu Puerto de La Cruz zaczęliśmy się kierować w stronę północno-wschodniego wybrzeża wyspy, parku krajobrazowego Anaga, jednak plany się zmieniły gdy spotkaliśmy Klare, zawiozła nas w ponoć lepsze miejsce- do Mesa del Mar. Bardzo ją zafascynowała nasza trasa, okazało się w dodatku że pracuje w sklepie GAP na lotnisku TFN i możliwe że jeszcze się zobaczymy.

Image

Image

Image

Image

Image

Niestety, ta noc była ostatnia z tych namiotowych, nie było ku temu więcej okazji. A szkoda.

Image

Około 23 zaczął zaniepokoiły nas dźwięki... dziwne dźwięki. Rozbiliśmy namiot w takim miejscu, że nie było widać zupełnie nic, ale wyraźnie ktoś zdawał się biegać w tą i spowrotem pobliską ścieżką w dodatku puszczając jakieś nagranie z telefonu. No ale po dziesięciu minutach stwierdziliśmy oboje, że chyba nikt nie byłby na tyle powalony, i zaczeliśmy przypuszczać że to jakiś ptak. Otóż to: posłuchajcie, i wyobraźcie sobie takie dźwięki w środku nocy będąc w namiocie! Niesamowite, niezapomniane wrażenia!



Dzień dwunasty- 07.09.2015 (Teneryfa)

Image

Ostatni dzień w tym pięknym miejscu. Mam ochotę tu powracać co roku... Najchętniej co zimę na Islandie, co lato na Teneryfę.

Image

Image

Mesa del Mar jest położone na poziomie morza, tuż pod kilkudziesięcio (a chyba nawet ponad stu) metrowym klifem, więc tym razem nie mieliśmy wyboru innego niż pojechać autostopem z tego miejsca, bo inaczej czekała nas 10 kilometrowa wędrówka do najbliższej drogi. Był to poniedziałek, godzina ósma rano, więc auta jeździły średnio co 5-10 minut. Za piątym lub szóstym razem się udało, miła kobieta nas zabrała do Santa Cruz- stolicy tej wyspy.

A w niej cóż... znaczną większość czasu spędziliśmy w restauracji. Tam mogłem dokonać odprawy na dalsze odcinki, bo było darmowe WiFi.

Image

Image

Image

Image

Był też spotting na TFN/GCXO... Na Teneryfie lokalni korzystają z północnego lotniska, natomiast turyści z południowego. W sezonie letnim Air Europa lata stąd dwa razy dziennie do Madrytu na A330-200, a Iberii często się zdarza podmieniać A321 na A340-600.

Image

Image

Na tym lotnisku zdarzył się najtragiczniejszy wypadek w historii lotnictwa cywilnego- 27 marca 1977 zderzyły się dwa 747 należące do PanAm i KLM, w skutek czego zginęło 586 osób. W skrócie- LPA było zamknięte z powodu pogody, pare samolotów przekierowano na malutkie TFN. Mała płyta sprawiła że wykorzystano kawałek równoległej drogi kołowania jako stanowiska postojowe. Z powodu błędu w komunikacji Pilot-Wieża oraz pogody która się bardzo pogorszyła, KLM rozpoczął rozbieg kiedy PanAm wykonywał backtrack (bo taxiway był zamknięty), i się zderzyły. Sami doświadczyliśmy zmienności pogody w tym miejscu- chmury dosłownie przepływały przez lotnisko, podczas kołowania samolotu spod terminala na początek pasa były momenty gdy oświetlało go słońce, a pare chwil później nie było go widać.

Image

Image

Image

Gdy wieczorem chcieliśmy dojść na terminal, pobłądziliśmy i spytaliśmy się jakiegoś Hiszpana po 50tce który wyprowadzał psa o drogę. On powiedział nam że jeśli poczekamy trzy minuty to nas podwiezie, i że to żaden problem. Oczywiście skorzystaliśmy, a po drodze nam opowiedział że gdy wracał pieszo ze szkoły w wieku ośmiu lat, na własne oczy widział wspomnianą powyżej katastrofę. Powiedział również, że "tutaj bardzo nie lubimy PanAm", a one nie istnieją od 1991 roku.

I kolejna przygoda- lotnisko Tenerife-Norte jest zamykane na noc (czego nie byliśmy świadomi). Wyganiają od 24 do 4. Ten czas spędziliśmy jakieś 600 metrów od terminala, pod zabytkowym kombajnem pośrodku ronda, przykryci śpiworami :D

Koniec części trzeciej- czyli większa część wyjazdu już za nami. W następnym wpisie będzie o Madrycie oraz Porto, a w ostatniej o Lizbonie i Rzymie.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
#18 PostWysłany: 06 Lis 2015 21:32 

Rejestracja: 22 Maj 2015
Posty: 32
Loty: 24
Kilometry: 60 505
Fajna relacja
i nie przejmuj sie slowami krytyki,bo ci ktorzy krytykowali sa
1.w zdecydowanej mniejszosci
2.niech sami sprobuja cos napisac-jesli kiedykolwiek wyjechali dalej niz do miasta powiatowego
pozdrawiam
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#19 PostWysłany: 07 Lis 2015 03:21 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Paź 2012
Posty: 547
Loty: 4
Kilometry: 4 702
niebieski
Bardzo fajna relacja i ciesze się ze udała Wam się ta podróż ale... wrzucanie zdjęcia dziewczyn w strojach kąpielowych to już trochę buractwo :) sorry.

Wysłane z mojego SM-G900F przy użyciu Tapatalka
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#20 PostWysłany: 07 Lis 2015 04:52 
Sezonowy Cebulion
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Lis 2011
Posty: 22425
LPA było zamknięte z powodu bomby, postawiona przez lokalnych terrorystów ;)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 64 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group