więcej okazji z Fly4free.pl

Porównujemy ceny jedzenia i picia w liniach lotniczych. Czy naprawdę jest aż tak drogo?

Jedzenie w samolocie
Foto: Matej Kastelic, Shutterstock
Polaku: płać... i płacz! Dla części z podróżnych cena, którą musimy zapłacić za puszkę napoju lub kanapkę w samolocie to synonim drożyzny. Dla innych: rozsądnie skalkulowana oferta.

Linie lotnicze od dawna realizują politykę, którą możemy streścić w słowach: „tanio-drogo”. Przodują w tym zwłaszcza niskokosztowi przewoźnicy. Cieszycie się, że za bilet z Warszawy do Włoch, Portugalii czy Islandii zapłaciliście zaledwie kilkadziesiąt PLN? Spokojnie, poczekajcie do momentu, aż będziecie w powietrzu… i zaczniecie być głodni.

Drogo, drożej, samolot

Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że podstawowym zadaniem linii lotniczych – oczywiście, oprócz przewozu pasażerów – jest generowanie zysków. Przewoźnik ma zarabiać. Wyniszczające wojny cenowe na polu bitwy, znanym jako „kto zaoferuje tańszy bilet na danej trasie”, spowodowały ostry spadek cen. Nikogo już nie dziwią bilety na połączenia międzynarodowe za 39 PLN. Na czym więc zarabiać? Na przykład na jedzeniu i napojach.

Sytuacji sprzyjają przepisy, które mocno ograniczyły możliwość wniesienia na pokład samolotu własnych płynów. Słynne obostrzenie (przypomnijmy: płyny mogą być przewiezione w pojemnikach nie większych niż 100 ml) spowodowało, że mając w perspektywie spędzenie dwóch, trzech (i więcej) godzin w samolocie – mamy do wyboru: drogie zakupy na lotnisku albo drogie zakupy na pokładzie.

Serwis pokładowy w Ryanair

Fot. Matej Kastelic, shutterstock

Zapłać 300 proc. więcej. Albo 3000 proc.

Nie od dziś wiadomo, że największą „przebitkę” można osiągnąć na napojach. Szybkie porównanie cen na pokładzie Ryanair, Wizz Air czy Jet2 może spowodować palpitacje serca. Wyszukiwarka połączeń Kayak sprawdziła, że narzut na herbacie – porównując cenę na pokładzie do ceny w supermarkecie Tesco – wynosi, bagatela, 8900 proc.

Z drugiej strony, takie porównanie nie jest do końca obiektywne, ponieważ aby być uczciwym, należy porównać cenę napojów serwowanych na pokładzie samolotu do ceny tego samego napoju w dowolnym lokalu. I nagle okazuje się, że różnica między ceną kawy na wynos w jednej z popularnych sieciówek w Krakowie (7 PLN) a ceną kawy w samolocie Ryanair (3 EUR, ok. 12,6 PLN) to „tylko” 75 proc.

Czy tylko Ryanair życzy sobie za kubek herbaty albo kawy ponad 12 PLN? Ależ skąd. Podobne ceny znajdziemy także u jego bezpośredniego konkurenta, czyli Wizz Air. Wszystko jest zaprezentowane w karcie pokładowej, wzbogacone o dobrą radę („podczas lotu wskazane jest uzupełnianie płynów”).

Masz ochotę na herbatę – albo i dwie – lecąc na długiej trasie, na przykład z Katowic do Dubaju (Wizz Air pokonuje ją w około 5 godzin i 30 minut)? Płać. Nie masz innego wyjścia.

Mamo, jestem głodny

No to może kanapkę na pokładzie Wizz Air? Proszę bardzo, 4 EUR (16,8 PLN). Do tego zupka instant? Kolejne 3 EUR (12,6 PLN). Tak, to ta sama zupka, która kosztuje pięć razy mniej w naszym osiedlowym sklepie. Cóż, jesteśmy przecież na pokładzie samolotu. Przedstawiciele linii lotniczych mają na to odpowiedź.

– Zapewnianie jedzenia i napojów na pokładzie samolotu to koszty logistyczne, takie jak kontrola bezpieczeństwa czy załadunek. Zwykłe sklepy ich nie mają. To właśnie te czynniki powodują, że ceny na pokładzie są wyższe niż na ziemi – wyjaśnia biuro prasowe easyJet.

Jedzenie w Wizz Air

Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl / Wizz Air

Słynne powiedzenie, które w języku angielskim funkcjonuje jako TANSTAAFL („There Ain’t No Such Thing As A Free Lunch – nie ma darmowych obiadów”) można lekko zmodyfikować – w przypadku tanich linii lotniczych funkcjonuje bez pudła. Skoro masz tani bilet, to płać za jedzenie na pokładzie, i to słono.

