więcej okazji z Fly4free.pl

I znowu Bergamo? Lwów? Władysławowo? Po co wracamy w te same miejsca?

Bergamo
Foto: trabantos / Shutterstock

Odwieczny dylemat: eksplorować świat szukając nowych wrażeń czy zamknąć się w wąskim kręgu miejsc, które znamy na wylot? Pomijając odpowiedź: „bo lubię”, warto się nad tym tematem pochylić.

– Proszę pana, ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No… To… Poprzez… No reminiscencję. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę.

Kultowy cytat z „Rejsu” jak ulał pasuje do wielu podróżników i turystów, którzy niczym inżynier Mamoń ze wspomnianego polskiego filmu (wciąż chciał słuchać piosenek, które znał) obracają się w zamkniętym kręgu tych samych destynacji. Czy naprawdę jeżdżenie w kółko w miejsca, które doskonale już znamy, jest czymś złym? Oddajemy głos obu stronom sporu.

* * *

– Uwielbiam okolice Trogiru. Mogę tam jeździć co roku. I tak właśnie się dzieje od blisko 10 lat. Długi urlop, minimum dwa-trzy tygodnie. Samochód zapakowany po dach sprzętem biwakowym, doskonale znany nam camping. I „nicnierobienie” przez cały czas, przetykane wycieczkami do Splitu i Szybenika.
– Ale to jest tylko jeden z Twoich corocznych wyjazdów, Marcin?
– Nie. To jedyny urlop, z którego korzystam. Nie jeżdżę już nigdzie więcej.

To nie jest odosobniona opinia. Takie same zdanie jak Marcin, ma wielu Polaków. Wystarczy w powyższym cytacie zmienić miejsce. Władysławowo. Mała dziura na Mazurach. Ruchliwa Barcelona. Kosmopolityczny Londyn. Kamienista plaża obok „naszej” wioski w Chorwacji.

Niekiedy wystarczył impuls, pierwsza wizyta, miłe wspomnienie. I potem… już leci. Nagle orientujemy się, że od wielu lat NIE JEŹDZIMY w inne miejsca, nie poznajemy nowych krajów, kontynentów – wciąż wracamy do tych samych hoteli, pensjonatów, miast.

Czy coś jest z nami nie tak, że dobrowolnie odgrywamy „Dzień Świstaka”?

Madryt
Foto: Iakov Filimonov / Shutterstock

Efekt czystej ekspozycji

Nie do końca to „nasza” wina. Wspomnieliśmy o reminiscencjach? Nasz mózg – w sposób, którego nie kontrolujemy – przechowuje wspomnienia najrozmaitszych miejsc i rzeczy, z którymi wcześniej już mieliśmy do czynienia. Co się dzieje, gdy ponownie trafiamy do miejsca, które nie jest nam obce (lub mamy styczność ze znanymi bodźcami)? Cóż, bardziej je lubimy!

Robert Zajonc, amerykański psycholog (z pochodzenia Polak, urodził się w Łodzi) nazwał to zjawisko efektem czystej ekspozycji. Jesteśmy 20 raz w Bergamo? Coraz bardziej podoba nam się to miejsce.

Dochodzi do tego sentyment, wspomnienia miłych zdarzeń, poczucie relaksu… i już mamy gotowy przepis na wyjazd. Po co jeździć w nieznane nam miejsca, eksplorować nowe kraje, doświadczać odmiennych wrażeń – skoro możemy zrobić tak jak śpiewał pewien polski artysta:

Lubię wracać tam, gdzie byłem już
Pod ten balkon pełen pnących róż,
Na uliczki te znajome tak.
[…]
Lubię wracać w strony, które znam,
Po wspomnienia zostawione tam,
By się przejrzeć w nich, odnaleźć w nich
Choćby nikły cień

A może to nie ma większego sensu?

Okej, wracamy na ziemię, to może być twarde lądowanie. Dla wielu naszych czytelników istotą podróżowania jest… poznawanie nowych miejsc. Eksploracja miast, znanych wcześniej tylko ze zdjęć. Podroż do krajów, gdzie wcześniej nie byliśmy, odkrywanie smaków, pejzaży, kultury. Zanurzenie się w odmienności.

