Wyzwiska, szantaże i straszenie sądem. Tak Ryanair negocjuje z lotniskami w Europie
Na myśl o rozmowach z irlandzką linią o nowych połączeniach niejednemu szefowi lotniska włosy stają dęba na głowie. Ryanair negocjuje niezwykle twardo, uciekając się do wszelkich sposobów, by postawić na swoim, o czym przekonało się wiele lotnisk w Polsce, ale też w innych krajach Europy. Poniżej prezentujemy najbardziej kontrowersyjne przykłady relacji lotnisk z największym europejskim low-costem. Niektóre są tak absurdalne, że trudno w to uwierzyć.
PoprzednieObraz 11 z 13Następne
Legoland pożegnany bez żalu
W lipcu Ryanair bez żalu zamknął dwie bazy w Danii: w Billund (w tym mieście ma swoją siedzibę słynny Legoland) i nowo otwartą w Kopenhadze przy okazji likwidując kilkanaście połączeń. To pokłosie sporu Ryanaira ze związkami zawodowymi w sprawie formy zatrudnienia, na jakiej pracują duńscy pracownicy linii (w sumie Ryanair zatrudnia w Danii ok. 150 osób). Tak jak w całej Europie Ryanair zatrudnia ich na podstawie irlandzkich przepisów, a nie znacznie bardziej korzystnych dla pracowników - duńskich. Związkowcy domagali się zmiany i grozili strajkiem. Wsparł ich duński sąd pracy, który pod koniec czerwca ogłosił, że lotniskowe związki zawodowe mogą rozpocząć strajk, aby zmusić Ryanaira do podpisania nowych umów z pracownikami. Ryanair zareagował błyskawicznie i zamknął swoje bazy. Ale konflikt w tej sprawie trwał od miesięcy. Jednym z jego barwniejszych elementów była decyzja burmistrza Kopenhagi Franka Jensena, który stanął po stronie związkowców i publicznie zakazał swoim urzędnikom korzystania z usług Ryanaira, gdy wybierają się w podróże służbowe. - Wymagamy aby wszyscy, którzy dostarczają miastu usługi, tak jak w tym przypadku bilety lotnicze, płacili swoim pracownikom godziwe pensje i zapewniali im dobre warunki pracy - tłumaczył Jensen. Na odpowiedź Ryanaira nie trzeba było długo czekać – mistrzowie Photoshopa zareagowali na to, publikując kilka przerobionych zdjęć burmistrza i nadając mu pseudonim „High Fares Frank”. Linia oskarżyła też burmistrza, że faworyzuje w ten sposób linie SAS, w którym udziały ma duński rząd.
Fot. Ryanair.com
W lipcu Ryanair bez żalu zamknął dwie bazy w Danii: w Billund (w tym mieście ma swoją siedzibę słynny Legoland) i nowo otwartą w Kopenhadze przy okazji likwidując kilkanaście połączeń. To pokłosie sporu Ryanaira ze związkami zawodowymi w sprawie formy zatrudnienia, na jakiej pracują duńscy pracownicy linii (w sumie Ryanair zatrudnia w Danii ok. 150 osób). Tak jak w całej Europie Ryanair zatrudnia ich na podstawie irlandzkich przepisów, a nie znacznie bardziej korzystnych dla pracowników - duńskich. Związkowcy domagali się zmiany i grozili strajkiem. Wsparł ich duński sąd pracy, który pod koniec czerwca ogłosił, że lotniskowe związki zawodowe mogą rozpocząć strajk, aby zmusić Ryanaira do podpisania nowych umów z pracownikami. Ryanair zareagował błyskawicznie i zamknął swoje bazy. Ale konflikt w tej sprawie trwał od miesięcy. Jednym z jego barwniejszych elementów była decyzja burmistrza Kopenhagi Franka Jensena, który stanął po stronie związkowców i publicznie zakazał swoim urzędnikom korzystania z usług Ryanaira, gdy wybierają się w podróże służbowe. - Wymagamy aby wszyscy, którzy dostarczają miastu usługi, tak jak w tym przypadku bilety lotnicze, płacili swoim pracownikom godziwe pensje i zapewniali im dobre warunki pracy - tłumaczył Jensen. Na odpowiedź Ryanaira nie trzeba było długo czekać – mistrzowie Photoshopa zareagowali na to, publikując kilka przerobionych zdjęć burmistrza i nadając mu pseudonim „High Fares Frank”. Linia oskarżyła też burmistrza, że faworyzuje w ten sposób linie SAS, w którym udziały ma duński rząd.
Fot. Ryanair.com
PoprzednieObraz 11 z 13Następne






