Urokliwa, klimatyczna, niezwykła – to jedne z wielu określeń Salamanki, miasteczka w zachodniej części regionu Kastylia-León.
To tutaj wejdziesz do jaskini diabła, obejrzysz figurkę kosmonauty na fasadzie wiekowej katedry i usiądziesz na najwspanialszym placu Hiszpanii przy lampce tinto.Od wieków przyciąga studentów i turystów.
PoprzednieObraz 3 z 11Następne
Bo chodzi o to, żeby umieć się bawić
Pora na spacer po Plaza Mayor, który tętni życiem mimo późnej pory. Przed jedną z knajpek tworzy się coraz większy tłum. Zaraz zacznie się występ tunas, zespołu muzycznego złożonego ze studentów ubranych w tradycyjne stroje. - Każdy wydział występuje we własnych barwach – tłumaczy Pablo, wskazując na niebieskie naszywki na kostiumach muzykantów. - Medycyna ma kolor żółty, inżynieria – fioletowy, a prawo – niebieski.
Tradycja ulicznych występów wzięła się stąd, że studenci, szczególnie ci mniej zamożni, chcąc się utrzymać, wychodzili na ulicę i grając zarabiali na swoje utrzymanie. Teraz tunas są zamawiani przez restauracje jako atrakcja wieczoru, ale grają także na ślubach czy oficjalnych uroczystościach.
Zespół liczy kilkanaście osób. To sami mężczyźni. W przerwie pytam jednego z nich, jakie są wymagania, żeby do nich dołączyć. Ze zdziwieniem dowiaduję się, że nie trzeba umieć ani grać, ani śpiewać. A kobiety w zespole są mile widziane. Następnie chłopak wręcza mi tamburyn i ciągnie na środek. Na nic zdają się moje tłumaczenia, że nie znam tradycyjnych hiszpańskich pieśni. Przecież chodzi o to, żeby umieć się bawić!
Fot. Chris Clark, Flickr
Pora na spacer po Plaza Mayor, który tętni życiem mimo późnej pory. Przed jedną z knajpek tworzy się coraz większy tłum. Zaraz zacznie się występ tunas, zespołu muzycznego złożonego ze studentów ubranych w tradycyjne stroje. - Każdy wydział występuje we własnych barwach – tłumaczy Pablo, wskazując na niebieskie naszywki na kostiumach muzykantów. - Medycyna ma kolor żółty, inżynieria – fioletowy, a prawo – niebieski.
Tradycja ulicznych występów wzięła się stąd, że studenci, szczególnie ci mniej zamożni, chcąc się utrzymać, wychodzili na ulicę i grając zarabiali na swoje utrzymanie. Teraz tunas są zamawiani przez restauracje jako atrakcja wieczoru, ale grają także na ślubach czy oficjalnych uroczystościach.
Zespół liczy kilkanaście osób. To sami mężczyźni. W przerwie pytam jednego z nich, jakie są wymagania, żeby do nich dołączyć. Ze zdziwieniem dowiaduję się, że nie trzeba umieć ani grać, ani śpiewać. A kobiety w zespole są mile widziane. Następnie chłopak wręcza mi tamburyn i ciągnie na środek. Na nic zdają się moje tłumaczenia, że nie znam tradycyjnych hiszpańskich pieśni. Przecież chodzi o to, żeby umieć się bawić!
Fot. Chris Clark, Flickr
PoprzednieObraz 3 z 11Następne







Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?