Na czym łupieni są turyści? Przykłady dodatkowych opłat, które niełatwo jest zrozumieć
Płatne wejście na plażę
W ostatnich latach w kilku europejskich krajach zaczął panować swego rodzaju trend, polegający na konieczności zapłaty za wstęp na plaże. Przykładem jest włoska Sardynia – plażowicze chcący wypocząć na plażach Cala Coticcio i Cala Brigantina na archipelagu La Maddalena czy Pelosa na półwyspie Stintino muszą płacić odpowiednio 3 i 3,50 euro (ok. 13 i 15 zł), aby w ogóle mogli na nią wejść. Co więcej, zakazane jest zabieranie ze sobą ręczników, które „zabierają” zbyt wiele piasku. Zamiast nich trzeba można zabrać ze sobą na przykład specjalną matę.
Costa Blanca od 2058 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Kreta Wschodnia od 2356 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Gdańsk)
Alanya od 2165 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
Podobnie sprawa wygląda w Grecji, gdzie poza samym wejściem na plaże, spore kwoty trzeba zapłacić za leżak plażowy. O ile to całkiem normalne, że za tego typu wygodę trzeba zapłacić, to już kwoty rzędu nawet 120 euro za „miejsce VIP”, m.in. na Krecie, wzbudziły mnóstwo mieszanych reakcji. Doprowadziło to do tego, że w sierpniu ubiegłego roku na wyspie Paros zapoczątkowano tzw. ruch ręcznikowy. Odpowiedzialni za to byli niezadowoleni mieszkańcy, którzy protestowali przeciwko wysokim opłatom za leżaki i wejście na plażę, domagając się przywrócenia swobodnego dostępu.
Dopłata za nakrycie stolika
„Business Insider” w ubiegłym roku opisał historię pewnej turystki z USA, która podczas pobytu we Włoszech udała się do jednej z restauracji. Wraz z grupą przyjaciół została poproszona przez kelnera, aby poczekali na zewnątrz, aż ich stolik zostanie posprzątany i nakryty. Gdy znajomi otrzymali rachunek, dowiedzieli się, że za tę usługę muszą dodatkowo dopłacić kilka euro. Ku ich zdziwieniu, pracownik lokalu nałożył im na stół dwa obrusy i… za oba trzeba było dopłacić.
Mogło tu dojść do pewnego zgrzytu kulturowego – coperto we Włoszech, czyli po prostu napiwek, nie jest rzadkością. Naliczany jest zazwyczaj za obsługę klienta i zapewnienie mu miłego pobytu. W opisywanym przypadku zdziwienie wywołało jednak rozbicie na rachunku każdej z czynności – posprzątania po poprzednim kliencie, nałożenia dwóch obrusów i ułożenia czystych sztućców.
Ekstra płatne… pokrojenie tortu i kanapki
Pozostając we Włoszech, również latem ubiegłego roku zrobiło się głośno o nietypowej dopłacie za usługę… pokrojenia tortu urodzinowego. Miało to miejsce w jednej z restauracji w Palermo na Sycylii. Jak relacjonuje „The Independent”, pewna rodzina otrzymała rachunek na kwotę 141 euro (ok. 609 zł), choć w rzeczywistości dokonali zamówienia na 121 euro. Różnicę w wysokości 20 euro (ok. 86 zł) doliczono im za podzielenie na 20 kawałków ciasta, które sami kupili.
Podobny przypadek spotkał dwóch brytyjskich turystów, którzy w czerwcu ubiegłego roku udali się do Bar Pace w Gera Lario nad jeziorem Como. Zamówili jedną kanapkę i poprosili kelnera o przecięcie jej na pół. Dopiero na rachunku zobaczyli, że oprócz opłaty 7,50 euro za samego tosta, musieli dodatkowo zapłacić 2 euro za usługę jego przekrojenia. Cytowana przez „La Repubblica” właścicielka lokalu argumentowała to „użyciem dwóch talerzy zamiast jednego i podwojeniem czasu potrzebnego na ich umycie”.
A family in Italy was charged 20 euros (₹1800) for cutting a cake into 20 pieces which they had bought themselves. They had ordered Food and Beverage amounting 121 euros, still they were charged extra.
