Dyrektor z Ryanaira wyjaśnia czytelnikom Fly4free powody fatalnych zmian w polityce firmy. I zaskakuje: “Za rok-dwa inne linie zrobią to samo”

– Czy naprawdę powinniśmy być wdzięczni Ryanairowi za to, że wprowadza płatny mały bagaż nadawany, jeśli jednocześnie likwiduje bezpłatny duży bagaż podręczny? – pytamy dyrektora marketingu Ryanaira Kenny’ego Jacobsa, który tłumaczy powody wprowadzenia zmian w specjalnym wywiadzie dla Fly4free.pl. Czy jest przekonujący? Sprawdźcie sami!
Od dzisiaj, czyli 1 listopada, Ryanair wprowadził negatywne zmiany w polityce bagażowej – przypomnijmy, że w myśl nowych zasad przewoźnik zlikwiduje duży darmowy bagaż podręczny, a kto chce lecieć z czymkolwiek więcej niż tylko z plecakiem, musi dopłacać. Oczywiście, zmiany są określane jako negatywne tylko przez pasażerów i media, bo sam Ryanair wielokrotnie twierdził, że robi tym pasażerom przysługę. Mało tego, z komunikatów prasowych przewoźnika wynika, że na tej operacji raczej straci finansowo niż zyska. I nie jest w tym odosobniony, bo w podobnym tonie wypowiada się Wizz Air.
To jak to właściwie jest z tym Ryanairem? Zapraszamy do naszej rozmowy z Kennym Jacobsem, dyrektorem ds. marketingu w linii Ryanair.
Mariusz Piotrowski: Dlaczego liniom lotniczym tak trudno przychodzi podawanie negatywnych wiadomości pasażerom? I to do tego stopnia, że nawet gdy zmiany są zdecydowanie na gorsze, to próbujecie je przedstawiać w samych superlatywach – świetnym przykładem są wprowadzane przez Ryanaira od 1 listopada zmiany w polityce bagażowej. Czytając komunikat mam wrażenie, że właściwie powinienem wam podziękować za likwidację darmowego bagażu podręcznego. Nie lepiej po prostu krótko napisać, że ropa drożeje, więc musimy podnieść ceny i wprowadzić dodatkowe opłaty?
Kenny Jacobs: To dobre pytanie, natomiast akurat ta zmiana nie jest spowodowana wzrostem cen ropy. Mówiąc szczerze: zmiana polityki bagażowej to efekt obserwacji tego, w jaki sposób zachowują się pasażerowie. W czerwcu, lipcu i sierpniu, czyli w okresie wzmożonego ruchu wakacyjnego zauważyliśmy niepokojącą sytuację: na 180 pasażerów mieliśmy 60 osób z wykupionym priorytetem lub taryfą Plus, które zabierały swój bagaż podręczny na pokład i kolejne 120 osób, których bagaż podręczny musieliśmy przed startem umieścić w luku. I szczególnie na tych największych lotniskach, to bardzo spowalniało proces wchodzenia na pokład i prowadziło do opóźnień. Przy naszym modelu biznesowym każda minuta opóźnienia ma znaczenie, a punktualność w wakacje spadła do bardzo niskiego poziomu.
A po co w ogóle wprowadzać takie ograniczenia? W starych dobrych czasach przed polityką “Always getting better” jakoś wszyscy mieścili się z walizkami na pokładzie.
Przy wypełnieniu samolotów na poziomie 97 procent nie było to możliwe. Ale cały czas pracowaliśmy nad maksymalnym usprawnieniem naszej polityki bagażowej. Poprzednie zmiany weszły w życie w styczniu, teraz znów wprowadzamy zmiany i jestem przekonany, że to rozwiązanie zadowoli nas i pasażerów. I nie będą już potrzebne kolejne modyfikacje.
Trudno być zadowolonym, jeśli zabieracie pasażerom coś, co wcześniej mieli wliczone w cenę biletu.
Ale przecież w dalszym ciągu pasażerowie mogą zabierać na pokład mniejszy bagaż podręczny. Zwiększyliśmy nawet jego wymiary.
Świetnie. Ale zabraliście duży darmowy bagaż podręczny, więc tego nie da się w ogóle porównywać. I do tego jeszcze piszecie, że nie będziecie na tym zarabiać pieniędzy, tylko prawdopodobnie tracić.
Bo wszystko wskazuje na to, że tak będzie.
Jeszcze raz – zabieracie ludziom darmowy bagaż. Teraz, jeśli ludzie chcą lecieć z Ryanairem z bagażami o podobnych parametrach, muszą Wam dopłacić.