– Chyba bym zwariował, jakbym miał dziesiąty raz do Kijowa lecieć. Byłem tam typowo turystycznie ze dwa-trzy razy. Odwiedziłem większość miejsc, które są warte odwiedzenia, i sporo z tych, które okazały się niewarte zwiedzania – śmieje się jeden z naszych forumowiczów  podczas dyskusji na ten temat, w trakcie oglądania meczu MŚ w piłce nożnej. – To nie jest tak, że nie lubię Kijowa. Fajne miejsce. I pierwsze wizyty były świetne. Ale uważam, że jest jeszcze tyle miejsc na świecie wartych odwiedzin… nie warto tracić czasu na kolejną wizytę w mieście, które już doskonale znam – dodaje.

Słychać inne głosy. Pada argument o nudzie i powtarzalności: ile można oglądać te same miejsca?

– Rozumiem, jeżeli n-ta wizyta w danym mieście wiąże się na przykład z obraną trasą lotniczą: mamy przesiadkę, kilka godzin, wykorzystujemy ten czas. Ale jak pomyślę sobie, że miałabym co roku lecieć do Bergamo – które kiedyś uwielbiałam – i tam sobie siedzieć, zwiedzać, obracać się w kręgu miejsc mi znanych? Brrr, cóż za paskudna perspektywa – dodaje Agata, zakochana w podróżach.

Bergamo
Foto: trabantos / Shutterstock

Zastanawiam się nad tym, co usłyszałem. Coś w tym jest. Dorzucę jeszcze cegiełkę od siebie: niekiedy boję się, że odwiedzając drugi raz to samo miejsce… mogę się rozczarować. Wiecie, o czym piszę? Ów czar pierwszego zachwytu, cudowne wspomnienia, unikalne emocje. A potem jestem tam po raz kolejny – i rozczarowanie gotowe. Bo będzie inaczej, niż pamiętam. Ludzie / pogoda / ceny / dostępność (niepotrzebne proszę sobie skreślić) totalnie będą różnić się od tego pięknego obrazu, który mam w głowie.

Oczywiście, ponowny wyjazd lub regularne odwiedziny konkretnego miejsca także składają się na wspomnienia – ale tutaj w grę wchodzi coś, co nazywamy efektem Pollyanny. W dużym skrócie, często mamy tendencję do myślenia o rzeczach przyjemnych i poszukiwania pozytywnych aspektów w każdej sytuacji, osobie lub miejscu… ignorując jednocześnie aspekty nieprzyjemne lub po prostu przykre.

Nie chcę szukać na siłę pozytywów (jeżeli coś jest gorsze niż kiedyś), wolę zachować ów pierwotny stan, który wciąż mam pod powiekami. I wiem, że są miejsca, do których po prostu nie będę chciał wrócić. Byłem, zobaczyłem, zachowałem przepiękne wspomnienia na zawsze. Nie chcę burzyć sobie tego obrazu w głowie. Przykład? Okolice miasta Victoria na Vancouver Island w Kanadzie. Kaszgar na pograniczu Chin, Tadżykistanu i Pakistanu. Sary-Tash w Kirgistanie. Murmańsk w arktycznej części Rosji.

Dla spokoju... i dla innych osób

Jasnym jest to, że ciężko uogólniać w przypadku takiej materii jak preferencje wyjazdowe. Każdy ma inne pomysły na to, co sprawi mu przyjemność. Są tacy, którzy chcą być w ciągłym ruchu. Dla nich celem nie jest konkretne miejsce. Celem jest sama podróż.

Inni marzą o spokoju. I każdą wolną chwilę pragną spędzać tam, gdzie czują się dobrze i bezpiecznie. Nawet, jeżeli oznacza to powtarzalność i „nudę”. Powodów podejmowania konkretnych decyzji dotyczących podróży jest więcej.

– Generalnie rzadko mi się zdarza powrót w te same miejsca, bo szkoda czasu. Niestety nie żyjemy po 200-300 lat… Ale jeśli jadę w to samo miejsce to z powodu drugiej osoby – fajnie jest oprowadzać kogoś po miejscach które się zna i lubi – opowiada Michał Sędzielewski. – Innym powodem może być jakiś sentymentalny powrót w to samo miejsce, ale to jeszcze mnie nie dotknęło. Planuję za kilkanaście lat. Ewentualnie dopuszczałbym wyjazd w to samo, ale trochę inne miejsce. Na przykład byłem na wyspie Kos, która nie zachwyciła mnie, ale popłynąłem na sąsiednią wyspę Kalimnos – puentuje Michał w serwisie Goldenline.