— CA Sneha Tibrewal (@financewithsneh) August 16, 2023
If this is not #malpractice then I wonder what is!#unfair #fraud #cheating pic.twitter.com/PWZ560S62p
10 euro za miejsce na tarasie
Powyższe przypadki pokazują, że restauracje szukają różnych sposobów na extra zarobek, niekiedy dość niecodziennych. Choć prym wśród takich praktyk wiodą lokale we Włoszech, to w Hiszpanii zdaje się, że próbują im dorównać. Pewien lokal w Sewilli zaczął pobierać dodatkowe 10 euro (ok. 43 zł) za rezerwację stolika… na tarasie, w dobrze nasłonecznionym miejscu. Klienci dzielili się swoimi spostrzeżeniami na ten temat m.in. w recenzjach na TripAdvisorze.
Opisywany przypadek nie jest jednak czymś zupełnie nowym. W lutym tego roku klient innej z restauracji w stolicy Andaluzji opisał, że za miejsce z najlepszym widokiem w lokalu musiał dopłacić 15 euro (ok. 65 zł) za osobę. Hiszpańska Organizacja Konsumentów i Użytkowników (OCU) oznajmiła, że każdy obiekt może dowolnie pobierać opłaty za różnego rodzaju usługi, lecz muszą one być wyraźnie opisane. W obu tych przypadkach, przynajmniej zdaniem klientów, tego zabrakło.
Ekstra dopłata za sejf w pokoju hotelowym
Standardem w wielu pokojach hotelowych jest sejf na podręczne i drogocenne rzeczy. Co prawda kwestia zaufania i bezpieczeństwa podczas pobytu w innym kraju jest sprawą na szerszą dyskusję, to jak się okazuje, hotele niekiedy starają się również i na tym zarobić. Dowiedział się o tym jeden z gości Sleep Inn Beaver- Beckley w amerykańskim stanie Pensylwania.
Oprócz standardowej opłaty za noc w wysokości 69,55 dolara, do jego rachunku doliczono dodatkowe 1,60 dolara. Co prawda nie jest to wysoka kwota (w przeliczeniu ok. 6,4 zł), ale powód jej naliczenia był dość nietypowy. Magazyn „Inc” przekazał, że chodziło o „gwarancję bezpieczeństwa”. Klient skontaktował się z recepcją hotelu i domagał się usunięcia tej dopłaty i dopiął swego. Obiekt w wyjaśnieniu wskazał jedynie, że „jest to standardowa opłata, o której powinien wiedzieć”, choć sam się zarzekał, że nigdzie nie widział takiej informacji.
Podwójne cenniki coraz częstszym standardem
Być może nie powszechną, ale dość często spotykaną w popularnych turystycznie miejscach praktyką są podwójne cenniki i ustalanie wyższych cen dla turystów w porównaniu z miejscowymi. Przykładem jest Hagia Sophia w Stambule – od stycznia tego roku odwiedzający to uznawane za najważniejsze dzieło architektury bizantyjskiej miejsce muszą zapłacić 25 euro (ok. 110 zł). Obywatele Turcji przybywający w celach religijnych nadal mogą wchodzić bezpłatnie osobnym wejściem.
Innym godnym uwagi przykładem jest Tajlandia, która również prowadzi dwustopniową politykę kosztów w całej sieci swoich parków narodowych. W niektórych przypadkach przebitka jest pięciokrotna – chociażby wizyta na wyspach Parku Narodowego Mu Koh Similan na Morzu Andamańskim kosztuje zagranicznych turystów 500 bahtów (ok. 55 zł), a obywateli Tajlandii 100 bahtów (ok. 11 zł). W Kambodży z kolei wstęp do świątyń Khmerów w Parku Archeologicznym Angkor dla Kambodżańczyków jest bezpłatny, a dla turystów kosztuje 150 tys. rieli kambodżańskich (ok. 148 zł).
Podwójne cenniki być może w niedalekiej przyszłości staną się również standardem w Japonii. Obecnie są one spotykane jeszcze niezbyt często, głównie w dzielnicach Tokio, ale nawet Japończycy są zdania, że utrwalenie takiej praktyki byłoby odpowiednie z uwagi na konieczność odrobienia strat finansowych po długim czasie pandemicznego przestoju.