Wizz Air wprowadza pasażerów w błąd? Urząd wszczyna śledztwo w sprawie dodatkowych opłat
Kupowanie biletu w tanich linach lotniczych to nie jest prosta sprawa, o czym pisaliśmy także na naszych łamach. Trzeba się naklikać, naczytać i przejść przez wszelkiego rodzaju formalności, w ramach których przewoźnik proponuje nam kolejne dodatkowe usługi. W takiej sytuacji nietrudno o pomyłkę, zwłaszcza, że same linie też stosują różnego rodzaju triki, by przekonać nas do kupowania dodatkowych usług. Jedną z takich linii jest Wizz Air, którą pod lupę wziął urząd ochrony konkurencji z macierzystego kraju przewoźnika.
Rodos od 2053 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Pafos od 2041 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Modlin)
Alanya od 1812 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Radom)
Co sprawdzi urząd? W węgierskim serwisie Airportal czytamy, że linia niewystarczająco jasno informuje pasażerów, że nawet wybierając najtańszą taryfę przelotu, mają już po zakupie możliwość wybrania dodatkowych usług takich jak priorytetowy boarding czy bagaż rejestrowany. Jednocześnie w przypadku pozostałych taryf (z większym limitem bagażu) przewoźnik ma fałszywie informować, że dokupienie dodatkowych usług będzie droższe, jeśli pasażer zdecyduje się na ich zakup dopiero w momencie odprawy. Tymczasem – jak donosi airportal – ma to miejsce tylko w przypadku najtańszych taryf. Zarzuty urzędu dotyczą też wprowadzaniu pasażerów w błąd poprzez wymuszanie na nich kupowania droższych miejsc podczas odprawy on-line. Lista potencjalnych uwag do przewoźnika jest zresztą dłuższa.
Warto dodać, że już jesienią GVH ostrzegała przewoźników, aby zmienili swoje praktyki, grożąc im konsekwencjami.
Pamiętajmy też, że wszczęcie śledztwa nie oznacza, że przewoźnik jest na pewno winny stawianych mu zarzutów. GVH podkreśla jedynie, że sprawdzi czy zarzuty te mają potwierdzenie w rzeczywistości. Śledztwo ma potrwać do 3 miesięcy, a GVH ma też możliwość przedłużenia go o kolejne 4 miesiące.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?