Szef Ryanaira mówi wprost: w przyszłości być może przestaną traktować sprzedaż biletów jako głównego źródła przychodów.

– Uważam, że w ciągu najbliższych 5-10 lat Ryanair będzie oferował darmowe bilety, co przełoży się na całkowite wypełnienie naszych samolotów – powiedział w listopadzie 2016 Michael O’Leary.

Co to oznacza dla nas, klientów? Faktycznie będą darmowe bilety? A gdzie w tym interes dla linii lotniczych? Odpowiedź tkwi m.in. w sprzedaży rozmaitych dóbr na pokładzie. Nie mówimy tu tylko o samym jedzeniu i napojach, ale o usługach dodatkowych. Słynne zdrapki mogą być tylko początkiem…

Zdrapki w Ryanair

Fot. Collage / Paweł Kunz, Fly4free.pl / Bestravelvideo, shutterstock

Wróćmy do cen na pokładzie. Puszka Coca-Coli lub innego napoju bezalkoholowego w Norwegian zuboży nasz portfel o 8-12 PLN. Piwo w Ryanair? Przygotujcie 5 EUR (21 PLN). „Małpka” w easyJet (miniaturowa butelka z alkoholem, o pojemności 0,04 lub 0,05 litra) to koszt 5 EUR, czyli 21 PLN. W tej cenie moglibyśmy pokusić się w markecie o kupno butelki o pojemności 0,5 l. No, ale mieliśmy nie porównywać cen podczas podróży samolotem do cen w tradycyjnych sklepach.

– Uważam, że płacenie 10 PLN za półlitrową butelkę wody to przegięcie. Co jak co, ale woda powinna być w symbolicznej cenie, zwłaszcza na pokładzie – zżyma się Maciek, który kilka razy w miesiącu przemierza trasę z Katowic do Londynu. – Wziąłem się na sposób i po prostu do plecaka wrzucam pustą plastikową butelkę. Przechodzę z nią przez kontrolę, a później napełniam ją wodą – dodaje nasz czytelnik.

Maciek nie jest jedyną osobą, która tak robi. Popularną metodą na uniknięcie płacenia za wodę na pokładzie samolotu są bidony, w które zaopatruje się coraz więcej podróżników – można je napełnić w specjalnych miejsca na lotniskach.

Woda na lotnisku

Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl

A co tam w LOT słychać?

– Trochę nie rozumiem tego narzekania. Owszem, jest drożej niż na ziemi. Ale bez przesady – stwierdza Sebastian, nasz forumowicz.

Na dowód Sebastian podsyła mi zdjęcie, które zrobił w piątek w samolocie PLL LOT z Krakowa do Warszawy. Puszka Pepsi? 5 PLN. Energizer? Również 5 PLN.

Ciekawe, dokładnie taką samą cenę (za puszkę napoju Black) zapłaciłem w wielkanocny poniedziałek na stacji benzynowej.

Jedzenie w LOT

Fot. Seba, forum Fly4free.pl

Oczywiście, nie ma co wpadać w hurraoptymizm. Ceny innych artykułów w PLL LOT są zbliżone do konkurencji. Zupka pomidorowa, zalewana gorącą wodą? 8 PLN. Kanapka z szynką to koszt 12 PLN. A gdybyście mieli ochotę na Ptasie Mleczko, to przygotujcie się na wydatek rzędu 30 PLN (aktualnie jest na nie promocja, kosztuje 20 PLN).

Coś na ciepło?

Miłośnicy jedzenia na pokładzie muszą pamiętać, że wybór dań jest ograniczony. Jeżeli ktoś ma awersję do zupki pomidorowej, w Ryanair może zamówić na przykład lazanię albo kurczaka tikka masala. Cena tej przyjemności? 6 EUR (26 PLN).

Jak to wygląda u naszego narodowego przewoźnika? Można się skusić na gnocchi buraczane ze smażonym kurczakiem. Zapłacimy… 12 PLN. Ponad 2 razy mniej niż w „taniej” linii lotniczej.

 

Jedzenie w samolocie

Fot. Ryanar / LOT

Kwestia podejścia

Porównując ceny na pokładzie, nie zapominajmy o tym, że wszystko jest względne. Doskonale to podsumował jeden z naszych czytelników (Rydzo, pozdrawiam!), który zamieścił komentarz na łamach Fly4free.pl

– Dla Polaków to wysokie ceny. Ale dla Francuza, Niemca, Belga czy kogoś ze Skandynawii batonik za 1,2 GBP nie robi wrażenia. Woda za 2 GBP też nie, bo niemal w każdej restauracji mają podobne ceny.

