Mieszkamy z rodzicami, nie chcemy stabilizacji, a pieniądze wydajemy na podróże. Głupota czy sposób na życie?
Millenialsi, czyli grupa, która kojarzy się z roszczeniowością, lekkim życiem i jeszcze lżejszym stosunkiem do pieniędzy, to dziś w dużej mierze dorośli, pracujący ludzie. Inaczej nazywa się ich – a właściwie nas – pokoleniem Y. To osoby urodzone pomiędzy 1980 a 2000 rokiem, które do życia podchodzą już zupełnie inaczej niż ich rodzice, a tym bardziej dziadkowie.
Dom czy podróż? Wybór jest jasny
Na początku grudnia firma Contiki – specjalizująca się w wyjazdach dla ludzi do 35. roku życia – przeprowadziła badanie, z którego wynika, że porzuciliśmy zapuszczanie korzeni na rzecz organizowania wakacji – w tym tych krótszych, weekendowych, jak i dłuższych wyjazdów.
– Tysiące ludzi podróżuje, ponieważ wiedzą, że jest mało prawdopodobne, aby udało im się kupić własne mieszkanie – przekonują badacze. – Odnotowujemy 10 proc. wzrostu średnich wydatków na wyjazdy wśród młodych ludzi. Koszt wkładu własnego w kredyt hipoteczny jest tak duży, że oszczędzanie na swoje lokum dla większości z nich wydaje się być bezsensowne – dodają.
Potwierdzają to także inni eksperci z branży turystycznej.
– Na tym etapie życia posiadanie majątku w postaci mieszkania czy domu jest poza zasięgiem większości młodych ludzi. Dlatego inwestują w podróże i życiowe doświadczenia. To wyraźny trend w obecnych czasach – przekonuje Chris Townson, dyrektor zarządzający w Uniworld.
Townson zwraca też uwagę, że poza przedkładaniem wyjazdów nad dobra trwałe, w znaczący sposób zmienia się też to, ile pieniędzy wydajemy na samą podróż i jak je pożytkujemy w jej trakcie.
– Nasi klienci wydają znacznie więcej na podróż niż poprzednie pokolenia. Często zdarza się, że są gotowi zapłacić 100 EUR za dostęp do klubu na plaży, bo nie chcą oszczędzać na jakości swojej rozrywki – dodaje.
Firmy z branży widzą potencjał finansowy w młodym pokoleniu i coraz chętniej dostosowują produkt do ich oczekiwań. Przykładem może być chociażby spółka Air France, która wprowadziła na rynek Joon – nową linię lotniczą skierowaną w szczególności do młodszych pasażerów. Z kolei Mariott uruchomił sieć Moxy – nową markę hoteli, która skupia się na tym, by pokoje miały dobrej jakości połączenie internetowe i świetnie wypadały na Instagramie. Jednocześnie w pokojach sieć rezygnuje z niepotrzebnych nowemu pokoleniu elementów – jak telefon stacjonarny czy biurko.

Fot. Svitlana Sokolova/Shutterstock
– Podróż dla millenialsów stała się koniecznością – powiedział w The Independent Brian Young, dyrektor zarządzający w firmie G Adventures. – Tak więc, chociaż chcą zaoszczędzić na dom, nie zrobią tego kosztem podróżowania. Teraz ludzie dłużej odwlekają stabilizację, kupno mieszkania, małżeństwo czy posiadanie dzieci i priorytetowo traktują podróże, zwłaszcza, gdy są młodsi. Wyjazdy stają się oczywistą częścią ich życia – przekonuje.
A jak jest w Polsce?
Okazuje się, że to co na zachodzie jest już oczywistością nie różni się drastycznie od tego, co możemy obserwować w naszym kraju. Marketingowcy od dłuższego czasu wskazują, że coraz mniej istotne jest posiadanie – własne mieszkanie nie stanowi dla nas już celu. Ale nowe możliwości i doświadczenia – jak najbardziej.
Biorąc jednak pod uwagę, że w stosunku do poprzedniego pokolenia zarabiamy o wiele lepiej, a wciąż blisko połowa z nas woli mieszkać z rodzicami, to nie da się ukryć, że mamy co wydawać.
– Nie chodzi o to, że pokolenie Y nie wydaje pieniędzy, po prostu jest wyjątkowo wybredne w kwestii tego, na co warto je przeznaczyć. Dlatego też wolą wydawać środki na przeżycia niż zasoby i zamiast kupić dom czy samochód, wolą polecieć w podróż życia – opowiada Lindsay Drucer Mann z Goldman Sachs Research, w rozmowie z Business Insiderem.