Kos
Foto: imagIN.gr photography / Shutterstock

Wakacyjny patriotyzm oraz siła przyzwyczajeń

Ciekawym aspektem w tym temacie jest podejście, które reprezentuje spora grupa podróżników i urlopowiczów. Możemy je streścić w jednym zdaniu: gdziekolwiek, ale w Polsce!

Co to oznacza w praktyce? Że nie namówimy takiego wakacyjnego patrioty na wczasy i wyjazd poza granicę naszego kraju. Zamiast tego wciąż będzie podróżować w te same miejsca (w Polsce), twierdząc, że woli wspierać rodzimą gospodarkę.

Jeden z prominentnych polityków kilka lat temu sformułował to dość dosadnie.

– Już dawno powiedziałem „Żegnaj Turcjo! Żegnaj, Grecjo! Wspieram swoich!” Ferie spędzamy zawsze w Małym Cichym – od lat ci sami gospodarze i te same stoki – stwierdził w wywiadzie dla Gazety Wyborczej ówczesny prezes jednego ze stowarzyszeń politycznych.

I tutaj żadne argumenty nie przekonają tego typu turystów, że być może warto nieco poszerzyć swoje horyzonty wyjazdowe. Że są miejsca poza Polską, gdzie na stokach napotkamy więcej śniegu, baza hotelowa będzie bardziej rozwinięta a możliwości spędzenia wolnego czasu nie będą ograniczone jakościowo i ilościowo.

Małe Ciche w Polsce
Foto: Aostojska / Shutterstock

Miejsca, które znamy. Czy na pewno?

Rozmawiając z moimi znajomymi, zaobserwowałem jeszcze jedno ciekawe zjawisko: niekiedy nawet wielokrotna wizyta w danym miejscu nie powoduje, iż znamy je na wylot (lub chociaż dobrze). Bo w części przypadków nie działa zasada, że przy każdej kolejnej wizycie staramy się zobaczyć coś nowego. Myślimy o konkretnym miejscu, jedziemy tam n-ty raz… i wciąż depczemy te same ulice, zachodzimy do tych samych restauracji, obieramy identyczną marszrutę.

Miałem tak z pewnym pięknym miastem, położonym niedaleko granic Polski. Lwów, bo o nim mówię, przez dłuższy czas był traktowany przeze mnie tylko jako przystanek w drodze „gdzieś dalej”. Szybka przerwa w podróży lotniczej (lub pociągiem albo samochodem), wizyta w centrum miasta, okolice Opery, piwo w Pravdzie, niekiedy cmentarz Łyczakowski lub katedra Ormiańska. Kawa niedaleko Masocha, knajpa gruzińska serwująca świetne chinkali. I już dalej, w drogę, w świat.

…aż przyszło otrzeźwienie: czy ja tak naprawdę poznałem Lwów? Bo BYĆ gdzieś wiele razy, a POZNAĆ dane miejsce, to duża różnica. I nagle okazało się, że – tak dobrze znany mi Lwów – ma do zaoferowania znacznie więcej, niż się spodziewałem. Zacząłem smakować to miasto i jego okolicę. Efekt? Wiem, że będę tam wracać: nie tylko na kilka-kilkanaście godzin.

Lwów
Foto: Tainar / Shutterstock

* * *

Jeździć w te same miejsca? Czy układając plany wakacyjne, nie brać pod uwagę lokalizacji, które znamy? Prawda (jak to zazwyczaj bywa) leży pośrodku: dobrze jest niekiedy wracać do rozmaitych punktów… nie traktując jednocześnie tych miejsc jako jedynych celów naszych wojaży.

A jak to wygląda w Waszym przypadku?

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
Bo je kochamy
tom971, 1 lipca 2018, 19:47 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Jezdze prawie co roku w Alpy szwajcarskie i niemieckie i zawsze jest inaczej. Widoki w gorach nigdy nie sa takie same. W tym roku rowniez sie wybiore, bo lubie. 
Aga_podrozniczka, 1 lipca 2018, 21:15 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »