Koniec marzeń o bagażu podręcznym bez opłat. Nowe przepisy mocno uderzą w pasażerów
W zeszłym tygodniu pisaliśmy na naszych łamach o projekcie zmian w przepisach dotyczących odszkodowań za opóźnione i odwołane loty. Kompromisowe stanowisko ustalone przez Radę Unii Europejskiej wzbudziło mocno mieszane uczucia, choć przewodnicząca pracom UE Polska sprzedaje je jako wielki prokonsumencki sukces. Trudno jednak pisać o sukcesie, skoro w myśl projektu wydłuży się też czas opóźnienia, od którego można ubiegać się o odszkodowanie, a same kwoty też zostaną w sumie obniżone. Po bliższym wczytaniu się w propozycje Rady UE widzimy jednak, że znalazł się tam jeszcze jeden niepokojący punkt, który może negatywnie wpłynąć na nasze doświadczenia z podróży i stan naszych portfeli.
Dahab od 1802 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Gdańsk)
Alanya od 2703 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Dalmacja Południowa od 1772 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Poznań)
Chodzi o dozwolone limity bagażu podręcznego wliczonego w cenę biletu i toczącą się obecnie w Brukseli i branży lotniczej dyskusję na temat ustalenia wspólnych zasad. Obecnie mamy bowiem do czynienia z rozgardiaszem, w którym przewoźnicy ustalają swoje własne reguły mocno się od siebie różniące. Oczywiście, mamy tu do czynienia z dwoma głównymi obozami: pasażerowie i organizacje konsumenckie chciałyby zagwarantowania możliwości zabierania na pokład bez opłat bagażu podręcznego, czyli walizki na kółkach o wadze do 8 -10 kilogramów. Linie lotnicze (a zwłaszcza tani przewoźnicy) zdecydowanie optują za tym, by minimalnym dozwolonym limitem był mały bagaż podręczny, czyli niewielki plecak lub torba na rzeczy osobiste. Z dokumentu Rady UE jasno wynika, że Bruksela skłania się raczej w stronę przewoźników.
W propozycji zmian przepisów czytamy, że pasażerowie powinni mieć prawo zabrać na pokład bez żadnych dodatkowych kosztów „przedmioty osobiste stanowiące niezbędny aspekt ich podróży”. W uściśleniu czytamy, że chodzi m.in. o dokumenty, lekarstwa, przedmioty osobiste, materiały do czytania, a także jedzenie i napoje. A w kolejnym punkcie, że taki „przedmiot osobisty” może mieć maksymalne wymiary 40x30x15 centymetrów i mieścić się pod poprzedzającym nas fotelem.
A co z dużym bagażem podręcznym? Cóż, przewoźnicy muszą ustalić w jasny i przystępny sposób maksymalne wymiary i wagę takiego bagażu, a także określić „rozsądną politykę w zakresie wymiarów bagażu podręcznego”, która zostanie ustalona – zdanie klucz – „bez uszczerbku dla zasady swobody ustalania cen”. Ten ostatni fragment wskazuje jasno, że jeśli nowe przepisy wejdą w życie, przewoźnicy będą mogli dowolnie ustalać własne zasady dotyczące limitu bagażu podręcznego i opłat, jaki będziemy musieli za niego wnosić. A ponieważ obecnie mamy do czynienia z trendem ograniczenia limitów, czemu przewodzi choćby Ryanair i Wizz Air, prawdopodobnie będziemy mieli do czynienia z kontynuacją tej polityki także wśród innych przewoźników, w imię większej konkurencji cenowej. Obecnie większość przewoźników tradycyjnych w Europie zezwala na zabranie na pokład walizki kabinowej w swoich najtańszych taryfach. I tak na przykład: w LOT na krótkich trasach w taryfie Economy Saver oprócz przedmiotu osobistego (maksymalnie 2 kilogramy wagi i wymiary 40x35x12 cm) możemy zabrać na pokład bagaż podręczny o wymiarach 55x40x23 cm i wadze do 8 kilogramów.
- Przedmiot osobisty – zwany też „małym bagażem podręcznym” to plecak, torebka lub torba na laptopa, która musi się zmieścić pod poprzedzającym nas fotelem. W zależności od linii różni się wymiarami: w LOT jest to 40x35x12 cm, w Ryanair – 40x20x25 cm, w Wizz Air – 40x30x20 cm.
- Bagaż podręczny – walizka na kółkach o wadze 8-10 kilogramów i wymiarach 55x40x23 cm (LOT i Wizz Air) lub 55x40x20 cm (Ryanair), która musi się zmieścić w górnym schowku nad głowami pasażerów. W zależności od przewoźnika wniesienie jej na pokład jest dodatkowo płatne (np. Ryanair, Wizz Air) lub wliczone w cenę biletu (LOT i większość linii tradycyjnych)
Szykują się protesty i ostre dyskusje
Jak pisaliśmy na naszych łamach, reforma praw pasażerów może… wcale nie wejść w życie. Projekt trafi bowiem teraz do Parlamentu Europejskiego, gdzie może zostać przyjęty, odrzucony lub skierowany do dalszych prac z poprawkami. Już teraz jest pewne, że dyskusja na jego temat będzie zażarta.
Krytycznie na temat zmian wypowiadają się choćby Niemcy, przede wszystkim wskazując na wydłużenie limitów opóźnień, od których pasażerom przysługuje odszkodowanie.
– Wielogodzinne opóźnienia lotów są poważnym utrudnieniem dla pasażerów – mówi ministra. Mogą one pokrzyżować ważne plany lub zepsuć początek zasłużonego urlopu, a co najważniejsze – zabierają pasażerom cenny czas – podkreśla w rozmowie z DPA Stefanie Hubig, niemiecka minister sprawiedliwości.
Krytyczny wobec zmian są też m.in. rządy Portugalii, Słowenii i Hiszpanii.
W sprawę włączyły się też organizacje konsumenckie, którym mocno nie podoba się sposób rozwiązania kwestii bagażu podręcznego.
– Choć nowe propozycje na papierze wspierają pasażerów w dostępie do informacji czy opiece w wypadku opóźnień, to w innych aspektach mamy do czynienia z dużymi ograniczeniami. Grupy konsumenckie już w maju apelowały w tej sprawie do Komisji Europejskiej, wskazując na to, że linie lotnicze powinny przestać pobierać opłaty od pasażerów za bagaż podręczny – komentuje Agustin Reyna, dyrektor generalny organizacji BEUC.