Ale z drugiej strony, wprowadziliśmy mały bagaż rejestrowany z limitem do 10 kilogramów, którego zabranie na pokład kosztuje znacznie mniej niż regularna walizka. Dobrze znamy naszych pasażerów i wiemy na przykład, że do tej pory średnia waga bagażu nadawanego przez naszych klientów to ok. 12 kilogramów. Jestem więc sobie w stanie wyobrazić, że wielu pasażerów zrezygnuje z części rzeczy i wybierze tańszy bagaż nadawany.
Za to z całą pewnością zarobicie więcej na priorytetowym boardingu, bo nie dość, że daje to pierwszeństwo wejścia na pokład, to jednak chyba mimo wszystko ludzie wolą mieć bagaż podręczny przy sobie.
Tu spodziewamy się pewnych wzrostów.
Ilu obecnie macie klientów priorytetowego boardingu i ilu może ich być po zmianach?
Obecnie ok. 10 procent naszych pasażerów korzysta z usług typu biznes i Plus, w wakacyjnym szczycie sezonu 25 do 30 procent korzysta z priority boarding. Teraz uważamy, że w szczycie ta liczba wzrośnie do 40-50 procent pasażerów.
No to faktycznie bardzo elitarna usługa…
Na poszczególnych lotach nie będzie możliwości wykupienia większej liczby priorytetowych boardingów niż 50 proc. wszystkich miejsc. I będę się dalej upierał przy tym, że na nowej polityce bagażowej nie zarobimy większych pieniędzy. Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się na rynku – ceny biletów stoją w miejscu, niedługo zaczną spadać, a do tego dochodzą ceny ropy…
No właśnie – mówiłem, że chodzi o ropę!
Spokojnie, już wyjaśniam. Akurat Ryanair jest dobrze przygotowany na tę sytuację – jesteśmy solidnie zahedżowani.
Co to znaczy?
W zeszłym roku kupiliśmy dużo ropy w cenie 60 USD za baryłkę i pokrywa ona 90 proc. naszych potrzeb do połowy przyszłego roku. Oznacza to, że obecne podwyżki cen ropy nie są dla nas tak mocno odczuwalne, choć z pewnością są one odczuwalne dla branży.

W jakim sensie?
Na rynku jest nadmiar oferowania, czyli za dużo tras i zbyt wielu przewoźników, co powoduje nienaturalną sytuację, w której ropa rośnie, ale ceny biletów stoją w miejscu, bo nikt nie chce zejść z ceny. Ta sytuacja doprowadzi do tego, że będziemy widzieli w najbliższym miesiącach kolejne bankructwa linii lotniczych.
A jak będzie wyglądała sytuacja z cenami biletów u Ryanaira?
Obecnie średnia cena biletu wynosi u nas 39 EUR i z całą pewnością będzie ona spadać, bo niska cena przelotu jest dla nas priorytetem. Ceny biletów będą u nas rosły od przyszłorocznych wakacji, bo wówczas zaczną się nam kończyć zapasy tańszej ropy. Myślę zresztą, że wiele linii lotniczych będzie realizowało taką strategię i w efekcie… pójdą w nasze ślady, jeśli chodzi o politykę bagażową. Prawda jest bowiem taka, że w pewnym momencie musisz postawić na pewne restrykcje. Byłbyś zaskoczony, co czasem potrafią wnieść na pokład pasażerowie. A to wszystko przekłada się na koszty.
Czyli jest pan zadowolony z tego, w jaki sposób sprzedaliście informację o polityce bagażowej? Czyli że my jako pasażerowie mamy być Ryanairowi wdzięczni?
(śmiech) Myślę, że poradziliśmy sobie w porządku, ale takim zmianom zawsze towarzyszą negatywne nagłówki w mediach. Myślę, że gdy nasza nowa polityka bagażowa zacznie działać, wszyscy zobaczą, że jest ona pozytywna dla pasażerów. A za rok-dwa sami zobaczycie, że inne linie lotnicze zmienią swoje reguły dotyczące bagażu podręcznego tak, że będą one wyglądały identycznie lub bardzo podobnie jak u nas.