Ryanair poinformował na swojej stronie internetowej, że wszystkie rezerwacje dokonane od poniedziałku 4 kwietnia włącznie będą obciążone dodatkową opłatą 2 euro (8 zł) za osobę za odcinek podróży. W ten sposób linia lotnicza chce zrekompensować sobie koszty wynikające z obowiązku wypłacania odszkodowania za opóźnione i odowołane loty, a także innych roszczeń związanych z mającym zabezpieczać prawa pasażerów rozporządzeniem EU261.Co to oznacza dla nas? Dziś możemy tylko się domyślać. Nie wierzymy, by ten podatek realnie odbił się na cenie najtańszych, promocyjnych biletów, czyli takich, które interesują czytelników Fly4free.pl. Te są główną bronią marketingową Ryanaira, uważamy że nie pozbędzie się tego oręża w walce o klienta. Oczywiście dopłata wpłynie na pewno na średnią cenę biletów w systemie.
Skąd przypuszczenie, że promocyjne bilety nie podrożeją? Na podstawie obserwacji tego, jak podatek „lotniczy” nałożony na podróże samolotowe przez rząd Niemiec, wpłynął na realne ceny biletów promocyjnych z lotnisk naszych zachodnich sąsiadów. Otóż mimo oburzenia Ryanaira, zamykania w proteście tras z i do Niemiec, nadal z tego kraju możemy latać bardzo tanio, a ceny promocyjne często są niższe niż powinien wynieść sam podatek. W tej chwili bilety z Niemiec można kupić za 6 euro, stawka podatku, którą Ryanair płaci za jendego pasażera wylatującego z tego kraju to 8 euro.