Te błędy mogą zepsuć całą podróż, zmarnować twój czas i pieniądze. Jak ich uniknąć?
Zbyt ciężki bagaż, totalna spontaniczność zamiast choćby minimalnego planowania, za duże ambicje, brak ubezpieczenia – to tylko kilka z podstawowych błędów, które turyści popełniają bardzo często. A w zamian dostają rozgoryczenie, zmęczenie, a czasem… zwyczajnie – wysoki rachunek do zapłacenia.
Idealne podróże bez mniejszych lub większych wpadek niemal się nie zdarzają. Czasem wymarzona atrakcja turystyczna jest jednym wielkim rozczarowaniem, innym razem nowy plecak okaże się być mniej wygodny niż sądziliśmy. Każdemu zdarza się trafić do niewłaściwej knajpy, dostać gorszy pokój niż oczekiwał, wysiąść na złym przystanku. Jednego obetrze but, inny weźmie za ciepłe ubrania. Zdarza się, po prostu. Na szczęście w większości przypadków są to drobnostki, które z perspektywy całego wyjazdu tracą na znaczeniu.
Są jednak takie błędy, które potrafią zepsuć całą podróż. W dodatku często wpłyną na nasz budżet, plany czy dobry humor i skomplikują sytuację. A popełnia je więcej osób niż mogłoby się wydawać. I choć przyczyny bywają różne – od złapania się w turystyczną pułapkę, przez złe zaplanowanie wyjazdu, po niefrasobliwe podejście do samej podróży, bagażu czy towarzystwa – to najważniejsze, by wyciągać wnioski i nauczyć się unikać najprostszych i popularnych wpadek.
Zbyt duży bagaż
Ha. Ha. Ha. Wiem, wiem. Tanie linie skutecznie pracują nad tym, żebyśmy zabierali naprawdę ograniczony bagaż i stawiali się mistrzami podróżniczego minimalizmu. Ale już w przypadku lotów długodystansowych łatwo wpaść w pułapkę, gdy w cenie biletu mam wliczone 20, 21 czy 23 kg bagażu rejestrowanego. Hulaj dusza, piekła nie ma, 60-litrowy plecak wypchany po brzegi wydaje się być świetnym pomysłem, bo przecież można zabrać wszystko, co nam się marzy. Odbijesz sobie za wszystkie Wizz Airy, Ryanairy i innych niskokosztowych przewoźników, tych co nas zmuszali do dwóch koszulek i żadnych zapasowych spodni. I już po 2-3 dniach okazuje się, że połowa z tego zupełnie się przyda, kręgosłup błaga o litość, plecak wbija się w ramiona, a w dodatku na krajowych lotach znów latasz tanimi liniami i duży bagaż staje się zbędnym balastem.
Jak tego uniknąć? Przemyśl, czego NAPRAWDĘ potrzebujesz. Zostaw ubrania, które gniotą się w sekundę, zamiast trzech bluz, wybierz jedną. Lecąc do Azji lepiej prać ubrania w lokalnych pralniach za grosze niż zabierać ich zapas. Przy afrykańskich temperaturach makijaż traci sens, więc nie trzeba wypchanej kosmetyczki, w Ameryce Południowej rzucisz polskimi środkami przeciwko komarom w kąt i szybko kupisz lokalne. Zresztą, udowodniliśmy już na naszym łamach, że można na 3 tygodnie wziąć zaledwie 5,5 kg bagażu. Oczywiście każda podróż i każdy kierunek różnią się od siebie i czasem potrzeba kurtki, a inym razem namiotu, ale jeśli potencjalny nadmiar kilogramów cię nie przekonuje, spakuj plecak wedle własnego uznania, a potem chodź z nim po domu przez godzinę. Szybko zmienisz zdanie.
Bardzo ambitny plan
Na pewno to znacie! 3 tygodnie w Azji, a w planie Tajlandia, Laos, Kambodża, Wietnam. Przedłużony weekend w Katanii, a do zwiedzenia Syrakuzy, Taormina, wjazd na Etnę, pięć makaronów, trzy pizze i dwa razy stek z miecznika. Niby dwa dni w Krakowie, ale jeszcze wyskoczymy do Oświęcimia i Wieliczki, a wieczorem pasowałoby zrobić rundkę po knajpach, knajpkach i knajpeczkach. Przypuszczam, że nie ma osoby, która choć raz nie przeszacowała swojej trasy. I choć sama jestem z tych, co będą kłaść się tuż przed świtem, by za 4 godziny wstać i zwiedzać, zjeść ile się da i tyle samo zobaczyć, to z każdą kolejną podróżą nauczyłam się mierzyć siły na zamiary. Kiedy człowiek nastawi się, że zwiedzi to, to i tamto, a potem nie udaje mu się spełnić nawet połowy, czuje frustracje. Ale jak zaplanuje sobie tylko połowę z tego, a uda się więcej? Satysfakcja gwarantowana! Zresztą nauczona doświadczeniem uważam, że czasem warto dwa razy pojechać w jedno miejsce niż próbować upchnąć wszystko co ciekawe w jednej wizycie.
Jak tego uniknąć? To proste. W planie muszą być luźniejsze momenty, musi być trochę niezagospodarowanego czasu, a nawet u najbardziej skrupulatnego stratega podróży, harmonogram nie może być na styk. Bo rozsypie się w drobny pył szybciej niż nam się wydaje. Warto podpytać tych, którzy już wcześniej byli w danym miejscu, ile realnie potrzeba na zwiedzanie, jak długie są kolejki, czy komunikacja miejska działa sprawnie? I po prostu skonfrontować nasz plan.
Brak kopii zapasowych
Jedno z najbardziej bolesnych doświadczeń podróży. Zrobiłeś piękne zdjęcia, już widziałeś siebie odbierającego nagrodę National Geographic w trzech kategoriach, a tu klops. Ktoś ukradł ci telefon czy aparat, zgubiłeś go lub po prostu karta SD w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęła lub uległa uszkodzeniu. Pozostają wspomnienia w głowie i smutna mina na każde wspomnienie tej sytuacji.
Jak tego uniknąć? Warto robić kopie zapasowe. Albo na dodatkowych kartach SD albo jeszcze lepiej – w chmurze. Można mieć w domu zewnętrzny dysk twardy z własną chmurą, na którą regularnie przerzucacie zdjęcia w trakcie podróży albo skorzystać z tych ogólnodostępnych, które oferuje chociażby Google. Warto w telefonie ustawić automatyczną synchronizację po każdym podłączeniu do wi-fi i jesteś spokojny. Oczywiście pod warunkiem, że w kraju, do którego się wybierasz, uda się złapać bezprzewodową sieć bez problemów.
Zbyt krótkie przesiadki…
O ile nawet najkrótsza przesiadka nie jest problemem przy bilecie łączonym, bo wtedy to linia dba o to, żebyś zdążył, o tyle przy osobnych rezerwacjach, warto trzy razy przemyśleć, ile czasu zakładamy na tranzyt. Jeśli mamy bagaż rejestrowany, trzeba pamiętać o jego odbiorze i ponownym nadaniu, trzeba wziąć pod uwagę, na jakim lotnisku się przesiadamy, jak bardzo zatłoczone jest zazwyczaj i jakie odległości pokonuje się między kolejnymi stanowiskami. No, i spóźnienia samolotów. Jeśli pierwszy wyleci z godzinnym poślizgiem, czy zdążysz na kolejny? A może będziesz musiał kupić kolejny bilet? Lepiej nie ryzykować.
Jak uniknąć? Jeśli to możliwe, staraj się kupować bilety łączone lub daj sobie zapas czasu. Lepiej trochę poczekać na lotnisku, niż z wywieszonym językiem błagać o wpuszczenie pod bramką, która zamknęła się 5 minut wcześniej.
… a nawet pomylenie lotnisk
Brzmi jak absurdalny błąd, ale tak, wbrew pozorom to też się zdarza. Tylko w Londynie do dyspozycji pasażerów jest 5 portów lotniczych i niewprawny turysta może się łatwo pogubić. Podobnie w wielu innych, dużych miastach. Niby lecisz do Paryża i potem z Paryża dalej, ale jakoś umknęło ci, że wylot jest z Charles de Gaulle, a przylot tanią linią do Beauvais, 90 km od stolicy. Czasem krajowe, tanie loty odbywają się z innych lotnisk niż te międzynarodowe, na co łatwo „nadziać się” chociażby w wielu azjatyckich miastach. Innym razem to będzie tylko odrębny terminal, ale do którego dojazd shuttle busem zajmuje nawet 30-40 minut.
Jak uniknąć? Sprawdź dokładnie, co masz napisane w rezerwacji, najlepiej po kodzie lotniska a nie jego nazwie. Nie sugeruj się tym, że przecież znam już drogę na lotnisko, bo przyleciałem tu tydzień temu.
Brak przygotowania
Szanuję spontaniczność i bardzo ją sobie cenie, ale równocześnie nie wyobrażam sobie przylecieć na jakieś lotnisko pierwszy raz w życiu i nie mieć przygotowanego dojazdu do centrum. To oszczędza mój czas, moje nerwy i moje pieniądze. Przed przyjazdem muszę wiedzieć, jak nazywa się przystanek najbliżej mojego noclegu, jaki jest kurs wymiany walut. Staram się też nauczyć pięciu czy dziesięciu podstawowych słów w lokalnym języku. Instaluję w telefonie aplikację do map działającą offline, sprawdzam ceny wstępów (może taniej jest kupić przez internet?) i do których atrakcji są długie kolejki. Robię kopię dokumentów, sprawdzam czy dane lotnisko obsługuje mobilne karty pokładowe i ile będą kosztować podstawowe rzeczy.
Jak unikać? Czytaj, czytaj i jeszcze raz czytaj. Od tego jest m.in. forum Fly4free, przewodniki, blogi, grupy na facebooku. Można postawić na spontaniczność w trakcie wyjazdu, ale przed warto dowiedzieć się jak najwięcej.
Problemy z pieniędzmi
Sposobów na złe podejście do pieniędzy jest mnóstwo. Od trzymania całej gotówki w jednym miejscu, po wymienianie pieniędzy po złodziejskim kursie w najdroższym kantorze w mieście. Do tego dochodzi jeszcze przewalutowanie z polskiej karty debetowej czy kredytowej i prowizje od banku, które potrafią być horrendalne. Niezależnie od tego, czy podróżujemy z gotówką czy z kartą, mogą nas spotkać kłopoty lub niemiłe niespodzianki, gdy podliczymy aktualne środki.
Jak tego unikać? Po pierwsze, jeśli podróżujesz z gotówką, rozdziel pieniądze na mniejsze kwoty. Po drugie zadbaj o odpowiednie konto walutowe lub skorzystaj z Revoluta. Po trzecie spróbuj dowiedzieć się, gdzie jest najtańszy kantor i sprawdź wcześniej, jaki powinien być kurs do dolara, euro czy innej waluty. I po czwarte: znaj swoje konto w banku, przeczytaj tabelę opłat i nie daj się naciągnąć.
Nieufanie nikomu lub ufanie aż za bardzo
Ze skrajności w skrajność. Turyści dzielą się na dwie grupy – ci, którzy wierzą spotkanym ludziom i ci, którzy od razu traktują ich bardzo podejrzliwie. Tymczasem – co pewnie większość z was wie – nie jest tak, że jeśli tylko jakiś napotkany mieszkaniec miasta powie wam, że dziś akurat najważniejsza atrakcja w mieście jest zamknięta, to od razu powinniście mu ślepo wierzyć. Ale jednocześnie, jeśli pytacie o drogę, może warto wierzyć w otrzymane wskazówki. Spotkana osoba może być zarówno super pomocnym człowiekiem, który pokaże wam najlepszą knajpę w mieście i atrakcje poza turystycznym szlakiem, ale równie dobrze oszustem, który zmarnuje zarówno nas czas, jak i pieniądze czy nerwy.
Jak tego uniknąć? Poznaj najczęstsze oszustwa turystyczne, które opisywaliśmy na naszych łamach i nie daj się na nie złapać. Zawsze przyjmuj wszystkie oferty z pewną dozą niepewności, ale też nie zamykaj się na spotkanych ludzi, bo to oni mogą być najfajniejszą częścią całego wyjazdu. I chyba nie ma innej opcji, jak po prostu postawić na własną intuicję.
Podążanie tylko turystycznymi ścieżkami
To błąd, który popełniają niemal wszyscy początkujący turyści. Kropki na mapie z najważniejszymi punktami, a pomiędzy nimi kursujemy z oczami wlepionymi w trasę. Tymczasem to, co najciekawsze, może kryć się w zupełnie innych miejscach. Podpytaj przed wyjazdem, co poza utartym szlakiem warto zobaczyć w danym mieście, poszukaj nietypowych miejsc, zanotuj sobie kilka lokalnych knajpek, do których turyści nie uderzają zbyt tłumnie.
Jak tego uniknąć? Pozwól sobie na spontaniczność. Jeśli spodoba ci się uliczka po lewej, a powinieneś iść prosto – warto skręcić. Przecież zawsze można wrócić „na właściwe tory”. Daj sobie czas, żeby się zgubić, żeby pooglądać to, co po prostu wpadnie ci w oko. Plan nie ucieknie, a na niezaznaczoną na mapie uliczkę, możesz już drugi raz nie trafić.
***
Dziewięć wyżej wymienionych błędów to podstawy, których pewnie z doświadczeniem i podróżniczym obyciem łatwo uniknąć. Początkujący dają się złapać w pułapkę i czasem muszą za to zapłacić – zmęczeniem, frustracją lub ograniczeniem budżetu. W skrajnych przypadkach także zdrowiem albo poważniejszymi kłopotami.
Z kolejnymi podróżami wszystko jest łatwiejsze, a stary wyjadacz pewnie uzna wiele z tych problemów za błahe. Tymczasem początkujący z każdej rady będzie zadowolony. Dlatego, jeśli tylko przychodzą wam do głowy pospolite błędy, które popełnia niejeden turysta, dajcie znać!