Trzeba jednak pamiętać, że dla młodego pokolenia kwestie mieszkaniowe nie ograniczają się przecież wyłącznie do wyboru pomiędzy lokum wynajmowanym a kupionym na kredyt. Choć to wydaje się być nieco przerażające, z danych CBOS wynika, że aż 44 proc. Polaków między 18., a 34. rokiem życia nadal mieszka z rodzicami.
– Wyluzuję z wyjazdami, ale dopiero jak poznam dziewczynę, która będzie chciała spędzić ze mną życie. Jeśli założę rodzinę, to z przyjemnością wymienię dalekie, spontaniczne wypady z namiotem na zaplanowane „wczasy” z rodziną – mówi Michał, mistrz absolutnie budżetowych wyjazdów – Podróże są moją największą pasją, ale dużo bardziej liczy się dla mnie, z kim jadę, a nie dokąd. Mieszkam z rodzicami, bo nie ma powodu, żebym się wyprowadzał. Po co mnożyć koszty, skoro mogę spożytkować pieniądze na kolejny wyjazd? – zastanawia się.
Jednak wbrew pozorom finanse nie są największą barierą, której nie mogą przeskoczyć młodzi Polacy. Badania CBOS pokazują, że 73 proc. spośród osób, które mieszkają z rodzicami, ale pracują, byłoby w stanie bez problemu osiągnąć całkowitą niezależność finansową i zamieszkać samodzielnie. Nasi rodacy wolą jednak oszczędzać pieniądze dla samych siebie i wydawać je na przyjemności czy rozrywki.
– Nie ma już buntu międzypokoleniowego, młodzi nie kwestionują tego, co powiedzą rodzice. Teraz największym ich autorytetem jest mama – przekonuje na łamach Newsweeka Michał Kot z firmy badawczej IQS.

Fot. Kitzkorner/Shutterstock
W badaniach przeprowadzonych przez bank Millenium, ten trend również się potwierdza. Choć 54 proc. pytanych oszczędza na większe wydatki, to w pierwszej kolejności nie wybierają samochodu ani mieszkania. Blisko 65 proc. wszystkich oszczędzających zadeklarowało, że później kupuje za te pieniądze… wyjazdy.
A gdyby tak połączyć jedno z drugim?
Wśród swoich znajomych jednak bez trudu znajduję też takich, którzy postanowili połączyć przyjemne z pożytecznym i zdecydowali się podpisać cyrograf z bankiem.
– Tak, mam kredyt hipoteczny. Wszyscy mnie ostrzegali, mówili, że teraz już będę mogła pomarzyć o podróżach, wszystko pójdzie na spłatę rat. Ale tak się nie stało. Choć wielu trudno w to uwierzyć, nic się w moim życiu nie zmieniło – opowiada mi Dominika, która niedawno wróciła z miesięcznego wyjazdu do Azji. – Podróżuję dokładnie tyle samo, co przed zaciągnięciem kredytu. Wtedy co miesiąc płaciłam za wynajętą kawalerkę sporo pieniędzy. Dziś rata kosztuje mnie o kilkaset złotych mniej niż odstępne za wynajem, a przynajmniej wracam z podróży „na swoje śmieci”. A właściwie to jeszcze „bankowe”, ale kiedyś będą moje – reflektuje się.
Inni przyznają, że zrobią to kiedyś, bo na razie faktycznie chcą skupić się na wyjazdach i decyzjach, które nie są ograniczone zobowiązaniami.
– Z moim chłopakiem nie zdecydowaliśmy się na kredyt, ale nie dlatego, że się go boimy. Podobno nawet mamy zdolność kredytową, ale nigdy się tym szczególnie nie interesowaliśmy. Póki co, jesteśmy zbyt spontaniczni, żeby przywiązać się do jednego adresu i stałych opłat – opowiada Agnieszka, która tylko w tym roku odwiedziła 10 krajów. – Wynajmowanie mieszkania daje dużą swobodę – możemy jutro wypowiedzieć umowę i na pół roku ruszyć w drogę, pracować w barze przy plaży i wrócić, kiedy nam się znudzi. Przy kredycie, mieszkanie stałoby puste i generowało koszty – tłumaczą.
I każde z nich ma trochę racji. Zarówno Michał, który mieszka z rodzicami, dzięki czemu jego budżet jest o wiele większy, jak i Dominika, która już poszła na swoje, a nawet Aga i jej chłopak. Każdy wybrał inną ścieżkę, ale każda ma zarówno wady jak i zalety. Pozostaje pytanie, na co zdecydowaliście się wy i czy stabilizacja, kredyt, żona albo biały płotek pod domem, naprawdę wykluczają podróżowanie? A może wręcz przeciwnie? Może dopiero otwierają przed nami nowe możliwości? Dajcie znać, jakie jest wasze zdanie.