W niedzielny wieczór samolot linii Ryanair lecący z Dublina do Krakowa niespodziewanie wylądował na lotnisku w Berlinie. Powód? Telefon do krakowskiego lotniska, w którym poinformowano o bombie znajdującej się na pokładzie maszyny. Alarm okazał się fałszywy, a śledztwo w tej sprawi prowadzi małopolska policja.
Jak informuje niemiecki dziennik „Bild”, do zdarzenia doszło w niedzielę tuż po godzinie 20, gdy piloci samolotu linii Ryanair zgłosili „zagrożenie lotnicze” i otrzymali zgodę na lądowanie na lotnisku w Berlinie. Na pokładzie znajdowało się 160 pasażerów, którzy zostali wyprowadzeni do terminalu, gdzie otrzymali posiłek i napoje. Jak podają niemiecki media, na miejsce wezwano policję i straż pożarną. Bagaże pasażerów zostały umieszczone na płycie lotniska i szczegółowo przeszukane pod kątem bomby, która według anonimowego telefonu miała znajdować się na pokładzie. Po dokładnym przeszukaniu okazało się, że jest to fałszywy alarm.
Pasażerowie po kilku godzinach mogli kontynuować lot do Krakowa, ale już zastępczym samolotem. Maszyna wylądowała bezpiecznie w stolicy Małopolski o godzinie 4.30 nad ranem.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi małopolska policja szukająca osoby, która wykonała telefon z informację o bombie. Funkcjonariusze przypominają, że autorowi alarmu grozi do 8 lat więzienia. Ale to nie koniec problemów dla tej osoby, bo linie lotnicze, do których należy samolot, będą mogły pozwać go o odszkodowanie za wszelkie koszty związane z awaryjnym lądowaniem i opóźnieniem lotu. Takie odszkodowanie może wynieść nawet kilkaset tysięcy złotych.
Media przypominają, że w lipcu 2020 roku doszło do takiej samej sytuacji, także podczas lotu z Dublina do Krakowa. Samolot linii Ryanair musiał wówczas lądować awaryjnie w Londynie, także z powodu alarmu bombowego.
