Anulowano lot do Londynu. Ktoś z pasażerów miał sieć WiFi o nazwie sugerującej bazę terrorystów
Samolot pełen turystów, wracających z urlopu w Meksyku do Londynu. Pasażerowie bez przeszkód dostali się na pokład i zajęli swoje miejsca. Jeden z nich popatrzył na swój telefon komórkowy… i zauważył, że wśród dostępnych sieci internetowych WiFi, jest także hotspot o nazwie „Jihadist Cell London 1”. Cała sytuacja miała miejsce zaledwie kilka godzin po zamachu w Manchesterze, w którym w wyniku samobójczego ataku osoby powiązanej z Państwem Islamskim, zginęły 22 osoby (w tym dwoje Polaków), a rannych zostało 59 osób.
Pasażer natychmiast powiadomił personel pokładowy. Stewardesa wzięła telefon podróżnego i zaniosła go do kokpitu. Pilot zdecydował się wszcząć dochodzenie: próbowano zidentyfikować pasażera, którego sieć WiFi miała taką nazwę. Niestety, nikt nie chciał się do tego przyznać i nie zareagował na prośby, aby się ujawnić.
Kapitan zdecydował się wezwać policję, która weszła na pokład w pełnym uzbrojeniu i w towarzystwie psów tropiących. Przez następną godzinę trwała kontrola bezpieczeństwa na pokładzie samolotu oraz sprawdzanie wszystkich telefonów komórkowych należących do pasażerów – szukając tego, który miał aktywną sieć WiFi o nazwie „Komórka Dżihadystów Londyn 1”.
W międzyczasie okazało się, że nazwa hotspotu WiFi została usunięta.
AKCJA I REAKCJA
Na pokładzie było bardzo nerwowo. Część osób wpadła w histerię, inni płakali – byli też tacy, którzy nie chcieli kontynuować lotu. Kapitan kolejny raz zwrócił się do pasażerów:
Chciałbym powiedzieć, że jeśli ktoś zrobił to dla zabawy, byłoby bardzo korzystne dla niego, aby podszedł do personelu pokładowego i porozmawiał, zaoszczędzi nam to wszystkim sporo czasu. Proszę zrozumieć, że nie mogę wystartować, dopóki wszystkie wątpliwości nie zostaną rozwiane – dodał kapitan
Nikt jednak nie zareagował, nikt się nie przyznał. Decyzja mogła być tylko jedna: lot został odwołany, wszyscy pasażerowie musieli opuścić pokład i spędzić dodatkową noc w Cancun.
Przypomnijmy, wszystko działo się dosłownie kilka godzin po tragicznym zamachu w Manchesterze. I tu pytanie do czytelników: czy waszym zdaniem kapitan podjął właściwą decyzję?