Za awanturę w samolocie zapłaci 350 tys. zł kary. Mogło być gorzej – jakie są kary dla „żartownisiów” z Polski?
Linie Hawaiian Airlines oskarżyły pasażera o narażenie ich na wysokie koszty w związku z awaryjnym lądowaniem. Amerykanin w trakcie lotu zaczął grozić nie tylko swojej dziewczynie i jej dzieciom, ale także obsłudze. Był agresywny i uderzył stewardessę. Sąd przychylił się do wniosku przewoźnika i ostatecznie zdecydował się ukarać niesfornego pasażera gigantyczną grzywną w wysokości 100 tysięcy USD.
Służby nie znają się na żartach
Chociaż w Polsce za wywołanie fałszywego alarmu bombowego grozi nawet 8 lat pozbawienia wolności. W USA wyrok może być o wiele wyższy – nawet 25 lat więzienia. Jednak niezależnie od kraju rzadko zdarza się, aby tak surowa kara doszła do skutku.
W styczniu tego roku Polak wszczął awanturę podczas wejścia do samolotu. 46-letni mężczyzna miał 2,4 promila w wydychanym powietrzu, znieważył funkcjonariuszy, odmawiał wykonywania poleceń obsługi i krzyczał. Takie zachowanie kosztowało go 10 tysięcy PLN.
Sporo kosztują też idiotyczne żarty. W październiku 2016 roku, białoruski sąd zasądził grzywnę w wysokości 1000 EUR za jedno zdanie wypowiedziane w nieodpowiednim momencie. Do z pozoru nieistotnego incydentu doszło na lotnisku w Mińsku. Rosyjska prawniczka odmówiła poddania się kontroli dodając, że „trotyl i tak nie piszczy”.
Jej poczucia humoru nie podzieliły jednak służby, dzięki czemu Rosjanka spędziła kilka dni w areszcie, a ostatecznie musiała zapłacić dwie kary – najpierw 250 EUR za niepodporządkowanie się funkcjonariuszom, a później jeszcze zasądzone 1000 EUR.
Panie pilocie, ma pan bombę w samolocie
Dużo większe problemy miał 68-letni Polak, który w grudniu 2016 roku oznajmił współpasażerom samolotu linii Enter Air lecącego z Las Palmas do Warszawy, że posiada ładunek wybuchowy. Przez niego załoga zdecydowała się lądować awaryjnie w Pradze. Ostatecznie mężczyzna został aresztowany i wyprowadzony z samolotu przez antyterrorystów.
Podobna sprawa miała miejsce w samolocie lecącym z Warszawy do Hurghady. Wtedy samolot należący do Small Planet wylądował w Burgas. Jeden z pasażerów, 64-letni Polak ogłosił, że na pokładzie jest bomba. Same linie lotnicze wyceniły koszty jego „żartu” na 130 tysięcy PLN. Musiał również zapłacić 10 tysięcy PLN kaucji.
Pomyłki i awantury
Nie zawsze chodzi o żarty. Gdy w lipcu 2014 roku Polak próbował otworzyć drzwi do samolotu w trakcie lotu z Krakowa do Dublina, tłumaczył się, że pomylił je z wejściem do toalety. Zaalarmowana obsługa Ryanaira najpierw odprowadziła 26-latka na miejsce, a po wylądowaniu został aresztowany. Skończyło się grzywną w wysokości 840 PLN.
Karą pieniężną zakończyła się też słynna awantura na lotnisku w Monachium, którą wszczął ówczesny poseł Jan Maria Rokita. Prokuratura uznała go za winnego zakłócenia porządku i nakazała zapłatę 3000 EUR grzywny.
Jednak nie zawsze wystarczy zapłacić, żeby linie lotnicze i służby zapomniały o sprawie. Przekonali się o tym Polacy, dla których podróż skończyła się dożywotnim zakazem korzystania z usług linii WizzAir. Pięciu mężczyzn lecących z Gdańska do Bergen obrażało załogę i zachowywało się skandalicznie. Przewoźnik nie miał jednak dla nich litości, choć wielu komentujących uznało tę decyzję za zbyt surową karę.
Sądy mają dość alarmów
Bywa jednak, że sąd decyduje się na karę więzienia. Tak było w przypadku bardzo głośnej sprawy fałszywych alarmów bombowych, które skutkowały ewakuacją lotniska w Modlinie i na Okęciu. W sierpniu 2016 roku ich autor, 29-letni mężczyzna został skazany na ponad 2 lata bezwzględnego pozbawienia wolności. Musiał też zapłacić za wywołane straty – 24 tysiące PLN.
Podobny wyrok zapadł w sprawie wielkanocnego alarmu w Modlinie. W maju tego roku inny „żartowniś” został skazany na 1,5 roku pozbawienia wolności i w sumie 46 tysięcy PLN kary – za straty Ryanaira i koszty procesowe. 2 lata za kratkami musiał też odsiedzieć Polak, który przed wejściem na pokład samolotu w Kijowie twierdził, że posiada bombę. Sąd nie miał aż tyle poczucia humoru i w lipcu 2013 roku wydał wyrok skazujący.
Wiele sądów w uzasadnieniu wyroku przyznaje, że kary muszą być surowe, bo tylko to jest w stanie odstraszyć potencjalnych naśladowców. Pozostaje pytanie, co jest najbardziej skuteczną karą w przypadku idiotycznych żartów.