Od siebie dorzucę jeszcze pewne subiektywną refleksję: na niektórych lotach, które realizowane są z Polski, wręcz OPŁACA SIĘ kupować jedzenie i napoje. Brzmi jak herezja?

Cóż, wystarczy zobaczyć, jakie ceny danych artykułów są normą w sklepach w Norwegii, Szwajcarii czy Islandii. Z tej perspektywy może okazać się, że 3-4 EUR za puszkę piwa na pokładzie to naprawdę okazyjna cena!

Przesada?

Latając po Europie, widać wyraźnie, iż pasażerowie doskonale opanowali sztukę radzenia sobie z cenami na pokładzie. Szelest papierków niechybnie zwiastuje początek spożywania pokarmów, które zostają wyciągnięte przez pasażerów z bagażu podręcznego. Słodycze, kabanosy, kanapki – to wszystko z „zapasów własnych”.

– Stawiam dolary przeciwko orzechom, że zniesienie zakazu wnoszenia na pokład własnych dużych butelek z płynami spowodowałoby mocne spadki sprzedaży na pokładzie – prorokuje właściciel jednego z małych małopolskich biur podróży. – O ile jedzenie można spokojnie wnieść już teraz, o tyle owe nieszczęsne napoje są barierą – dodaje.

Z drugiej strony, są i tacy, którzy sceptycznie pochodzą do kwestii zakupów jedzenia i picia podczas (krótkiej) podróży. Komentarz Adama, który został zamieszczony na naszych łamach w maju 2016:

– Zawsze mnie zastanawia jak trzeba być zdesperowanym, żeby nie wysiedzieć 2 godziny w samolocie bez jedzenia. Ostatnio leciałem z Wrocławia do Warszawy i jakiś patafian musiał koniecznie zjeść zupkę chińską. No aj-waj, 30 minut w powietrzu, a ten musi jeść, bo umrze z głodu.

 

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
Dałbym czasami i 50-70 złotych, aby dali mi na pokładzie taniej linii "normalny" ciepły "obiad" z klasy ekonomicznej "normalnych" linii, bo od zimnych, gumowatych sandwiczów z coca colą to mi się tylko bekać chce. Ps nie boli mnie, że muszę płacić 2 lub 3 euro za puszkę coli, bo to nie są istotne pieniądze (jeśli płaci się je raz na jakiś czas), boli mnie tylko brak wyboru. A może przesadzam, skoro decyduje się na latanie przewozami robotnicznymi ?
Cezarek57a, 3 kwietnia 2018, 20:09 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Co jak co, ale kawa Lavazza Intenso serwowana w Ryanairze jest znakomita i wydanie tych 3 euro aż tak bardzo nie boli.
Kashpir, 3 kwietnia 2018, 20:35 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Samo założenie, że nie kupujemy czegoś, bo jest drogie jest niesłuszne. Jak się bliżej przyglądnąć tym "smakołykom" to większości z nich nie wzięlibyśmy do ust także po za pokładem. Słodzone Bóg-wie-czym napoje, kanapki z plastikowego chleba czy wykwintne dania z mikrofali... Kto to normalnie je? Dzieci,studenci, i faceci jak żona wyjedzie do mamuni.
namteH, 3 kwietnia 2018, 21:06 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Buraczane kluski w Locie są świetne i jeszcze za takie pieniądze. Uważam,ze ceny u naszego narodowego są dostosowane w sumie do nas. Ryan jako główny konkurent ma uśrednione ceny ale to też nie jest jakiś kosmos nie do przeżycia, skoro już koniecznie podczas półtoragodzinnej podróży nie prżeżyjemy bez piwa
oskiboski, 4 kwietnia 2018, 8:07 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Duża, naprawdę paskudna w smaku Costa na lotnisku Chopina kosztuje 24 zł (ponad 5 €), więc wolę (choćby po to, by w powietrzu czymś się zająć) kupić sobie coś do picia w całkiem dobrej cenie na pokładzie Wiz Aira albo Ryanaira. od miłej pani stewardessy.
ojtomek, 4 kwietnia 2018, 8:35 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Jedzenie w locie jest akurat stosunkowo smaczne i niedrogie, szczególnie w porównaniu do kartonowych kanapek w Ryanairze.
mkb9, 4 kwietnia 2018, 9:46 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Jak dla mnie te ceny są ok. Kawa i kanapka w Ryan kosztuje mniej więcej tyle co w sieciowej kawiarni, albo i taniej. Natomiast jakość tego jedzenia to już osobna historia ;)
moldova, 4 kwietnia 2018, 11:28 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »