– Dostęp do tanich mieszkań na wynajem w Berlinie jest mocno ograniczony i w związku z tym wprowadzone regulacje są usprawiedliwione – oznajmił sędzia Rautgundes Schneidereit, ogłaszając wyrok w sprawie, którą zgłosiło kilku mieszkańców Berlina niezadowolonych z nowych przepisów.
Samo Airbnb nie zgłosiło pozwu w tej sprawie, ale to właśnie tę firmę najmocniej dotknie werdykt sądu – według danych Airbnb ponad 20 tys. Berlińczyków wynajmuje na tej stronie swoje mieszkania turystom.
O co właściwie poszło?
Nowe prawo o groźne brzmiącej nazwie „Zweckentfremdungsverbot” zostało uchwalone już w 2014 roku, ale weszło w życie 1 maja. W jego myśl Berlińczycy nie mogą już wynajmować przez internet całych mieszkań turystom, którzy w Berlinie zatrzymują się tylko na kilka dni. Możliwy jest jedynie wynajem części mieszkania, a więc np. jednego pokoju. Decyzja ta najmocniej uderzy w Airbnb, czyli najpopularniejszy na świecie portal pośredniczący w wynajmie nieruchomości dla turystów.
Władze bronią swej decyzji
– Wprowadzenie tego prawa było niezbędne ze względu na brak mieszkań na wynajem w Berlinie. Jestem całkowicie zdeterminowany, by zwrócić te mieszkania na rynek – dla Berlińczyków i nowych mieszkańców miasta – mówi Andreas Geise, szef wydziału rozwoju Berlina.
Bo głównym powodem wprowadzenia zakazu wynajmu mieszkań jest… ich brak na rynku. Berlin boryka się z brakiem wolnych mieszkań do wynajęcia, co hamuje rozwój miasta. Widać to choćby po wysokości czynszów, które od 2009 do 2014 r. wzrosły aż o 56 procent. A tylko w tym roku do stolicy Niemiec wprowadzi się ponad 80 tys. nowych mieszkańców.
Jednym z powodów są właśnie Airbnb i spółka, bo właścicielom mieszkań bardziej opłaca się wynajmować cały lokal turystom na kilka dni niż podpisać umowę wynajmu z kimś np. na rok.
Nowe prawo jest bardzo restrykcyjne – przyłapani na gorącym uczynku Berlińczycy muszą się liczyć z wysokimi karami finansowymi sięgającymi nawet 100 tys. EUR.
A jakby tego było mało – władze Berlina namawiają mieszkańców do donoszenia na sąsiadów i znajomych, którzy trudnią się wynajmem mieszkań turystom.
Zakaz rozniesie się na całe Niemcy i Europę?
Środowy wyrok sądu może być przełomowy dla dalszych losów Airbnb w Europie. Niemieckie media spekulują, że już wkrótce podobne regulacje do tych w Berlinie wprowadzą m.in. Hamburg, Monachium czy Freiburg. Do zmian przymierzają się też Paryż i Barcelona, które narzekają na zbyt duży natłok turystów w miastach.
– Duże miasta obserwują siebie nawzajem i podpatrują, jakie regulacje gdzie działają. Jestem przekonany, że werdykt w sprawie Berlina będzie miał wpływ na politykę innych dużych miast w Europie – komentuje Gracia Vara Arribas, prawnik i doradca Komisji Europejskiej.
Airbnb nie jest jedynym serwisem, który ma problemy w Niemczech. Podobne kłopoty ma Uber, który z powodu zmasowanych protestów taksówkarzy w zeszłym roku zamknął działalność w Hamburgu, Frankfurcie i Dusseldorfie. Firma wciąż działa w Monachium i Berlinie, ale w ograniczonym zakresie.
Kto stoi za zakazem?
Wielu wynajmujących mocno krytykuje decyzję Berlina i komentuje, że stoi za nią hotelarskie lobby, które z powodu niższych cen u Airbnb i spółki masowo traci klientów.
Berlin jest jednym z bardziej popularnych turystycznych miast w Europie – w zeszłym roku turyści decydowali się tu na pobyt z noclegiem 30,2 mln razy. 20 proc. tego rynku przypada na prywatne mieszkania, a więc takie portale jak Airbnb czy Wimdu, który już złożył pozew do sądu przeciwko decyzji stolicy Niemiec.
Właściciele innego serwisu pośredniczącego w wynajmie mieszkań, czyli 9Flats w rozmowie z „Frankfurter Algemeine Zeitung” przyznali, że prawo wdrożone przez Berlin doprowadzi ich do bankructwa”.
A co o całej aferze myśli Airbnb? W krótkim komunikacie czytamy, że „Berlińczycy chcą jasnych reguł dla wynajmu swoich mieszkań. Będziemy zachęcać władze Berlina, by poszły śladem innych dużych miast jak Paryż, Londyn, Amsterdam czy Hamburg”.
Z tymi miastami Airbnb zawarło w ostatnich latach oficjalne porozumienie, np. w stolicy Francji firma sama ściąga i przekazuje miastu podatek turystyczny od ludzi, którzy za jej pośrednictwem wynajmują mieszkania. Stawka podatku wynosi 83 eurocenty za noc od osoby, a z tego tytułu do miejskiej kasy wpływają całkiem niezłe pieniądze – w lutym Airbnb ogłosiło, że wpłaciło do kasy Paryża prawie 1,2 mln EUR z tytułów podatków.
Airbnb dodaje, że Berlińczycy wcale nie czerpią jakichś wielkich kokosów z wynajmu mieszkań. W komunikacie czytamy, że przeciętny wynajmujący mieszkanie Berlińczyk robi to na 34 noce w roku, a jego średni dochód z tego tytułu wynosi ok. 1800 EUR rocznie.
Na szczęście mamy dostępnych bardzo dużo kierunków w Airbnb. Nie posiadasz konta w serwisie? Załóż je klikając w ten link i odbierz 65 PLN bonusu.